Strony

piątek, 29 kwietnia 2022

Come As You Are.

W wolnym tłumaczeniu tytuł filmu znaczy inicjacja, pewnie wielu z Was już się domyśla, o czym jest ten film. Matt, Scotty i Mo to trójka przyjaciół z "pakietem szczęścia", każdy z innym. Ich drogi stykają się najprościej, mówiąc w przychodni rehabilitacyjnej, gdzie Mo jest recepcjonistą, a pozostała dwójka pacjentami. Przyjaźń tej dwójki rodzi się w bólach. Wszystko przez bezpośredniość Scottiego w tematach intymnych, który cierpi na najcięższą postać  Mózgowego Porażenia Dziecięcego, prościej mówiąc, jest dużym dzieckiem, ale pod tym względem jest pełnosprawnym facetem. On też jest pomysłodawcą wyprawy całej ekipy bez rodziców  "nad jezioro", a tak naprawdę celem eskapady jest wyspecjalizowany w obsłudze niepełnosprawnych klientów dom publiczny, w Montrealu. Początkowo tylko on jest zwolennikiem takiego "wypoczynku nad jeziorem", ale koniec końców udaje mu się namówić kompanów, by przeżyć przygodę życia. Rodzice kategorycznie są, przeciwni, ale oni stawiają na swoim, mimo lekkiego nawalenia przez pomysłodawcę z przyczyn niezależnych od niego. Udaje im się wyruszyć pod okiem kierowcy, który okazuje się być kobietą i pielęgniarką zarazem, Wydawać, by się mogło, że nic im nie grozi i bezpiecznie dotrą "nad jezioro", nic bardziej mylnego. Jest groźnie, ale i śmiesznie 😉. Rodzice całej trójki zauważają, że nie ma ich pociech w domu, zgłaszają ich zaginięcie na policję, bo przecież, jak mogli sami wyjechać na wakacje. Z pomocą policji namierzają miejsce, gdzie ekipa robi sobie postój w podróży do celu i wybucha afera, w której młodzi mówią swoim rodzicom, jak są przez nich postrzegani oraz to, że ich potrzeby są, dla nich niewidoczne. Taki rodzaj wylewu emocji wprawia rodzicieli w osłupienie, Jeszcze większym zaskoczeniem jest dla trójki przyjaciół, jest wynajęcie przez nich hotelu, by mogli odpocząć w godnych warunkach przed wymarzonym finałem eskapady.  Koniec końców udaje się im dotrzeć "nad jezioro", lecz tylko dwóch śmiałków decyduje się skorzystać z usług, bo trzeci czuje miętę przez rumianek do ich szoferki. I to z nią decyduje się przeżyć te chwile. Scotty, choć przeżywa swój pierwszy raz to, dochodzi do wniosku, iż chciałby czegoś więcej, niż tylko zaspokojenia potrzeb seksualnych przez panie do towarzystwa,  traci też swojego przyjaciela, dzięki któremu przyznaje się do braku akceptacji swojego "pakietu szczęścia", nie jest to łatwe do zaakceptowania. Mnie się to udało, o czym możesz przeczytać tutaj. Podobnie, jak kolega "po fachu" uważam, że nie chodzi tylko o zaspokojenie swoich seksualnych potrzeb, ale trzeba coś czuć do płci przeciwnej.  Ekranizacja porusza trzy bardzo ważne tematy: "Troska" rodziców często prowadzi do tego, że nie widzą, iż "dziecko" ma swoje potrzeby, ma prawo do wyjścia z kumplami na piwo, czy wyjazd po to, by mogło się sprawdzić, ale też przeżyć przygodę, która da niezapomniane wspomnienia. A temat spraw intymnych jest tematem tabu. I musi się edukować samemu lub od kolegów. Chyba to nie fair, a może ja jestem z innej gliny ulepiony. Spastyka czy inna przypadłość nie definiuje tego, że takie osoby też są, niepełnosprawne pod tym względem! Bardzo ważną rolę w życiu niepełnosprawnego ogrywa też przyjaźń z osobami, które patrzą na świat z tej samej perspektywy, nie jest łatwo taką znaleźć. Nie jest ławo zaakceptować swój "pakiet szczęścia", nie ma znaczenia, czy on jest nabyty, czy wrodzony, to jest proces. Dopóki go nie zaakceptujesz naprawdę, nie zaczniesz działać!

wtorek, 26 kwietnia 2022

Pochwyceni przez fale

Kiedy tylko nie ma meczu siatkówki w telewizji to wieczorami, odpalam Netflixa, by się zresetować po całym dniu. Przy komediach. czy to przy filmach, z których coś można wynieść. Przemyśleniami na ten drugi rodzaj filmów, chciałbym się z Wami dziś podzielić. Sara i Lucenzo są, młodymi i obiecującymi żeglarzami. Ich drogi życia splątują się na obozie żeglarskim we włoskiej Sycylii, czyli idealny anturaż do tego, by pomiędzy dwojgiem młodych ludzi zaczęło kwitnąć uczucie. Tak się też dzieje! Jednak według dziewczyny "przeszkodą" jest jej choroba, która postępuje, o której zresztą nie mówi swojemu lubemu, bojąc się, że go straci, bo przecież będzie dla niego przysłowiową kulą u nogi. Robią to, za nią jej rodzice, bo przecież, po co jej szczęście i rozczarowanie, gdyby dostała kosza, a jej sympatii potrzeba zdrowej dziewczyny, a nie przysłowiowej kuli u nogi. Młody żeglarz jednak postanawia "wyruszyć w rejs" ze swoją ukochaną, mimo sztormu, jaki będzie niosła ze sobą choroba Jego ukochanej, bo jak sam jej wyznaje — naprawdę Cię lubię i się zakochałem!  To wyznanie powoduje, że dziewczyna z ochotą podejmuje rehabilitację, która ma, choć na chwilę powstrzymać jej chorobę, z którą ostatecznie przegrywa. Jednak zanim tak się dzieje to, przeżywa wiele pięknych chwil ze swoim ukochanym, który spełnia, każde jej marzenie. W filmie nie brakuje ujęć, które ukazują urokliwe Włochy, czy uczucia zakochanych i trudów, jakie niesie choroba. Wybaczcie, nie mogłem tego, nie napisać, bo czasem szef odwiedza to miejsce 😋. Oczywiście żartuję po prostu jako pracujący w tej branży, zwracam na takie rzeczy uwagę 😉. Każdy ma prawo do miłości z "pakietem szczęścia, czy też bez. Bo, każdy z nas potrzebuje bliskości. 

piątek, 22 kwietnia 2022

Koniec pewnej epoki, halny w kadrze! Nikola Grbić odkrył karty!

żródło: www. polsatsport.pl
Utarło się mówić, że nowy trener, nowe rozdanie. Nie inaczej jest w talii selekcjonera Nikoli Grbicia, który nie bał się podjąć kontrowersyjnych dla niektórych kibiców siatkówki decyzji personalnych.

Chcesz poczytać, co ja o nich myślę? Pewnie i tak wielu się z tym nie zgodzi, ale każdy ma prawo do swojego zdania. Tak czy inaczej, zapraszam do lektury.  Po nieudanych dla nas IO w Pekinie stało się rzeczą jasną, że naszej drużynie potrzebna jest zmiana pokoleniowa. Po wybraniu serbskiego szkoleniowca Nikoli Grbicia na następcę charyzmatycznego Vitala Heynena, jak i zakończenia kariery reprezentacyjnej przez Michała Kubiaka i Piotra Nowakowskiego, a do tej dwójki dołączyli Dawid Konarski i Damian Wojtaszek (gdyż nie znaleźli uznaniach w oczach nowego selekcjonera). Stało się jasne, że kończy się pewna epoka w polskiej siatkówce. Byliśmy już pewni, że nowy selekcjoner "przetasuje" karty i w Jego "talii" zobaczymy kilka nowych nazwisk, a tym samym naszą kadrę nawiedzi halny. Tak się też stało! Zacznę może od pozycji, którą szkoleniowiec wywołał burzę swoimi powołaniami, chodzi oczywiście o pozycję "sypacza" i brak wśród powołanych Fabiana Drzyzgi. Tym, co teraz napisze, stracę wielu sympatyków. Dla mnie żadnym zaskoczeniem nie jest brak kapitana rzeszowskiej Asseco Resovii dla byłego selekcjonera Serbów nie ma znaczenia nazwisko, lecz to, co dany zawodnik prezentuje na parkiecie. A niestety Drzyzga na tle innych rozgrywaczy blednie, a nie błyszczy, nie wystarczy zagrać kilka dobrych spotkań w "Pasiaku", by zagrać w koszulce z "orzełkiem" na piersi. Do tego jest potrzebny cały dobry sezon. I nie przemawiają do mnie słowa samego zainteresowanego, iż nie usłyszał wyjaśnień od selekcjonera o braku Jego powołania. Wystarczyło w miarę na bieżąco śledzić poczynania "Reski" i grę zawodnika z numerem "11" w trwającym jeszcze sezonie ligowym, a odpowiedź nasuwa się sama. Tak samo, jak nie przemawia do mnie argument  Papy Drzyzgi, iż Fabian mógłby swoim doświadczeniem młodszym kolegom na tej pozycji, którzy nie są, ograni na arenie międzynarodowej. Pan Wojciech najwyraźniej zapomniał, że trener Grbić jest jednym z najlepszych rozgrywających w historii naszej dyscypliny i na pewno przekaże cenne uwagi: Januszowi, Firlejowi i Kozubowi. A Fabianowi Drzyzdze nie zaszkodzi zimny prysznic, jeśli chce jeszcze przyjechać do Spały, kiedyś to trzeba zabrać się do roboty. Podpadłem fanom Fabiana, pomyślicie, że nie jest fanem Asseco Resovii Rzeszów, trudno 😀. Na ten moment naturalnym numerem jeden na pozycji jest "Elvis", już od poprzedniego sezonu pokazuje, że jest wirtuozem na swojej pozycji i wciąż się rozwija. Dla jasności był on dla mnie numerem już w poprzednim sezonie ligowym, o czym wielokrotnie pisałem. Zatem kto zmiennikiem Janusza? Ilość statuetek MVP w sezonie ligowym nasuwa już odpowiedź, jak i Jego gra w barwach mogę śmiało powiedzieć  rewelacji tego sezonu PlusLigi (7), mówi sama, za siebie. Mam nadzieję, że i rozgrywający gdańskiego Trefla dostanie szansę "powąchania" reprezentacyjnego parkietu. Co na to Mistrz Świata z 2018 roku Grzegorz Łomacz? Grania jest dużo, więc na pewno trener o nim nie zapomni. Po zakończeniu kariery reprezentacyjnej przez Michała Kubiaka zwolniło się, jedno miejsce w szóstce chętnych jest, aż dziewięciu śmiałków do tego, by tworzyć z Wilfredo Leonem parę przyjmujących w koszulce z "Orzełkiem". Ja bym postawił na kogoś z dwójki Fornal, Semeniuk. Jak dla mnie są najlepsi przyjmujący na przestrzeni całego sezonu ligowego. Jednak "Lipa", "Śliwa", "Kwolo" i "Szymurka" myślę, że będą chcieli potwierdzić swoją przydatność do tego statku z biało-czerwoną banderą. Podobnie, jak i młody Jakub Szymański z GKS-u Katowice, który jest perspektywicznym przyjmującym i może stać się podporą naszej reprezentacji już, za kilka lat. A może już teraz stanie się rewelacją na przyjęciu. Kto wie, co siedzi w głowie naszego selekcjonera. Jeśli miałbym, komuś podziękować, za grę w biało-czerwonych barwach, w tym sezonie to byłby przyjmujący Zenitu Kazań z oczywistych względów. Zastanawia mnie, co takiego dokonał Piotr Orczyk, że znalazł uznanie w oczach Nikoli, może mam amnezję 😎. Po rozegraniu i przyjęciu czas na analizę powołań "elektryków wyłączających prąd rywalom", a tutaj specjalistów mamy wybornych 😉. Najstarszy wiekiem w tej stawce, mowa oczywiście o Karolu Kłosie wcale nie zapomniał, jak "wyłącza się prąd rywalom" (78 bloków). Dodajmy do tego Hubera, który czuje flow z "Elvisem" i atakuje z różnorakich przesuniętych krótkich, "muruje siatkę", czy rzuca "pociski" zza linii dziewiątego metra. Tym samym odpłaca się "Bieniu". Co na to pukający do bram elektrycy?  Rejno, Poręba i Urbanowicz? Jak dla mnie największe szanse na to, by zabłysnąć w kadrze Grbicia, ma środkowy olsztyńskiego AZS-u Mateusz Poręba. Z przyjemnością patrzy się na grę tego środkowego. Młody środkowy Trefla Gdańsk wydaje mi się, że to już niedługa melodia przyszłości. A może Grbić sprawi nam niespodziankę i już teraz będzie szlifował ten diamencik na środku siatki? 😉 Jeśli tylko będzie zdrowy i w formie "Kochan" to nie zazdroszczę serbskiemu szkoleniowcowi. Osobiście postawiłbym na "Norbiego" i "Bienia".  Było o "elektrykach" teraz czas na "działa armatnie". Pierwsze działo chyba "Kuraś", mówię chyba, bo nie wiem, czy Nikola Grbić nie pójdzie na "polowania trofeów ze "Zwierzem", którego przecież zna, jak mało, kto z ZAKS-y Kędzierzyn-Koźle. Butryn, Boładź, czy Muzaj, jeśli patrzeć, by na statystyki PlusLigi to, postawiłbym na Butryna, który jest nie tylko liderem wśród punktujących, ale też potrafi prowadzić drużynę do wygranych. Podobnie, jak Muzaj, lecz "wilcza armata" nie potrafi zachowywać chłodnej głowy i dlatego postawił na atakującego "Koniczynek". I znów podpadłem kibicom "Pasów" nie pierwszy i nie ostatni raz 😋. Chyba że Butryna i Muzaja pogodzi atakujący zespołu z Suwałk, bo też atakować potrafi. Kto pierwszym libero? Trzeci raz strzelę sobie w kolano jako kibic Asseco Resovii Rzeszów i powiem Kuba Popiwczak. "Piwko" powalił "Zatora" na dechy w tym sezonie, swoją drogą jestem ciekaw, jak u boku tej dwójki poradzi sobie młody libero zespołu z Lubina Kamil Szymura. I czy Kuba z Pawłem pomogą wychować swojego następcę. Wielu kibiców prognozuje, że będzie to kędzierzyńska reprezentacja Polski, jeśli nawet tak, by się stało. TO JESTEM NA TAK! I nie osądzajmy trenera po powołaniach, będziemy go rozliczać po wynikach! A wierzę, że będą medale! 😎     


 

wtorek, 19 kwietnia 2022

Jeszcze poczekamy tylko czy się doczekamy...

Powołania do kadrowiczów rozesłane to znak, że i sezon ligowy ma się ku końcowi. I walka o plusligowe medale  rozgorzała na dobre.  

Niestety od siedmiu już lat te progi są, za wysokie dla Asseco Resovii Rzeszów mimo corocznych wiatrów, które nawiedzają rzeszowskie Podpromie nic to nie zmienia.... W tym sezonie miało być inaczej, ale tylko miało, bo... Właśnie na to "bo" Was zapraszam, sposobem na to mieli być triumfatorzy Ligi Mistrzów oraz belgijski przyjmujący, który jak dla mnie jest mało elastyczny, a i nie jestem tym zawodnikiem, którego pamiętamy sprzed kilku lat z Kędzierzyna-Koźla. Jego wsparciem na przyjęciu miał być Klemen Cebulj, który według mnie podobnie, jak i Jan Kozamernik potrafi grać tylko dobrze w koszulce reprezentacji Słowenii. Demolować w ataku miał Maciej Muzaj, który potrafi zdobywać punkty atakiem, ale miewa też problemy z zachowaniem chłodnej  głowy w ważnych momentach spotkania, czy też był  "przełamywany" przez Fabiana Drzyzgę. Jako przykład podam piątkowy mecz z Zawierciem, gdzie wystarczyło zagrać środkiem i gralibyśmy może tie-breaka, a tak kolejny sezon będziemy grać kolejne mecze o pietruszkę. Coś nie pykło Panie Prezesie gwiazdy nie mienią się w blasku medali, lecz blakną 😎. A gwiazda na rozegraniu już dawno spadła z nieba 😜, czego efektem jest brak powołania do kadry Nikoli Grbicia.  Czy tylko na to stać klub z takimi tradycjami, jak Asseco Resovia Rzeszów? W pierwszej części sezonu przed każdym spotkaniem zadawaliśmy pytanie — Do ilu przegramy poszczególne sety? Ale przepraszam, byliśmy nowym tworem i nasi zawodnicy byli zmęczeni sezonem reprezentacyjnym i mieliśmy do tego prawo 😋. Prawo również do tego, by nie podbijać piłek w obronie, serwować w pół siatki, czy nie blokować rywali. Jak, widać gwiazdom wszytko wolno, byleby być zdrowym i zarabiać niemałe pieniądze. Złotym panaceum miało być ściągnięcie światowej sławy trenera Marcelo Mendeza, który bardzo szybko przekonał się, w jakie g... wszedł i stwierdził, że nie będzie szargał swojego nazwiska pracując w przyszłym sezonie na Podpromiu. Gdzie nie ma nic do gadania, bo skład jest najwyraźniej ustalany, za gabinetowego biurka, a nie z obserwacji treningowych. Bo zamiast dać szansę Nicolasowi Szerszeniowi, który jeśli wchodził to, pokazywał, jak wartościowym jest graczem. To lepiej było tracić punkty z nieuderzającymi po kierunkach Belgiem i Słoweńcem, którzy nie dawali jakości na przyjęciu. Rzeczywiście po przyjściu argentyńskiego szkoleniowca było widać poprawę w grze obronnej, jak i w wykorzystywaniu swoich szans w ataku. Jednak potrzeba trzech setów wygranych, a nie tylko jednego i liczyć na to, że dwa  kolejne się same wygrają, nie to tak na tym poziomie nie działa. Aluron CMC Zawiercie było drużyną do pokonania, ale trzeba było dać coś siebie, bo medale trzeba wyszarpać. Nie oszukujmy się zespół z takimi nazwiskami, powinien walczyć z Treflem Gdańsk, czy GKS-em Katowice o strefę medalową. Oprócz siódmego, chudego sezonu "Wilków", mieliśmy do czynienia z zespołem niespokojnych rąk i nóg Pana Prezesa, gdyż światła jaśniej oświetlały parkiet, niż gwiazdy znajdujące się na nim. Jednak kibice  nie mają się, co martwić, a poza tym przecież nic się nie stało,  bo będzie kolejne wietrzenie szatni szkoda, że nie prezesowskich gabinetów. I nowa "nadzieja" na medal PlusLigi. Tymczasem śledźmy to, co wydarzy się w lidze i czekajmy na to, co przyniesie sezon reprezentacyjny.

*fotografia strona internetowa klubu 

sobota, 9 kwietnia 2022

Nic dwa razy się nie zdarza? Ależ skąd "Koziołki" znów zagrają w finale LM!

W ostatnich tygodniach walka o plusligowe punkty zeszła na drugi plan. Cała siatkarska Polska żyła "polskim półfinałem" w siatkarskiej Lidze Mistrzów, a także ligowym klasykiem między tymi zespołami.

Wszyscy ostrzyliśmy sobie zęby na ten trójbój między siatkarzami ZAKS-y, Jastrzębskiego Węgla, byliśmy przeświadczeni, iż o zwycięstwach będą decydować detale. A tu taki psikus Mistrz Polski, zanim przegrał na boisku to, przegrał z kontuzjami podstawowych graczy, a także z wirusem. Wielu twierdzi, że też z presją, uwierzcie mi choroba, potrafi sponiewierać. I tym sposobem  zamiast zaciętego boju, oglądaliśmy mecze do jednej bramki. Przed pierwszym meczem obstawiałem 50 na 50, bo przecież i Klubowy Mistrz Europy miał chwilowe wahnięcia formy, co mogło w pewnym sensie predysponować Mistrza Polski do gry w finale o to prestiżowe trofeum. Ale tylko mogło, bo "Koziołki" w tym trójmeczu pokazały, co to znaczy ZESPÓŁ. Zespół, który mimo poważnego rozbioru zespołu po przednim sezonie na kluczowych pozycjach w tym na pozycji "sypacza", czy jak, kto woli rozgrywającego. Nie milkły głosy, że Marcin Janusz nie będzie w stanie zastąpić Benjamina Toniuttiego, Huber Kochanowskiego, czy Eric Shoji Pawła Zatorskiego. Oni ich nie zastąpili, oni świetnie dopasowali się w tę kędzierzyńską układankę. Mało tego "Elvis", jak dla mnie jest murowanym kandydatem do grania "pierwszych skrzypiec" w koszulce z "Orzełkiem" na piersi. To, jak potrafi czytać grę rywala i umiejętnie grać wszystkimi strefami, co chociażby pokazał w tym trójmeczu z "Pomarańczowymi". Sprawia, że chyba jest pozamiatane w tym temacie. A Norbert Huber jest dla mnie poważnym kandydatem do pierwszej "6" reprezentacji Polski, potrafi nie tylko "gasić światło", czy wbijać gwoździe w parkiet po stronie rywala, ale też rzucać kamieniami zza linii dziewiątego metra. W tych spotkaniach zobaczyliśmy to, co było znakiem rozpoznawczym "Koziołków" w poprzednim sezonie. Czyli odrzucenie rywala od siatki zza linii dziewiątego metra, czy też zdobywane punkty seriami w tym elemencie. Gra skrzydłami, a także  gra na siatce. To sprawiło, że obrońca trofeum zagra w finale i stanie przed szansą obrony, a jego przeciwnikiem ponownie będzie włoskie Trento. To nie prawda, że nic dwa razy się nie zdarza 😎. A i wierzę w ponowny triumf drużyny Klubowego Mistrza Europy.

*fotografia fanpage Łukasza Kaczmarka   


niedziela, 3 kwietnia 2022

Cuprum pokonane, startujemy z piątej pozycji w play-offach!

Jeszcze przed gwizdkiem sędziego w tym spotkaniu było wiadomo, iż nie zakończymy rundy zasadniczej na czwartej pozycji, ale musieliśmy wygrać to spotkanie, by "zaklepać" piąte miejsce (3:0).

Już od pierwszych piłek było widać, że Asseco Resovia Rzeszów, chce tego dokonać, bo postanowiła odrzucić od siatki "Miedziowych" swoją zagrywką. Co skutkowało dobrą pierwszą akcją, która kończyła się niemalże w pierwszym uderzeniu nawet jeśli gracze trenera Ruska potrafili przebić się na naszą stronę. To świetnie w naszym zespole funkcjonował system blok-obrona, czy jak kto woli pasywny blok. Po którym rodziły się kontry, które były zabójcze dla Cuprum lub też "gaszono im światło". Trzeci mecz z rzędu muszę pochwalić naszego "sypacza" i kapitana w jednym, a to mi się często nie zdarzało w tym sezonie 😋.
Choć nie miał idealnego przyjęcia, bo przyjęcie  całego zespołu w tym spotkaniu wynosiło zaledwie (38%), jedyną naszą ostoją w tym elemencie, był "Zator" (63%). To Fabian Drzyzga potrafił grać pierwszym tempem, czy też widowiskowe pipe'y z Samem Deroo, który był ostoją naszej drużyny w ataku (16 pkt w tym jeden as 79% atak). Taka gra Sama Deroo dała mu statuetkę MVP spotkania. Zawodnik z numerem "11" na "pasiaku" nie bał się grać swoim dutem środkowych — Kochanowski, Kozamernik. Po dwóch gładko wygranych przez rzeszowian partiach przyszedł czas na  chwilowe zapowietrzenie w szeregach "Wilków", a konkretnie naszego atakującego i na tablicy wyników pojawił się remis. Na szczęście "Reska" wróciła do "kopania" w polu serwisowym, a także dobrej gry w ataku. I zgarnęła pełną pulę w tym spotkaniu. Musimy popracować nad przyjęciem, bo bez niego w meczach 1/4 PlusLigi z "Jurajskimi Rycerzami" może być ciężko. Niemniej jednak cieszmy się, bo coś drgnęło w tej "wilczej watasze" i naprawdę z przyjemnością ogląda się taką Asseco Resovię Rzeszów.

*fotografie pochodzą ze strony internetowej klubu