Strony

wtorek, 23 stycznia 2018

Potrafimy latać!

W weekend emocjonowałem się nie tylko siatkówką, ale i skokami narciarskimi. Bowiem w niemieckim  Obertsdorfie, odbywały się 25 Mistrzostwa Świata w lotach narciarskich. Tytułu bronił Słoweniec – Peter Prevc, po nie zbyt udanym występie Kamila na skoczni, w Kulm (23 miejsce). Miałem drobne wątpliwości czy Kamil Stoch, będzie wstanie walczyć o brakujące, w jego kolekcji trofeum.  Skoczek z Zębu pokazał, że ten wynik, był tylko wypadkiem przy pracy i, że nie zapomniał, jak się skacze. Skoczkowie są tylko ludźmi i nie, będą skakać, jak zaprogramowane roboty, przez cały sezon. Wgrywając konkurs za konkursem, mają prawo do słabszych występów. Wiadomo media pompowały przysłowiowy balonik, że już czas zapisać nową kartę, w historii polskich skoków. Bo od czasu brązowego medalu Piotra Fijasa,  na takowej imprezie minęło już trzydzieści dziewięć lat. Na szczęście Kamil nie zaprzątuje sobie  głowy tym co wymagają od niego media, tylko robi swoje najlepiej, jak potrafi. Na pytanie dziennikarza czy zdobędzie medal. Odpowiedział – „O to trzeba spytać Boga”. Szacun Mistrzu ;) Wiedziałem, że Kamil nie jest zbyt wybitnym lotnikiem, ale lubi latać. Bo, jak powtarzają skoczkowie daje im to mega frajdę. Wiadomo fajnie się ich ogląda, w locie, ale czy ktoś z nas odważyłby się usiąść na belce „mamuta”? Ja bynajmniej nie :D Sam trener Horngacher powiedział, że są lepsi lotnicy od skoczka z Zębu. Wiadomo wybitnymi lotnikami są Norwedzy, Słoweńcy oraz Niemcy, a dokładniej: Freitag i Wellinger. Nie mówiło się o Austriakach, bo oni są mega rozczarowaniem tego sezonu, a Freitag wracał po kontuzji, której doznał podczas tak wspaniałego dla nas TCS. Jednak, jak pokazał forma nie uleciała, bo zdobył brązowy medal. A na półmetku rywalizacji czyli dwóch z czterech zaplanowanych serii konkursowych. Zajmował drugie miejsce, wyprzedzając Kamila Stocha. Poza zasięgiem tej dwójki i reszty, był Norweg – Daniel Andre Tande. Wiedziałem, że Kamil zaatakuje i nie myliłem się, w trzeciej serii w trudnych warunkach oddał perfekcyjny skok, który pozwolił mu zepchnąć Richarda Freitaga na najniższy stopień podium. Zastanawiałem się czy z tak trudnymi warunkami panującymi na skoczni i presją. Poradzi sobie lider po dwóch seriach konkursowych, mając w pamięci TCS z przed dwóch lat. Gdzie praktycznie spadł z progu, a my mogliśmy się cieszyć z pierwszego wygranego turnieju Kamila. Jednak ten skok Tandego pokazał, że rok to szmat czasu i dojrzał emocjonalnie zdobywając tytuł MŚ. A mogliśmy się cieszyć z historycznego srebrnego medalu, w lotach narciarskich. Gratulacje dla pozostałej trójki (Kubackiego 10, Huli 13 i Żyły 17). Dodam tylko, że gdyby nie punkty za zmianę belek i zmienny wiatr. To pewnie znów po trzech seriach indywidualnych słuchalibyśmy Mazurka Dąbrowskiego. Niedziela to ostatni akord mistrzostw czyli konkurs drużynowy. Wiedzieliśmy, że Norwedzy to murowani faworyci do medalu, z najcenniejszego kruszcu. A my będziemy walczyć o medale pozostałych kolorów, z Niemcami i Słowenią. Ci ostatni skakali, aż za dobrze tego dnia i zdobyli srebrny medal. Wiadomo, że drużynówka to inna bajka, niż konkurs indywidualny. I ktoś może mieć „dzień konia”, taki właśnie mieli Peter Prevc i spółka, którzy zdobyli srebro. Reprezentacja gospodarzy mistrzostw, choć na półmetku konkursu, byli przed naszą reprezentacją. To jednak po finałowej serii to My mogliśmy się cieszyć, z historycznego brązowego krążka dla naszej drużyny. I wcale nie dziwię się wzruszeniu Stefana Huli, sam je miałem. A ten medal załatwiła nam petarda odpalona przez Dawida Kubackiego, w drugiej serii. Znów, byliśmy świadkami historii! <3
A już w ten weekend piknik na Wielkiej Krokwi, znów będę ochrypnięty dopingując naszych chłopców :D A o tym co się wydarzy przeczytacie u mnie, już teraz zapraszam ;)

*fotografie fanpadze poświęcone skokom narciarskich

  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz