Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Liga Mistrzów. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Liga Mistrzów. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 24 czerwca 2025

Rzeszowskie "Pasy" zagrają "na dziko" w siatkarskiej Lidze Mistrzów! Mój komentarz.

Choć sezon reprezentacyjny w pełni to dzieje się także w siatkówce klubowej. I nie chodzi o tutaj o odkrywanie kart z nazwiskami siatkarzy w poszczególnych klubach na przyszły sezon ligowy na parkietach PlusLigi.

A o ilość przedstawicieli PlusLigi w siatkarskiej Lidze Mistrzów w przyszłym sezonie klubowym. Będzie ich 4, a nie 3, jak to zawsze bywało. Bowiem "dziką kartę" od CEV na start w tych elitarnych rozgrywkach, w przyszłym sezonie klubowym, otrzymała Asseco Resovia Rzeszów. Przypomnę tylko, że obok drużyny z Rzeszowa o tę "dziką kartę" starały się ZAKSA Kędzierzyn-Koźle i Jastrzębski Węgiel. 
Może to zabrzmi złośliwie, ale prawdziwie — jak się nie dało wywalczyć prawa gry czysto sportowo to, można "pod stołem"😊. Ale kto bogatemu zabroni? Co z tego, że czysto sportowo na grę w Lidze Mistrzów, w przyszłym sezonie, nie zasłużyli (zajęli 6 miejsce w PlusLidze), jak kasą można sobie załatwić w niej start😎.
To pokazuje dwie rzeczy: pierwsza to taka, że baronowie rzeszowskiej męskiej siatkówki próbują zabłysnąć na salonach europejskiej siatkówki za wszelką cenę, a także zapewnić debiut Massimo Bottiemu na stołku treberskim w tych rozgrywkach. Co z tego, że w przypadku szybkiego pożegnania się Asseco Resovii Rzeszów z tymi rozgrywkami. Będziemy słyszeć, że winny jest jedynie natłok spotkań, a nie zupełnie nowy zespół, któremu będzie brak zgrania. Drugą rzeczą, którą uświadomiła ta poza sportowa sytuacja. To taka, że duże "kopy siana" rządzą siatkówką😋.
Po tym co napisałem we wcześniejszym akapicie, utwierdzicie się w przekonaniu, że jestem antyfanem rzeszowskiej drużyny — macie do tego absolutne prawo. Jednak tak nie jest, choć oczywiście fajnie będzie zobaczyć "Reskę", grającą w europejskich pucharach i życzę im by zaszli w nich, jak najdalej. To uważam, że prawo gry powinno się wywalczyć tylko i wyłącznie sportowo, a nie "na dziko" i basta!

*foto: Kamciography    
   

czwartek, 22 maja 2025

Aluron CMC Warta Zawiercie " z tarczą"! Czyli o srebrnym medalu w Lidze Mistrzów i nie tylko.

Sezon klubowy w Polsce, jak i za granicą za nami. Ulubionym kolorem drużyny Aluron CMC Warta Zawiercie w tym sezonie, jest kolor srebrny. I o tym będzie ten post. 

Wielu kibiców drużyny z Zawiercia się pewnie nie zgodzi z pierwszą częścią tytułu. Bo przecież ich ulubieńcy grali w trzech finałach i we wszystkich musieli uznać wyższość rywali. Kibice wielu drużyn chciałoby, by ich drużyna, grała w trzech finałach 😎.
Oczywiście do tego, by osiągać wyniki, potrzebni są odpowiedni zawodnicy — i o tym za chwilę. Bez dobrego trenera, który będzie umiał znaleźć flow z 14-toma różnymi charakterami i zbuduje z nich kolektyw, w przeciwnym jednak razie, jest mission impossible.
Takim kimś jest bez wątpienia trener Michał Winiarski, który przez lata był jednym z najlepszych przyjmujących na świecie, Teraz to samo potwierdza przy linii bocznej boiska, mimo młodego wieku, jak na trenera. Choć, jak mówi przysłowie; ciągnie wilka do lasu — widać to podczas meczów 😀. Jak sam mówi to, był najlepszy sezon w jego życiu, a przecież przed sezonem ligowym. Otarł się z prowadzoną przez siebie reprezentacją Niemiec o strefę medalową Igrzysk Olimpijskich w Paryżu. To świadczy o niczym innym, jak tylko o jego warsztacie trenerskim, który potrafił dokonać tego, że przeciętna reprezentacja Niemiec, stała się postrachem dla całego siatkarskiego świata. Potrafił on znaleźć klucz do mentalności swoich zawodników, a tym samym podnieść ich umiejętności siatkarskie — a więc następca Nikoli Grbicia może być tylko jeden 💪. Z drużyną Aluronu CMC Warty Zawiercie stworzył kolektyw z głębią składu, który pokazał charakter i wolę walki, w każdym spotkaniu (poza finałem PlusLigi, gdzie nie mieli praktycznie nic do powiedzenia). Kolektyw który, choć może przegrał w finale Ligi Mistrzów z włoską Perugią — niestety siatkarze są tylko ludźmi. Kto wie, czy gdyby nie taka, a inna organizacja turnieju (musieli grać dzień po dniu) oraz kłopoty zdrowotne. "Jurajscy Rycerze" w kolejnym sezonie grając w Lidze Mistrzów — na koszulkach, nie mieliby gwiazdki za zwycięstwo w tych elitarnych rozgrywkach 😉. Mimo tych problemów zdrowotnych "Jurajskich Rycerzy" w półfinale i finale pokazali charakter i wolę walki. Fundując swoim kibicom niezłą dawkę emocji, gdzie przegrywając 0-2 w setach, doprowadzając do tie-breaka. Prezentując przy tym głębię składu, tutaj wychodzi także nos "Winiara", co do zmian — Karol Butryn i Patryk Łaba (odmienili losy meczu z JW). Zaś "łyk tlenu" w meczu z "Czerwonymi Diabłami" z Perugii dał Kyle Ensing.
Przykładem zawodnika, do którego trener Michał Winiarski, znalazł klucz, jest Bartosz Kwolek. Popularny "Kwolo" nie przypomina tego siatkarza -oczywiście na plus, którym był pod koniec swojego pobytu w warszawskim klubie. "Kwolo" po przywdzianiu zbroi "Jurajskich Rycerzy" rozwinął się siatkarsko, niebagatelny wpływ miała postać trenera Michała Winiarskiego. W końcu przyjmujący przyjmującego zrozumie najlepiej 😜. Doprowadziło to do tego, że jest absolutnym Liderem srebrnych "Jurajskich Rycerzy" na lewym skrzydle. Niestety to Liderowanie w Zawierciu nie przekonało do siebie selekcjonera naszej reprezentacji — czego kompletnie nie rozumiem. A kto, jak to, ale "Kwolo" ma wszystko, by grać na najwyższym międzynarodowym poziomie również w Gangu Łysego.

*foto: pochodzą różnych stron     
 

czwartek, 15 maja 2025

Aluron CMC Warta Zawiercie czy KS Jastrzębski? Która z tych polskich drużyn ma większe szanse, zostać klubowym Mistrzem Europy?

PlusLigowe medale rozdane, lecz to nie oznacza końca siatkarskich emocji, związanych z polską klubową siatkówką. Już jutro w łódzkiej Atlas Arenie staruje turniej finałowy siatkarskiej Ligi Mistrzów.

Na wstępie można by powiedzieć, że będzie to kuriozalny turniej finałowy tych prestiżowych rozgrywek. Bo nie wystąpi w nim żaden klub, który zdobył tytuł siatkarskiego Mistrza swojego kraju. Obok drużyny z Zawiercia i Jastrzębia-Zdroju, w tym turnieju zobaczymy: Sir Safety Perugia oraz Halkbank Ankara. Zanim przejdę, zaznaczam do tylko moich dywagacji. Powiem, że oczywiście chcielibyśmy, żeby to był polski finał, a nie półfinał. Jednak, jak widać także w sporcie, nie można mieć wszystkiego😎. Myślę, że o tym, którego z poranionych przedstawicieli PlusLigi, w zakończonym, nie dawno sezonie ligowym, zobaczymy w ścisłym finale. Finale, którego stawką jest wzniesienie tego prestiżowego trofeum — może, ale wcale nie musi, zadecyduje dyspozycja dnia lub dwie stykowe piłki. Na zakończenie wstępu dodam, że odrobinę wyżej stawiam na ekipę Jastrzębskiego Węgla, jednak jeśli wygra ekipa trenera Michała Winiarskiego. To też będę szczęśliwy, bo kocham polską siatkówkę 😍. Jednak zespół z Włoch oraz Turcji przyjechał do Łodzi z takim samym zamiarem, jak ekipa z Zawiercia i Jastrzębia-Zdroju.

KS Jastrzębski Węgiel

Jeśli podopieczni Marcelo Mendeza chcą, aby ten ich "last dance", miał wesołą melodię. To muszą zapomnieć o tym, że wygrali Puchar Polski oraz to, że większość z nich, ma już podpisane lukreatywn kontrakty w nowych klubach. Chyba zaważyło na tymże zostali w PlusLidze z niczym. Na pewno nie bez znaczenia była też kontuzja Kuby Popiwczaka. Czy znajdą w sobie tyle siły i "prądu w nogach", by na ten weekend być monolitem nie do przejścia? Motywacji Tomkowi Fornalowi i Norbertowi Huberowi nie powinno zabraknąć, by zawalczyć o to prestiżowe trofeum z polską drużyną. Bo, kto wie, kiedy i czy kiedykolwiek, będą mieć jeszcze okazję, wygrać siatkarską Ligę Mistrzów. Czy czwarty klub tegorocznej  PlusLigi wykorzysta swoje doświadczenie z dwóch finałów, w których grali i wygra ten finał (jeśli do niego awansuje)?

Aluron CMC Warta Zawiercie

To absolutny debiutant w Final Four o to prestiżowe trofeum. Debiutant, który ma nie małe problemy kadrowe, spowodowane kontuzjami i krótką pod względem jakości siatkarskiej "bazą". Całe szczęście trener  Winiarski w europejskich pucharach, nie musi liczyć paszportów. I ostatni turniej na pozycji libero, będzie mógł rozegrać Australijczyk Luke Perry. Tak naprawdę wynik srebrnego medalisty PlusLigi w turnieju finałowym, w Łodzi, będzie  od trzech następujących rzeczy. Pierwsza to, jak zespół "Jurajskich Rycerzy", zareaguje mentalnie po przegranym finale PlussLigi. Druga to stan zdrowia Aarona Russella, a tym samym wsparcie ofensywne dla Bartosza Kwolka (no, chyba że jokerem w talii "Winiara", okaże się Patryk Łaba). I ostatnią rzeczą, od której wynik może zależeć. To postawa drugiego atakującego drużyny z Zawiercia, jakim jest Amerykanin Kyle Ensing. Czy udźwignie on ciężar gry o tak dużą stawkę? Bo tutaj te punkty, będą dużo więcej ważyć niż w lidze. A ze zdrowym Karolem Butrynem ta siła rażenia na prawym skrzydle byłaby dużo większa.
Tak czy inaczej, wierzę w to, że  zobaczymy dobry półfinał, a i tak przegrany tego półfinału, zagra o brąz. Kto zagra o wszystko, czyli główne trofeum, a kto o nagrodę pocieszenia — brązowy medal. Odpowiedź poznamy w sobotnie późne popołudnie 😎.

*foto pochodzą z różnych stron



  

 

czwartek, 14 marca 2024

Dwa sety od tego, by zjeść małego kebaba przed... finałem siatkarskiej Champions League!

Buldożer marki Jastrzębski Węgiel  jest na ostatniej prostej, by dotrzeć do celu — finał siatkarskiej Champions League. Wczorajszego wieczoru pokonał przed własną publicznością Ziraat Bank Ankara (3:0) w pierwszym meczu półfinałowym siatkarskiej Ligi Mistrzów.

Sądząc po tym, co zademonstrował Mistrz Polski wczorajszego wieczora to rewanż, powinien być formalnością. Aczkolwiek  pamiętajmy to, jest siatkówka i wszystko zdarzyć się może 😉.
W pierwszych dwóch partiach Turcy nie mieli nic siatkarsko do powiedzenia, bo zostali znokautowani  przez zagrywkę oraz grę ofensywną Mistrzów Polski,  co powodowało u nich frustrację, a tym samym lawinę błędów własnych. Dodatkowy fakt, który ich deprymował to doping kibiców. Początek ostatniej partii to nic innego, jak syndrom trzeciego seta przy prowadzeniu 2:0, bo dość nieoczekiwanie po nokautach w dwóch pierwszych partiach. Zawodnicy trenera Kavaza nabrali ochoty, by spróbować przedłużyć to spotkanie, czego efektem było ich prowadzenie mniej więcej do połowy seta. Nie zrobiło to jednak wrażenia na Jastrzębianach, którzy rzucili się do odrabiania strat, ale Turcy łatwo skóry nie chcieli sprzedać. I od tej pory byliśmy świadkami ciosów, jak na bokserskim ringu, a przecież areną zmagań siatkarzy jest parkiet 😊. Konsekwencją czego była gra na przewagi i trzy setballe dla Ziraat Bank Ankara, ale od czego się ma takiego gracza na rozegraniu, jakim jest Benjamin Toniutti to chyba o wynik można być spokojnym. Choć on piłek w ataku nie kończy, lecz posiada umiejętność posyłania odpowiednich piłek do wykonawców.
A do takich niewątpliwie należy Tomasz Fornal, dla którego wczorajsze spotkanie było 200 w barwach drużyny z Jastrzębia-Zdroju. Który potrafi nie tylko świetnie przyjmować, zadawać ciosy z pola serwisowego, ale też umiejętnie zabawić się z blokiem rywala, by zdobyć punkt dla swojego zespołu (w taki właśnie sposób zakończył to spotkanie). 
Co było siłą drużyny Marcelo Mendeza w tym spotkaniu? Po raz kolejny trzeba powiedzieć zespołowość, a także ta umiejętność, by dać rywalowi poczuć, że wygra seta. By w końcu zadać decydujący cios. Czyli to, co miało miejsce w końcówce III seta we wczorajszym spotkaniu. To się zwie taktyka oraz DNA zwycięzcy, czyli to, co cechowało, kiedyś "Koziołków" z Kędzierzyna-Koźla. Nie sposób nie wspomnieć tutaj o skrzydłach, bo nie tylko przy "Fornim", była ta siatkarska jakość.
Ale to, co w kolejnym spotkaniu z rzędu wyprawiał na prawym skrzydle MVP wczorajszego spotkania — Jean Patry, który dodawał także sporo zza linii dziewiątego metra. To siatkarska maestria, chyba nikt już w Jastrzębiu-Zdroju, nie powinien tęsknić za Stephenem Boyer. Aż żal, że nie będziemy  oglądać jego popisów w przyszłym  sezonie na parkietach naszej ligi. Jak dla mnie to nieporozumienie 😎. No dobra wróćmy do teraźniejszości😉, ale Ci siatkarze Mistrza Polski, mają jakość siatkarską, prąd w nogach, którymi niszczą kolejnych rywali. Na koniec powiem tyle, ja ich widzę w finale, jako tych, którzy wzniosą puchar!

foto: Kamciography 

piątek, 1 marca 2024

Kosmici z Jastrzębskiego Węgla meldują się półfinale Ligi Mistrzów!

Do tego, by się tam znaleźć, potrzebowali odrobić straty z pierwszego meczu z   Gas Sales Pia­cenza (2:3). W rewanżu jednak Mistrz Polski nie pozostawił złudzeń drużynie Andrei Anastasiego, kto jest drużyną lepszą (3:0) 

Choć porażki z drużyną ze Lwowa w lidze oraz w pierwszym meczu między tymi drużynami, mógł zasiać niepewność wśród kibiców. Czy aby na pewno zobaczymy przedstawiciela naszej ligi w półfinale siatkarskiej Champions League. Będę szczery — we mnie tej niepewności nie było, byłem pewien awansu Jastrzębskiego Węgla do czwórki siatkarskiej Ligi Mistrzów. 
Mimo problemów z łydką Benjamina Toniuttiego poprowadził swojego pomarańczowego buldożera do niekwestionowanego zwycięstwa w tym spotkaniu. Gdzie zobaczyliśmy kawał dobrej siatkówki zarówno z jednej, jak i z drugiej strony. Obie drużyny nie szczędziły sobie ciosów siatkarskich z pola serwisowego, lecz większe spustoszenie siała zagrywka drużyny Marcelo Mendeza. Nie zmieniało to jednak faktu, iż Włosi pokazali, że potrafią walczyć, ale nic w tym dziwnego, skoro w ich szeregach grają tacy gracze, jak: Luca­relli, Simón, czy Yuri Romanò. Czego dowodem była świetna gra Włochów w obronie i asekuracji — skutkowało to skokami ciśnienia u kibiców, którzy trzymali kciuki za ekipę Mistrza Polski. Zdecydowanie więcej do powiedzenia w temacie ofensywy mieli kosmici z Górnego Śląska. Którzy dobrze bawili się siatkówką, czyli nie robili nic, jak tylko to z czego, są dobrze znani w tym sezonie. Zadając zespołowi z Piacenzy w decydujących momentach, czy to blokiem, czy z pola serwisowego. "Forni" i "Noba Huba" pokazali, że ich słabszy występ we Włoszech, był jedynie wypadkiem przy pracy. Bo z przyjemnością oglądało się ataki Tomasza Fornala z lewego skrzydła, jak i ciosy z pola serwisowego. Podobnie, jak i przesunięte krótkie Norberta Hubera. Dopełnieniem tego duetu był Jean Patry, który rozegrał, jak dotąd mecz życia w barwach Jastrzębskiego Węgla, bawiąc się w ataku z prawego skrzydła.
Kluczem do awansu, do półfinału Jastrzębskiego Węgla, jak i siłą w tym spotkaniu. Była przede wszystkim zespołowość, ale i cierpliwość w grze obronnej oraz konsekwencja w ataku, a także zmienne jego formy, czy zmienność zagrywki. Choć do tego, by znów polski zespół zagrał w wielkim finale siatkarskiej Champions League, daleka droga. Bo w półfinale czeka Zirat Bankasi Ankara to, ja już oczami wyobraźni, widzę tam Bena Toniuttiego i spółkę.
Tymczasem przed nami święto polskiej klubowej siatkówki, będzie grubo 👊!

foto: Kamciography 

piątek, 19 stycznia 2024

Konsekwencja i zwycięski tie-break Asseco Resovii Rzeszów na pożegnanie z Ligą Mistrzów!

Na zakończenie swojej przygody z siatkarską Ligą Mistrzów, Asseco Resovia Rzeszów rozegrała na wyjeździe rewanżowe spotkanie z Trentino Volley Srl (2:3).

Na początek warto odnotować, że Asseco Resovia Rzeszów czekała na zwycięstwo z włoskim zespołem pięćdziesiąt lat, aż w końcu się doczekała 😍.
Choć początek spotkania tego nie zapowiadał, bo włoski zespół ustawił sobie przeciwnika swoim serwisem, co pozwoliło im bawić się siatkówką. Mimo to rzeszowski zespół potrafił odpowiedzieć kilkoma fajnymi akcjami w ataku, czy asami serwisowymi. Co dawało "pasiastym kibicom" na dobrą grę rzeszowskich siatkarzy w tym spotkaniu. Nie były to jednak płonne nadzieje, bo rzeczywiście rzeszowski zespół potrafił przenieść to dobre z premierowej partii  na kolejne. Zobaczyliśmy tak konsekwentny zespół, jak w ostatnim meczu ligowym na warszawskim Torwarze. Gdzie potrafili grać cierpliwie w obronie i ataku, a Łukasz Kozub pokazał, że nie straszna mu jest gra na duże bramki w siatkarskiej Lidze Mistrzów, bo to był przecież Jego debiut w siatkarskiej Lidze Mistrzów. Po raz kolejny pokazał, że Jego "kwity" mogą być korzyścią dla zespołu. A piłki przez niego posyłane, zostawały zamieniane na punkty, nie tylko przez nasze skrzydła, ale i środkowych. Tej pewności siebie "Wilków", nie zaburzyły nawet kontuzje Klemena Cebulja i Bartłomieja Mordyla.
Choć gdy z boiska schodził słoweński przyjmujący to, można było zadawać sobie pytanie: Jak teraz będzie wyglądało lewe skrzydło z TJ-em DeFalco?  Który ostatnio nie był najlepszej dyspozycji, lekko mówiąc 😉. Widać, że stanie "w bazie" wyszło mu na dobre, bo momentami przypominał tego zawodnika, którego kibice "Pasów" zawsze chcieliby oglądać - MVP. Swoją drogą ten mecz do końca życia zapewne zapamięta 17-letni środkowy Miłosz Wróbel, który zadebiutował w dorosłej siatkówce i to w dodatku, siatkówce zastępując kontuzjowanego Bartłomieja Mordyla. Częstując przy tym swoim floatem swoich idoli zapewne, debiut na siatkarskich marzenie 😎.
Ten mecz pokazał, jak ważna jest konsekwencja w sporcie, mam tutaj na myśli to, że Łukasz Kozub już drugi mecz z rzędu, wyszedł jako podstawowy rozgrywający. Odmieniając przy tym tak bardzo grę swojej drużyny. I można byłoby gdybać, co byłoby, gdyby zagrał w rewanżowym meczu z Tour 😊.  Jestem ciekaw rozgrywania Kozuba, gdy będzie niedokładne przyjęcie 😃 Przyjemnie było patrzeć na uśmiechnięte twarze zawodników Asseco Resovii Rzeszów po udanych akcjach, czy powrór do gry  po przegranych setach. Tego na próżno można było szukać do meczu z Projektem Warszawa. Widać potrzebna była męska rozmowa w szatni. Wciąż jest o co walczyć, zarówno w Europie, jak i krajowym podwórku. Tylko trzeba zostawiać "pasiaste 💗" na parkiecie!

foto: CEV, fb klubu  
  


 

środa, 10 stycznia 2024

C'est la vie Resovio.... Czyli progi europejskiej siatkówki za wysokie dla rzeszowskiej konstelacji gwiazd.

Asseco Resovia w dniu wczorajszym rozegrała rewanżowe spotkania z Tours Volley Ball w V kolejce siatkarskiej Champions League (3:0). 

Choć trudno to nazwać rewanżem, bo po pierwszym laniu, jakie rzeszowska konstelacja gwiazd otrzymała na Podpromiu, nie odrobiła zadania domowego. I ponownie otrzymała łomot od Mistrza Francji w meczu o być, albo nie być, w siatkarskiej Champions League (teraz już wiemy, że nie być 😋). 
Oglądając ten mecz, miałem deja vu nie tylko z pierwszego spotkania między tymi drużynami. Kiedy to nie oszukujmy się siatkarscy średniacy, bawili się siatkówką w efektowny i efektywny sposób, naganiając rzeszowski dream team do kąta, ale też z meczów na ligowym podwórku. Kiedy to Asseco Resovia po dobrych kilku indywidualnych akcjach, oddawała pole rywalowi, który z takiego prezentu potrafił skorzystać, czy to za sprawą swojej zagrywki, czy za sprawą swojej zespołowości. Niestety zespół z Rzeszowa razem ze swoimi baronami najwyraźniej nie zna w dalszym ciągu znaczenia tego słowa 😋, jak i kilku innych tj: duch walki, zaangażowanie czy kibice, których powinna cieszyć gra swoich idoli, jak na razie to oglądanie meczu powoduje podniesienie znajomości języka łacińskiego 😂. Natomiast dobrze jest im znaczenie słów: kasa, podpisywanie kontraktów "na waciki do uszu", brak pełnego zaangażowania, w każdym meczu oraz zmęczenie graniem, co trzy dni. Bo ten ostatni frazes można usłyszeć, przeczytać, w każdym z wywiadów z zawodnikiem ze stolicy Podkarpacia 😎. Tylko przypomnę, że obecny Mistrz Polski, też gra, co trzy dni i nawet jeśli przegrywa na ligowym podwórku to po walce do ostatniej piłki. Bo, są zespołem z charakterem, a nie indywidualnościami, którzy na ligowym parkiecie nie prezentują nic wspólnego , z tą piękną dyscypliną, a na kontach bankowych, są krezusami 😉. Kolejnym  fenomenem jest to, że reprezentanci swoich krajów, którzy grają w "Pasiaku", w barwach narodowych grają, jak z przysłowiowych nut. A w barwach klubowych dno. I to nie jest obserwacja tylko z tego sezonu, ale już od kilku. Tej drużynie jest brak lidera z charakterem, jak w zeszłym sezonie był Torey DeFalco, jak na razie po kontuzji jest cieniem gracza, który pomógł wyszarpać brązową "blachę" w zeszłym sezonie. 
Na koniec chciałbym postawić pytanie, a zarazem na nie odpowiedzieć, a przepraszam, nie jestem godny, bo nie jestem prawdziwym "Pasiakiem". Bo mój blog to gówno i tylko krytykuję i na dodatek piszę to z perspektywy mojego "porsche" 😊. Czy decyzje transferowe były konsultowane z włoskim szkoleniowcem, czy tylko zostały grzecznie przez niego przyklapnięte? Mnie osobiście się wydaje, że tylko druga część postawionego przeze mnie pytania jest prawdziwa 😎.

foto: fb klubu

piątek, 22 grudnia 2023

Ukraińsko- słoweńskie zwycięskie granie Asseco Resovii Rzeszów.

Asseco Resovia Rzeszów przed świętami Bożego Narodzenia rozegrała dwa spotkania odpowiednio na plus ligowych parkietach i parkietach siatkarskiej Champions League.

Na ligowym podwórku przeciwnikiem zawodników ze stolicy Podkarpacia był Barkom Każany Lwów (3:1). Wynik spotkania jest dość szczęśliwy, bo choć pierwsze dwa sety zostały wygrane dzięki odrzuceniu gości z Ukrainy przez serwis Asseco Resovii Rzeszów. Co ułatwiło Fabianowi Drzyzdze wykorzystanie walorów ofensywnych Karola Kłosa, Kuby Kochanowskiego i swoich skrzydłowych. To w kolejnych dwóch partiach za sprawą tego, z czego jest znana drużyna z Rzeszowa — mecz się sam zamknie,  już tak kolorowo nie było. Bo Lwowianie "zwietrzyli pismo nosem", co o mały włos nie skończyło się piątą partią. A wszyscy wiemy, że tie-break rządzi się swoimi prawami. Brawa dla przyjezdnych za podejście bez respektu w partii III i IV dla wyżej notowanego zespołu w naszej lidze i zaprezentowanie się tak samo dobrze w elementach siatkarskich, jak choćby wtedy, gdy pokonywali drużynę z Kędzierzyna-Koźla. Inna sprawa, że w tym niemalże odwróceniu losów meczu pomogły niedokładne piłki na skrzydła od Kapitana zespołu z Rzeszowa. I tylko błędy własne graczy w pomarańczowych strojach, uchroniły "Pasy" przed utratą co najmniej punktu w tym spotkaniu. Bądź co bądź to był chyba najlepszy mecz, jak na razie Stephena Boyera w biało-czerwonych barwach. I to jego grze zawdzięczamy te jakże cenne trzy punkty do ligowej tabeli.
Po walce na ligowym parkiecie Asseco Resovia Rzeszów wróciła do walki o punkty w siatkarskiej Champions League, gdzie potrzebuje punktów, jak tlenu, jeśli chce awansować do fazy pucharowej. Pierwszym przeciwnikiem w rundzie rewanżowej był ACH Volley Ljubljana (3:0) z młodymi następcami choćby Klemena Cebulja w składzie. Był to mecz bez historii, rzeszowski zespół od pierwszego gwizdka wywarł presję na rywalu swoim serwisem. Kończyło się to bezpośrednim zdobyciem punktu przez zespół włoskiego szkoleniowca lub też był czas na to, by "zgasić światło" rywalowi. Ustawienie sobie szyków rywala swoim serwisem sprawiło, że widzieliśmy sporo gry pierwszym tempem, czy widowiskowych ataków z VI strefy, czyli pipe Fabiana Drzyzgi z  Yacine Louati, który szalał na lewej flance (14 pkt). Kroku w ataku dotrzymywali mu dwaj pozostali skrzydłowi — Klemen Cebulj i Stephen Boyer. W III secie Asseco Resovia Rzeszów na moment straciła koncentrację i na tablicy wyników pojawił się remis, jak i widmo IV seta. Jednak zawodnicy potrafili w porę zareagować i dokończyć dzieła w nieco ponad 70 minut.

foto: fb/Polskie Radio Rzeszów
     

czwartek, 14 grudnia 2023

Set straconej szansy "Wilków"!? 🤔

Po mękach na parkietach Plus Ligi rzeszowskie "Wilki" wróciły do walki o punkty w siatkarskiej Champions League. Na rzeszowskie Podpromie przyjechał Mistrz Włoch — Itas Trentino z Janem Kozamernikiem w składzie (0:3).

Zacznę nie typowo, bo od II seta, gdzie zobaczyliśmy najlepszą wersję Asseco Resovii Rzeszów w tym sezonie. SOVIĘ, która po przegranym pierwszym secie, gdzie to została zepchnięta do defensywy przez zmienność zagrywki i ataku przyjezdnych. Potrafiła wrócić do gry za sprawą wywarcia presji na rywalu swoim serwisem  do tego stopnia, że włoski rozgrywający musiał biegać po boisku, by dostarczyć piłkę swoim kolegom do ataku. Co nie raz kończyło się "zgaszeniem światła" takim zawodnikom, jak:  Alessandro Michieletto czy Daniele Lavia. Nie brakowało widowiskowych obron "Pasów", a także niekonwencjonalnych ataków Klemena Cebulja i Stephena Boyera, które kończyły się punktami dla graczy w biało-czerwonych strojach. Sprawiało to, że biało-czerwona publiczność zgromadzona w hali Podpromie zrywała się do jeszcze większego dopingu. Co tylko nakręcało "Wilków" do jeszcze większej walki o wyrównanie stanu meczu. A kto wie może i czegoś więcej 😎. Do tego, by wyrównać stan meczu, zabrakło nie tylko odporności psychicznej do tego, by postawić kropkę nad i. Zabrakło również zmiany strefy posłania piłki do ayaku, po pierwszym błędzie Luatiego. Bo przecież trzeba dać piłkę na przełamie. Jednak nasz rozgrywający nie przewidział tego, że jego zamiary, są czytane przez rywali, jak dobra książka 😊. Wystarczyło tylko zmienić strefę — a mianowicie wrzucić piłkę na środek siatki (bo chyba nie był wykorzystywany przez cały II set 😱). A kto wie, jaki byłby wtedy końcowy wynik spotkania, bo nie raz takie sety uskrzydlają, ale do tego trzeba kreatywnego rozegrania. Tego korzystnego obrazu Asseco Resovii w II secie nie byłoby bez dobrej gry ofensywnej naszych skrzydeł.
Włoski potentat wygrał zasłużenie, grając bardziej dojrzałą, cierpliwą i techniczną siatkówkę. Potrafił dostosować formę ataku do zaistniałej sytuacji boiskowej. Świetnie radził sobie w grze na tzw. wysokiej piłce, a mistrzem w wybijaniu piłki po rzeszowskim bloku był mający polskie korzenie Kamil Rychlicki. Taka postawa Mistrza Włoch  powodowała, że gracze Giampaolo Medei poza II setem nie mieli argumentów, by odwrócić kartę w potyczkach rzeszowsko-włoskich.

foto: Kamciography


czwartek, 30 listopada 2023

Ljubljana zdobyta!

Po wpadce w pierwszej kolejce siatkarskiej Ligi Mistrzów z Mistrzem Francji. Asseco Resovia Rzeszów udała się do Słowenii, by zmierzyć się z tamtejszym ACH Volley (0:3).

Przed mecze sympatycy "Wilków" z Podpromia zadawali sobie pytanie: Czy nasi idole znów nie zlekceważą rywala? 
Nic takiego nie miało miejsca, lecz rzeszowscy kibice mogli przecierać oczy ze zdumienia, bo grą rzeszowskiego zespołu od pierwszej piłki kierował Michał Kędzierski, a nie Fabian Drzyzga. Czyżby włoski trener zaczął rozumieć, że różne oblicza SOVII w tym sezonie to wina rozegrania? Może tak, może nie 😉. Niemniej jednak gra "Kędziora" we wczorajszym spotkaniu powinna dać włoskiemu trenerowi drużyny z Rzeszowa dać do myślenia. Czy to, aby Michał Kędzierski, a nie Fabian Drzyzga powinien być "1" na rozegraniu "Pasów"? Jeśli zdecyduje się na taki ruch, oby tylko nie przepłacił posadą, jak co niektórzy szkoleniowcy 😎. Wreszcie byliśmy świadkami dobrych ataków ze skrzydeł DeFalco i Cebulja, bo mieli oni, z czego atakować. Amerykański przyjmujący przypominał amerykańskiego wilczego kowboja z poprzedniego sezonu, który dzielił i rządził na lewej flance — w ataku i bloku. Nasz rozgrywający nie bał się wykorzystywać tego, co jest "kopalnią punktów" w tym sezonie — środek siatki. Kuba Kochanowski z Karolem Kłosem mogli zaprezentować swoje "kwity", bo nie byli tylko statystami, a pełnoprawnymi uczestnikami meczu 😛. Naszą siłą we wczorajszym spotkaniu był także blok, "gaszenie światła" mogłoby odebrać nie jednemu zespołowi ochotę do gry. Mimo to rodacy Klemena Cebulja dzielnie wałczyli. Warto zauważyć, że nie małą rolę we wczorajszym spotkaniu odegrała współpraca bloku z obroną, a także cierpliwość w grze ofensywnej. Jednak wciąż martwi nasza dyspozycja w polu serwisowym, bo wciąż jesteśmy dostarczycielami punktów dla rywali z pola serwisowego. W dalszym ciągu nie mamy odejścia do prawego skrzydła i, jak na razie transfer Stephena Boyera jest dla mnie nie wypałem transferowym.
Jednak zwycięstwo w Ljubljanie, jak i jego styl cieszy! Czekamy na sobotnią potyczkę "Wilków" z "Pszczołami" na Podromiu, miejmy nadzieję, że bez zmian na rozegraniu. Lekcja pokory jeszcze nikomu nie zaszkodziła 😊.

*foto: fb/ Asseco Resovia Rzeszów  

sobota, 25 listopada 2023

Lekcja siatkówki dla "Wilków" na start!

Asseco Resovia Rzeszów po 6 latach przerwy powróciła do gry w elitarnych rozgrywkach — mowa oczywiście o siatkarskiej Champions League.

Francuski Tours Volley Ball z zawodnikami tj Drame Neto, był dla mnie (myślę, że nie tylko dla mnie), absolutnym teamem no name. Po tej lekcji siatkówki, którą udzielili "wilczej konstelacji gwiazd" (1:3) już nie będą no name 😎.
Po dobrym meczu z ligowym, z Olsztynem, nikt chyba nie spodziewał się takiego obrotu sprawy, jaki miał miejsce w czwartkowy wieczór w hali Podpromie. Zapewne o innym powrocie na europejskie siatkarskie salony marzyli kibice "Pasów". Na szczęście marzenia nic nie kosztują i pomarzyć zawsze można 😜, ale life is brutal 😋. Bo rzeszowski gwiazdozbiór najwyraźniej zlekceważył francuskiego średniaka, a może z paraliżowała nasze gwiazdy obecność za bandami reklamowymi obecność Pana Adama Górala... Może czas obciąć budżet 😃. Same nazwiska nie grają, a zespół! Tym zespołem byli przeciwnicy, którzy mieli pomysł na grę, dobrze się przy tym bawiąc. A ich rozgrywający  Zeljko Čorić pokazał, jak się rozgrywa, by drużyna wygrywała. Po stronie Asseco Resovii Rzeszów zabrakło czerwonego dywanu przed gwiazdami, by mecz się sam wygrał przy kilkupunktowym prowadzeniu 😜. Za to widzieliśmy obrażone na siebie indywidualności, patrząc na nie, miałem wrażenie, że przyszli rozegrać to spotkanie za karę. Najważniejsze, że 0 będą się zgadzać w przelewie 😊. Czy tak powinna wyglądać drużyna z najwyższym budżetem w lidze i najmocniejszym składem na papierze?
Zobaczyliśmy sztampowe i czytelne rozegranie (prawo, lewo), o ile to można nazwać rozegraniem 😎. Chimeryczną grę Klemena Cebulja, grę środkiem od święta oraz brak postawienia przysłowiowej kropki nad i. Brak cierpliwości w ataku, także brak zagrywki po naszej stronie. Przypomnę, że mecze wygrywa się kolektywem, jak i zdobywa trofea. A rozgrywający ma być mózgiem tego kolektywu, który reaguje na sytuację na boisku. Korzystając z tej strefy, czy też zawodników, którzy, są pewniakiem do zdobywania punktów. Niestety te rzeczy, o których wspomniałem, nie dotyczą Fabiana Drzyzgi, bo w czwartkowy wieczór widzieliśmy gry środkiem, jak na lekarstwo. Mając w składzie jednego z najlepszych środkowych świata, bo do takich należy Kuba Kochanowski. To chyba trzeba wykorzystywać jego walory sportowe na maxa, czy też się mylę? Problemy związane z moją chorobą, pochodzą z nieprawidłowych sygnałów wysyłanych przez mózg do układu nerwowego. Tak samo problemy Asseco Resovii Rzeszów biorą się z braku rozegrania przez ich mózg, czyli rozgrywającego 😉. Czy wreszcie, ktoś zrozumie, że gwiazda Fabiana Drzyzgi już dawno zgasła i spadła z nieba? 😎. A sukcesy klubowe na arenie ligowej, czy europejskiej będą dla mnie w granicach cudu z rozgrywającym, z numerem "11" na "pasiastej" koszulce 😊. Dwa złote medale Mistrzostw Świata w biało-czerwonych barwach to już przeszłość. A obecnie w lidze jest kilku dużo lepszych rozgrywających, taka brutalna siatkarska prawda. 
Przykro było patrzeć na to, że każdy sobie rzepkę skrobie i na te spojrzenia po błędach, które mówiły: To Twoja wina nie moja, tak nie powinien zachowywać się zespół, który celuje w plusligowe "pudło" i chcieliby namieszać zapewne w siatkarskiej Champions League. Nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem może, trzeba otworzyć elektrolity i przeprowadzić męską rozmowę, by oczyścić atmosferę. Przecież gra toczy się dalej, a kolejni rywale czy to w lidze, czy Lidze Mistrzów się przed nami nie położą. Tylko z tego względu, że w drużynie z Podpromia grają: Mistrzowie Olimpijscy i aktualni zwycięzcy VNL i Mistrzowie Europy. Wydawać, by się mogło, że te przedsezonowe kosmetyczne zmiany w składzie, będą atutem podopiecznych Giampaolo Medei. Z zaciekawieniem czekam na jutrzejszą potyczkę z beniaminkiem, z Częstochowy, jak i na hejt 👊!

*foto: strona internetowa klubu

piątek, 7 kwietnia 2023

Nie mam pytań, wygraliśmy siatkarską Ligę Mistrzów!

Tak właśnie tak, bo to będzie polski finał siatkarskiej Ligi Mistrzów! Na tym polega piękno tej dyscypliny, że pisze własne nieprzewidywalne scenariusze. Spełniając przy tym marzenia swoich kibiców 😊

Od kiedy przesiąkłem tą dyscypliną od szpiku kości, aż po czubek głowy to, zastanawiałem się, kiedyś, czy będzie mi dane doczekać chwili. Kiedy to dwa polskie kluby, zagrają w finale siatkarskiej Ligi Mistrzów, opłaciło się czekać te kilkanaście lat odkąd, jestem na "ty" z siatkówką klubową. Bo w tym sezonie o to prestiżowe trofeum 20 maja zagra Jastrzębski Węgiel z dwukrotnym zdobywcą tego cudeńka Grupą Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle. A mówią, że to włoska Serie A jest najlepszą ligą świata, no wczorajszy wieczór udowodnił, że chyba jednak nie 😋.
Teoretycznie łatwiejszą drogę do tego, by pierwszy raz w historii klubu zagrać w finale Ligi Mistrzów, miał Jastrzębski Węgiel. Bo nie grał baraży o to, by zagrać w ćwierćfinale. Co wcale nie oznacza, że nie musiał się natrudzić, bo dwa sety wygrane w rewanżu, które potrzebowali, by znaleźć się w finale, nie były przysłowiową bułką z masłem, jak się po zwycięstwie w Ankarze wydawało. Bo po wygraniu I partii przez "Pomarańczowych", nagle turecki zespół nabrał ochoty do gry i przejął inicjatywę w tym spotkaniu (1:2 w setach), gdzieś tam w szarych komórkach zaświtało mi pytanie: Zobaczymy złotego seta?  Tutaj wyszły dwie rzeczy; jak wielkim siatkarzem jest Tomasz Fornal, który pokazał, że potrafi być liderem swojej drużyny, bez względu na wynik oraz sytuację na parkiecie, oraz, jak ważna jest jakość "bazy". Gdyż ewidentnie w tym spotkaniu nie szło Kapitanowi drużyny Marcelo Mendeza to wszedł  Eemi Tervaportti, który odmienił obraz gry i w dużym stopniu przyczynił się do historycznej chwili dla drużyny z Górnego Śląska.
Będę szczery przed sezonem byłem przekonany, że klub z Opolszczyzny nie zagra trzeci rok z rzędu w finale tych rozgrywek. I pewni, by nie zagrał, gdyby nie transfer Pana Siatkarza Bartosza Bednorza, który w skali 1:1 zastąpił Kamila Semeniuka. Przed meczem byłem w 99% pewien tego, że będziemy świadkami historycznej chwili dla polskiej klubowej siatkówki. Ale czy mogło być inaczej, kiedy mimo mocnej zagrywki Włochów w I secie robiliśmy, co chcieliśmy w ataku z lewej flanki, a konkretnie "Bedni". Bez skuteczności prawego skrzydła, da się tak wygrywać sety. I choć z większym animuszem drużyna z Perugi rozpoczęła II seta (cztery punkty przewagi).
To "Koziołki" mają w swoich szeregach killera, profesora Davida Smitha, którego zmienność zagrywki pozwoliła ustawić sobie rywala, którzy patrzyli, gdzie spada piłka po Jego serwisie, czy po bloku kolegów, którzy byli pod siatką. To właśnie postawa Amerykanina w II secie, w polu serwisowym, a także Jego gra, kiedy był pod siatką, do spółki z szalejącym na lewym skrzydle Bednorzem. Sprawiła, że doczekałem się tej historycznej dla polskiej klubowej siatkówki chwili. I razem z komentatorami uniosłem dłonie w górę, krzycząc na całe gardło — TAAKK!  Może i Perugia ma Leona, Semeniuka i Gianelliego, który jest Mistrzem Świata i Europy, ale to ZAKSA ma Marcina Janusza, który, choć jest vice Mistrzem Świata to, potrafił przyćmić Simone Gianelliego swoim rozegraniem i DNA zwycięzcy, które bardziej się sprawdza w wygrywaniu wielkich bojów od konstelacji gwiazd. A także dobrą "bazę", co pokazało trio: Kluth, Staszewski, Żaliński, którzy dołożyli niemałą cegiełkę do wyniku 1:3.
Po tych rewanżach podtrzymuję zdanie, że w reprezentacji podstawowym duetem przyjmujących powinien być Fornal z Bednorzem. Bo moim zdaniem Pan Siatkarz Bartosz Bednorz wszedł z buta do reprezentacji. Ciekawe, co na to Nikola Grbić, który oglądał to spotkanie z trybun. I ciekawe, gdzie u Niego w hierarchii po tym dwumeczu jest "Semen" z Leonem? Wiecie co? Tak czysto po ludzku jest mi szkoda Kamila  Semeniuka, bo odchodził z ZAKS-y w glorii, a teraz cierpi katusze na włoskich parkietach. Cóż mówi się, że w sporcie nie ma sentymentów, ale widząc Jego wzrok skierowany w stronę kędzierzyńskich kibiców, zrobiło mi się go zwyczajnie po ludzku żal.
Na koniec powiem, że będę kibicował Polsce w finale siatkarskiej Champions League, a i kibicowskie serducho mi mówi, że to ni jedyny finał, gdzie spotkają się obie ekipy. Taki mały pstryczek, polska piłka nożna klubowa, jak i reprezentacyjna, ma się czego uczyć od siatkówki 👊.

*fotografie pochodzą z różnych źródeł, grafika główna praca własna







 

piątek, 31 marca 2023

Mamy tę moc!

Chyba największy siatkarski optymista nie zakładałby takiego scenariusza, ale na tym polega piękno tej dyscypliny, iż rządzi się ona swoimi prawami i pisze własne nieprzewidywalne dla kibiców historie z happy-endem.

Przyznaję się bez bicia, że przed oboma spotkaniami półfinałowymi polskich drużyn w LM, byłem spokojny o końcowe wyniki. Wiem powiecie niepoprawny siatkarski optymista, no cóż, ale choć byłem spokojny. To, gdzieś tam rozum mówił — ta Perugia może sprawić psikusa.  To był tylko spokój wewnętrzny, bo mecz w Ankarze, jak i Kędzierzynie-Koźlu oglądałem z ćwiczeniami oddechowymi, a i rozmówkami języka łacińskiego 😂. Chylę czoła przed Jastrzębskim Węglem, bo choć, są faworytem tej rywalizacji to, musieli się zmierzyć z całkiem inną kulturą kibicowania no, ale w sumie w sumie, co kraj to obyczaj. W dużej mierze musieli atakować na tzw. wysokiej piłce, bo turecki zespół nie szczędził nas swoją zagrywką, a także fenomenalnie grał w obronie i choć mecz był pełen zwrotów akcji. To Stephen Boyer wraz z profesorem Tomaszem Fornalem brali sprawy w swoje ręce i załatwiali sprawę. To, co wyprawiał "Forni" na lewej stronie w mojej ocenie powinno dać miejsce w "6" naszej reprezentacji. I myślę, że awans "Pomarańczowych" do wielkiego finału Champions League będzie formalnością.
Przed meczem ZAKS-y z Perugią nurtowały mnie dwie myśli: Czym zaskoczy nas AA? Bo przecież doskonale zna zawodników swojego rywala, a także niezłym bankiem informacji jest Kamil Semeniuk. A także, czy przyjmujący występujący po obu stronach siatki to, kwartet przyjmujących naszej reprezentacji? No i co wiemy? A no to, że to obrońca trofeum rozmontował szyki obronne rywala swoją zmienną zagrywką, co ułatwiło drużynie ZAKS-y rozgrywanie pierwszej akcji oraz ustawianie bloku. A duet Kaczmarek, Bednorz doprowadzili do szewskiej pasji rywala. "Zwierz" pokazał, że nie zawsze trzeba siłą atakować, by zdobywać punkty. Wystarczy umiejętnie kiwać i plasować. A co do Pana Siatkarza Bartosza B. podobnie, jak Tomasz Fornal pokazał, że potrafi być liderem swojej drużyny i prowadzić ją do zwycięstw tj. to robił "Semen", który stał po drugiej stronie siatki. Może Kapitan ZAKS-y nie był jej najjaśniejszym punktem w ataku, ale dawał to, co powinien dawać Kapitan, czyli mental. Wybaczamy błąd przy piłce setowej na 2:0, na szczęście, nie miał negatywnego dla Kędzierzynian skutku w kolejnych partiach.
Po tych dwóch spotkaniach dla mnie podstawową parą przyjmujących reprezentacji jest para: Fornal, Bednorz, a bliżej drugiego atakującego jest Łukasz Kaczmarek. A co na to selekcjoner?
Dwukrotnym zdobywcom pucharu podobnie, jak drużynie z Jastrzębia-Zdroju do tego, by awansować do wielkiego finału, brakuje tylko, albo aż dwa sety. Na pewno nie będzie łatwo, bo Semeniuk, Leon i spółka wraz z włoską publiką zrobią wszystko, by doprowadzić do złotego eta i awansować do finału. Mam jednak nadzieję, że zwycięży zaksiowskie DNA i będziemy świadkami nowej historii w polskiej siatkówce, czyli polsko-polskiego finału Champions League. Och. jak byłoby pięknie! Jednak zanim to, to będziemy świadkami potyczki tych ekip w ostatniej kolejce fazy zasadniczej naszej ligi.

*fotografie pochodzą z fb obu ekip i zostały przerobione na potrzeby bloga

piątek, 17 marca 2023

Przegrać i wygrać awans, taką historie pisze tylko ZAKSA Kędzierzyn-Koźle!

Po ubiegłotygodniowym horrorze w Kędzierzynie-Koźlu było wiadomo, że na włoskiej ziemi wcale łatwiej nie będzie. I nie było (3:2) i o awansie obrońców trofeum do półfinału zadecydował "złoty set".

Już pierwsze piłki pokazały, że Włosi z Trydentu mają ochotę stoczyć bratobójczy bój z Perugią o finał siatkarskiej Champions League, bo klubowy Mistrz Europy przeplatał "wyłączanie prądu" gospodarzom z błędami własnymi w ataku, co tylko napędzało włoski gwiazdozbiór. I pozwoliło jej kontrolować przebieg tego seta, na nic zdały się dwa zdobyte punkty przez Łukasza  Kaczmarka. 
Który pokazał w całym spotkaniu, że w ważnych meczach potrafi spiąć poślady i zdobywać punkty to, dobry znak przed sezonem reprezentacyjnym. Ogromny problem w tym secie ze zdobywaniem punktów z lewego skrzydła mieli — Bednorz i Śliwka. Po zwycięstwie w tym secie gospodarzy wiedziałem, że może po tym meczu będę musiał szukać kardiologa, który kocha tę dyscyplinę i mnie zrozumie 😎. Popularne "Koziołki" z Kędzierzyna-Koźla z animuszem rozpoczęły drugą partię spotkania, lecz trzy asy serwisowe Michieletto znów zmieniły sytuację w tym secie na niekorzystną dla polskiego zespołu (cztery punkty przewagi). Chyba nie muszę Wam pisać, że nie mówiłem wtedy naszym ojczystym językiem, a łacińskim 😆. Promyczek nadziei w nasze kibicowskie serca wlał as serwisowy Kapitana podwójnego zdobywcy tego najcenniejszego klubowego trofeum w europejskiej siatkówce. Jednak to mówi polskie przysłowie — jedna jaskółka nie czyni wiosny, bo po zmniejszeniu przewagi, wróciły złe demony z pierwszego seta (błędy własne w ataku) i przewaga gospodarzy urosła do punktów. Chyba nikt wtedy nie wierzył, że uda się odwrócić losy tego seta. Poza trenerem Sammelvuo, który wyjął swojego asa z rękawa, czyli Norberta Hubera, który podniósł tętno drużynie przeciwnej swoimi zagrywkami, dzięki którym udało się zniwelować przewagę włoskiego potentata do trzech punktów. Wydawało się, że wysiłek niezwykle popularnego "Noba Huba" poszedł na marne, po błędzie "Koziołków" w przyjęciu. Wtedy dosłownie sprawy w swoje ręce wzięli; "Zwierz" i "Bedni", którzy widowiskowymi atakami dali Mistrzom  Poldki wygranego drugiego seta. Trzeci set to istna siatkarska sinusoida, a to raz górą był Mistrz Polski, który miał kilka punktów przewagi, by zaraz skoczyło tętno kibicom w naszym kraju, bo do głosu dochodzili gospodarze i po przewadze nie było już śladu. Koniec końców to ZAKSA wygrała tego seta na przewagi i była już o jednego seta od awansu do półfinału, za sprawą świetnej ofensywnej gry Bartosza Bednorza i Łukasza Kaczmarka. W czwartym secie włoska drużyna musiała rzucić wszystkie siły na szalę, jeśli chciała pozostać w grze o półfinał. W tymże secie przez długi okres wynik oscylował w okolicy remisu, a obie ekipy nie szczędziły sobie prezentów, za sprawą błędów w polu serwisowym. Jednak kluczem do wyrównania stanu meczu dla włoskiej drużyny był blok na atakującym zespołu z Opolszczyzny i as serwisowy Michieletto. W tie-breaku ani przez chwile nie było zagrożone zwycięstwo włoskiego Trento, a ojcem sukcesu w tej partii był, nie kto inny, jak Kazijski, który swoją grą pokazał, że nie myśli przechodzić na sportową emeryturę. I stało się jasne, że emocje sięgną siatkarskiego zenitu, bo będziemy świadkami "złotego seta". W którym byliśmy świadkami fenomenalnej gry Mistrza Polski, który kontrolował tego seta, w każdym siatkarskim elemencie. Chyba nie muszę Wam pisać, jaka była moja reakcja po ataku Kaczmarka, który zapewnił nam awans do półfinału, gdzie naszym rywalem będzie spółka Kamila Semeniuka i Wilfredo Leona dowodzona przez AA.


Co tu dużo mówić ZAKSA Kędzierzyn-Koźle jest stworzona do wygrywania heroicznych bojów, bo ma DNA zwycięzcy, a taką cechę posiadają tylko nieliczni, nieważny jest trener, czy skład, w jakim występuje w danym sezonie, bo ma serducho do walki! Ach jak mi się marzy polsko-polski finał siatkarskiej Champons League 😊.

*fotografie pochodzą z różnych źródeł

czwartek, 9 marca 2023

Polsko-włoski horror z happy-endem, czyli krok od półfinału LM!

Nigdy nie lekceważ serca Mistrza! Ta maksyma dotyczy klubowego Mistrza Europy, nie tylko naszym ligowym podwórku, ale też europejskim.

Drużyna z Kędzierzyna-Koźla przystąpiła do meczu ćwierćfinałowego z włoskim Trentino Itas (3:2), opromieniona zwycięstwem w Tauron Pucharze Polski, a także dobrymi występami na ligowym podwórku.  Było nie było to dobrzy znajomi z poprzednich dwóch finałów siatkarskiej Ligi Mistrzów, co mogło zwiastować dobry siatkarski spektakl dla kibiców o mocnych nerwach 😉.
Już pierwsze dwa skuteczne ataki Łukasza Kaczmarka pokazały, że aktualny Mistrz Polski i dwukrotny klubowy Mistrz Europy, ma ochotę pokonać włoską konstelację gwiazd jednak, za sprawą Kaziskiego i Michieletto na tablicy wyników pojawił się remis. Wtedy też ze swoją cwaniacką grą w ataku, w pozytywnym tego słowa znaczeniu, wkroczył Kapitan drużyny z Kędzierzyna-Koźla. "Koziołkom" dawało to punkty, a Włochom powód do zdenerwowania, gdyż nie znajdywali sposobu na to, by zatrzymać przyjmującego reprezentacji Polski. Dodajmy do tego błędy własne po stronie rywala, asa serwisowego amerykańskiego "elektryka" gospodarzy. I ZAKSA była o seta bliżej od wygrania spotkania. Drugi set, choć początkowo toczył się pod dyktando Mistrzów Polski, za sprawą zagrywek Bartosza Bednorza, lecz na nic się to zdało, bo ataki Lavi, Kaziyskiego oraz as serwisowy Riccardo Sbertoliego i błędy własne ZAKS-y sprawiły, że II set padł łupem Włochów. A to zwiastowało tylko jedno, jeszcze więcej emocji w kolejnych partiach 😎. III seta znów lepiej zaczęli gospodarze dzięki atakom "Bedniego" i "Zwierza", jednak obie ekipy zaczęły mieć niespodziewanie problem w polu serwisowym. Szybciej w tym elemencie odnaleźli się włoscy siatkarze i na tablicy wyników było po 11. Od tego momentu byliśmy świadkami punkt, za punkt. Ostatnie słowo w tej partii należało jednak do rywali polskiego klubu. Oznaczało to, że szala zwycięstwa w tym spotkaniu, przechyliła się na stronę włoskiego Trento. Początki IV seta w ogóle  nie zapowiadał tego, że bliżej półfinału będzie ZAKSA, bo to włoska konstelacja gwiazd była o cztery punkty do przodu. Więc trudno było się spodziewać (przynajmniej mnie), że ten mecz skończy się happy-endem, ale przecież w tej dyscyplinie, nie takie cuda się zdarzały 😎. Sygnał do ataku podwójnemu klubowemu Mistrzowi Europy dał, nie kto inny, jak Bartosz Bednorz swoim serwisem. To spowodowało, że przechodzący kolejną młodość Bułgar i podpora reprezentacji Włoch Michieletto zaczęli popełniać błędy. Dodajmy do tego punktowe bloki Aleksandra Śliwki i Davida Smitha. Wydawało się, że już jest "pozamiatane", ale nic z tych rzeczy. As w talii Tuomasa Sammelvuo, czyli Bartosz Bednorz uderzył piłkę w out atakiem, asem serwisowym odpowiedział as reprezentacji Italii — Alessandro Michieletto i było wiadomo, że będą emocje w końcówce, bo równie dobrze mogła być to końcówka całego spektaklu. Jednak "Bedni" odpokutował swoje wcześniejsze grzechy, posyłając bomby z pola serwisowego, które okazały się nie do przyjęcia dla rywali, a potem utrudniły rozegraniem im akcji. I stało się jasne, że o tym, kto okaże się lepszy w tym spotkaniu, zadecyduje tie-break. Widać było, że przebieg IV partii odbił się na psychice gości, którzy popełniali błąd, za błędem jakby pierwszy raz grali w siatkówkę. Dopiero w końcówce zabrali się do odrabiania strat, ale było już, za późno. I stało się jasne, że to team z Opolszczyzny zrobił pierwszy krok w stronę półfinału tych elitarnych rozgrywek. Jednak to dopiero pierwsza odsłona tego pojedynku i na pewno na włoskiej ziemi, łatwo nie będzie
"Koziołki" pokazały taką samą twarz jak w meczu finałowym Pucharu Polski z Jastrzębskim Węglem, czyli DNA zwycięzcy oraz siłę kwartetu, mam nadzieję, że ten sam kwartet będzie stanowił o sile biało-czerwonych Orłów!
Już nie nie raz Wam to pisałem i napiszę po raz kolejne, za takie mecze kocham tę dyscyplinę. To nic, że wtedy jestem odrealniony i popadam ze skrajności w skrajność. Tyle o tym meczu, dziś ściskam kciuki, a ekipę Marcelo Mendeza, bo jestem nie tylko "Pasiakiem", ale ogólnie siatkoholikiem 👊!

*foto fb/Mistrza Polski