Strony

środa, 10 kwietnia 2019

"Szczęśliwa" siódemka.

Tylko czy, aby na pewno? 😊. Chyba nikt z nas przed rozpoczęciem trwającego przecież jeszcze sezonu (niestety nie dla nas). Nikt nie zakładał, że z takim składem, jaki wciąż jeszcze mamy, będziemy bez medalu. A tu mało tego, że bez medalu, to jeszcze bez play-offów. Notując najgorsze miejsce od wielu lat ☹. Chciałoby się powiedzieć – nic się nie stało. Dla kogoś, kto może nie jest prawdziwym kibicem Asseco Resovi Rzeszów, to może i nie. Jednak dla kogoś, kto💗 siatkówkę, jak choćby, to jednak stało się… ☹. Dacie wiarę, że to już trzeci rok bez „pudła” dla zespołu, który siedmiokrotnie dzierżył koronę Mistrza Polski? A jego kibice wypełniali halę Podpromie do ostatniego miejsca, wszystko po to, by dopingować swoich idoli i wpadać przy tym, ze skrajności w skrajność. Od stanów zawałowych po łzy szczęścia. Czy te czasy mają, kiedyś jeszcze szansę ponownie zagościć na „TwieRRdzy Podpromie”? Wielkim zbawieniem dla rzeszowskiej siatkówki miało być ponowne zatrudnienie trenera Kowala. Miał on zagwarantować powrót na siatkarski szczyt, a o mało co nie zafundował spadku poza plusligową elitę. Jak to „dobrze”, że wybawiły nas od tego problemy zespołu ze Szczecina. Bo po pięciu kolejkach byliśmy jednym z głównych kandydatów do spadku, z dorobkiem zaledwie jednego punktu… Na szczęście trener Kowal postanowił oszczędzić dalszego robienia kabaretu, z rzeszowskiej siatkówki i podał się do dymisji. Wielu myślało, że z kompletnie nie pasujących do siebie „klocków” kupionych przez ówczesnego trenera i prezesa.  Coś, a najlepiej medal zbuduje Gheorghe Cretu. I rzeczywiście ten medal, był blisko w KMŚ. Asseco Resovia Rzeszów zajęła najgorsze dla sportowca czwarte miejsce. Współpraca między ówczesnym prezesem, a „Giannim” najwyraźniej nie układała się najlepiej, bo i ówczesnemu prezesowi najwyraźniej skończyły się „pomysły”, jak odbudować potęgę rzeszowskiego klubu. W prezesowski garnitur wskoczyła jedna z ikon rzeszowskiej Asseco Resovi – Krzysztof „Igła” Ignaczak, który swe prezesowanie rozpoczął od rozwiązania kontraktu z Rafaelem Redwitzem wszystko po to, by zwiększyć trenerowi pole manewru (limit obcokrajowców), w jego miejsce z wypożyczenia wrócił – Łukasz Kozub. Po jakimś czasie było widać trenerską rękę Cretu. Potrafiliśmy wygrać z takimi firmami, jak: ZAKSA, SKRA czy JW. I zanotować passę pięciu zwycięstw z rzędu, „pełną pulą” w kieszeni, grają przy tym, jak za starych dobrych czasów. By przegrać z dużo słabszym wydawać, by się mogło czasem przed meczem rywalem. Można, by teraz powiedzieć wystarczyło nie przegrać meczu w Olsztynie, czy z Cuprum na ich terenie. I, kto wie czy teraz nie byliśmy w „skórze” drużyny z Zawiercia. Nie ma co gdybać… Jednak trudno ukryć, że te „klocki” nie pasowały do siebie pod względem charakterów. Brakowało naszej ekipie kogoś, kto weźmie na siebie ciężar bycia liderem mentalnym drużyny tj, dla kadry Heynena jest Michał Kubiak.
Na takiego walczaka kreowany, był Thibault Rossard. Choć posyłał bomby nie do przyjęcia i atakował niczym kiler, dając nam wiele radości. To jednak nie poszedł w ślady kapitana złotej drużyny Vitala Heynena. Jak wiemy znów będzie zmiana „dyrygenta” w Asseco Resovi Rzeszów, jak i zmiany personalne. Nowym „dyrygentem” będzie – Piotr Gruszka   Zaskoczę Was po głębszych siatkarskich przemyśleniach😆. Jestem za, już wyjaśniam dlaczego. „Igła” chce mieć coś, co będzie kojarzone, z jego i tylko jego nazwiskiem. Gdyby został rumuński szkoleniowiec, a osiągnąłby sukces byłoby, to kojarzone z nazwiskiem jego poprzednika. Nie to, żebym miał coś do trenera Cretu, bo gdy Resovia pokonała Skrę czy ZAKS-ę, w moich oczach pojawiły się łzy, bo tak dawno nie cieszyłem się oglądając „moją SOVIĘ”. Sport, to nie tylko pozytywne emocje, ale też biznes. Dlatego powinniśmy podziękować rumuńskiemu szkoleniowcowi, za miesiące spędzone w stolicy Podkarpacia. THANK YOU „GIANNI”! Nie mniej jednak przed „Igłą” i „Gruchą” nie lada wyzwanie. Muszą oni nie tylko wprowadzić znów „Reskę” na siatkarskie salony, ale i odbudować zaufanie rzeszowskich kibiców, którzy są wymagający, a przy tym mają dość czekania. Na sukces swoich idoli. Czy dwaj ME z 2009 roku. Dadzą radę już nie jako kumple z parkietu, a pracownik i pracodawca? Pokibicujemy, zobaczymy😜!

*fotografie fanpage Asseco Resovia Rzeszów

1 komentarz:

  1. W życiu nie zawsze się wygrywa. Z nami wygrana przychodzi łatwiej.

    OdpowiedzUsuń