sobota, 29 października 2022

Johnny.

Po pozytywnych wrażeniach po obejrzeniu dokumentu o ś. p. Annie Przybylskiej oraz pełny nowych przemyśleń. Postanowiłem iść, za ciosem i w zeszłą niedzielę wybrać się na film cięższego kalibru, a takim niewątpliwie  jest "Johnny". 
Biografia księdza, który żył na pełnej petardzie mimo przeciwności, z którymi przyszło mu się mierzyć (glejak mózgu IV stopnia, czy nieprzychylność władz kościelnych). Widziana oczami Patryka, który miał niezbyt ciekawą przeszłość, ale dzięki pomocnej dłoni Ś.P. ks. Janowi Kaczkowskiego zrywa z nią i wychodzi na prostą.  Już od pierwszych chwil seansu zostałem wbity w swoje osobiste krzesło, które nosze wszędzie ze sobą do tego stopnia, że nie czułem upływających minut seansu 😉. Za sprawą scenariusza, dialogów, a także ról Dawida Ogrodnika. Który zagrał głównego bohatera oraz Piotra Trojana, obaj rozwalili system tymi rolami, jakby powiedziało młode pokolenie. Swoją drogą widać, że aktor grający tytułowego bohatera lubi aktorskie wyzwania bowiem, zagrał on Mateusza cierpiącego na Mózgowe Porażenie Dziecięce w filmie "Chce się żyć". Pewnie powiecie po tym, co teraz napiszę, że widzę w ludziach tylko i wyłącznie zło — gdyby wszyscy ludzie byli tacy, jak główny bohater. To świat byłby inny, nie byłoby być może tyle zła i cierpienia w otaczającym nas świecie. Bo znak rozpoznawczy nieżyjącego już kapłana to nie koloratka, czy grube szkła w okularach, jak dla mnie tym znakiem rozpoznawczym po tym filmie. Jest miłość do drugiego człowieka i, każdy miał dla niego taką samą wartość, bez znaczenia był jego status społeczny. Dowodem tego jest założone przez niego Puckie Hospicjum - pw. Św. Ojca Pio dla pacjentów onkologicznych, czy  podanie ręki tym, którzy się pogubili na swojej drodze życia. Młodzieniec trafia do przytułku po zapadnięciu wyroku sądowego w postaci wykonywania prac społecznych. Bardzo szybko przekonuje się, że nie jest to, tak przyjemna praca, jak choćby imprezowanie pod wpływem narkotyków, czy korzystanie z innego rodzaju przyjemności. Co powoduje u niego chwilową chęć powrotu do "przyjemności". Jednocześnie widać, jak powoli pęka na jego ciele pancerz zła, który miesza się z lękiem okazywania tego, co ma w sobie dobre. Nomen omen, w każdym człowieku jest dobro! W końcu Patryk zrywa swój pancerz i zaprzyjaźnia się z jedną z pensjonariuszek, która przekazuje swoją pamiątkę rodzinną, jaką jest pierścionek. I nakazuje mu go dać wybrance swojego serca, którą zresztą poznaje w murach hospicjum przy okazji, odkrywając swoją pasję. Zerwanie pancerza niestety nie równa się z zamknięciem na dobre, za sobą drzwi zakładu karnego, gdyż sąd nie daje wiary w Jego resocjalizację i wraca on "za kraty" mimo zeznań Jego przyjaciela. Ksiądz jednak się nie poddaje i dopina swego, wyciąga Patryka, zza krat mimo pogarszającego się z dnia na dzień stanu zdrowia. W ekranizacji można wyróżnić kilka dominujących cech; lęk, cierpienie oraz miłość, a także radość życia połączone ze świadomością przemijania życia ludzkiego. Wywołują one u widza różne rodzaju emocje, mnie udało się je tym razem je skryć w czasie oglądania seansu. A wyrazem tych emocji jest ten oto post. Nie będę tutaj skupiał się na rzeczach stricte filmowych, bo dla mnie ważne było przesłanie, które zawarłem. Choć oczywiście rzeczy filmowe nie umknęły mojej uwadze. Fajnym wzbogaceniem ekranizacji jest video z prywatnego życia kaznodziei, które ukazane, są na końcu ekranizacji. Na koniec powiem; świat, potrzebuje taki ludzi, niekoniecznie konsekrowanych oraz może zabrzmi to bez szacunku do ś. p. księdza, Jaśki to fajne chłopaki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz