Strony

piątek, 8 marca 2024

"Święta wojna" w Bełchatowie dla Asseco Resovii Rzeszów!

Takim mianem przed laty nazywano spotkania między PGE GiEK Skrą Bełchatów a Asseco Resovią Rzeszów. W ramach 24 kolejki "Pasy" gościły w hali Energia, w Bełchatowie i pokonały miejscowe "Pszczoły" (0:3).

Obie drużyny nie brały udziału w turnieju finałowym o Tauron Puchar Polski, więc miały trochę więcej czasu, by potrenować. Większe obawy o postawę w tym spotkaniu swoich idoli, mogli mieć kibice Asseco Resovii Rzeszów. Bo żadną tajemnicą nie jest, iż postawa naszej drużyny w tym sezonie, w każdym meczu to niezła zagadka 😉. Na rzeszowskich kibiców w wyjściowym składzie czekała niespodzianka, której z utęsknieniem wypatrywali.
Po kontuzji, jaką było złamanie palca do gry, powrócił Jakub Kochanowski. Nie będę ukrywał, że mnie osobiście brakowało efektownej i efektywnej gry "Kochana" na rzeszowskim środku. "Kochan" pokazał, że nie zapomniał swoich "kwitów", bo zagrał na 80% w ataku, dokładając do tego asa serwisowego oraz punktowy blok. Nie wiele mniejszą niespodzianką od powrotu środkowego reprezentacji Polski, była ochota do gry Kapitana rzeszowskiego zespołu, a to przecież rzadkość w tym sezonie. Jego rozgrywanie, a tym samym zmienianie stref powodowało, iż bełchatowscy nie byli pewni, z której strony nadejdzie cios. W sukurs Kochanowskiemu poszedł Kłos, który zagrał na 75 % w ataku oraz dwukrotnie "zgasił światło" rywalowi.
Sporo punktów zdobywaliśmy też ze skrzydeł, lecz więcej spokoju i jakości było na prawym. Gdzie szalał Stephen Boyer — MVP  (15 pkt as serwisowy 54% atak). TJ Defalco z Yacine Louati potrafili swoje widowiskowe akcje, przeplatać błędami własnymi. Co pomogło powodować u "pasiastych" kibiców, popadanie ze skrajności w skrajność. Byliśmy świadkami twardej walki, która momentami przypominała tą "świętą wojnę", o której wspomniałem na wstępie. Lecz dobra gra Łomacza ze środkowymi oraz widowiskowa obrona Konarskiego, która dała "Pszczołom" punkt to za mało. Bo w końcówkach, każdego z setów Asseco Resovia Rzeszów zadawała ciosy najbardziej nieprzewidywalnymi elementami siatkarskiego rzemiosła - blok, zagrywka. Które zadecydowały o tym, że trzy punkty wróciły do Rzeszowa.
Nie radziłbym rzeszowskim kibicom popadać w huraoptymizm, a obiektywnie patrzeć i czekać na kolejne poczynania "Wilków". Bo może trzeba będzie odpuścić jakieś mecze 😜.

Foto: strona internetowa klubu


 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz