Strony

czwartek, 17 sierpnia 2017

Afera transferowa.

Gorąco, gorąco nie mówię tutaj o temperaturach ;) Mój blog ewoluuje, bo ja kocham zmiany! W raz z moją przyjaciółką – Anią, która również kocha siatkówkę. Taktyka i inne rzeczy związane z siatkówką, to nie odzowne części naszych rozmów. Postanowiliśmy to przekuć, w cykl na moim blogu Marcin kontra Ania. Czy się spodoba? Oceńcie sami ;)    
John Gordon – Perrin, jeszcze do nie dawna się wydawało zawodnik Asseco Resovi Rzeszów. Jednak w ostatnich dniach lipca, jak grom z jasnego nieba, gruchnęła wiadomość. Kanadyjski przyjmujący mimo, że ma ważny kontrakt z rzeszowskim klubem. Nagle zapragnął przenieść się do Chin, burząc koncepcję drużyny, nowemu szkoleniowcowi drużyny z Podkarpacia. Prezes Bartosz Górski postanowił szukać wsparcia w FIVB, a także kanadyjskiej federacji. Jednak chyba Perrinowi ujdzie to „na sucho” i zarobi, dużo więcej niż PlusLidze. Bo wiadomo, że chodzi o pieniądze, a nie o poziom ligi.

źródło: Fanpage Asseco Resovia Rzeszów
Marcin. Bezkarny…

Ania. wiesz ja myślę że to nie Perrina powinno się karać tylko jego menagera, ale przepisy powinny być przez FIVB uszczelnione

Marcin.  Jest plus tego - widzę Olka w pierwszym składzie

Ania. Wyjścia nie będzie, a ja się boję przeciążeń

Marcin. Jeśli Cupkovicia ściągną?

Ania. A jeśli nie?

Marcin. Z trzema na przyjęcie? Strzał w stopę, nie tylko my mamy ten problem - JW też

Ania. Tylko Górski walczy a JW czeka na efekty taka jest prawda

Marcin. JW nie ma już nic do ugrania podobno, mogli parę lat temu nie puszczać Mikusia, a potem Alka

Ania. To nie o to chodzi dwa kluby mają większą siłę niż jeden, a co do przeszłości nie wiesz jakby było. A Perrin, to nie tylko lokalny problem. Wyobraź sobie powiedzmy włoski klub w chwilowym dołku finansowym, np. akcje nie poszły czy coś. Jest LM i puchary i nagle zawodnik mówi lecę do Chin. Wtedy nie dość że klub traci zawodnika to sponsorzy się wycofują i jeden zawodnik kończy klub i o to chodzi raz się zdarzy będzie się mogło powtórzyć i tu jest problem Rzeszów to nie gigant europejski ale inny klub grający o wyższe cele będzie się bał.

Marcin. Sam Serniotti przyznał liczył na niego



Krótka piłka przed Euro.

źródło: Fanpage Siatkówka w obiektywie - Krawczyk photo
Doczekaliście się! Nie milkną komentarze po ogłoszeniu przez „Fefe” czternastu rycerzy, na polski EuroVolley, który rozpocznie się już za siedemm dni. Czekacie? Bo ja bardzo!  O powołaniach trochę później, ktoś powie nie ma co płakać, nad rozlanym mlekiem, czyli Ligą Światową. Bo wszyscy wiemy jak było i gdybać. Może gdybyśmy wygrali mecz z Bułgarami, na ich terenie, który praktycznie, był wygrany już. Zabrakło zimnej krwi. To jest tylko gdybanie, miałem to szczęście, że nie oglądałem meczu z Rosjanami, podczas polskiego tournée LŚ, dlatego może nie miałem jeszcze problemów kardiologicznych i do Was piszę ;) Uważam, że jedną z przyczyn iż nie zagraliśmy w FinalSix, był kompletny brak skutecznej  gry lewym skrzydłem. Przyznam szczerze po wywalczeniu brązowego krążka, na tej imprezie, przez reprezentację Kanady. W mojej głowie pojawiało się pytanie. „Czy PZPS nie popełniło błędu zwalniając Antigę?” Z niepokojem, ale i zaciekawieniem oczekiwałem zakończonego przed kilkoma dniami Memoriału Huberta Jerzego Wagnera, by zobaczyć jak nasi chłopcy zaprezentują się, w tym towarzyskim turnieju. Który był przecież ostatnim sprawdzianem przed meczem, na PGE Narodowym z reprezentacją Serbii, a także szansą na wywołanie bólu głowy u sztabu szkoleniowego naszej ekipy, przy wybieraniu ekipy na ME.Chyba chłopcy swój cel osiągnęli ;), gdyż ja osobiście nie mogłem się doczekać, aż włoski szkoleniowiec. Wyjmie czternaście asów ze swojej talii. Francuzi w pełni zasłużyli, na zwycięstwo w tym spotkaniu. Naszemu zespołowi zabrakło może, by wygrać to pięciosetowe spotkanie zimnej krwi. Wyróżniającą postacią, w tym spotkaniu, był nie kto inny, jak atakujący – Dawid Konarski. Spotkanie z drużyną z kraju klonowego liścia, określiłbym jako „wymęczona wygrana”. Na uwagę zasługuje mega długi set, który myślałem, że nigdy się nie skończy. A także gra Bartłomieja Lemańskiego, zdobył w całym meczu szesnaście punktów (osiem zagrywką!) Wiedziałem, iż jeśli chcemy nawiązać jakąkolwiek walkę z Rosjanami, nasza drużyna musi zagrać o niebo lepiej. Wiadomo, było też iż nastąpią roszady, w pierwszej szóstce. Niestety pierwsze dwie partie, nie wróżyły nic dobrego. Zostaliśmy zmiażdżeni przez przeciwników, w każdym siatkarskim elemencie. „Szarpać” próbował w ataku – Artur Szalpuk, choć kompletnie nie był to jego dzień na przyjęciu. Promyk nadziei zaczął się tlić, gdy na parkiecie pojawili się młodzi, gniewni, głodni gry, w koszulce orzełkiem: Śliwka, Kochanowski i Kaczmarek. To ich przebojowość sprawiła, iż sytuacja na parkiecie zmieniła się diametralnie. Wszystkie atuty Rosjan przez pierwsze dwa sety, nagle stały się naszymi atutami. Siatkówka to w końcu kobieta i jest zmienna ;) Tak na poważnie jedna zmiana, akcja potrafi odmienić losy meczu. Tak właśnie, było i za to ją kocham. I wygraliśmy! To zwycięstwo, było potrzebne nie tylko zespołowi, by podniosło się ich morale, ale i NAM, by z nutką optymizmu patrzeć na Euro. Ten mecz sprawił, iż Ferdinando De Gorgi dostał „migreny” :D Wybierając czternastu wspaniałych, którzy bić się będą o medal, na polskim Euro. Jakiego koloru? Pokaże parkiet. Teraz pewnie zostanę zlinczowany, po tym co powiem. Bartosz Kurek nie powinien zagrać w tej imprezie, ponieważ jest kompletnie, mówiąc slangiem slangiem siatkarskim „pod grą”. Jego miejsce powinien zająć – Aleksander Śliwka. Ktoś mi może zarzucić, Olek jest nieograny na wielkich imprezach, a Kurek tak. Przypomnę sytuację z przed trzech lat, gdy Stefan nie bał się postawić, na młodego Mikę i Buszka, skreślając Bartka. Olek według mnie tymi dobrymi występami pokazał, że to jemu należy się to miejsce. Powiecie, że Go bronię, bo jest on graczem drużyny, której z całego serducha kibicuję. Nie! Dla przykładu powiem, iż popieram wybór „Fefe”, który postawił na Łukaszka Kaczmarka. Jako drugiego atakującego, a nie Macieja Muzaja, który jakoś, w moim odczuciu jest słabszy na ten moment. A Kaczmarek może naszej drużynie, pomóc także w przyjęciu. Jak poradzą sobie nasi trzej młodzi środkowi: Kochanowski, Lemanski i Bieniek? Jestem spokojny, bo to są chłopcy, z solidnymi papierami. Bieniu wie nad czym ma pracować, jednak myślę nie jeden zespół zaskoczy swoją zagrywką. Czy powołanie Wiśniewskiego, było dobrą decyzją? Zobaczymy po Euro. Odpowiedzialność za decyzję i tak ponosi trener. A my jesteśmy kibicami narażonymi, na zawał serca :D              

niedziela, 13 sierpnia 2017

Piłka po mojej stronie!

Wielu powie po przeczytaniu tekstu ”znowu nie o siatkówce”  ;) Temat przewodni bloga wróci, bo przecież jesteśmy w przededniu EuroVolley na polskich parkietach. Kochani jak śledziliście moje posty, to wiecie, że „gram sety” o swoje marzenia. Wielu z Was 3.08. łapało kąpiele słoneczne i wodne, inni wdrapywali się na górskie szczyty, by podziwiać piękne widoki. Ja zaś zacząłem kolejnego „seta”, udając się do jednej z krakowskich klinik, na długo wyczekiwany, a zarazem i upragniony zabieg fibrotomii metodą Ulzibata. Pomyślicie, że już całkowicie mi odbiło ;) Przekraczałem próg kliniki z bananem, od ucha do ucha :P Moje serce przepełniała radość, że dopiąłem swego robiąc dla wielu może maleńki krok. Jednak dla mnie to jest krok milowy, mimo niezbyt pomyślnej diagnozy, zdecydowałem się wrócić, na „parkiet” i grać” dalej. Luzak nie denerwował się myślicie. Tutaj podziękowania dla moich przyjaciół, którzy dzielnie znosili moje humory, w dniach poprzedzających ten wielki dla mnie dzień. Bo choć wiedziałem będzie dobrze, to jednak emocje brały górę. Obawiałem się bólu i rzeczy z tym związanych okazuje się, diabeł nie taki straszny jak go malują. Boleć musi, jednak piętnaście punktów to wcale nie mało, ale da się wytzymać. Cel uświęca środki ;) Ktoś mnie zapyta, czy było warto. Tak! Efekty widziałem zaraz po wybudzeniu się i z każdym dniem pokonuję własnego siebie, wykonując ruchy dla wielu z Was naturalne. Jednak dla osób z czterokończynowym MPDz niestety nie… A przecież prawdziwa rehabilitacja dopiero przede mną. Zapewne czasem uśmiech zastąpią łzy, jednak zapewniam Was nie zboczę z tej drogi, którą sobie wybrałem! Bo im bardziej pod górkę, tym piękniejsze widoki. A marzenia są po to, by je realizować ;)