niedziela, 28 marca 2021

Cudu nie było :( Na medale jeszcze przyjdzie nam poczekać...

W życiu siatkarskiego kibica tak już jest, że siatkarskie 💓 kibica, kłóci się z ludzkim rozumem. Tak właśnie było przed wczorajszym meczem, gdzie Asseco Resovia Rzeszów, by marzyć o awansie do półfinału naszej ligi. Musiała wyrównać stan rywalizacji z PGE Skrą Bełchatów i wrócić na decydujące starcie do Bełchatowa.

Dość szybko "pasiaste serce" musiało przyznać rację rozumowi i uwierzyć w to, że Asseco Resovia Rzeszów nie wyrówna stanu rywalizacji i zakończy sezon. Miałem wrażenie, że to Skra gra we własnej hali, a nie Asseco Resovia. Rzeszów. To "Pszczoły" "kopały" zagrywką, pewnie atakowały i "gasiły światło" naszym siatkarzom. A nasi siatkarze, wyglądali jakby pierwszy raz, spotkali się na hali i piłka ich parzyła. A niektórzy wręcz marzyli o tym, by mecz się skończył, jak najszybciej, bo "Pasiak" parzył nie tylko w tym meczu, ale przez cały sezon (mimo największej ilości statuetek MVP). Na nic zdawały się zmiany włoskiego szkoleniowca czy chwilowe zrywy chłopaków. We wcześniejszym wpisie pisałem, że nic nam nie dadzą pojedyncze akcje, czy próba szarpnięcia w polu serwisowym. To postawa Skry w tym dwu meczu może imponować, zagrali zespołem i nie przeszli obok tych meczów. A takie wrażenie można odnieść po postawie naszej drużyny. Nie obrażając nikogo, ale może lepiej było oddać Skrze ten mecz walkowerem, niż w tak żenującym stylu zakończyć sezon. I zadać swoim kibicom kolejny już nie liczę, który cios w "pasiaste serce"💔.

*fotografia strona internetowa klubu

piątek, 26 marca 2021

Siatkarska jawa z ZAKS-ą w roli głównej trwa! Czyli ciao Italia :)



To nie jest siatkarski sen, to są piękne siatkarskie realia polskiej klubowej siatkówki na arenie międzynarodowej. Klub z Opolszczyzny nawiązał do sukcesów: Asseco Resovi Rzeszów, PGE Skry Bełchatów. Zapewniając sobie, co najmniej srebrny medal siatkarskiej Champions League.

Przyznam szczerze, że po wygraniu tie-breaka w Kazaniu, byłem pewny awansu ZAKS-y do finału Champions League. Choć premierowy set środowego horroru, przeczył mojej wierze😊. "Gaszenie światła" Śliwce i Semeniukowi było kluczem do zwycięstwa i objęcia prowadzenia w meczu, a tym samym daniem sobie szansy na to, by wyeliminować ZAKS-ę, z LM. Wiedziałem, że taki obrót sprawy nie załamie chłopaków Grbicia, a wręcz przeciwnie i tak też było👍. Pociski, zza linii dziewiątego metra, posyłał Łukasz Kaczmarek, co ułatwiało im grę pierwszej akcji, nawet jeśli Zenit przyjął sobie serwis i próbował, zdobyć punkt to gospodarze bronili i wyprowadzali zabójcze kontry. Dodajmy do tego błędy własne drużyny z Bartoszem Bednorzem w składzie i na tablicy wyników był remis. W trzeciej partii ZAKSA poszła, za ciosem i kontynuowała swoją dobrą grę z poprzedniej partii, budując sukcesywnie przewagę np. 15:9. W dużej mierze dzięki "kopaniu w polu serwisowym". Przez chwilę ekipa Alekny "złapała tlen" i było (19:16), lecz odpowiedź "Koziołków" była natychmiastowa. Będąc tym samym o set od awansu do finału. Cała siatkarska Polska głęboko wierzyła w to, że ten set będzie ostatnim i znów będziemy płakać siatkarskimi łzami szczęścia. Tak się jednak nie stało, bo Bednorz i jego ekipa, wzięli się do roboty i była to istna wymiana ciosów, żadna z ekip nie potrafiła zbudować sobie bezpiecznej przewagi, o ile w siatkówce jest to możliwe. Gdy wydawało się, że ZAKSA, zamknie ten mecz w trzech setach. To Rosjanie pokazali, że potrafią grać do samego końca i byliśmy świadkami emocjonującej gry na przewagi. Nie będę odkrywczy, jak powiem, że to była końcówka niewykorzystanych meczboli (aż 5).  Taki stan rzeczy sprawił, że Zenit wciąż był w grze o wyjazd do Italii. W tie-breaku sytuacja zmieniała się, jak w kalejdoskopie. A to prowadził Zenit, a to ZAKSA odrabiała straty, wychodząc nawet na to prowadzenie, by za chwilę znów dopuścić do głosu rywali. Meczbola ZAKS-ie swoim atakiem, dał Kamil Semeniuk. Jednak gracze ZAKS-y znów podali rękę Rosjanom, za sprawą autowych ataków Kaczmarka i Semeniuka. Taki obrót sprawy sprawił, że o wszystkim, czyli o awansie zadecyduje złoty set. Uwierzcie mi choć Zenit grał na parkiecie to u mnie emocje jego sięgały😜. Początek seta to walka punkt, za punkt. Nagle ekipa Grbicia wrzuciła piąty bieg i zanotowała serię czterech punktów z rzędu, niektórzy pewnie byli pewni, że ZAKSA, dowiezie to prowadzenie "na lajcie" do końca spotkania. I zaoszczędzi siatkoholikom w Polsce stanów zawałowych, nic bardziej mylnego😋. Na tablicy wyników było 12:11 i oglądanie końcówki na bezdechu i zaciśniętymi pięściami, stało się faktem😂. ZAKSA wzięła się do roboty i nie oddała prowadzenia do końca! Wtedy dałem upust swoim emocjom, krzycząc, ile tylko miałem sił, a z moich oczu poleciały siatkarskie łzy szczęścia😍. Pomyślicie pewnie, że nie jestem już "Pasiakiem" z grzywą "Gdańskiego Lwa", wyprowadzę Was z błędu. Jestem, ale ja 💗 siatkówkę i kibicuję każdej polskiej drużynie, grającej w pucharach.

ZAKSA wywalczyła ten awans MONOLITEM, jak i swoją cierpliwą i taktyczną grą. I nie jest wcale bez szans w finałowym starciu z włoskim Trentino, bo ma do tego papiery, jak i ludzi, co już nie raz udowodniła w tym sezonie.     

*fotografie strona internetowa klubu      

poniedziałek, 22 marca 2021

Mecz bez wyrazu przybliżył Skrę do gry o medale.

Powiem, wprost jestem rozczarowany nie tylko wynikiem, ale i poziomem, sobotniego ćwierćfinałowego meczu w Bełchatowie. Był to mecz z ogromną ilością błędów własnych po obu stronach i niewykorzystanych szans po stronie przyjezdnych. Pomyślicie, że oglądałem inny mecz😀 - spokojnie mam na myśli premierową odsłonę, gdzie przecież siatkarze z Rzeszowa. Dogonili rywala, doprowadzając do zaciętej końcówki, gdzie w najlepszym momencie dla "Pszczół", zafunkcjonował ten najbardziej nieprzewidywalny element siatkarskiego rzemiosła, jakim jest blok, który dał podopiecznym trenera Gogola prowadzenie w meczu. W drugiej partii zobaczyłem "Reskę", która potrafi "kopnąć", zza linii dziewiątego metra, ułatwiając sobie tym samym pierwszą akcję. Obnażając przy tym główny problem PGE Skry Bełchatów w tym sezonie -  przyjęcie. I mecz zaczął się od nowa, bo na tablicy wyników widniał remis. Taki stan rzeczy dał NAM PASIASTYM KIBICOM na to, że to Asseco Resovia Rzeszów będzie bliżej strefy medalowej. Na nadziei się skończyło w kolejnych dwóch setach, więcej tej jakości siatkarskiej było po stronie gospodarzy głównie, za sprawą zagrywek Mateusza Bieńka i Taylora Sandera, które rozmontowywały nasze przyjęcie. Dodajmy do tego problemy w ataku Butryna i Cebulja i kompletny brak środka w tym spotkaniu. Sprawiły, że rewanż na Podpromiu będzie meczem "o życie" w play-offach dla "Wilków". "Pasiaste serducho" do walki Nicolasa Szerszenia nie wystarczyło, by odmienić losy meczu (12 pkt w tym dwa bloki i 56% atak). Na ogół własne mury pomagają, ale czy bez kibiców Resovia zdoła wyrównać stan rywalizacji i wrócić na decydujący mecz do Bełchatowa? Po ostatnich dwóch meczach "Wilków" wątpię😎... Jeśli chcemy, by tak się stało, musimy zagrać TEAMEM, a nie pojedynczymi setami, czy akcjami.   

*fotografia strona internetowa klubu

wtorek, 9 marca 2021

Nie chciało im się wygrać :)

Powiem wprost - nie na takie zakończenie rundy zasadniczej w wykonaniu siatkarzy z Rzeszowa liczyłem. Podzielam zdanie Pana Wojciecha Drzyzgi; Asseco Resovia zardzewiała, mając dwunastodniową przerwę meczową. Styl gry "Wilków" przypominał mi, styl z początku z sezonu, gdzie w naszej drużynie panował chaos z powodu braku zgrania. Miałem wrażenie jakby siatkarze Asseco Resovi Rzeszów przeszli obok spotkania, na nic zdało się chwilowe zebranie sił na to, by doprowadzić do stanu 2-1, czy chwilowe "kopanie" w zagrywce Karola Butryna. "Kopanie", które dawało nadzieję na tie-breaka, by za chwilę zostać rozstrzelanym przez kubańskiego środkowego Indykpolu AZS Olsztyn. To, co było naszą siłą we wcześniejszych meczach, czyli: zagrywka i kończenie pierwszego ataku. Wczoraj było siłą gospodarzy, my nie mieliśmy przyjęcia i ogromna ilość błędów własnych te cztery elementy, zaważyły na tym, że z Olsztyna wracamy bez punktów. Ta porażka sprawiła, że być w ćwierćfinale będzie powtórka ćwierćfinału z przed kilku lat, czyli walka o półfinał naszej ligi z PGE Skrą Bełchatów.

*fotografia strona internetowa PlusLigi

czwartek, 4 marca 2021

ZAKSA w siatkarskim niebie, a my siatkarscy kibice razem z nią :).

Uwielbiam takie momenty w siatkówce, kiedy nie ma podziałów klubowych, a wszyscy jesteśmy jedną volley family. Takie momenty to nie tylko sezon reprezentacyjny, ale i występ naszych siatkarskich firm w europejskich pucharach😍.

Po wylosowaniu przez ZAKS-ę wielkiego LUBE jako  ćwierćfinałowego rywala w siatkarskiej Lidze Mistrzów. Powiem szczerze. byłem pełny wiary w to, że klub, z Opolszczyzny ma szansę na awans do półfinału tych elitarnych rozgrywek. Choć przegraliśmy rewanż to wygraliśmy "złotego seta", który walcowi z Kędzierzyna, dał awans do półfinału, a w całej polskiej volley family, polały się łzy szczęścia. Który to już raz? 😊 Mimo obolałego gardła to po asie Łukasza Kaczmarka, wydałem okrzyk radości, jak oszalały 😂. Wiem, jestem zakochany w niej po uszy i nic na to nie poradzę💓. Tyle o mojej miłości do siatkówki, wróćmy do tego, co wydarzyło się  w polskiej klubowej siatkówce. W przeciągu tygodnia, za sprawą drużyny Nikoli Grbicia. Choć moje siatkarskie serce jest w biało-czerwone pasy, obłożone grzywą gdańskiego lwa😉. To z wielkim zapałem oglądam mecze m.in. Grupy Azoty ZAKS-y Kędzierzyn- Koźle (nie tylko w PusLidze), która gra najskuteczniejszą i najładniejszą siatkówkę w PLS. To sprawia, że są dla mnie faworytem do zdobycia złotego medalu naszej ligi, choć oczywiście w siatkówce, wszystko zdarzyć się może😎. Po wyeliminowaniu włoskiej firmy, drzwi do medalu w siatkarskiej Lidze Mistrzów, stoją niemalże otworem. Wiem powiecie, że przesadzam, bo na drodze ZAKS-y, stoi równie wielka,  jak Cucine LUBE Civitanova Sir Safety Perugia. Perugia z Leonem, Maciejem Muzajem w składzie i Vitalem Heynem na ławce trenerskiej lub zwycięzca pary Zenit Kazań-PGE Skra Bełchatów. Cała trójka w siatkówkę grać potrafi . Perugia jest drużyną, którą też można pokonać, co pokazał klub z Modemy w pierwszym meczu ćwierćfinałowym, by dalej być w grze o to trofeum. Musiała w rewanżu wygrać, cały mecz, za trzy punkty i złotego seta. Ta sztuka się im udała 👋. Gra ZAKS-y pokazuje, że mamy prawo widzieć tę drużynę z medalami LM. Choć upragniony awans, dał im dopiero złoty set wygrany na przewagi. To potrafili wywieźć z Włoch pełną pulę, która dała dużą przewagę psychologiczną w rewanżu. Zwalniając tym samym swojego byłego trenera Ferdinando De Giorgi. W obu meczach na niektórych pozycjach swoją grą, zawodnicy z Kędzierzyna-Koźla, przyćmili takie siatkarskie gwiazdy, jak: Osmany Juantorena, Leal czy Simone. Nie przesadzę, jak powiem, że Benjamin Toniutti ze swoim stoickim spokojem na rozegraniu. Jest najlepszym sypaczem na świecie podobnie, jak i nasz reprezentacyjny libero Paweł Zatorski, który swoimi obronami doprowadzał do szału rywali. Pokazując przy tym, że polska siatkówka to kopalnia przyjmujących światowego formatu do Olka Śliwki, Tomka Fornala, Bartosza Bednorza i Bartosza Kwolka. Dołącza młody, ale już świetnie grający Kamil Semeniuk. Semeniuk, który gra bez respektu dla rywala, czy to w zagrywce, czy to w ataku. Oczywiście nie każdy mecz jest wyśmienity w jego wykonaniu, ale jest bardzo dobry. Młody przyjmujący to nie tylko przyszła gwiazda światowej klubowej siatkówki, ale i reprezentacji Polski. Czy już w tym sezonie zobaczymy Go w koszulce z Orzełkiem? Byłoby fajnie. ZAKSO, cieszę się razem z Wami, ale pamiętajmy dziś też o kibicowaniu PGE Skrze Bełchatów.

*fotografia: Fb Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle