poniedziałek, 24 października 2016

"Ja tańczę w środku".

Jako, że lubię sam siebie zaskakiwać, moi bliscy i przyjaciele wiedzą o czym mówię ;) Postanowiłem maleńką nutkę szaleństwa, z mojego życia, przenieść na moje „ dziecko”. Tak nazywam swojego bloga ;) Czy ten eksperyment się powiedzie? Nie wiem sami ocenicie ;) Podobno punkt widzenia zależy, od punktu siedzenia. Trudno mi się z tym nie zgodzić. Czasem odskocznią od pomarańczowego pola jest książka, czy też film. O takich jak ja, a czasem i ciężej chorych. Wszystko po to by jeszcze bardziej zrozumieć, jak ja to mówię „inność”. Człowiek uczy się całe życie i odrabia kolejne lekcje rzucane przez los.  Choć tak naprawdę wszyscy jesteśmy tacy sami, bez względu na rodzaj niepełnosprawności.
„Ja tańczę w środku” – to historia opowiadająca, o przyjaźni dwóch  niepełnosprawnych przebywających w ośrodku dla niepełnosprawnych. Początki zawsze są trudne, tak jest i w tym filmie. Pełny życia  Roy chorujący na dystrofię, wyglądający oryginalnie ze względu na fryzurę, a także na ordynarny sposób wysławiania się. Już na „dzień dobry” pokazuje, iż współpraca z nim, będzie nie lada wyzwaniem. Dla pensjonariuszy ośrodka, jak i wychowawców. Poznaje tam zamkniętego, w sobie chorującego na mózgowe porażenie dziecięce – Michaela. Z którego na początku drwi i wyśmiewa, poprzez próbę pokazania, swojej wyższości nad innymi. A także nietolerancję. Ciekawość zwycięża i szybko ten wydawać by się stanowczy i opryskliwy Roy. Przełamuje lody wszystko po to, by pokazać Michaelowi, jak wygląda prawdziwe życie. Ten spokojny i potulny dotychczas Michael, poznaje smak alkoholu, zabaw  w jednej z dyskotek. Następnie namawia go do walki z urzędnikami o własne mieszkanie. Zostaje tym samym jego „prawnikiem”, gdyż mowa Michaela pozostawia wiele do życzenia. Jako jedyny go rozumie. Walka o większą samodzielność i swobodę, kończy się sukcesem. Obaj mówią murom ośrodka „do widzenia”. Zaczynają życie na własny rachunek, z ładnej urody blondynką – ich opiekunką. Michael zakochuje się w niej, co staje się problemem, dla opiekunki. Gdyż szczytem jej marzeń, nie jest życie u boku „dziecka”. Które wymaga pomocy, w podstawowych czynnościach życiowych. Zaś ona nie cierpi na brak adoratorów, ze względu na swoją nietuzinkową urodę. Jednak miarka się przebiera, gdy przepraszam za wyrażenie. Pyskaty Roy swoimi tekstami; „rób co Ci każe, za to Ci płacimy”. Młoda opiekunka mówi dość i obaj Panowie, zostają bez opiekuna. W ich głowach pojawia się myśl, o powrocie do przytułku. Koniec końców tak się też dzieje, lecz wraca sam Michael, po ostatnim pożegnaniu swojego Przyjaciela Roy’a. Który w wyniku powikłań po zapaleniu płuc umiera… ;( Ktoś powie tak może być tylko w filmie. O tuż nie! Na każdego z Nas, może gdzieś czeka taki „Roy”. Który pomaga zrozumieć wiele rzeczy. Takie osoby są czasem przystankiem do prawdziwej przyjaźni ;) Bo przyjaźni potrzebuje każdy z NAS.                      

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz