czwartek, 24 sierpnia 2023

Za darmo to uczciwa cena 😜.

Ostatnie wyjazdy do dawnej stolicy Polski, kojarzyły mi się jedynie z moim "meczem" o samodzielność. Dzień przed robieniem wiochy w Tauron Arenie, robiliśmy wstęp, szwendając się  po Krakowie.  
Nasze szwendanie się rozpoczęliśmy od wysłuchania hejnału dotychczas, miałem okazję posłuchać jedynie w radio czy w TV (nawet moje podwójne oczy nie dojrzały Pana Hejnalisty 😀). Jako że słuchanie hejnału było totalnym spontanem to, udaliśmy do pobliskiej pijalni znanej marki czekolad, by omówić nasze  wędrownie po Krakowie. I choć na chwilę się schłodzić, bo żar lał się z nieba. Tutaj pozwólcie reszto, że podziękuję jednej z naszych towarzyszek, za to, że była naszym przewodnikiem i logistykiem, polecamy się na przyszłość 😉. Bez Ciebie zginęlibyśmy, jak ciotka w Czechach dziękujemy, za brak pobierania od nas opłat, a także, za nawijanie makaronu na uszy 😆. Wiem, że ona mnie, kiedyś zabije, ale skoro przez pięć lat znajomości tego nie zrobiła to, chyba tego już nie zrobi 😋. W pewnym momencie byłem w skórze smoka wawelskiego, spokojnie ja tylko zjadłem pizzę, ale mało brakowało, abym zionął ogniem. Wstyd się przyznać, ale pierwszy raz w życiu byłem w galerii sztuki (chyba nie mogę się nazwać humanistą).
Udaliśmy się do nowohuckiego Centrum Kultury, by podziwiać całoroczne wystawy obrazów  Zdzisława Beksińskiego (pochodzi z Sanoka) oraz Andrzeja Dudy Gracza. Nazwiska obydwu artystów obiły mi się o uszy, ale nie miałem dotychczas okazji cieszyć swoich oczu ich widokiem. Każda z tych wystaw jest inna i na swój sposób piękna i obie mają to "coś" 😉. Mnie osobiście przypadła do gustu bardziej wystawa artysty pochodzącego z Podkarpacia, analizując Jego twórczość, można odnaleźć odwołanie do współczesnych czasów. Zaletą Jego twórczości jest to, że w jej interpretacji mamy wolną rękę. Buziaki dla tych, co po pięciu minutach najchętniej wyszliby, cóż nie każdy w rodzinie jest humanistą 😘. Pewnie czytacie ten wpis, porąbało go, bo w takim mieście turystycznym nie ma nic, za darmo, też tak myślałem. Dzięki uprzejmości i pewnie dobremu sercu, jednej z właścicielek statku na krakowskich bulwarach wiślanych, ja za ładny uśmiech, a moi towarzysze ze zniżką, za bilet,  udaliśmy się w godzinny rejs po Wiśle.
Gdzie mogliśmy podziwiać widoki w promieniach powoli zachodzącego słońca 😍. Po rejsie dwie towarzyszki naszej wyprawy mogły się poczuć, jak w przedszkolu, malując  torby na zakupy, na ekologicznym pikniku. Mnie też się dostał darmowy gadżet w postaci bidonu, który służył mi na meczu. W końcu, za darmo to uczciwa cena 😂. Zrelaksowani szumem wiślańskich fal, udaliśmy się na miejsce zakwaterowania, bo przecież dzień później miał miejsce główny cel naszej wyprawy. Spokojnie szybko nie zasnęliśmy, w pokoju miało miejsce polowanie na komary, czy zabawa w pogodynkę, która nie mogła spać przez upał (ją nią byłem 😎). Nie obyło się bez śmiechawy i wspomnień przy piwku, pewnie Pan recepcjonista miał czkawkę, 😜. Jakość pokoju była zgodna z ceną noclegu, więc pominę fakt, że o mały włos musiałbym się wczołgać na III piętro. Bo moje eko porsche ledwo zmieściło się do windy, a wielkość kabiny prysznicowej porównałem do konfesjonału w kościele 😛. Ten wyjazd był już, nie wiem, którym dowodem na to, że Bozia czuwa nade mną (mam nadzieję, że na rozpoczynającym się, za trzy dni obozie FAR-u też tak będzie), bo wszystko szło, jak po przysłowiowym maśle. Nawet miejsca parkingowe dla wózkersów udawało się nam znaleźć bez problemu, co w Krakowie wydawało się nam, że łatwe nie będzie. Sporym ułatwieniem była posiadana przeze mnie karta parkingowa. No i co? Chyba mogę śmiało powiedzieć do następnej wyprawy 👊.

Powiązany wpis:













 





*foto archiwum prywatne


wtorek, 22 sierpnia 2023

Hala Podpromie to, za mało do Tauron Areny się zachciało 😆, czyli kolejne marzenie spełnione 😉.

Po spełnieniu marzenia o byciu częścią biało-czerwonego tłumu na rzeszowskim Podpromiu. Zamarzyło mi się, by "on live" dopingować naszych biało-czerwonych "Orłów"  nie ze szklanego ekranu. I przekonać się, czy Mazurek Dąbrowskiego śpiewany ac apella spowoduje u mnie takie same ciary, jak w TV (zrobił 💗). Od wczoraj to marzenie przeszło do lamusa, bo dzięki tej trójce, która jest obok mnie, niejednokrotnie zaszkliły mi się oczy 😍. Bo wujek z "pakietem szczęścia" nie gryzie, a Cyrenejczyk postawił mi na drodze ludzi, którzy widzą coś więcej niż tylko cztery kółka! 
Miejsce do tego, by kibicować i rozkoszować się za graniami gwiazd światowego formatu  po prostu bomba.
Wspólnie z Nimi uczestniczyłem w III dniu XX Memoriał Huberta Jerzego Wagnera — triumf drużyny Mistrzów Świata. Gdzie najpierw mogłem zobaczyć byłych, obecnych "Wilków" Giampaolo Medei w meczu Francja — Słowenia (3:1). Mam nadzieję, że Stephen Boyer poprawi zagrywkę, zanim zagra w "Pasiaku", a Klemen Cebulj przeniesie formę z występów w reprezentacji na rzeszowskie Podpromie 😉. By wreszcie stać się świadkiem rewanżu, za finał ubiegłorocznych Mistrzostw Świata (niestety nieudany 1:3 😞). Choć naszym Orłom super mocy wystarczyło tylko na III seta to polscy kibice, stanęli, jak zwykle na wysokości zadania, nie bez powodu jesteśmy nazywani najlepszymi kibicami na święcie (zachęcam do obejrzenia filmików). Włosi potwierdzili, że są najlepszą drużyną świata, a Simone Giannelli wraz z Alesandro Michieletto to, że są topowymi graczami na swoich pozycjach. Tyle o naszych rywalach do złota na mistrzostwach starego kontynentu oprócz Mistrzów Olimpijskich, bo pomyślicie, że tylko dla szpanu założyłem koszulkę w naszych barwach narodowych 😝. Nie podoba mi się to, jak wiele kibiców wątpi w naszych Orłów, chciałem przypomnieć, że MHJW to tylko towarzyski turniej, a nie impreza rangi mistrzowskiej czy turniej kwalifikacyjny do Igrzysk Olimpijskich. A chyba prawdziwy kibic jest ze swoją drużyną zawsze, czy się mylę? 😊. Nie będę wcale zaskoczony, jak mecze grupowe  na siatkarskim Euro nie będą wcale porywające w naszym wykonaniu. Kolejną rzeczą, którą chcę przypomnieć to taka, że nasze Orły na pewno nie były oszczędzane na siłce. Sporym zaskoczeniem było dla mnie to, że w pewnym momencie zagraliśmy bez atakującego, a na tej pozycji zobaczyliśmy przyjmującego. Skrzydła ZAKS-y dały nam nadzieję na tie-breaka, Bartosz Bednorz z Aleksandrem Śliwką podnosili ciśnienie popularnemu "Fefe" swoimi atakami ze skrzydeł. W sukurs tym dwóm przyjmującym poszedł środek Asseco Resovii Rzeszów (Karol Kłos, Kuba Kochanowski), którzy pokazali swoje flow z Grzegorzem Łomaczem i zakłócili przyjęcie rywala swoją zagrywką. A Paweł Zatorski robił, co mógł w obronie, co dało mu nagrodę dla najlepszego libero turnieju.
Ktoś powie, że w TV, są powtórki i komentarz może i tak, ale oglądając siatkarski piknik na szklanym ekranie nie czujesz tego vibe, który jest w realu, tego nie da się opisać to, trzeba przeżyć 😍. Wózkersie jeśli marzysz, by dopingować nasze Orły "on live", a boisz się, że spotka Cię nieprzyjemna niespodzianka w postaci bariery architektonicznej to, jesteś w błędzie, wszystko jest w pełni dostosowane do naszych potrzeb. A przecież marzenia, są po to, by je spełniać! Już teraz możemy powiedzieć, że rozochoceni atmosferą na trybunach, chcemy tam wrócić w przyszłym roku. Nie wiem, czy moje towarzyski będą nadal chętne, wszystko zależy od tego, czy w kolejnym Memoriale Huberta Jerzego Wagnera wystartuje reprezentacja Włoch 😀. Aczkolwiek ja się jeszcze zastanowię, bo każdy mecz, na którym jestem to przegrana moich idoli 😋, może sezon klubowy przyniesie przełamanie w tej spawie 😂.
PS. Dzięki dziewczyny, za wiochę na trybunach 😎.
























*foto & video archiwum prywatne


czwartek, 10 sierpnia 2023

Kto bogatemu zabroni, czyli piąty przyjmujący na Podpromiu!

Myślałem, że wraz ze zdobyciem brązowej "blachy" przez siatkarzy Giampaolo Medei w Rzeszowie skończą wyskakiwać nowi zawodnicy niczym króliki z kapelusza.

Najwyraźniej się przeliczyłem, bo jednak to prawda, że kibic siatkówki uczy się całe życie. Choć w sumie kibica Asseco Resovii Rzeszów już nic nie powinno zdziwić to, jednak zdziwiło 😉. Po ogłoszeniu Adriana Staszewskiego jako czwartego do brydża na przyjęciu w "Pasiaku" myślałem, że to już koniec. Za całkowity koniec ogłaszania nowych "Wilków" uznawałem sobotnie ogłoszenie Stephena Boyer. Kilka godzin temu, jak grom z jasnego nieba nad Podpromiem gruchnęła wiadomość, iż do kwartetu przyjmujących dołącza Jonas Kvalen (ostatnio Barkom Każany Lwów). O ile mnie pamięć nie myli to pod koniec poprzedniego sezonu, moje oczy przykuła informacja, że jednak do transferu Norwega do stolicy Podkarpacia nie dojdzie. Pozostaje zadać dwa pytania, pierwsze z nich to: Czy sportowe portale nie miały tematu na artykuł i po prostu sobie go znalazły?  Drugie z nich to: Czy któryś z zakontraktowanych przyjmujących jest "zdrowy"?  Gdyby, choć jedno z zadanych przeze mnie pytań miałoby prawdziwą odpowiedź, byłoby to mega słabe, bo to oznaczało, że dla takich portali liczy się klikalność, a i to, że zarząd rzeszowskiego nie uczy się na własnych błędach. Bo przecież pamiętamy sprzed roku, kiedy to podporą naszego przyjęcia miał być Thibault Rossard, a tak naprawdę był osobą do testowania metod leczniczych, a gdy problem z plecami miał Klemen Cebulj. To "zbawcą" naszego przyjęcia miał być Mauricio Borges, kto faktycznie był tym zbawcą wszyscy, widzieliśmy 😎. Tak czy inaczej, grania przed "Reską" w nadchodzącym sezonie jest nie mało, więc jak to mówi polskie przysłowie — przezorny zawsze ubezpieczony, więc lepiej, że w "Pasiaku" zagra piąty przyjmujący niżeli miałby w hali na rzeszowskim Podpromiu się pojawić "Mauricio", w przypadku kontuzji któregoś z kwartetu przyjmujących. Jest jednak druga strona medalu, nie wiem, czy gdybym był zawodnikiem, przyszedłbym do klubu, wiedząc, że będę dopiero piątą opcją w danej formacji. Wszyscy wiemy, że sporym magnesem dla zawodników, którzy przychodzą do rzeszowskiego teamu, jest ilość zer w kontrakcie. Miejmy nadzieję, że norweski wiking nie zapuści korzeni "w bazie", a będzie graczem, który pomoże zespołowi na parkiecie 😎👊 

foto: fb/ klubu 

Powiązany wpis:

'



niedziela, 6 sierpnia 2023

"Wilczy apetyt" rośnie w miarę jedzenia!

Sezon reprezentacyjny w pełni. Zdążyliśmy ochłonąć po sukcesach naszych Orlic i Orłów w tegorocznej VNL. Lada moment druga część sezonu reprezentacyjnego, zanim jednak ciąg dalszy biało-czerwonych emocji. To zajrzyjmy na moment do szatni "Wilków" Giampaolo Medei 😉.

Tytuł wpisu nie wziął się znikąd, po ubiegło sezonowym sukcesie, bo za taki można uznać powrót Asseco Resovii Rzeszów pod wodzą włoskiego szkoleniowca po siedmiu latach przerwy na najniższy stopień plusligowego "pudła". Środowisko rzeszowskiej męskiej siatkówki nie wyobraża sobie innego scenariusza, jak grę w wielkim finale PlusLigi w przyszłym sezonie, jak i zwojowanie "czegoś" w siatkarskiej Champions League, sądząc po transferach. Nie będzie to jednak wcale łatwym zadanie, bo inni plusligowi rywale oraz rywale grupowi w Champions League, nie próżnowali w budowaniu składów na sezon klubowy. Na emocje z udziałem brązowego medalisty minionego sezonu, jeszcze trochę przyjdzie nam poczekać, ale już teraz zapraszam Cię do przeczytania moich przemyśleń na temat "wilczej watahy". Porównując poprzednie sezony to, można powiedzieć, że doszło w niej do kosmetycznych zmian. Widać, że włodarze rzeszowskiego klubu w końcu poszli po rozum do głowy i zaczęli wyznawać zasadę, iż zwycięskiego się nie zmienia (prawie) 😎.

Rozgrywający:
My rzeszowscy kibice przez chwilę łudziliśmy się na to, że nasz Kapitan bardzo późno rozpocznie przygotowania do sezonu ligowego, za sprawą występów w biało-czerwonych barwach. Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, nasz rozgrywający będzie miał więcej czasu na to, by złapać flow z nowymi "Wilkami". Z tymi, którzy nie grają w barwach swoich reprezentacji, jak i na to, by jak najlepiej przygotować się do wysokiego natężenia meczowego. Po to, by prowadzić swoją grą "Wilki" do zwycięstw. Patrząc logicznie to ze względu na ilość meczów, które będzie musiała rozegrać Asseco Resovia Rzeszów. To trener Giampaolo Medei powinien częściej korzystać z usług Michała Kędzierskiego w pełnym wymiarze meczowym niż to miało miejsce w minionym sezonie, gdzie głównie widzieliśmy go na podwójnej zmianie.

Przyjmujący:
To od tej tego elementu zależy, jak zostanie rozegrana pierwsza akcja. W zeszłym sezonie "Wilki" były specjalistami od wygrywania meczów z niskimi procentami w tym elemencie siatkarskiego rzemiosła. W zbliżającym się powoli sezonie może już tak kolorowo nie być. Bo przecież wszystkie zespoły mają w swoich sztabach statystyków, którzy potrafią wyłowić piętę Achillesową drużyny z Podpromia. Na szczęście w składzie "Pasów" na przyjęciu, na nadchodzący sezon zapanowała równowaga (dwóch ofensywnych, dwóch defensywntch). O grę Adriana Staszewskiego w "Pasiaku" jestem spokojny, bo niejednokrotnie widziałem, jak odwracał losy meczów trzykrotnego klubowego Mistrza Europy z Kędzierzyna- Koźla.  Drugim defensywnym przyjmującym jest Mistrz Olimpijski, czyli Yacine Louati, bo o nim mowa. Tego przyjmującego możemy pamiętać z występów w drużynie aktualnego Mistrza Polski, w sezonie 2020/21. Gdzie sięgał z "Pomarańczowymi" po tytuł Mistrza Polski był ich bardzo ważną postacią. Pozostaje mieć nadzieje, iż nie będziemy świadkami deja vu z poprzedniego sezonu, kiedy to Thibault Rossard więcej czasu spędził w gabinetach lekarskich niż na parkiecie. Dlaczego o tym mówie? A no dlatego, że Loauti jest równie lubiącym kontuzje zawodnikiem, jak popularny "Thibo". Z takimi strażakami defensywnymi gaszenie pożaru na przyjęciu, nie powinno stanowić problemu Cieszy fakt, że obaj podstawowi przyjmujący z poprzedniego sezonu, będą stanowić o sile "wilczych" skrzydeł. Liczymy na to,, że TJ nadal będzie motorem napędowym Asseco Resovii Rzeszów, nie tylko siatkarsko, ale też mentalnie, jak to miało miejsce w minionym sezonie. Dla amerykańskiego "kowboja" nowym doświadczeniem, będzie gra w siatkarskiej Lidze Mistrzów, jestem ciekaw jego gry nie tylko na plusligowym parkiecie. Niczym odkrywczym nie będzie powiedienie tego, żr wszyscy kibice "Pasów", chcą w końcu zobaczyć dotrzymującego siatkarsko kroku Torrey'owi DeFalco Klemena Cebulja, bo w dwóch już sezonach w barwach Asseco Resovii Rzeszów, różnie z tym bywało.

Środkowi:
Dowiedziawszy się o tym, że nowym "elektrykiem" naszej drużyny będzie Karol Kłos miałem mieszane uczucia, nie chcę nikomu zaglądać w PESEL, ale może lepiej byłoby zakontraktować, kogoś z dwójki tych, którzy zasili naszych rywali o plusligowe "pudło" (Bieniek, Huber). Z drugiej strony popularny "Kłosik" pokzuje, że wiek nie ma znaczenia, a umiejętności prezentowane na parkiecie, a te w przypadku Karola wciąż, są topowe. O sile resoviackiego środka będzie stanowił "ojciec z synem" (czyt. Karol Kłos i Kuba Kochanowski) 😝. Niekwestionowanym atutem tej pary "elelektryków" jest to, że obaj posiadają flow z Fabianem Drzyzgą z czasów wspólnej gry z "Orzełkiem" ns piersi. Duet Drzyzga - Kochanowski już w zeszłym sezonie przyprawiał rywali o stany depresyjne, gdy prezentowali wszelakie przesunięte krótkie. Dodając do tego duetu Karola Kłosa to rywale obok suplementów diety, będą musieć zakupić antydepresanty 😎. Czysto siatkarsko Bartłomiej Mordyl zasługuje na to, by częściej dostawać szansę gry, lecz patrząc na to, kto będzie stanowił o sile środka siatki na Podpromiu, o to dla "Barrego" będze mega trudno. Pozostaje mieć nadzieję, że trener Medei będzie rotował "elektrykami", bo grania będzie nie mało, a siatkarze, są tylko ludźmi, chciałem przypomnieć. Czwartym do brydża na środku siatki będzie Krzysztof Rejno, jak to było w przypadku Krulickiego. 

Atakujący:
Chyba nie przesadzę, jak powiem, że Asseco Resovia ma na papierze najsilniejszy duet atakujących w całej lidze na przyszły sezon. O walorach siatkarskich Stephana Boyer na własnej skórze w zeszłym sezonie niejednokrotnie przekonali się zarówno kibice, jak i sami zawodnicy z Podpromia. Mistrzowi Olimpijskiemu z Francji nie jest obce branie sprawy w swoje ręce, czy to na parkietach PlusLigi, czy to na arenach siatkarskiej Champions League w barwach Jastrzębskiego Węgla. Z którym zdobył tytuł Mistrza Polski oraz srebro Ligi Mistrzów. Do stolicy Podkarpacia został sprowadzony z zamiarem pełnienia takiej samej roli, jaką pełnił w ekipie Marcelo Mendeza. Nie będzie miał jednak łatwego zadania, bo za pewne będzie porównywany do Macieja Muzaja, ktory w dużej mierze przyczynił się do zdobycia "blachy". Trzeba jednak pamiętać, że mentalność, każdego zawodnika jest inna. Gdyby jednak fracuskiemu bombardierowi coś nie wychodziło, bądź przytrafiła się jakaś kontuzja. To nie mamy powodów do obaw, bo Jakub Bucki w minionym sezonie pokazał, źe niezależnie od tego, czy wychodzi w pierwszej szóstce, czy też wchodzi "z bazy". Potrafi prowadzić swój team do zwycięstw, zostawiając przy tym "pasiaste serducho" w halii na Podpromiu 😍.

Libero:
To już trzeci sezon tego duetu libero w "Pasiaku". Michał Potera pełni funkcję strażaka i trudno mieć jakiekolwiek oczekiwania wobec tego zawodnika. Natomiast chciałbym zobaczyć takiego Pawła Zatorskiego, jak wtedy, gdy prowadził swoją grą w przyjęciu i obronie klub z Opolszyzny do pierwszego triumfu w Lidze Mistrzów. Bo, o ile do Jego gry  w koszukce z " Orzełkiem" na piersi nie można mieć większych zastrzeżeń. To występy w drużynie z Rzeszowa można, by porównać do chorągiewki, która jest uzależniona od wiatru. Czy się z tym stwierdzeniem zgodzicie, nie wiem. W sumie nie musicie, bo każdy ma prawo do własnego zdania 😉,
Reasumując skład brązowego medalisty z poprzedniego sezonu powinien być gwarancją gry w finale PlusLigi w przyszłym sezonie oraz fazy pucharowej siatkarskiej Ligi Mistrzów. Bo każda z pozycji jest obsadzona zawodniem, zawodnikami z siatkarskiego topu. Pamiętajmy jednak o tym, że papier, a siatkarski parkiet to dwie różne rzeczy. To siatkarski parkiet jest miejscem, gdzie rozgrywane, są spotkania, a nie gabinet prezesa, gdzie podpisywane, są kontrakty zawodników. A to na parkiecie zdobywa się punkty i zdobywa laury. Myślę, że z takimi transferami, trudno byłoby zakceptować drugi rok z rzędu brązowy medal, bo "wilczy apetyt rośnie w miarę jedzenia 😜! Niech ta atmosfera rzeszowskiego Podpromia , która poniosła Chłopaków do "blachy". Niech nie milknie w następnym sezonie, bo nic tak nie uskrzydla zawodników, jak doping swoich kibiców, ale o to chyba nie musimy się martwić, bo za wynikami idzie doping 😉. Tymczasem wróćmy do kibicowania Gangowi Łysego i "Orlicom" Stefano Lavariniego👊!

Powiązany wpis:

*fotografie pochodzą z różnych źródeł




wtorek, 1 sierpnia 2023

Jak feniks!

Ta mityczna postać kojarzy się nam z odrodzeniem życia, ale i zmaganiami sportowymi (mnie głównie z siatkarzami 😊). Tak też określiłbym ostatnie sześć lat swojego życia, mimo trudności rzucanych mi przez los pod "koła". By odrodzić się, jak feniks potrzebne były dwa zabiegi fibrotomii metodą Ulzibata, które były przeprowadzone w pierwszych dniach sierpnia 2017, 2019 r. Każdy z nich odmienił mnie nie tylko fizycznie, ale i mentalnie poprzez osiągane efekty. 
W tym wszystkim, co mnie spotkało i spotyka, widzę działanie Tego, który powołał mnie do życia z Mózgowym Porażeniem Dziecięcym, które nazywam "pakietem szczęścia". Początkiem tego odrodzenia się jest właśnie ten blog i relacja,  która dzięki niemu się zrodziła. Mimo kilometrów, które nas dzielą, przerodziła się w prawdziwą przyjaźń. Przyjaźń, która odcisnęła tak duże piętno na obecnym Marcinie i zostanie w moim sercu na zawsze 😉. W bożym planie nie miałem studiować grafiki komputerowej, która była moim marzeniem tylko pojechać na turnus rehabilitacyjny. I dowiedzieć się o metodzie, która sprawiła, że nie jestem już "małym dzieckiem". Choć na pierwszej  wizycie u dr. Repetunova,  mój świat poległ w gruzach, a marzenia o samodzielności wydawać, by się mogło wtedy, prysły, jak bańka mydlana, a oczy zalały się łzami. To potrafiłem posłuchać serca i znaleźć odwagę na to, by spróbować i dać radość nie tylko sobie, jak się okazało, ale i moim najbliższym. Którzy nie wierzyli w to, że moje posunięcie odniesie jakikolwiek pozytywny skutek. Kolejne efekty rehabilitacji dodawały mi większej pewności siebie, która przez moment została zachwiana przez wiadomość o nowotworze, a później śmierć mojego Taty. Do tego stopnia, że przez moment chciałem zawrócić i wszystko, co udało się wypracować w rok po pierwszym zabiegu ot tak przekreślić. Dobrze to był tylko moment 😉. Mimo tak tragicznych zdarzeń chciałem i po raz kolejny poszedłem, za głosem serca (wspomniane wcześniej powtórzenie). Choć wiedziałem, co mnie czeka po kolejnym zabiegu i wierzyłem w kolejne efekty. To śmierć Taty = się ze zmianą fizjoterapeuty, co mogło budzić mój lekki niepokój. Nie budziło, bo od pierwszego spotkania pokazałem, że nie gryzę, a i to, że jestem w pełni otwarty na nową współpracę. Czego owocem, są efekty, o których mogliście już niejednokrotnie czytać, a także współpraca, która trwa po dziś dzień. I, jak na razie nie zamierzamy jej kończyć, bo zwycięskiego składu się nie zmienia przecież 😎. Choć czasem śpiewam arię podczas rozciągania i próbuje odlatywać czy walnąć żartem (nie tylko ja 😋) w najmniej odpowiednim momencie. To widać, że w tym naszym szaleństwie jest metoda 😂. Obietnica złożona doktorowi tuż po wybudzeniu, po pierwszym zabiegu, została wypełniona z nawiązką. Mimo że nie byłem świadom swoich słów 😉. Ta pewność siebie to nie tylko efekty rehabilitacji, ale też samodzielne wyjazdy, które dały mi wiele zmarszczek mimicznych, niezapomnianych przeżyć czy fajnych relacji międzyludzkich, które trwają po dziś dzień. Mam nadzieję, że te świeżo zawarte nabiorą jeszcze większych rozmiarów, zanim się znów spotkamy 😉. Dały mi one wiele okazji do tego, by zrozumieć, że to mój "pakiet szczęścia" nie jest wcale taki naszpikowany gratisami oraz to, że Jego plan jest dużo fajniejszy od mojego. Dzięki niej ze zwykłego blogera siatkarskiego mogłem odnaleźć się w świecie filmu. Być może przede mną nowe wyzwanie zawodowe, lecz pozwólcie na ten moment tego, nie ujawnię. A tymczasem coraz bliżej odfajkowania z listy marzeń, kolejnego marzenia (kibicowania naszym Orłom "na żywo") oraz kolejnego  w moim życiu obozu FAR-u. Choć moja odwaga była i jest czasem podważana to, powiem, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia i nikt nie ma prawa mnie oceniać, bo nikt nie ubrał moich butów, by przejść moją drogę do teraźniejszości 😊. 
Pozwólcie, że podziękuję wszystkim tym, którzy przez ten niemały okres czas stanęli na mojej drodze i zatrzymali się, choć na chwilę, by zobaczyć najpierw normalnego Marcina, a dopiero potem Mózgowe Porażenie Dziecięce. Dziękuję tym, którzy muszą znosić moje nietuzinkowe poczucie humoru, nie jest to łatwe 😜. Ten wpis zakończę swoim motto:  Nie braknie Ci mojej łaski, moc bowiem w słabości się doskonali 😍.

Powiązane wpisy:

*grafikę wykonała Anna Dral