poniedziałek, 22 marca 2021

Mecz bez wyrazu przybliżył Skrę do gry o medale.

Powiem, wprost jestem rozczarowany nie tylko wynikiem, ale i poziomem, sobotniego ćwierćfinałowego meczu w Bełchatowie. Był to mecz z ogromną ilością błędów własnych po obu stronach i niewykorzystanych szans po stronie przyjezdnych. Pomyślicie, że oglądałem inny mecz😀 - spokojnie mam na myśli premierową odsłonę, gdzie przecież siatkarze z Rzeszowa. Dogonili rywala, doprowadzając do zaciętej końcówki, gdzie w najlepszym momencie dla "Pszczół", zafunkcjonował ten najbardziej nieprzewidywalny element siatkarskiego rzemiosła, jakim jest blok, który dał podopiecznym trenera Gogola prowadzenie w meczu. W drugiej partii zobaczyłem "Reskę", która potrafi "kopnąć", zza linii dziewiątego metra, ułatwiając sobie tym samym pierwszą akcję. Obnażając przy tym główny problem PGE Skry Bełchatów w tym sezonie -  przyjęcie. I mecz zaczął się od nowa, bo na tablicy wyników widniał remis. Taki stan rzeczy dał NAM PASIASTYM KIBICOM na to, że to Asseco Resovia Rzeszów będzie bliżej strefy medalowej. Na nadziei się skończyło w kolejnych dwóch setach, więcej tej jakości siatkarskiej było po stronie gospodarzy głównie, za sprawą zagrywek Mateusza Bieńka i Taylora Sandera, które rozmontowywały nasze przyjęcie. Dodajmy do tego problemy w ataku Butryna i Cebulja i kompletny brak środka w tym spotkaniu. Sprawiły, że rewanż na Podpromiu będzie meczem "o życie" w play-offach dla "Wilków". "Pasiaste serducho" do walki Nicolasa Szerszenia nie wystarczyło, by odmienić losy meczu (12 pkt w tym dwa bloki i 56% atak). Na ogół własne mury pomagają, ale czy bez kibiców Resovia zdoła wyrównać stan rywalizacji i wrócić na decydujący mecz do Bełchatowa? Po ostatnich dwóch meczach "Wilków" wątpię😎... Jeśli chcemy, by tak się stało, musimy zagrać TEAMEM, a nie pojedynczymi setami, czy akcjami.   

*fotografia strona internetowa klubu

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz