Strony

sobota, 29 października 2016

"Hasta la vista".

To film opowiadający o paczce, trzech wózkowiczów. Jak każdy wózkowicz o czymś marzy, tak i oni nie są obdarci z marzeń. Ich marzeniem jest…. doznać przyjemności erotycznych z kobietą. Proszę się nie obawiać erotycznych scen, mnie samemu takie myśli, pojawiły się w głowie  ;) Jednak nie czuję się rozczarowany, a wręcz przeciwnie. W tym też celu obmyślają plan podróży, której celem w rozmowie z rodzicami jest Paryż, lecz to piękne miasto. Jest tylko przykrywką , bo prawdziwym celem jest dom publiczny, obsługujący wózkowiczów. Nadopiekuńczy rodzice w końcu ulegają i pozwalają swoim synom. Na zwiedzanie „Paryża” ;) Sytuacja się komplikuje, gdy jeden z nich się dowiaduje. Iż jego choroba nowotworowa postępuje i w każdej chwili może umrzeć. Kumple w trosce o jego życie, chcą zrezygnować z wyprawy. Jednak on stawia zdecydowany sprzeciw. By pozwolili mu ostatnie chwile jego życia, przeżyć tak jak tego pragnie. Jednak rodzice mówią stanowcze NIE, w obecnej sytuacji. Jednak ich zakaz na nic się zdaje, bo są na tyle zwariowani i zmotywowani, iż po kryjomu wydostają się z domów i następnego dnia o poranku. Wyruszają w voyage samochodem, który powiedzmy limuzyną nie jest ;)  Ich kierowcą a zarazem opiekunką, jest kobieta, którą nazywają mutantem. Ze względu na wygląd i posturę. Początkowo ich współpraca nie układa się najlepiej. Jednak z czasem ich stosunki ulegają znacznemu ociepleniu. Kobieta mutant okazuje się pielęgniarką, co znacznie ułatwia im współpracę. Dzięki niej poznają smak biwakowania i spania pod namiotami. W jednym z hoteli czeka na nich, nie fajna atrakcja. Spotkanie z rodzicami, którzy nalegają, by zrezygnowali i wrócili z nimi do domów. Jednak oni nie dają za wygraną i ruszają dalej, by dotrzeć do celu. Przy grillu i lampce wina opowiadają, kim by byli, gdyby nie wózek. W końcu docierają do celu, jednak dopiero za drugim razem, dopinają swego. Gdyż pierwsze podejście kończy niepowodzeniem, z powodu pogorszenia się stanu zdrowia, chorującego na nowotwór przyjaciela. Idealnie pasującymi do tej sytuacji są słowa: „Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego”. Wreszcie ich marzenie zostaje spełnione, lecz słabowidzący rezygnuje w ostatniej chwili. Gdyż zakochuje się w mutancie. I to z nią przeżywa miłosne doznania. Życie jest brutalne, ale i piękne chorujący na nowotwór umiera, zaś słabowidzący odchodzi ze swoją wybranką. Co się dzieje z pyskatym? Tego ze scenariusza się nie dowiemy.
Jaki morał z tego filmu? Nigdy nie przestawajmy marzyć, bo nie wiemy. Co na nas czeka za rogiem ;) Powiem Wam moim marzeniem, jest również wyjazd, bez opiekuna z domu. Jak tak patrzyłem na te ich przygotowania i samą wyprawę. Myślałem; „fajnie by było”. Może i ja wpadnę na jakiś szalony pomysł, z którymś, z moich Przyjaciół. Kto to wie? ;)      

Powiązane posty:

"Ja tańczę w środku".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz