niedziela, 30 października 2022

Zmiana czasu, czas najwyższy...

Zapewne wielu z Was będzie się zastanawiać skąd taki, a nie inny tytuł. Już wyjaśniam, jak wiecie wczoraj, mieliśmy zmianę czasu z letniego na zimowy, więc czas najwyższy... wybrać się na jesienny spacer. Dopiero na drugi wspólny spacer z aparatem. Nie myślcie, że nasz THE BEST TEAM przestał istnieć, nic z tych rzeczy. We wrześniu spędzaliśmy razem prawie dwa tygodnie z przyczyn osobistych. Powiem to otwarcie w imieniu swoim, jak i D&A bardzo sobie cenimy ten wspólnie spędzany czas, ale jakoś nie było nam dane w ostatnim czasie wstrzelić w grafik, by mieć czas pospacerować naszym teameam i w trójkę, za tym tęskniliśmy. Aż w końcu się udało💗 !
Widać, że nie tylko my, za tym tęskniliśmy, ale mój osobisty ochroniarz Rocky także. I dzisiejsze popołudnie wykorzystaliśmy na to, by nadrobić nasze spacerowe zaległości w blasku jesiennego słońca, a także kolorach, które towarzyszą tejże porze roku. Humory nam dopisywały i pogoda także, więc grzechem byłoby z tego nie skorzystać. Jak zawsze zresztą był dylemat, który profil lepiej wychodzi w kadrze, a także, która z moich towarzyszek jest lepszą fotografką. Dla mnie obie jesteście super 😍. Jedna z uczestniczek stwierdziła, że spadłem, bo minę mam jakbym był nieźle wstawiony. W sumie po wujku można się wszystkiego spodziewać 😃, spokojnie przed wyjściem piłem tylko kawę. Naładowani pięknem jesiennej przyrody, a także radością, że mogliśmy w końcu spędzić czas razem, wróciliśmy do domu na ciepłą herbatkę. Czy się nam uda jeszcze pospacerować tego roku, nie wiemy, ale jeśli chcecie to zapraszamy do przeglądnięcia kilku zdjęć. Przesyłamy jesienne pozdrowienia 😍.
 














*fotografie archiwum prywatne

Resovia nie schodzi ze zwycięskiej ścieżki!

Po serii pięciu zwycięstw z rzędu i ostatnim kosmicznym meczu w Bełchatowie "Wilki" udały się do Radomia na spotkanie z tamtejszym Cerradem Eneą Czarnymi (0-3).

Nie umniejszając nic naszemu wczorajszemu rywalowi, ale nikt z sympatyków rzeszowskiej Asseco Resovii Rzeszów, nie zakładał innego scenariusza, jak przywiezienie na Podpromie kompletu punktów. Choć, w każdym z setów nie brakowało momentów, gdzie walka toczyła się punkt, za punkt, a nawet gospodarze osiągali minimalną przewagę. Co mogło dawać im nadzieję na urwanie choćby seta kroczącej od zwycięstwa do zwycięstwa drużynie z Rzeszowa. To jednak szybko zostawali sprowadzani na ziemię przez podopiecznych Giampaolo Medei, za sprawą zagrywki, czy też "wykręcania korków na siatce" (w całym meczu 9 asów serwisowych oraz 9 punktowych bloków). To pozytywna nowość w poczynaniach "Pasów", bo w poprzednich sezonach na próżno można było szukać pozytywnej reakcji w momencie, gdy przeciwnik osiągał minimalną przewagę punktową. Wczorajsze spotkanie było kolejnym, gdzie fajnie funkcjonował system blok-obrona, czy jak, kto woli pasywne bloki (w całym spotkaniu 9).  Jakże chlubną tradycją, jest chwalenie przeze mnie w tym sezonie Fabiana Drzyzgi, który rozgrywał kolejne bardzo dobre spotkaniu. Rozgrywał piłkę na czystej siatce, grając przy tym przesunięte krótkie oraz pip'apy. Grał, bo miał, z czego przyjęcie całego zespołu w meczu to (53%).
Pokazał przy tym, jakie ma w tym sezonie flow ze swoimi "elektrykami", a zwłaszcza z Kubą Kochanowskim,  zgarnął czwarte MVP w tym sezonie (11 pkt w 3 asy/ 3 bloki). Brawo "Kochan". Jeśli miałbym się do czegoś przyczepić po stronie naszego Kapitana, to byłaby to zbyt mała ilość grania pierwszego tempa w II secie oraz problemy z grą lewym skrzydłem, mam tutaj na myśli niedokładność "sypanych" piłek. Aczkolwiek to i tak nie zamazuje dobrej gry zawodnika z nr. "11" na "pasiasej koszulce. Nadal jesteśmy niepokonani i czekamy z niecierpliwością na środowe spotkanie z aktualnym Mistrzem Polski, Klubowym Mistrzem Europy na rzeszowskim Podpromiu, który ma swoje problemy, jak na razie w tym sezonie.

* fotografie pochodzą ze strony internetowej klubu  


 

sobota, 29 października 2022

Johnny.

Po pozytywnych wrażeniach po obejrzeniu dokumentu o ś. p. Annie Przybylskiej oraz pełny nowych przemyśleń. Postanowiłem iść, za ciosem i w zeszłą niedzielę wybrać się na film cięższego kalibru, a takim niewątpliwie  jest "Johnny". 
Biografia księdza, który żył na pełnej petardzie mimo przeciwności, z którymi przyszło mu się mierzyć (glejak mózgu IV stopnia, czy nieprzychylność władz kościelnych). Widziana oczami Patryka, który miał niezbyt ciekawą przeszłość, ale dzięki pomocnej dłoni Ś.P. ks. Janowi Kaczkowskiego zrywa z nią i wychodzi na prostą.  Już od pierwszych chwil seansu zostałem wbity w swoje osobiste krzesło, które nosze wszędzie ze sobą do tego stopnia, że nie czułem upływających minut seansu 😉. Za sprawą scenariusza, dialogów, a także ról Dawida Ogrodnika. Który zagrał głównego bohatera oraz Piotra Trojana, obaj rozwalili system tymi rolami, jakby powiedziało młode pokolenie. Swoją drogą widać, że aktor grający tytułowego bohatera lubi aktorskie wyzwania bowiem, zagrał on Mateusza cierpiącego na Mózgowe Porażenie Dziecięce w filmie "Chce się żyć". Pewnie powiecie po tym, co teraz napiszę, że widzę w ludziach tylko i wyłącznie zło — gdyby wszyscy ludzie byli tacy, jak główny bohater. To świat byłby inny, nie byłoby być może tyle zła i cierpienia w otaczającym nas świecie. Bo znak rozpoznawczy nieżyjącego już kapłana to nie koloratka, czy grube szkła w okularach, jak dla mnie tym znakiem rozpoznawczym po tym filmie. Jest miłość do drugiego człowieka i, każdy miał dla niego taką samą wartość, bez znaczenia był jego status społeczny. Dowodem tego jest założone przez niego Puckie Hospicjum - pw. Św. Ojca Pio dla pacjentów onkologicznych, czy  podanie ręki tym, którzy się pogubili na swojej drodze życia. Młodzieniec trafia do przytułku po zapadnięciu wyroku sądowego w postaci wykonywania prac społecznych. Bardzo szybko przekonuje się, że nie jest to, tak przyjemna praca, jak choćby imprezowanie pod wpływem narkotyków, czy korzystanie z innego rodzaju przyjemności. Co powoduje u niego chwilową chęć powrotu do "przyjemności". Jednocześnie widać, jak powoli pęka na jego ciele pancerz zła, który miesza się z lękiem okazywania tego, co ma w sobie dobre. Nomen omen, w każdym człowieku jest dobro! W końcu Patryk zrywa swój pancerz i zaprzyjaźnia się z jedną z pensjonariuszek, która przekazuje swoją pamiątkę rodzinną, jaką jest pierścionek. I nakazuje mu go dać wybrance swojego serca, którą zresztą poznaje w murach hospicjum przy okazji, odkrywając swoją pasję. Zerwanie pancerza niestety nie równa się z zamknięciem na dobre, za sobą drzwi zakładu karnego, gdyż sąd nie daje wiary w Jego resocjalizację i wraca on "za kraty" mimo zeznań Jego przyjaciela. Ksiądz jednak się nie poddaje i dopina swego, wyciąga Patryka, zza krat mimo pogarszającego się z dnia na dzień stanu zdrowia. W ekranizacji można wyróżnić kilka dominujących cech; lęk, cierpienie oraz miłość, a także radość życia połączone ze świadomością przemijania życia ludzkiego. Wywołują one u widza różne rodzaju emocje, mnie udało się je tym razem je skryć w czasie oglądania seansu. A wyrazem tych emocji jest ten oto post. Nie będę tutaj skupiał się na rzeczach stricte filmowych, bo dla mnie ważne było przesłanie, które zawarłem. Choć oczywiście rzeczy filmowe nie umknęły mojej uwadze. Fajnym wzbogaceniem ekranizacji jest video z prywatnego życia kaznodziei, które ukazane, są na końcu ekranizacji. Na koniec powiem; świat, potrzebuje taki ludzi, niekoniecznie konsekrowanych oraz może zabrzmi to bez szacunku do ś. p. księdza, Jaśki to fajne chłopaki.

poniedziałek, 24 października 2022

Kosmiczny mecz dla SOVI!!

Po czterech zwycięstwach z rzędu Asseco Resovii Rzeszów mówiło się, że od meczu wyjazdowego z PGE Skrą Bełchatów (2-3) będziemy poznawać prawdę o drużynie  Rzeszowa.

Będę szczery, a jednocześnie wiem, że podpadnę już na wstępie sympatykom bełchatowskich "Pszczół". Już przed meczem obstawiałem, że to spotkanie padnie łupem podopiecznych Giampaolo Medei, bo śledząc mecz Skry Bełchatów z gdańskim Treflem. Choć wgrany przez "Benia" i spółkę to styl gry mnie nie powalił 😉.  Wszyscy ostrzyliśmy sobie zęby na pojedynki "Kochana" z Kłosem i wspomnianym wcześniej Mateuszem Bieńkiem, czy Fabiana Drzyzgi z Grzegorzem Łomaczem. Pierwsze dwa sety można, by zatytułować - "Kto zagrywał ten, wygrywał" (22 asy w całym spotkaniu). To właśnie ten element decydował, że po pierwszych II setach nie wiedzieliśmy, kto będzie bliżej zwycięstwa w tym siatkarskim plusligowym klasyku. Walka na noże rozgorzała na dobre od III seta, nie brakowało siatkarskich wymian do upadłego z atakami i obronami w rolach głównych, czy ciosami z pola serwisowego. Które kibiców jednej lub drugiej drużyn wprowadzały w stan zawałowy, czy siatkarski orgazm. Nie muszę Wam mówić, jakim słownikiem oraz dźwiękami operowałem w jednej bądź drugiej sytuacji 😆. Całe szczęście "moja kochanka" na tym nie ucierpiała. Czyżby i ona pokochała siatkówkę i będziemy tworzyć zgrany duet? Dobra, koniec dygresji i wracamy do siatkówki 😎.
Chyba wszyscy kibice "Pasów" przed spotkaniem zadawali sobie pytanie; Czy Kuba Bucki będzie na tyle skuteczny w ataku, by poprowadzić "Reskę" do zwycięstwa? Statuetka MVP jest najlepszą z możliwych odpowiedzi (19 pkt/ 1 blok/1 as/ 57% atak/  47% efektywność). Nie muszę chyba mówić, że Fabian Drzyzga pokazał kolejnym dobrym występem, że zależy mu na powrocie do kadry. Kto wie może, stanie się to, kosztem "sypacza" z Bełchatowa. Nie myślcie jednak, że w tym momencie mówię, kto ma być kompanem Marcina Janusza na reprezentacyjnych parkietach w następnym sezonie. Bo dopiero pięć kolejek ligowych, za nami, ale na ten moment kapitan "Wilków" na to zasługuje w mojej ocenie. Co prawda przytrafiło mu się wystawić kilka niedokładnych piłek, ale przy tej szybkości rozgrywania, inaczej być nie mogło. Nie brakowało też widowiskowych "pipe'ów, czy przesuniętych krótkich z naszymi środkowymi oraz pierwszego tempa. A także dobre wykorzystywanie naszych skrzydeł. Dawno nie oglądało się meczu pomiędzy tymi dwoma zespołami, na najwyższym siatkarskim poziomie, gdzie o zwycięstwie nie decydowały błędy własne, lecz siatkarskie umiejętności. To nie był mecz siatkarski, to był siatkarski spektakl 💗. Teraz czas na teoretycznie słabszego przeciwnika, gdyż w sobotę "Pasy" rozegrają swój mecz w Radomiu, lecz później na naszym rozkładzie jazdy są, medaliści poprzedniego sezonu naszej ligi. Emocji na pewno nie zabraknie, lecz po pokonaniu bełchatowskiej Skry z optymizmem patrzę na  mecze z medalistami. SOVIA, SOVIA, SOVIA !!!

* fotografie pochodzą ze strony internetowej klubu
 


sobota, 22 października 2022

Ania.

Rzadko wychodzę do kina, ale jeśli już to robię. To musi być to coś naprawdę wartościowego lub coś, co może się okazać naprawdę godne obejrzenia. Tak też było w niedzielę, udaliśmy (o tym z kim trochę później 😉) na film dokumentalny o aktorce, modelce Annie Przybylskiej, a prywatnie partnerce byłego piłkarza Jarosława Bieniuka i mamie trójki dzieci. Znanej większości z roli policjantki Marylki Baki z serialu "Złotopolscy". Przyznam się szczerze, że nie wiedzieliśmy czego się spodziewać po tej produkcji, bo przynajmniej ja szczegółowo nie śledziłem jej poczynań w świecie show-biznesu, a także życia prywatnego. Dokument jest oparty na wspomnieniach jej najbliższych, a także reżyserów, czy aktorów (w tym Andrzeja Piasecznego). Fabuła filmu jest wzbogacona o kadry filmowe, w których występowała tytułowa bohaterka, a także  o kadry z życia rodzinnego. Które były kręcone jako pamiątka rodzinna. Przebitki z życia rodzinnego ukazują Anię jako zwykłą kobietę, która łączyła pracę w show-biznesie z obowiązkami matki i żony. Tak też ją wspominali ludzie z branży, podkreślając to, że zawsze była sobą, czy to w scenach, które miała do odegrania, czy to w kontaktach międzyludzkich. Co dało jej tak wielką rzeszę przyjaciół. Chodząc przy tym wszystkim z Panem Bogiem na kawę, jak sama powiedziała Wydawać, by się mogło, że jeśli masz pieniądze to, masz wszystko. Są rzeczy, których się jednak nie kupi do nich, należy zdrowie. Ani przyszło się zmierzyć z nierównym przeciwnikiem, jakim jest nowotwór trzustki, niestety przegrała tę walkę. Jeśli jesteś na tyle wrażliwy, a przy tym odporny psychicznie  i chcesz zobaczyć, jak człowiek jest świadomy, tego, co go czeka. I odchodzi z tego świata szczęśliwy, bo jest spełniony. To powinieneś go zobaczyć 😉. W dzisiejszym świecie rzadkością jest, by blask fleszy nie zmienił człowieka, rzadkością jest też to, by mieć czas na to, by się na nią przygotować i zdążyć, pożegnać z najbliższymi. Oglądając ten film na mojej twarzy, był i uśmiech, ale i w oczach łzy, bo niestety wiem, jak to jest czekać na wyniki badań najbliższych, które mogą się okazać wyrokiem. Bo życie ludzkie jest kruche i ulotne... Dokument jest wzbogacony odpowiednią ścieżką dźwiękową w tym piosenką tytułową, którą wykonuje wspomniany przeze mnie wcześniej "Piasek" oraz fajnymi ujęciami z drone.
Można, by powiedzieć, że stosujemy się do zaleceń, które wydał ks. moderator ostatniej oazy 😀, a mianowicie pielęgnujemy znajomości tam zawarte. To właśnie moje oazowe aniołki towarzyszyły mi podczas oglądania seansu filmowego w jednym z rzeszowskich kin. Nasz seans poprzedziła dyskusja na temat biblijny, która o mało nie zakończyła się telefonem do naszego znajomego posłannika Pana Boga 😂. Pełni przemyśleń po seansie, jak na oazowiczów przystało, udaliśmy na niedzielną Eucharystię. Następnie w promieniach jesiennego słońca, cieszyliśmy się ze wspólnie spędzanego czasu. Spacerując po rzeszowskim rynku, bo przecież nic tak nie cieszy człowieka, jak przebywanie z drugim człowiekiem. Tę radość zakłócał  nam głód i oczekiwanie na posiłek 😋. Naładowani pozytywnymi emocjami, rozjechaliśmy się do swoich domów. Mając przy tym pewność, że jeszcze się spotkamy. Na koniec zacytuje słowa oazowej piosenki; "Świat byłby taki ubogi gdybyśmy się nie spotkali..." 😍


środa, 19 października 2022

"Miedziowi" pokonani, punkty wróciły na Podpromie!

Po zwycięstwach nad drużynami z: Warszawy, Lwowa i Ślepska. Przyszedł czas na wyjazdową potyczkę z zespołem, z Lubina (0-3).
 

Wynik może mylić, bo momentami to podopieczni trenera Pawła Ruska mieli inicjatywę w tym spotkaniu, zwłaszcza w I secie, gdzie mieli nawet cztery piłki setowe, lecz koniec końców nie potrafili przechylić szali zwycięstwa na swoją stronę. Zabrakło najwyraźniej chłodnej głowy, bo przecież złamali "Reskę" swoją zagrywką. Drugum mankamentem w grze "Wilków", w I secie była jakość sypanych piłek przez Fabiana Drzyzgę, bo wiele z nich pozostawiało sporo do życzenia. Na szczęście nasz kapitan wrócił do dobrej swojej gry z poprzednich spotkań, co niewątpliwie ułatwiło nam odniesienie czwartego z rzędu zwycięstwa, za trzy punkty. Głównymi elementami, które nam w tym pomogły, była nasza zagrywka oraz gra skrzydłami.

Klemen Cebulj pokazał, że ostatni mecz był wypadkiem przy pracy, bo tym razem punktował, w każdym siatkarskim elemencie, co dało statuetkę MVP. A jego kompan w przyjęciu pokazał, że nie zależnie od tego, czy wchodzi na parkiet "z bazy", czy też wychodzi w pierwszym składzie. To tyle samo daje drużynie. Warto odnotować 100% debiut Tomasza Piotrkowskiego, który zaraz po wejściu na boisko zdobył punkt blokiem. Cieszy ta wymienność na przyjęciu w naszej drużynie, a przede wszystkim jakość. Zarówno Cebulj, jak i Rossard z DeFalco to, gracze światowego formatu. Jeśli miałbym się do czegoś przyczepić to, do zbyt małej ilości gry pierwszym tempem. Niektórzy już po tym komplecie punktów po IV kolejkach już widzą drużynę z Rzeszowa "na pudle". Spokojnie, pierwszy z meczów, po którym będziemy bliżsi prawdy o naszej drużynie już w sobotę, w Bełchatowie.

*fotografie strona internetowa klubu 


środa, 12 października 2022

Patent Suwałk na "Wilki" zamrożony!

Każda passa się musi, kiedyś skończyć! To szczególnie dotyczy zmagań sportowych A okazją do tego był niedzielny mecz Asseco Resovii Rzeszów ze  Ślepskiem Malow Suwałki (3:1).

Podopieczni Giampaolo Medei przystąpili do tego spotkania z podwójną motywacją. Pierwsza to, odniesienie trzeciego zwycięstwa z rzędu i pozostanie niepokonanym, jak dotąd w naszej lidze. Drugą z tych motywacji było przełamanie złej passy w meczach z tymże rywalem. Końcowy wynik premierowej partii nie dawał przesłanek, że ta passa zostanie przełamana. Podopieczni trenera Dominika Kwapisiewicza odrobili trzypunktową stratę do naszego teamu, wygrywając I seta po końcówce na przewagi. Gdzie naszą zmorą była nasza zagrywka, a także słaba cierpliwość w ataku oraz nasze przyjęcie. Te wszystkie elementy zmieniły się niczym, jak za dotykiem czarodziejskiej różdżki. Gdy na boisku w III secie, pojawił się powracający na Podpromie  Thibault Rossard, który zmienił gasnącego z seta na set Klemena Cebulja. Francuski przyjmujący nie zapomniał, jak się zagrywa i atakuje w barwach "Pasów". Może tym spotkaniem "Thibo" wyśle słoweńskiego przyjmującego "do bazy", kto wie... Niemniej jednak ten występ francuskiego przyjmującego powinien przyprawić o ból głowy włoskiego trenera naszej drużyny. Na kogo postawić w najbliższym spotkaniu wyjazdowym z zespołem, z Lubina. Osobiście postawiłbym na Francuza 😉.
To już trzecie spotkanie, gdzie na szczere uznanie ode mnie zasługuje Fabian Drzyzga, który potrafi od początku ligi gubić blok rywali i wykorzystywać wszystkie strefy. Czyżby miał być powrót z przytupem do reprezentacji? Jeśli miałbym przyznawać statuetkę MVP, za niedzielne spotkanie. To podzieliłbym ją na trzy. Fabian, Kuba i "Tchibo". Swoją drogą jestem ciekaw na, ile "Kochanowi" wystarczy tego prądu w nogach z Mistrzostw Świata, bo jak na razie  chapeau bas 💪. Michał Potera i Jakub Bucki potwierdzili, że mamy dobrą "bazę". Tak czy inaczej, choć jest bardzo dobrze to, w dalszym ciągu jest wiele do poprawy. Choć oczywiście wszyscy byśmy chcieli, by takie miejsce w tabeli było do końca sezonu. To przyjdą trudniejsze momenty, a prawdziwym wykładnikiem tego na, co jest stać naszą SOVIĘ, będzie już mecz w V kolejce bowiem "Wilki" udadzą się do "bełchatowskiego ula".

*fotografie strona internetowa klubu

 

niedziela, 9 października 2022

Życie to niezły film ;)

Spokojnie nie będę Wam prezentować scenariusza na spot reklamowy czy relację z wydarzenia, a opowiem Wam, co się ostatnio dzieje się w moim życiu. Ci, którzy są z moim blogiem na bieżąco to, zdążyli zauważyć, że jestem nie tylko z siatkówką na "ty", ale jestem też aktywnym zawodowo człowiekiem. Kiedy w grudniu dwa lata temu na jednej z grup facebookowych z ogłoszeniami  o pracę  dla sprawnych inaczej. Znalazłem ogłoszenie o pracę  w charakterze copywritera, w jednej z podkarpackich agencji filmowych. Pomyślałem;  wyślę CV i kilka słów o sobie,  co mi szkodzi pisać, potrafię i to lubię. Zrobiłem to, lecz nie liczyłem na nic, bo przecież nie mam wyższego wykształcenia, czy doświadczenia w tym kierunku, a jedynie wykształcenie średnie po profilu humanistycznym. Jak widać, umiałem się na tyle dobrze "sprzedać" w odpowiedzi na to ogłoszenie, bo po kilku dniach miałem telefoniczną rozmowę o pracę. Gdzie po dziesięciu minutach usłyszałem: Zapunktowałeś u mnie tym blogiem, kogoś takiego szukam, a wszystkiego się nauczysz... Tak się złożyło, że było to dzień przed Wigilią Bożego Narodzenia, tak więc zrobiłem sobie całkiem fajny prezent pod choinkę, a raczej zrobił mi go mój szef. W moim sercu, głowie była ekscytacja, bo była to pierwsza praca, którą dostałem na umowę o pracę, a nie w ramach stażu, bo poprzednia miała taką formę. Jednak czasem te ekscytacje próbowała zdetronizować niepewność dotycząca rzeczy, o których wcześniej wspomniałem. Bo przecież świat filmu był dla mnie obcy, a jak dotąd pisałem przeważnie tylko i wyłącznie o siatkówce. A nie opisywałem ujęć filmowych, które umieszczam na bankach ujęć, czy nie tworzyłem zarysu scenariusza filmowego na reklamę, czy na innego rodzaju materiał filmowy. Choć było to dla mnie nowe i nieznane to się w tym odnalazłem do tego stopnia, że potrafię określić rodzaj ujęcia filmowego, władać słownictwem filmowym, czy określić rodzaj planu, jaki jest w danym filmie, który oglądam, czy to w TV, czy to na Netflixie. Mimo tego, że się odnalazłem to kilka miesięcy temu, chciałem złożyć wymówienie, by dać szansę komuś, kto będzie bardziej wydajnym ode mnie, bo ze względu na chorobę nie jestem w stanie szybko pisać. Tutaj wielkie podziękowania dla Krzycha (mojego szefa), za wysłuchanie uwag i pokazanie, że nie zawsze pieniądze, są najważniejsze, a sprawny inaczej, który chce się rozwijać. Wszystko, co dobre, kiedyś się kończy i projekt unijny, z którego jestem zatrudniony także, lecz moja przygoda ze  SwiftEye.pl – Swift Production (jesteśmy do Waszych usług😉) potrwa przez kolejne trzy miesiące. Kilka tygodni temu otrzymałem wiadomość, iż udało się znaleźć fundusze, by mnie zatrudnić i jest przygotowywany dla mnie aneks do umowy. Dziękuję Krzychowi i Justynie, za zaufanie i dostrzeżenie we mnie potencjału, który można rozwinąć i wykorzystać. Czy to rozkręcając nasze social media, bo ukończyłem kurs "Media społecznościowe w biznesie", czy w próbie montażu filmów. Jestem na etapie samouczka z montowania filmów na jednym z programów. Tak więc marzenie o pracy grafika komputerowego, nie będzie do końca niespełnione, bo montowanie filmów jest z tym zawodem powiązane. Jak widać, nie trzeba mieć skrótu tytułu naukowego przed imieniem i nazwiskiem, by pracować, będąc sprawnym inaczej. Wystarczy tylko chęć i umiejętność wykorzystywania swoich mocnych stron.
Szklanka musi do połowy pełna w postach o swoim "meczu o samodzielność" wspominałem, że razem z moim fizjoterapeutą planujemy wskoczyć na kolejny etap dążenia do jeszcze większej samodzielności, mowa o nauce chodzenia w chodziku. W miniony wtorek miała miejsce prezentacja takowego sprzętu. Miała ona na celu nie tyle, ile od razu zakup takowego sprzętu, lecz sprawdzenie tego, czy to już czas wskoczyć na ten poziom lub, nad czym musimy jeszcze pracować, by do niego dojść. Podczas prezentacji, ja i mój trener wymienialiśmy tylko spojrzenia. Miałem wrażenie, że jesteśmy za przeproszeniem debilami, którzy porywają się z motyką na słońce. Bo osoba, która widziała mnie pierwszy raz w życiu, stwierdziła, że jakiekolwiek chodzenie nie jest dla mnie. Szkoda tylko, że ta osoba nie ma pojęcia czym, jest Mózgowe Porażenie Dziecięce od strony medycznej, a jedynie wykształcenie pedagogiczne oraz wyuczone regułki przedstawiciela. I, jaką  drogę pokonałem, by dojść do chodzenia popod ręce. Pewnie gdybym tym samym mentalnie Marcinem, jakim byłem po I wizycie odnośnie zabiegu fibrotomi metodą Ulzibata. To, to zdarzenie wywołałoby we mnie lawinę łez i chęć poddania się, bo przecież nie jest mi dane na ten moment przejść z punktu a do punktu b. Czasem, by przejść do tego punktu b, trzeba zmodyfikować drogę. I my ją zmodyfikowaliśmy, rozpoczynając ćwiczenia na wałku, by poprawić pracę miednicy, a także jeżeli będzie mi dane to, wybiorę się na turnus z urządzeniem, które zwie się lokomatem. To zdarzenie mnie nie podłamało, lecz jeszcze bardziej zdeterminowało, bo przecież cele, są po to, by je spróbować osiągnięć, a nasz cel się nie zmienił. A odnośnie tego, co mnie czeka, zostawię Wam słowa piosenki, które oddają wg. mnie moje działania, odkąd zacząłem działać 😎.

Swój czas weź w garść swój czas
Zanim Ci życie nie powie że pass
I odholuje weź w garść i idź
Zacznij na 100, nie na 5 procent żyć

piątek, 7 października 2022

Beniaminek ze Lwowa pokonany!

Historyczny sezon naszej  ligi rozpoczął się na dobre w środowy wieczór Barkom Każany Lwów dopisał kolejną kartę do tej historii. Gościł we własnej hali zespół Asseco Resovii Rzeszów (0-3).

Podopieczni Giampaolo Medeia przystąpili do tego spotkania, opromieni zwycięstwem z inaugurującej kolejki, nad zespołem z Warszawy. My sympatycy "Pasów" liczyliśmy na szybkie i przyjemne zwycięstwo, rozmiar zwycięstwa może na to wskazywać. Jednak nie do końca tak było. Bo zespół ze Lwowa podszedł do spotkania bez strachu przed gwiazdami rzeszowskiej drużyny, bo w początkowych fazach pierwszych II setów odrzucali nas swoją zagrywką i bronili naszą pierwszą akcję, a także nieźle radzili w ataku. Po naszej stronie zaś pojawiała się spora ilość zepsutych zagrywek, co można było uznać, za sporą przeszkodę w wygrywaniu setów. Jednak wtedy piąty bieg włączał Fabian Drzyzga, który rozrzucał piłki do swoich skrzydłowym, czy to środkowych, gubiąc przy tym blok. Szkoda tylko, że Maciej Muzaj potrafił skończyć piłki jedynie na pojedynczym bloku. A to w spotkaniach z medalistami, z poprzedniego sezonu może się okazać, za mało. To drugie spotkanie, gdzie nasi środkowi byli pierwszoplanowymi postaciami w drużynie z Podpromia, co dało Jakubowi Kochanowskiemu drugą z rzędu statuetkę MVP. Swoją nie pamiętam czasów, by "Reska" była z kompletem punktów i tak dobrze grającego Fabiana Drzyzgi. Czyżby tęsknota, za koszulką z Orzełkiem?

* fotografia fb/Asseco Resovia Rzeszów






niedziela, 2 października 2022

Trzy punkty na start!

Co roku przed startem Plus Ligi kibice rzeszowskiej Asseco Resovii zadają sobie pytanie — Jak będzie wyglądał pierwszy mecz nowej SOVII? 

Nie inaczej było i tym razem, bo naszym przeciwnikiem był zespół Projektu Warszawa, który również dokonał niemałych roszad w składzie przed tym sezonem (3:0). Warszawianie przystąpili do tego spotkania bez kontuzjowanych Artura Szalpuka i Kevina Tillie, co według wielu rzeszowskich sympatyków drużyny prowadzonej przez Giampaolo Medei znacznie ułatwiło "Wilkom" wywalczenie pełnej puli we wczorajszym spotkaniu. Może i tak było, ale skupię się na elementach siatkarskich, bo to one decydują o zdobywaniu punktów. "Wilki". Już po pierwszych piłkach spotkania było widać, że "Reska" będzie chciała wygrać to spotkanie swoimi skrzydłami, które nie do zatrzymania, czy to w pierwszej akcji, czy kontrataku. Warto podkreślić cierpliwość "Wilków" w rozgrywaniu akcji, które nie zakończyły się w pierwszym uderzeniu. Nie bez znaczenia w tym ponawianiu akcji była dobra gra w obronie Asseco Resovii Rzeszów. Za grę w tym elemencie należy pochwalić szczególnie libero rzeszowskiej drużyny, który podbił parę piłek niełatwych piłek, które rodziły skuteczne kontry. Początkiem tego wszystkiego było odrzucenie od siatki zespołu z Warszawy naszą zagrywką, która ułatwiała nam grę, a słoweński przyjmujący wybijał dosłownie warszawianom siatkówkę z głowy. Miłym dodatkiem do tego wszystkiego była gra Fabiana Drzyzgi z naszymi "elektrykami", którzy nie tylko "gasili światło" rywalom, ale też grali przesunięte krótkie. "Kochan" pokazał, że formy z mundialu tak szybko się nie traci, co skutkowało statuetką MVP. Kto wie, czy miałby kto w rzeszowskim zespole zdobywać punkty, gdyby nie nasi skrzydłowi i środkowi, bo Maciej Muzaj. To wypisz wymaluj zawodnik z poprzedniego sezonu. Może lepiej w następnych spotkaniach spróbować gry z Rossardem w ataku, bo nie zawsze Defalco i Cebulj będą tymi maszynkami do punktowania. Tak czy inaczej, gra Asseco Resovii Rzeszów napawała  optymizmem we wczorajszym spotkaniu, ale nie podpalajmy się, bo każdy mecz to inna historia. Niemniej jednak dawno nie było nam dane oglądać meczu "Wilków" z tak pozytywnym wibem.

*fotografia fb/ Asseco Resovia Rzeszów