Strony

sobota, 29 grudnia 2018

"Ze wszystkich sił".

źródło: Filmweb
Czy zdrowy, czy niepełno sprytny (czyt. niepełnosprawny), chce wyjść poza  przysłowiowe cztery ściany, przeżywać nowe przygody. Nie inaczej jest w przypadku Juliena chorującego na MPDz, którego jedynym zajęciem jest podziwianie malowniczych  górskich widoków oraz oglądanie przechodniów, za pomocą lunety.  Pewnego dnia ucieka z domu, zostawiając swoim bliskim kilka zapisanych słów zapisanych w edytorze tekstu, ta ucieczka jest swoistą próbą zwrócenia uwagi na siebie swojego ojca, który nie może zaakceptować „inności” swojego syna. Tylko czy naprawdę jest „inny”? Jednak ucieczka nic nie zmienia w ich relacjach, młodzieniec, wiedząc, że jego ojciec przed laty, był wyczynowym sportowcem. Próbuje zbliżyć się do niego poprzez namówienie go do wspólnego startu, w corocznych zawodach IROMAN, we francuskiej Nicei. Początkowo ojciec szuka wymówki m.in. ,zwalając na kondycję, koniec końców Julienowi udaję się przekonać dawnego sportowca do wysłania formularza zgłoszeniowego. Problemem staję się przekonanie matki, która twierdzi, iż taki event, jest zbyt niebezpieczny dla wózkowicza, którego z matczynej troski najchętniej zamknęła, by nie wypuszczała z domu. Jednak widząc upór syna w dążeniu do celu się, zgadza. Nieoczekiwanie start obu Panów staje pod znakiem zapytania, gdyż regulamin zawodów nie dopuszcza startu osób niepełnosprawnych. Jednak Juliien się nie poddaje i organizatorzy zgadzają się na start obu śmiałków. Po wielu godzinach wyczerpujących treningów sprawny inaczej osiąga swój cel, ale nie bez przeciwności losu.
Fabuła filmu pokazuje nie tylko, jak ważna jest upartość w dążeniu do celu, ale i jak ważna jest rola ojca, w życiu niepełnosprawnego chłopaka. Patrząc na ten film ze łzami w oczach, widziałem obecnego siebie, który mimo kłód rzucanych pod „koła” i obaw bliskich dążę do wyznaczonych sobie celów, bo wiem, do czego moja odwaga i nieustępliwość mnie doprowadziła, było warto! I mam nadzieję, że jeszcze mnie do „czegoś” doprowadzi 😉. Choć Cię nie ma tu ze mną na ziemi, to wiem, że wciąż się mną opiekujesz…. Nie bójcie się marzyć i sięgać po marzenia!

sobota, 22 grudnia 2018

Wesołych Świąt!


Miłość, Nadzieja i Radość już jest blisko!

Niech te słowa, nie będą dla Was tylko słowami, ale wskazówką na całe Wasze życie. Pamiętajmy, Kto w tych dniach jest, a właściwie powinien być Najważniejszy. Choć nie było dla Niego miejsca w gospodzie, to sprawny, by znalazł On miejsce w naszych sercach, rodzinach. Pamiętajmy, że blask bijący od betlejemskiego żłóbka, pomoże nam pokonywać wszelkie trudności naszego życia. Niech ten biały chleb rozkruszy wszelkie spory i na Waszych twarzach niech zagości uśmiech. Niech ten czas będzie czasem do refleksji nad swoim życiem, ale też czasem spędzonym w gronie rodziny i przyjaciół. Niech te cztery kółka, które mamy pod sobą, nie przeszkodzą nam w dążeniu do celów i realizacji naszych marzeń w tym nowym oby jeszcze lepszym 2019 roku. Bo mamy tyle w życiu na ile się odważymy. Jednak wiem, że rzeczywistość bywa czasem inna, ale nie traćmy wiary i nadziei w to, że będzie dobrze. Żółwik 😉

piątek, 21 grudnia 2018

"Wilki" rozszarpały "Czarne koszule"! :)


źródło: Fanpage Asseco Resovia Rzeszów
Chyba lepszego prezentu kibice Asseco Resovi nie mogli sobie wymarzyć – trzy punkty przywiezione z Radomia! Aczkolwiek z drugiej jednak strony. Pewnie mało, kto wierzył, że SOVIA zdoła przywieźć jakiekolwiek punkty, z terenu jednej rewelacji tego sezonu (ja wierzyłem). Mecz może nie stał na mega wysokim poziomie, ale mógł się podobać. Myślę, że duży wpływ na to, że podopieczni trenera Roberta Prygla mieli problem z trafieniem w zielone. Miała na to wpływ dobra zagrywka przyjezdnych, co prawda nie padały bezpośrednio punkty, ale siały popłoch w przyjęciu „Czarnych Koszul”, co skutecznie utrudniało zdobywanie punktów. Ten mecz mógł się skończyć w trzech setach, ale radomianie pokazali, że meczu bez walki nie oddadzą. Niemniej jednak „Wilki” miały piłki meczowe, ale zabrakło tej przysłowiowej kropki nad i. Jednak „Pasy” nie miały ochoty dzielić się punktami i w czwartej partii pewnie przypieczętowały swoje trzy punkty, w tym spotkaniu! Jednym z kluczy do zwycięstwa myślę było to, jak nasz młody rozgrywający powiedział dla Polsatu Sport, że nie daliśmy się radomianom rozkręcić. Aczkolwiek nie zapominajmy o tym elemencie siatkarskiego rzemiosła, o którym napisałem, na początku dzisiejszego tekstu. Świetna współpraca systemu blok-obrona, co owocowało niewiarygodną skutecznością w kontrataku Asseco Resovi, we wczorajszym spotkaniu. Dobra skuteczność w bloku (54%, 14 bloków). Co budziło popłoch w ekipie gospodarzy, przecież mamy kim „gasić światło”. Jednak największy klucz, to atak naszej drużyny, we wczorajszym spotkaniu (58%) Prym w tym elemencie wiódł bezapelacyjnie MVP wczorajszego spotkania – Damian Schulz (67%, 28 pkt). Nie bal się ataków na podwójnym i potrójnym bloku. Im trudniejsza sytuacja, tym bardziej prawdopodobne, że ekipa Cretu zdobędzie punkt. Prawdziwy lider drużyny i kiler drużyny z Radomia. Kroku dzielnie dotrzymywali mu: Mika (42%, 13 pkt, 59% dokładnego przyjęcia), Dawid Smth (58%, 13 pkt). Momentami wrócił stary, dobry „Mikuś” oby tak dalej 😉. Po raz kolejny pochwalę Łukasza Kozuba potrafi kreować grę swojej drużyny, nie bał się wystawiać trudnych piłek do „Bociana”. Dobry ruch „Igła” 😉. Oczywiście zdarzały się przestoje naszej drużyny, ale na szczęście nie miały one aż tak bolesnych konsekwencji, jak to bywało jeszcze całkiem nie dawno. Może nie mamy dobrego bilansu na półmetku, bo tylko cztery zwycięstwa (9 miejsce, 14 pkt), ale pamiętajmy, jak nieprzewidywalna jest PlusLiga i wszystko jest możliwe, a naprawdę z taką grą myślę, że można z większym optymizmem patrzeć, w ligową przyszłość. Czołem! :D

poniedziałek, 17 grudnia 2018

Trzy punkty Asseco Resovi w meczu z Cuprum!

źródło: Fanpage Asseco Resovia Rzeszów

I, to jest chyba najważniejsze. Zwycięzców się nie sądzi, najważniejsze są trzy punkty i tego się trzymajmy. Kluczem do zwycięstwa w meczu z „Miedziowymi”, była zagrywka – Buszka, Rossarda, Schulza oraz Smitha. Ten ostatni MVP. Mistrz Świata z 2014 roku pokazał, że nie zapomniał, jak się przyjmuje i wybija po palcach. Czy „wysadzi” na dłużej do „bazy” Mikę? Który, jak dla mnie gra poniżej swoich umiejętności, jak na razie. Pochwalę za rozegranie naszego wychowanka – Łukasza Kozuba, ma on papiery na dobrego rozgrywacza. Polska siatkówka nie tylko środkowymi  stoi, ale i rozgrywającymi 😉. Opuściliśmy „czerwoną latarnię”, ale czy mamy szansę na play-offy, w siatkówce wszystko jest możliwe. Jednak chyba jestem za dużym optymistą ;P W czwartek taki styl gry nie wystarczy, by spróbować ograć jedną z rewelacji tego sezonu. Nam punkty są potrzebne, jak Mikołajowi renifery, aby rozwieźć prezenty :D   

poniedziałek, 10 grudnia 2018

Ciężkie głowy "Wilków".

źródło: Fanpage Asseco Resovia Rzeszów

„Nie dla nas jest porażki smak, na Mistrza przyszedł” – jakże, by się chciało tak zanucić. Jednak po porażce, z drużyną „Fefe” De Giorgiego (3-1). Podopiecznym Gheorghe Cretu bliżej jest do walki o utrzymanie, a niżeli do walki o play-offy. Chyba nikt przy zdrowych zmysłach mi nie powie, że problem leży, gdzie indziej niż w głowach naszych zawodników. Bo, jak można wytłumaczyć fakty; W pierwszym secie, gdy wydaje się, że wszystko już stracone, bo siatkarze w czarnych strojach przegrywają (16-11). By o podnieść ciśnienie kibicom „Pomarańczowych”, bo końcówka, to thiller z happy-endem dla siatkarzy, w białych strojach. Druga partia to deja vu seta pierwszego. Choć, to drużyna z Podpromia wydawać, by się mogło spokojnie doprowadzi do stanu po 1 w setach, co koniec końców tak się stało, to przysporzyli swoich kibiców o stany przed zawałowe, bo równie dobrze na tablicy wyników mogło być  2-0 dla gospodarzy. Gdyż „Jastrzębianie” pokazywali, że wiedzą na czym gra w siatkówkę polega. A Resovia miała ogromny problem ze skończeniem piłki setowej. Zapewne rozgrzani emocjami i rozochoceni rezultatem drugiego seta. Z optymizmem usiedliśmy do oglądania dalszej części spotkania. Pięć „oczek” w przodzie (10-5), to z reguły bezpieczna przewaga, by kontrolować przebieg partii. Jednak po tym spotkaniu zmieniłem zdanie 😊. Jak to powiedział vice MŚ z 2006 roku i mój autorytet w mówieniu i pisaniu o siatkówce – „Kadziu”. Drużynie z Rzeszowa, ktoś zgasił światło”. W pełni się z tym zgodzę, bo jak wytłumaczyć fakt, że z tej przewagi zrobiło się dwa oczka straty. I „Jastrzębianie” na nowo „poczuli wiatr w żaglach”, który doprowadził ich do trzech „oczek”, w tym spotkaniu. A drużynę „Pasów” do okopania się na dobre w czerwonej strefie ligowej tabeli. Naprawdę „pasiaste serducho” pęka z bólu, bo gra drużyny cieszy sporymi momentami, ale moment, to za mało, by odbijać się od ligowego dna. Gdzie teraz szukać winowajcę tak katastrofalnych wyników, jak nie w sferze mentalnej naszej drużyny. Nasuwa mi się pytanie – Czy ówczesne władze nie zgasiły tego światła, w momencie podpisywania ponownego kontraktu, z trenerem Kowalem, jak i przyborze zawodników na ten sezon ligowy? Mam nadzieję, że prezes „Igła” powyciąga te trupy z szafy, a kibice w końcu zaczną być na nowo dumni z Asseco Resovi Rzeszów.    

poniedziałek, 3 grudnia 2018

"Wilki" tuż za podium KMŚ.

źródło: Fanpage Asseco Resovia Rzeszów

Chyba nikt z kibiców w „Pasiaku” nie powinien rzuć zawodu, z powodu najgorszego dla sportowca miejsca Asseco Resovi Rzeszów, w zakończonych wczoraj Klubowych Mistrzostwach Świata. Drużyna z Rzeszowa w meczu o brąz uległa Fakieł Nowy Urengoj (1-3). Pewnie znajdą się tacy, którzy powiedzą, że podopieczni Cretu nic wielkiego, w całym turnieju nie pokazali. A właśnie, że pokazali 😊, ale każdy ma prawo do własnego zdania. Oczywiście, była szansa na  tie-breaka, a wszyscy doskonale wiemy, że te partie rządzą się swoimi prawami i mogło być różnie. Choć zawodnicy z Rzeszowa robili, co mogli to jednak bardziej dojrzalszą i przede wszystkim skuteczniejszą grę, w decydującym momentach spotkania. Pokazywała drużyna z Rosji. Można, by powiedzieć, że PlusLigowe demony wróciły… Jednak za przekrój całego turnieju, Asseco Resovi Rzeszów należy się resoviackie DZIĘKUJEMY!!! Sporymi momentami, była to gra z jakiej „Wilki” słynęli, za swoich nie chcę użyć słowa archaicznych czasów, bo wciąż wierzę i widzę światełku w tunelu, że te czasy powrócą. Głównym dowodzącym tą „pasiastą watahą” byli – Thibault Rossard i Kawika Shoji. Ataki i bomby serwisowe fenomenalnego Francuza, doprowadzały rywali do rozpaczy. Zaś Amerykanin pokazał, że potrafi być kreatorem gry. Swoje cegiełki do dobrego występu drużyny z Podkarpacia, dołożyli także – Możdżonek, Smith i Schulz, ale także Jarosz, który dał dobrą zmianę, we wczorajszym meczu. Fajnie, by było gdyby te dobre momenty udało się przenieść na rzeczywistość naszej ligi, gdzie wciąż „Pasy” okupują dolne części tabeli. Jednak pamiętajmy, że KMŚ nie obowiązują limity obcokrajowców na parkiecie i Cretu mógł zaszaleć z zestawieniem swojej „watahy”, w każdym meczu. Aczkolwiek z optymizmem patrzmy w stronę kolejnych meczów Asseco Resovi Rzeszów, w PlusLidze 😉