niedziela, 28 listopada 2021

Beniaminiek wraca z tarczą z Podpromia!

 

Po podziale punktów w Bełchatowie było wiadomo, że o kolejne punkty łatwo nie będzie, bo na Podpromie przyjeżdża zespół z Lublina, który grać potrafi.

Już na wstępie powiem, że taki wynik przewidywałem przed pierwszym gwizdkiem sędziego, ale jak zwykle serce "pasiastego" kibica mówiło swoje. Niestety po raz kolejny rozum miał rację. Ale czy może być inaczej, kiedy nie wykorzystuje się, okazji  do zdobywania punktów, mając piłki po swojej stronie? Kiedy podajesz przeciwnikowi rękę przez punkty oddawane po błędach własnych, mając trzy "oczka" z przodu, czy też posyła się, zagrywki, które są, przyjmowane w punkt. To jak się to ma skończyć?! Zespół LUK Lublin nie jest zespołem adeptów tego pięknego sportu, ani beniaminkiem, który nie wie, jak to wykorzystać. A beniaminkiem, który ma pomysł na swoją grę i potrafi bawić się, swoją grą. Najwyraźniej włodarze rzeszowskiego klubu nie rozumieją, ani siatkarze, że nikt się, przed meczem z naszymi siatkarzami już ze strachu, nie trzęsie. Bo z tej wielkiej Asseco Resovii Rzeszów pozostała tylko nazwa... no i pieniądze, które pozwalają mieć, każdego siatkarza, ale nie zespół, który da  wreszcie radość swoim kibicom. Jak się, atakuje ze skrzydeł, pokazał wczoraj słoweńskiemu gwiazdorowi Kuba Wachnik, który był ich katem we wczorajszym spotkaniu. W naszym zespole nie funkcjonował system blok-obrona, czy jak, kto woli. A i przysłowiowych punktowych czap policzyłby na palcach jednej ręki, było ich 5 w całym meczu.  Wszystko, co dobre w grze Asseco Resovii było w momencie, gdy na parkiecie przebywał Nicolas Szerszeń to on, dał nam nadzieję, że może być inaczej w tym meczu, swoimi pewnymi atakami z lewego. Jest mi ogromnie szkoda tego zawodnika, bo pech z kontuzjami Go nie opuszcza, a zawsze, gdy pojawia się, na parkiecie. To wnosi dużo dobrego do gry zespołu. Dobra gra Maćka Muzaja i Kuby Kochanowskiego to, za mało, by myśleć o punktach w tym spotkaniu. To nie przypadek, że beniaminek ogrywa Skrę, a teraz naszpikowaną gwiazdami "Reskę". Za przypadek uznam grę Asseco Resovii Rzeszów w play-offach, niestety na ten moment, nie mogę i nie potrafię tego inaczej ująć. WSTYD, że nie potrafimy, zagrać na miarę potencjału, który mamy! Ale zapomniałem, że jesteśmy nowym zespołem i potrzebujemy czasu 😜.       

*fotografia strona internetowa klubu

wtorek, 23 listopada 2021

Stara siatkarska prawda się, ziściła....

 

Przed pierwszym gwizdkiem sędziego, wielu zagorzałych kibiców czy to w "Pasiaku", czy to w żółto-czarnej koszulce. Marzyło, aby ten mecz był nawiązaniem do tych meczów, które decydowały o tym, kto zostanie Mistrzem Polski.

W moim blogowym podsumowaniu meczu z Projektem Warszawa pisałem, iż wypadałoby, aby "Reska" potwierdziła tę dobrą grę z tamtego spotkania w kolejnych kolejkach. Czy ją potwierdziła? No nie do końca 😎.  Bo prowadząc 2-0 w setach, nie powinna pozwolić dojść do głosu bełchatowskiej Skrze, bo kto, jak kto, ale Skra w siatkówkę grać potrafi, co zresztą pokazała.  Asseco Resovia Rzeszów od pierwszej piłki, postanowiła odrzucić gospodarzy od siatki swoją zagrywką. I to się, im udało do tego stopnia, że nie dość, że my mogliśmy swobodnie grać na siatce, Fabian grał wszystkimi strefami to Skra, dokładała nam punktów własnymi błędami. I byliśmy o dwa sety od wywiezienia pełnej puli z hali Energia w Bełchatowie. Przyznam szczerze, że byłem lekko zdziwiony, tym z jaką lekkością przyszło nam zwycięstwo w premierowej partii spotkania. W drugiej partii "Wilki" kontynuowały swoje strzelanie w polu serwisowym, w "bełchatowskim ulu". Skra mimo starań nie potrafiła, złamać dobrej gry rzeszowskich siatkarzy. Tak obrót sprawy sprawił, że byliśmy o seta od wygrania meczu, za trzy punkty. Z drugiej jednak strony zastanawiałem się, jak i czy zareaguje PGE Skra Bełchatów. Chyba nie potrzebnie się, zastanawiałem 😂. Nasze przyjęcie zostało rozmontowane przez Roberta Tahta, który pokazał swojemu byłemu klubowi, że może nie potrzebnie mu podziękowano. Swoje w ataku dołożyli "Atan" i Milad Ebadipour i było już 1-2. Nadal mieliśmy szansę na trzy punkty, ale było wiadomo, że Skra będzie próbowała iść, za ciosem i doprowadzić do tie-breaka, który rządzi się, swoimi prawami. Choć "gasiliśmy światło" bełchatowianom i wydawało się, że spotkanie zamknie się w czterech setach (8-5). To gospodarze znów wrzucili "piąty bieg" na zagrywce, a konkretnie estoński przyjmujący. Który wyprowadził ich na prowadzenie, którego nie oddali już do końca seta. I było wiadomo, że największe emocje dopiero przed nami. Tie-break to istna wymiana ciosów, spektakularnych obron i zwrotów akcji. Akcji, które kibiców jednych wprawiały w euforię, a drugich w stan zawałowy. Uwierzcie mi, tie-break oglądałem z zaciśniętymi pięściami i łacińskim słownikiem na języku 😛. Bo, jak tu go nie używać, kiedy Kuba Bucki daje nadzieję na te dwa punkty, a potem "Kłosik" ją odbiera swoją grą na siatce. Mam nadzieję, że te pięści, aż tak nie odbiły się na mojej spastyce rąk, jeśli tak to, mój fizjo będzie musiał kierować skargę do rzeszowskich siatkarzy 😃. Na koniec powiem, że przyczyn porażki według mnie są, dwie mental — nasi zawodnicy zbyt szybko uwierzyli, iż Skra się, nie podniesie z "siatkarskich desek". W połowie III partii naszej drużynie ktoś "wyłączył prąd" w nogach i polu serwisowym. Ile jeszcze musimy czekać na to by podstawową parą przyjmujących, była para — Cebulj, Szerszeń? To już kolejne spotkanie, gdzie na pochwałę ode mnie zasługują; środkowi, atakujący, a także "sypacz". Okazja do rehabilitacji już w sobotę, ale o punkty nie będzie łatwo, bo beniaminek z Lublina grać w siatkówkę potrafi.

*fotografia FB klubu    

niedziela, 14 listopada 2021

W końcu zagrał ZESPÓŁ!

 

Po seriach dwóch porażek z rzędu z Mistrzem i Vice Mistrzem Polski z poprzedniego sezonu. Przyszedł czas na pojedynek z brązowym medalistą — Projektem Warszawa (3-0).

Nie będę owijał w bawełnę po rozmiarach, a przede wszystkim stylu obu porażek, nie miałem podstaw, by z optymizmem myśleć o wczorajszym meczu.  Bo i gdzie miałem go szukać? Zanim zacznę opowiadać o pozytywach. To zapytam po raz kolejny — Co w naszym zespole na parkiecie robi Sam Deroo? Który potrafi jedynie atakować z piłek wystawionych "na nos", piłka sytuacyjna to niemal stuprocentowa pewność, że zostanie posłana w aut bez bloku lub też zostanie "zgaszone mu światło", czy też jego przyjęcie utrudni nam rozegranie akcji. Od takiego zawodnika oczekuje się dużo więcej, przynajmniej ja tak uważam. Aż żal patrzeć, jak na krótkie epizody wchodzi Nicolas Szerszeń.  Nie wiem, czy tylko ja tak uważam, a może i nie — naszej drużynie nie leży mocna zagrywka poza "Kochanem" we wczorajszym spotkaniu. Jeśli miałbym się do czegoś przyczepić to do serii błędów po naszej stronie na szczęście gracze ze stolicy, nie potrafili tego wykorzystać oraz ilości błędów własnych  w przekroju całego spotkania. Na wielkie brawa zasługuje ode mnie nasz Kapitan, czasem warto, jest usłyszeć krytykę kibiców na swój temat. Świetnie grał wszystkimi strefami, gubiąc przy tym kilkukrotnie blok, nie bał się, grać przesuniętych krótkich z naszymi środkowymi, którzy zagrali rewelacyjne spotkanie - "4" (11 pkt w tym, aż 5 blokiem), "7" (9 pkt w tym dwa bloki i dwa asy). Warto zwrócić na floata Jana Kozamernika, która siała spustoszenie w szeregach rywali, a nam dawały okazję do skutecznych kontrataków. Nasz Kapitan kilkukrotnie dokonywał cudów w obronie, podbijając niemożliwe piłki, co również kilkukrotnie dawały nam punkty po widowiskowych akcjach. Tego zwycięstwa było nie było, gdyby nie kolejny świetny występ Macieja Muzaja, co zaowocowało statuetką MVP (13 pkt w tym 3 blokiem z 56% atakiem). W końcu zobaczyliśmy ZESPÓŁ, a nie INDYWIDUALNOŚCI.  Trzeba to tylko potwierdzić w następnych kolejkach.
 
*fotografia FB klubu

czwartek, 11 listopada 2021

ZAKSA daje MAXA! Mistrz Polski bez szans z klubowym Mistrzem Europy.

 

Liga przyśpiesza, liga nie zwalnia tempa! W dniu wczorajszym byliśmy świadkami meczu na szczycie. Awansem Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle podejmowała Mistrza Polski z Jastrzębia-Zdroju.

Z utęsknieniem wyczekiwałem wieczoru i tych emocji na najwyższym poziomie. I tych smaczków — pojedynki graczy w obu zespołach na poszczególnych pozycjach, które dodawały dodatkowego kolorytu temu spotkaniu. Największym smaczkiem był pojedynek Benjamina Toniuttiego z Marcinem Januszem, który przecież jeszcze sezon temu był po drugiej stronie siatki i poprowadził wraz z Nikolą Grbiciem kędzierzyński zespół do triumfu w siatkarskiej Lidze Mistrzów. Srebrny medalista Śmiem twierdzić, że ZAKSA ustawiła sobie to spotkanie swoim serwisem, przez co "Totti" miał utrudnione zadanie "w sypaniu" piłek, bo na skrzydłach gospodarze "gasili światło", co skutkowało  zjazdem "do bazy" Trevora Clevenot. Jednyną pewną strefą do ataku był środek siatki. Za to "Elvis" mógł grać, co chciał i z kim chciał, bo świetnie dysponowani byli Kaczmarek, Semeniuk i Huber. To kolejne spotkanie, gdzie Huber nie tylko świetnie grał na siatce, ale i posyłał pociski, zza linii dziewiątego metra, w pełni zasłużona statuetka MVP. Z taką formą drzwi do kadry na stałe, stają otworem. Swoje "kwity" po raz kolejny potwierdził Marcin Janusz, pokazując kto, jest najlepszym polskim rozgrywającym. Widać było ten feeling i flow z kolegami, z zespołu. Co w tym sporcie jest niezwykle ważne. Oczywiście ZAKSA miała też przestój w tym spotkaniu, co Mistrz Polski próbował wykorzystać, ale klubowy Mistrz Europy nie pozwolił na to i postawił przysłowiową kropkę nad "i". Przyznam się, szczerze, iż liczyłem na większy opór ze strony Mistrza Polski.       

*fotografia strona internetowa PlusLigi


niedziela, 7 listopada 2021

Wygrał ZESPÓŁ, a nie GWIAZDOZBIÓR.

Po meczu z Mistrzem Polski, który miał być wyznacznikiem tego, w którym tego, gdzie znajduje się, rzeszowski gwiazdozbiór. Przyszedł czas na spotkanie z klubowym Mistrzem Europy i srebrnym medalistą PlusLigi z poprzedniego sezonu — Grupą Azoty ZAKS-ą Kędzierzyn-Koźle.  


Po rewelecyjnej pierwszej partii w wykonaniu rzeszowskich siatkarzy, gdzie odrzuciliśmy kędzierzyński kolektyw od siatki swoim serwisem, co skutkowało  66% skuteczności w ataku po I secie. Taki stan rzeczy pozwalał myśleć o tym, że może jakieś punkty wrócą do stolicy Podkarpacia. Niestety na myśleniu się, skończyło, bo ZAKSA, choć straciła swoje "zęby trzonowe to nie straciła na jakości. Co zaprezentowała w kolejnych partiach, samym Maciejem Muzajem i Klemenem Cebuljem się, meczów nie da wygrywać. Wielkie brawa zwłaszcza dla Muzaja, którego dyspozycja rośnie z meczu na mecz, szkoda, że nie całego zespołu. Lekcje porządnej siatkówki Kapitanowi, który najwyraźniej nie nauczył się, podbijać piłek w obronie, ani sensownie sypać piłek do kolegów. Dał Marcin Janusz, który pokazał, że nie trzeba mieć gwiazdozbioru wokół siebie na parkiecie, ani sam być gwiazdą (zasłużone MVP). By kierować grą zespołu, który daje radość swoim kibicom. Pokazując przy tym, że może nowy selekcjoner reprezentacji polskich siatkarzy, powinien poważnie zastanowić się, czy to nie jemu powinien powierzyć pozycję pierwszego rozgrywającego w kadrze, bo ma na to kwity. Dla mnie to nie ulega wątpliwości. Było widać to flow między nim, a posyłanymi piłkami czy to do Śliwki, Semeniuka, Kaczmarka i Hubera. A co było widać w drużynie z Rzeszowa? Kompletnie bez formy Deroo, szukającego pomysłu na grę Fabiana Drzyzgę i Kozamernika, który mam wrażenie myślą, jest jeszcze w Serie A, tej trójce już dziś bym podziękował, za grę w barwach Asseco Resovii Rzeszów. I zespół, który nie potrafi zagrywać, a jedynie czeka na błędy rywali. Chyba nie tędy droga do zdobywania punktów. ZAKSA jeżeli je popełniała to potrafiła wrócić do swojego poziomu. W pełni zasłużone zwycięstwo, gratulacje. To smutne, że nasza drużyna nie posiada rozgrywającego, który potrafiłby przekuć ten potencjał drużyny w punkty. Loty po przyjściu na Podpromie obniżyli; Zatorski i Kochanowski to martwi w kontekście reprezentacji. Nie od dziś jednak wiadomo, że zawodnicy przychodzący do Rzeszowa, nie są, zawodnikami, których pamiętamy z poprzednich klubów. Czy Nicolas Szerszeń ma udowadniać swą siatkarską wartość jedynie, wchodząc z bazy, bo musi grać drewniany w przyjęciu belgijski przyjmujący? Nie trafia do mnie argument, że to dopiero szósta kolejka, a mamy nowy zespół, tę śpiewkę słychać na Podpromiu, w każdym sezonie! Pieniądze nie grają, a kolektyw, którego nie mamy! A ma go ZAKSA czy Mistrz Polski...      

*fotografia strona internetowa klubu      

poniedziałek, 1 listopada 2021

A mogło być inaczej, ale Resovia... podawała rękę. Czyli zwycięstwo Mistrza Polski w Rzeszowie.

 

Po sobotnim klasyku w Bełchatowie, który stał na mega poziomie pod względem siatkarskim. Na podobne widowisko, liczyłem w meczu Asseco Resovii Rzeszów z Mistrzem Polski.

Niestety przeliczyłem się, choć nie brakowało dobrych akcji po stronie gospodarzy, To więcej jakości siatkarskiej i chłodnej głowy zachowali Mistrzowie Polski. Asseco Resovia nie robiła problemów przyjezdnym swoją zagrywką z czego "Totti" mógł rozgrywać, co chciał i pytać kolegów — gdzie posłać piłkę. Nam często pozostawało atakować jedynie z sytuacyjnych piłek, ale cóż innego mógł Fabian Drzyzga robić, skoro przyjęcie zagrywki całego zespołu w całym spotkaniu wynosiło 46%, 21% perfekcyjnego. Zastanawia mnie fakt, dlaczego słabo spisującego się, Sama Deroo, nie zastąpił Nicolas Szerszeń 67 przyjęcie i 50% atak, a jedynie na krótkie fragmenty gry, w których udowadniał swoją wartość, które potwierdzają statystyki. A może znów mamy do czynienia z dyktowaniem składu trenerowi, jak to bywało w naszym klubie, w przeszłości 😉. Kilkukrotnie te sytuacyjne piłki dawały nam punkty, lecz częściej kończyło się, to skutecznym blokiem Mistrza Polski czy wyprowadzeniem skutecznej, zabójczej kontry. My nie potrafiliśmy wykorzystać tego, że często nabiliśmy piłkę o blok i mieliśmy ją po naszej stronie. Tak, jak już powiedziałem, zostawaliśmy blokowani lub też uderzaliśmy piłkę w aut, co pozwalało łapać dobry rytm gry Jastrzębskiemu Węglowi, a nam wręcz przeciwnie. Śmiem, twierdzić, że wynik byłby inny, gdyby nie to, co złe po naszej stronie. Pozytywna gra Maćka Muzaja, który zdobył 14 pkt w tym jeden blok i jeden as 50% atak, a także Klemen Cebulj który, choć zdobył  tylko 9 pkt w 1 as to, zagrał ze 62% skutecznością w ataku. Dodajmy do tego całkiem fajną grę "Kochana" (8 pkt w tym 4 blokiem). To jednak nie przeważyło to tych mankamentów w naszej grze, o których wspomniałem wyżej. Zespół Mistrza Polski pokazał jakość na, każdej pozycji, a przede wszystkim cierpliwość w podbramkowych sytuacjach, czego w naszym teamie brakuje od początku sezonu. Mistrzowie olimpijscy wsparci Tomkiem Fornalem i Kubą Popiwczakiem, którzy mam nadzieję na dobre, zagoszczą w szeregach naszej reprezentacji. Dadzą wiele radości w tym sezonie pomarańczowym kibicom. A my — nadal mamy nad czym pracować, dobre fragmenty gry to, za mało, by myśleć na tej moment o grze, o medale. Medali nie zdobywa się, indywidualnościami, a zespołowością. Tego drugiego na razie w Rzeszowie, nie widać... W następnych kolejkach zagramy; z Kędzierzynem-Koźlem, Warszawą, grającym dobrą siatkówkę beniaminkiem z Lublina i Bełchatowem. Więc sami sobie odpowiedzmy czy o plusligowe punkty będzie łatwo.

*fotografia FB klubu