Strony

niedziela, 17 września 2023

Veni, vidi, vici, czyli z ziemi włoskiej do Polski! JESTEŚMY MISTRZAMI EUROPY!

Tak właśnie tak mogliśmy krzyknąć wczorajszego późnego wieczoru, bo reprezentacja polskich siatkarzy po czternastu latach przerwy ponownie została Mistrzem Europy! Pokonując w finale obrońców trofeum — reprezentację Włoch (0:3)


Pewnie po przeczytaniu pierwszej części tytułu pomyśleliście, że skoro użyłem słów Juliusza Cezara, iż to będzie wpis o starożytnym Rzymie (oczywiście żartuję 😉). Aczkolwiek tymi słowami można określić krótki pobyt naszych "Orłów" w stolicy Włoch — rozegrali półfinał i finał.
Po półfinale dałem Wam "wykaz", co nasi Chłopcy muszą poprawić w swojej grze, jeśli chcą, by medale z najcenniejszego kruszcu stały się ich własnością, ale i nas jako kibiców (chyba, któryś z nich czytał ostatni wpis 😂). Choć nasi przeciwnicy przed wejściem na parkiet wydawali się mega wyluzowani, ale już na parkiecie tak kolorowo nie było, spory udział miała w tym zagrywka naszego zespołu, która rozmontowała ich przyjęcie niemalże na czynniki pierwsze. Spowodowało to, że Simone Gianneli musiał wystawiać, a nie rozgrywać, a włoskie skrzydła wcale tak nie błyszczały w ataku, oj nie. I choć w III secie robili, co mogli, by powstrzymać nasz "Gang Łysego" i przedłużyć to spotkanie o co najmniej jednego seta.
Jak widać ich wysiłki, spełzły na niczym, bo znów zagraliśmy kolektywem z trzema wyróżniającymi się postaciami.  Nie mam wątpliwości, że nad naszymi Mistrzami Europy czuwał kibic, który nie był na trybunach, a na specjalnej loży kibiców w niebie — mowa oczywiście o Arkadiuszu Gołasiu 😍.  Jak wcześniej wspomniałem jedną ze składowych tego zwycięstwa, była zagrywka, którą odrzuciliśmy podopiecznych "Fefe" od siatki, co ułatwiło nam grę w ataku. Trochę mnie dziwi, że mimo dobrego przyjęcia Marcin Janusz, tak mało grał środkiem i pierwszym tempem, ale jak widać w tym szaleństwie, była  metoda. Swoją drogą "Elvis" odrobił zadanie domowe z lekcji, której w zeszłorocznym finale Mistrzostw Świata udzielił mu Simone Gianneli. 
Niekwestionowanymi królami pola serwisowego byli — Wilfredo Leon i Norbert Huber, obaj pytali rywala, w którą strefę zaserwować 😎. Półfinał i finał pokazał, jak ważną postacią dla naszego "Gangu Łysego" w ofensywie jest Leon rywale, modlili się, by złapać go blokiem lub, by zaatakował w out bez bloku, nagroda MVP turnieju w pełni zasłużona. Jeszcze rok temu baliśmy się, czy "Noba Huba" będzie w stanie wskoczyć na swój sportowy level  sprzed kontuzji, a dziś jest najlepszym środkowym Europy z Kubą Kochanowskim (jak dla mnie). Tym trzecim bez, którego o to imponujące zwycięstwo byłoby mega trudno, był Aleksander Śliwka, jak trzeba było to, drażnił Mistrzów Świata nie tylko swoim cwaniactwem w ataku, ale i był wyróżniającą się postacią w grze defensywnej. Architektem tej wczorajszej Victorii, był nie kto inny, jak trener Nikola Grbić, który nie bał się na jedno ustawienie, wprowadził "Semena" czy "Tytusa", co okazywało się trafnym wyborem to się, nazywa mieć trenerskiego nosa.  Nawet w tej III partii, gdzie było mega nerwowo, bo gra po naszej stronie momentami była nerwowa to, wiedziałem, że krzykniemy po ostatnim gwizdku — jesteśmy Mistrzami Europy! Niecodziennym widokiem jest widok płaczącego Nikolę Grbicia czy Olka Śliwkę. Mnie dwa razy wczoraj po ostatnim gwizdku, wyleciała lawina łez, nie wstydzę się tego, bo chłopaki jednak płaczą, a ja jestem przesiąknięty tą dyscypliną do szpiku kości 😎. Cieszmy się tym medalem, bo mamy z czego, a i bądźmy dumni, bo mamy z kogo 👊.

*foto: www. cev.eu
*praca własna

piątek, 15 września 2023

Czternaście lat minęło, polskie Orły zagrają o Mistrzostwo Europy!

Przed rozpoczęciem półfinału nie było to wcale oczywiste, bo naszym przeciwnikiem był zespół "klątwa" naszej reprezentacji, czyli reprezentacja Słowenii (3:1).

Zanim stricte o wczorajszych wydarzeniach na parkiecie w Rzymie to taka ciekawostka z mojego życia jako kibica siatkówki. Turniej na tureckiej ziemi, gdy nasze "Orły" tytuł Mistrza Europy z młodym wchodzącym na światowe siatkarskie salony Bartoszem Kurkiem, był moim pierwszym turniejem z udziałem naszej reprezentacji na poważnie. Chyba najwyższy czas na powtórkę, nie będzie to wcale łatwe zadanie o tym dlaczego tak sądzę, trochę później 😉. 
Obie drużyny nie miały przed sobą tajemnic, bo przecież znają się, jak "łyse konie" nie tylko z rozgrywek reprezentacyjnych, ale i z racji tego, że nasi przeciwnicy grali bądź grają na naszym ligowym parkiecie. Podobnie, jak w meczu z Serbami premierowa partia półfinałowego starcia padła łupem naszych przeciwników, bo podobnie, jak Serbom oddaliśmy tego seta przez słabe przyjęcie oraz błędy własne. (szczególnie w zagrywce) - swoją drogą zagrywka nie siedziała przez całe spotkanie. Od drugiego seta Gang Łysego skoczył na przeciwnika nie tylko czysto siatkarsko, ale także dosłownie, a winny całemu zamieszaniu był Pan na sędziowskim, który gwizdał nieczyste piłki, jak mu się spodobało. Przepraszam, że to powiem, ale sędzia, który jest zmienny, jak chorągiewka na wietrze nie powinien sędziować meczu na poziomie półfinału imprezy rangi mistrzowskiej i basta! Jak widać CEV jest innego zdania 😎. Tyle o sędziowaniu, wróćmy do wydarzeń na boisku. Kluczem do przezwyciężenia "klątwy" było nie tylko "wyłączenie" Roka Mozicia "gasząc mu kilkukrotnie światło", ale nasza konsekwencja w grze obronnej (Słowenia też to robiła), ale także to, jak mimo nie najlepszego przyjęcia Marcin Janusz potrafił sobie wykreować "Orła", który był w stanie poprowadzić triumfatorów VNL do awansu, do finału. To pokazuje klasę naszego wirtuoza na rozegraniu.
Mowa oczywiście o Wilfredo Leonie, który był dla Klemena Cebulja i jego kumpli nie do zatrzymania w ataku, a próba przyjęcia Jego serwisu mogła się skończyć wizytą na SOR 😋. Aleksander Śliwka i Łukasz Kaczmarek może nie byli tak skuteczni w ataku, jak to miało miejsce w meczu ćwierćfinałowym, ale potrafili wykonywać czarną robotę w obronie, które zamienialiśmy na zdobycze punktowe w ataku. Sam Klemen Cebulj to zbyt mało, by pokonać nasz kolektyw (bo jest tylko człowiekiem, a nie maszyną do zdobywania punktów). To właśnie kolektyw pozwolił nam dotrzeć od meczu z Belgami, aż do finału. Przed którym mam pewne obawy po obejrzeniu drugiego półfinału. 
Jeśli chcemy zdobyć złoto ME to nie możemy popełniać błędów w zagrywce, a odrzucić Włochów od siatki swoim serwisem (w tym Jakub Kochanowski, bo wczoraj zapomniał, jak efektywnie zagrywać), poprawić nasze przyjęcie, co automatycznie otworzy "Elvisovi" możliwość gry strefą, która jest kopalnią punktów dla naszej ekipy na tych Mistrzostwach Europy — mowa oczywiście o grze środkiem siatki. Włosi w meczu z Francuzami, jak dla mnie zagrali siatkówkę kompletną. i jeśli nie wyeliminujemy tych mankamentów, które zostały już wspomniane to, będzie bardzo trudno o krążek z najcenniejszego kruszcu.  Jednak z całego siatkarskiego serducha wierzę, że słowa z polskiego hymnu staną  się faktem — z ziemi włoskiej do Polski!

*foto: www.cev.eu

środa, 13 września 2023

Na zawale, albo wcale, czyli Gang Łysego gra o medale!

Po niełatwej przeprawie z Belgami było wiadomo, że żarty na siatkarskim Euro się skończyły. Bo naszymi kolejnymi rywalami w meczu, którego stawką był awans do strefy medalowej, byli dobrzy znajomi z parkietów naszej ligi, czyli rodacy naszego selekcjonera — reprezentacja Serbii (1:3).

Widać, że boss Gangu Łysego lubi żonglować partnerami dla Aleksandra Śliwki na przyjęciu, ale tym razem było to podyktowane tym, by zagrywka Wilfredo Leona pomogła odrzucić Serbów od siatki. Pierwszy set to nic innego, jak przeciąganie liny raz na jedną, raz na drugą stronę — punkty zdobywane seriami przez oba teamy. Koniec końców Serbia przeciągnęła linę na swoją stronę. Ale czy mogło być inaczej, kiedy w tym secie po naszej stronie było, aż 11 błędów własnych.  Tak czy inaczej już premierowa partia pokazała, że ten mecz może być wyłącznie dla kibiców bez problemów kardiologicznych 😂. W drugim secie byliśmy świadkami takiej gry naszych "Orłów", jaką widzieliśmy w pierwszych dwóch setach z rodakami Vitala Heynema, czyli pełna dominacja, za sprawą odrzucenia Serbów od siatki naszym serwisem. I tak naprawdę wszystko zaczynało się na nowo, bo na tablicy wyników był remis, było wiadomo, że gracze w niebieskich strojach się nam nie położą. Tak też się stało, trzeci akt tego siatkarskiego spektaklu ze zwrotami akcji to nic innego, jak twarde męskie granie. Gdzie byliśmy świadkami końcówki seta na wyniszczenie nie tylko dla siatkarzy, za sprawą obron i przedłużonych akcji, ale i sympatyków tej dyscypliny, za sprawą zadawanych sobie raz po raz ciosów — tę końcówkę oglądałem na bezdechu i zaciśniętymi pięściami. Tylko naprawdę ludzie z nierównym sufitem na punkcie siatkówki, mogli to wytrzymać 😝. Partia numer cztery to można powiedzieć pełna kontrola sytuacji na boisku przez Gang Łysego, choć do pewnego momentu dobrzy nasi znajomi z Serbii próbowali naciskać, ale tylko próbowali, bo to polskie "Orły" zagrają o medale.
Co było naszą siłą w tym siatkarskim rollercoasterze? Po tym, co napiszę na początku powiecie; gościa porypało do reszty od tych emocji, trudno 😎. Naszą siłą w tym spotkaniu był kolektyw, czy jak, kto woli team spiirit z liderem Panem Siatkarzem Aleksandrem Śliwką, który odbierał rywalom ochotę do gry nie tylko swoim cwaniactwem w ataku, ale także grą w obronie. Przed turniejem martwiłem się, co to będzie, gdyby "Łysy" był bez formy, jak widać niepotrzebnie. Bo Łukasz Kaczmarek tym turniejem pokazuje, że granie w ataku nie jest mu obce, granie "pod prądem" także - końcówka III seta w jego wykonaniu, nie mam pytań. Skra Bełchatów w zeszłym sezonie chciała wygrywać spotkania środkiem, coś nie pykło w naszej drużynie nie dość, że pyka zarówno w ataku, jak i "gaszeniu światła". To jeszcze jest nieoceniony w zagrywce, jak i obronie (zwłaszcza "Kochan"). Huber, Kochanowski najlepsi środkowi Europy i czołowi na świecie? Dla mnie tak! Gra Pawła Zatorskiego w obronie, po której rodziły się zabójcze kontry, klasa światowa (czekam na taką grę Zatorskiego na Podpromiu). W tamtym sezonie jokerem był Tomasz Fornal, w tym sezonie ta rola przypadła Kamilowi Semeniukowi, który we wczorajszym meczu zastąpił rozstrzelonego przez Serbów Leona. "Semen" nie brylował w ataku, ale był chłopcem od czarnej roboty, który uspokoił nasze przyjęcie i świetnie spisywał się w grze obronnej naszego zespołu, a także straszył rywali swoją zagrywką.
Wychodzi na to, że  na MHJW gościliśmy cztery najlepsze drużyny Starego Kontynentu. A więc jutro czas odwrócić kartę ze Słoweńcami na Mistrzostwach Europy. Kardiolodzy zapewne będą potrzebni, ale pamiętajmy z Gangiem Łysego na zawale, albo wcale 👊 !

*foto: www.cev.eu

poniedziałek, 11 września 2023

Zmiany, są wrogiem dobrego!

Po treningach w fazie grupowej na Mistrzostwach Europy, nasza duma narodowa, bo za taką  możemy nazwać reprezentację naszych siatkarzy. Rozegrała mecz z Belgami (3:1), którego stawką był awans do 1/4 finału Mistrzostw Starego Kontynentu.

Przed pierwszym gwizdkiem byliśmy niemal pewni, że parę przyjmujących z Aleksandrem Śliwką będzie tworzył Kamil Semeniuk, wszyscy jednak wiemy, że nas coach lubi zaskakiwać. I u boku Kapitana ZAKS-y pojawił się MVP Plus Ligi ubiegłego sezonu — Tomasz Fornal.
Choć przyjęcie Belgów było rozmontowane na czynniki pierwsze, za sprawą zmienności naszego serwisu to i tak mieliśmy trudności ze skończeniem akcji w pierwszym uderzeniu. Na całe szczęście graliśmy cierpliwie w systemie blok-obrona, a także przy ponawianiu akcji. Prym w doprowadzaniu do szału rodaków Vitala Heynena wiódł Pan Siatkarz Aleksander Śliwka, który swoim cwaniactwem w ataku pokazywał, jak klasowym jest przyjmującym, ale i jak ważnym ogniwem Gangu Łysego 👏. Równie cwaniacko, jak Olek, na lewym skrzydle, na prawym zachowywał się Łukasz Kaczmarek, który jak na prawdziwego "Zwierza" przystało, polował punkty dla naszej drużyny. Do Olka Śliwki i Łukasza Kaczmarka dołączył duet "elektryków" - Nobert Hubert, Jakub Kochanowski. Którzy nie tylko wybili siatkówkę z głowy Samowi Deroo i jego kolegom "gasząc im światło", ale też byli kopalnią punktów w ataku. I tak przez dwa sety, a więc wydawało się, że konsumpcja belgijskiej czekolady (czyt. siatkówki), będzie trwała nie dłużej, jak III sety, ale tylko wydawało. Bo Nikola Grbić w III secie uznał, że trzeba dać pograć "Orłom" "z bazy" - Bartosz Kurek, Karol Kłos, te zmiany nic nie wniosły, a wręcz przeciwnie, bo "Łysy" zaliczył, kilka czap, a "Kłosik" nie zdążył się dobrze zadomowić na parkiecie. Wydaje mi się, że nasza drużyna po II setach uwierzyła, że ten mecz sam się dogra, niestety takich cudów nie ma w tej dyscyplinie, nawet w hali Podpromie. Przestaliśmy wywierać presję na rywalu zmiennością naszej zagrywki oraz kończyć piłki po naszej stronie. Ten stan rzeczy sprawił, że wśród belgijskich zapanowała nadzieja na to, że zdołają doprowadzić do tie-breaka, a jak wiemy tie-break to loteria. W partii numer IV nasi rywale kontynuowali swoją dobrą grę, a nasza zła passa z poprzedniej partii była kontynuowana. Nic w ataku nie wnosił Kamil Semeniuk i gdzieś w głowach biało-czerwonych kibiców pewnie świtała myśl, że będziemy świadkiem stanów zawałowych w naszym kraju. Nie na darmo się mówi, że blok jest nieprzewidywalnym elementem siatkarskiego rzemiosła obok zagrywki, bo to właśnie tym znakiem rozpoznawczym na tym turnieju naszego temu. I to dzięki niemu, a także powrotowi do zmienności zagrywki, wygraliśmy końcówkę IV seta.
Mając w pamięci nasze problemy w III secie i przeświadczenie, że samo się wygra, możemy mieć obawy przed jutrzejszym ćwierćfinałowym meczem z rodakami naszego selekcjonera, bo oni potrafią grać do końca. Pozostaje mieć nadzieję, że nasz trener wyciągnie wnioski ze swoich wczorajszych posunięć w III secie, bo czasem możemy przestać marzyć o sukcesie na ME.

*foto: fb/ Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle

sobota, 9 września 2023

Piątka z plusem, treningi się skoczyły!

Szkoła się zaczęła, pewnie nasze "Orły", są jednymi z pierwszych uczniów, którzy dostali oceny 😉. Za treningi w fazie grupowej Mistrzostw Starego Kontynentu.

Pomyślicie, dlaczego uważa, za treningi przecież to były spotkania fazy grupowej. Nie oszukujmy się tylko Holendrzy, zdołali nam urwać seta, stawiając nam tym samym trudniejsze warunki. Drobny i jak dla mnie niespodziewany opór Gang Łysego napotkał ze strony Duńczyków. Nie wiem, jak dla Was, ale dla mnie dwadzieścia cztery ekipy w fazie grupowej to bezczeszczenie siatkówki, nie obrażając nikogo, ale poza Holandią to obawiam się, że nasi grupowi rywale mieliby problem z tym, by poradzić sobie na zapleczu naszej Plus Ligi, które przecież do najsłabszych nie należy 😉.
Choć nie oglądałem dwóch pierwszych meczów naszych "Orłów" to z meczów, które obejrzałem, pozwoliłem sobie wyciągnąć wnioski. Jakie? Ano takie, że te mecze  grupowe były dobrą okazją do treningów i testowania różnych konfiguracji oraz pokazały one mnie (może i Wam) głębię składu. Pamiętacie zapewne, jak kwestionowałem wiarę naszego selekcjonera najpierw w Łukasza Kaczmarka (przyznałem się do błędu po finale VNL), a także Kamila Semeniuka, który jeszcze na MHJW był piątym do brydża na przyjęciu. Dziś mogę z pełnym przekonaniem powiedzieć, wobec kontuzji Bartosza Kurka, "Zwierz" jest odpowiednim człowiekiem na odpowiednim miejscu, a "Semen" powoli przypomina z czasów gry w Kędzierzynie-Koźlu. Jak to opłaca się wierzyć w człowieka do samego końca 😊 w meczu z Czarnogórą, zdobył 8 punktów (83% atak). Swoją drogą jestem ciekaw czy duet: Semeniuk, Śliwka to duet, który rozpocznie jutrzejsze spotkanie z Belgami, nie mam nic przeciwko 😎. Gdyby, któryś z nich miał gorszy dzień to, nie mamy powodów do obaw, bo jest świetnie spisujący się w roli jokera w talii Nikoli Grbicia Tomasz Fornal, czy siatkarski pirat Wilfredo Leon, który meczu z Danią poprawił swój rekord świata w sile zagrywki (138 km/h) - dobrze, że nie jestem na trybunach, a oglądam ze szklanego ekranu 😋. Warto też pamiętać o też o Bartoszu Bednorzu, który również w fazie grupowej prezentował swoje walory siatkarskie. Istną kopalnią punktów jest nasz środek siatki, nie ma znaczenia, kto się na nim zajmuje to i tak naszym rywalom po drugiej stronie siatki robi się ciemno, bo nasi "elektrycy" "gaszą im światło". Kto wie, może ten element pozwoli nam zostać Mistrzami Europy? 💗. W mojej opinii mecze grupowe były okazją do potrenowania zagrywki, gdzie widzieliśmy jej różne rodzaje w wykonaniu członków Gangu Łysego.
Treningi się skończyły od jutra żarty się, kończą, gdzie każdy kolejny mecz to grać, albo nie grać mecz o medale Mistrzostw Starego Kontynentu.  Naszym przeciwnikiem w 1/8 finału będą rodacy Vitala Heynena, którzy nie są egzotycznymi rywalami, jak nasi grupowi rywale. Głęboko wierzę, że to biało-czerwoni zameldują się w ćwierćfinale 😉👊!

*foto: fb Asseco Resovia Rzeszów