sobota, 31 grudnia 2016

2 w 1, czyli krótko i na temat ;)

Dziś wielu z Was mrozi szampany, a ja zaproponuję Wam powrót. Do bogatego w sportowe emocje, dnia wczorajszego. Przystawką do dania głównego wczorajszego wieczoru, było popołudnie ze skokami narciarskimi. W niemieckim Obertsdorfie, miał miejsce pierwszy konkurs. W ramach TCS moi drodzy, z polskimi skokami, już dawno nie było tak dobrze. By w czołowej „20” było, aż pięciu zawodników z Polski. Najwięcej emocji dostarczył nam  Mistrz Kamil, który uznał jedynie wyższość. Stefana Krafta o zaledwie 2,8 pkt.
źródło: Fanpage skokinarciarskie.pl
To dobry prognostyk przed pozostałymi odsłonami narciarskiego „Wielkiego Szlema”. Może w końcu Adam Małysz nie będzie jedynym Polakiem. Który wygra tą prestiżową imprezę ;) Polska kadra odrodziła się, po  przyjściu austriackiego szkoleniowca – Stefana Horngachera. Good job trenerze! ;) Tyle o skokach choć i o nich mógłbym nawijać godzinami, bo są one w mojej hierarchii tuż za siatkówką. Tym samym postanowiłem, iż będą notki nie o siatkówce, ale i skokach. Co Wy na to? Asseco Resovia zakończyła ten rok zwycięstwem, we własnej hali. Pokonując ONICO Politechnikę Warszawską (3-0), odrabiając tym samym „dwa oczka”. Do PGE Skry Bełchatów, która po wielkich męczarniach. Pokonała (2-3) w Sosnowcu – MKS Będzin.
źródło: Fanpage Asseco Resovia Rzeszów
O grze SOVI trudno cokolwiek powiedzieć, bowiem różnica klas rywala. Była zbyt duża. Jednak wreszcie „siedziała” nam zagrywka, co ułatwiło nam rozgrywanie akcji. Fabian nauczył się wykorzystywać środkowych, co zaowocowało statuetką MVP. Dla Barłomieja Lemańskiego. To fajnie, iż wreszcie potencjał naszych środkowych, jest wykorzystywany. Jak pamiętamy nasz rozgrywający lubił, jak dotąd eksploatować. Naszych przyjmujących o atakującego. Mając takich zawodników w drużynie, grzechem było by. Nie wykorzystać och potencjału. DO SIEGO ROKU!!!

piątek, 23 grudnia 2016

Świąteczny przekładaniec ;)

źródło: Fanpage Asseco Resovia Rzeszów
Czy może być piękniejszy prezent dla kibica siatkówki, jak zwycięstwo swojej ukochanej drużyny? Asseco Resovia Rzeszów we własnej hali pokonała (3-2), Berlin Recycling Volleys. Zostając tym samym liderem grupy B, siatkarskiej Ligi Mistrzów. To był dobry mecz stojący na wysokim poziomie. Po obu stronach siatki, spotkały się dwie równorzędne drużyny. Nie zabrakło zwrotów akcji, jak i punktów zdobywanych seriami, przez oba teamy. Co było kluczem do zwycięstwa, w tym meczu dla Pasów? Ofensywna postawa naszej drużyny, we wszystkich elementach siatkarskiego rzemiosła. Aczkolwiek wielu się pewnie ze mną zgodzi, iż o wszystkim przesądziła obrona „Małego”. Który poszedł za piłką, niczym  dzik w żołędzie, za bandy reklamowe. Ta akcja pokazała, jak opłaca się walka, do samego końca. Choć zespól z Berlina wyprowadził kontratak, to jednak piłka wyszła w aut, nie dotykając rąk rzeszowskich blokujących. Trudno kogokolwiek z naszej drużyny wyróżniać. Bowiem CAŁA DRUŻYNA zapracowała na to, iż dwa jakże cenne oczka. Zostały na Podpromiu. To był jak na razie najlepszy mecz, naszej drużyny w tym sezonie. Wierzę, że to dopiero początek! Z takimi kibicami jacy są na Podpromiu, nasza drużyna może wszystko ;) To ta atmosfera rzeszowskiego „piekiełka”, zgasiła niemiecki zespół. SZACUNECZEK :D

Moja dekoracja świąteczna
Kochani z racji z tego, że jutro zasiądziemy do wieczerzy wigilijnej. Chciałbym Wam złożyć najserdeczniejsze życzenia. Ponad dwa tysiące lat temu w Betlejem narodziła się Miłość, to ona Nam błogosławi, w każdej chwili naszego życia. Przyjmijmy tą Miłość, nie tylko przez te dwa dni, lecz przez cały nadchodzący rok. Bo od Niego bije światło, które rozświetla drogi naszego życia. A czy je przyjmiesz, zależy tylko od Ciebie. W ten magiczny czas powiedz komuś trudne, a jakże wymowne słowo „przepraszam”. Bo życie jest krótkie i nie wiesz, czy wystarczy Ci czasu, na powiedzenie tego słowa. Dla Ciebie to słowo może nie znaczy wiele, lecz dla kogoś może znaczyć o wiele więcej. Życzę  Wam spotkań w gronie rodziny i przyjaciół. Wielu prezentów pod choinką, choć dla wielu z Nas największym prezentem, winien być Ten, który przychodzi z niebios     

środa, 21 grudnia 2016

Zaskoczeni? ;)

źródło: Fanpage ZAKSA
Od tych wszystkich spekulacji, można było zwariować. A to Berutto, a to Stoiczev, a to De Gorgi. Te trzy nazwiska przewijały się, w ostatnich kilku tygodniach. Jako głowni kandydaci, do objęcia kadry polskich siatkarzy. W dniu wczorajszym prezydium PZPS-u oficjalnie ogłosiło. Naszą kadrę obejmie szkoleniowiec, obecnego MP – Ferdinando de Gorgi. Kontrakt nowego szkoleniowca biało-czerwonych, będzie obowiązywać do roku 2020. Wielu siatkoholików w naszym kraju. Zadaje sobie pytanie. Czy popularny „Fefe” , to dobry wybór? Bo przecież to jego absolutny debiut, w roli selekcjonera naszej kadry.  Przyznam szczerze i ja zadawałem sobie to pytanie. Jednak takie same wątpliwości, dopadały nas. Gdy schedy naszej kadry obejmował Stefan Antiga. A później radowaliśmy się, ze zdobytego Mistrzostwa Świata. Może i tak będzie tym razem? Każda trenerowi należy się czysta karta i trzeba wierzyć, iż wybór PZPS. Szkoleniowca ZAKS-y Kędzierzyn – Koźle, na coacha naszych Orłów. Okaże się trafnym wyborem. Co zdecydowało, iż to „Fefe” zastąpił Antigę? Myślę, że główny czynnik to; znajomość realiów polskich zawodników, z boisk ligowych. A także twarda ręka włoskiego szkoleniowca. A takowej właśnie ręki, potrzebuje nasza kadra narodowa. Nie zdziwiłbym się i pewnie tak się stanie. Iż o sile kadry de Gorgiego, będą stanowić kadrowicze. Występujący w klubie z Opolszczyzny. Czy będziemy cieszyć z sukcesów niało-czerwonych, pod wodzą Ferdinando de Gorgi? Na to niestety musimy, jeszcze trochę poczekać. A tymczasem nowemu trenerowi, życzymy samych sukcesów z naszą kadrą ;) Tylko nie dymisjonujmy go za szybko, MY jesteśmy od zdzierania gardeł!
P.S. Kibicujmy dziś ZAKS-ie, a jutro Resovi. W europejskich pucharach. Czołem :P  

poniedziałek, 19 grudnia 2016

Czarne, czy białe?

Dawno dla Was nie pisałem o siatkówce, poprawiam się ;) Dużo się dzieje przed nami już druga dawka emocji, związanych z siatkarską Ligi Mistrzów. Półmetek PlusLigi za nami, już za niedługo pewnie dobiegnie końca. Telenowela pt „Nowy trener naszej kadry”. Stefan Antiga został szkoleniowcem reprezentacji kraju klonowego liścia. „Polska zawsze będzie dla mnie wiele znaczyć, tu jest mój dom, tu moje marzenia się spełniły! Do zobaczenia Polsko! Moje serce będzie z Wami!” – powiem tak łezka mi się w oku  zakręciła, podczas czytania tych słów ;) Merci Stefan powodzenia i DZIĘKUJEMY <3
źródło: Fanpage Asseco Resovia Rzeszów
Wielu z nas zadaje sobie pytanie. Jak poradzi sobie nasza drużyna, w czwartkowym spotkaniu z Berlin Recycling Volleys. Które zostanie na Podpromiu o 18. Czy sprawią nam rzeszowskim kibicom, prezent pod choinkę? Hmm na pewno chcielibyśmy, jak i sami zawodnicy. Jednak nasza gra nie oszukujmy się faluje. Potrafimy zdobywać punkty seriami, by za chwil kilka. Pozwolić przeciwnikowi nas dogonić. I nie ładnie mówiąc lekceważenie przeciwnika. We współczesnej siatkówce, nie ma słabych drużyn. O tym przekonała się nasza drużyna ,już nie jednokrotnie w tym sezonie. W pamiętnym meczu z drużyną z Katowic. Czy dwa tygodnie temu w Libercu, gdzie nie przesadzę. Każdy z pasiastych kibiców, dopisywał naszej drużynie w ciemno „trzy oczka”. A tym czasem jakimś cudem udało się wygrać tie-breaka. I zacząłem się zastanawiać, czy my w ogóle wyjdziemy z grupy. Nie mówiąc już o grze w Final Four. Bo przecież niemiecka i włoska drużyna, z którą przyjdzie nam się jeszcze mierzyć. Są uznanymi markami w siatkarskim świecie. Oczywiście nie umniejszam potencjału naszej drużyny, bo moje serce. W dużej mierze jest w kolorach drużyny, z Rzeszowa i chce by odnosiła jak najwięcej zwycięstw. Jednak z obecną grą awans, do F4 to mission impossible ;) jednak swoje gardło, będę zdzierał przed TV, w każdym meczu :P Po graniu w czarne, lub białe w PlusLidze. Postawa naszej drużyny w hicie kolejki, budziła we mnie wiele obaw. Czy stracimy kolejne punkty? Czy nastąpi jakieś przełamanie? Czy ktoś powstrzyma orkiestrę „Fefe”? Koniec końców wygraliśmy (2-3)! Jednak znów były przestoje, tracone punkty, po czym graliśmy koncertowo. Kluczem do tej cennej victorii nad MP, była odrzucająca rywala od siatki zagrywka. A także blok, osłodą tego spotkania był pojedynczy blok „Pita” na Mateuszu Bieńku. Ten blok możemy spokojnie, już teraz uznać za blok sezonu. Jednak za „ojca zwycięstwa”, w tym  spotkaniu możemy uznać Marko Ivovicia, którego pojawienie się na pakiecie. Poprowadziło „Pasy” do zwycięstwa, w dwóch ostatnich partiach spotkania.
źródło: Fanpage Asseco Resovia Rzeszów
Czy to zwycięstwo pozwoli nabrać „wiatru w żagle” naszej drużynie? Na razie jest to wielką nie wiadomą. Jednak  takie wygrane pozwalają uwierzyć, we własne umiejętności. Na chwilę obecną te dwa punkty, pozwalają SOVI na nietracenie kontaktu, z czołówką plusligowej tabeli. A tymczasem SOVIO walcz w czwartkowym, meczu LM!

czwartek, 8 grudnia 2016

Coś dla ciała i ducha.

Pewnie pomyśleliście, iż przestanę dla Was pisać? Wracam do Was, podbudowany fizycznie i duchowo ;) Powodem mojej nieobecności na blogu, był udział w turnusie rehabilitacyjnym. W Ośrodku Opiekuńczo – Rehabilitacyjnym w Jadownikach Mokrych.  Ośrodek ten został wybudowany na działce Prymasa seniora abp Józefa Kowalczyka. Przy ośrodku mieści się również Instytut Pamięci św. Jana Pawła II. W, którym znajdują się rzeczy związane z życiem, wspomnianego przeze mnie Prymasa seniora. A także samego św. Jana Pawła II. Bo wiem jak pewnie nie wielu z nas wie, byli oni przyjaciółmi. Najbardziej cenną pamiątką jest relikwia drugiego stopnia – sutanna św. Piotra naszych czasów ;) Powiem Wam stojąc przy tym eksponacie, towarzyszyły mi ogromne emocje.
Może spłyną na mnie jakieś łaski, kto to wie? ;) Mój pobyt na turnusie, nie oznaczał rozbratu z siatkówką, SOVIA zawsze i wszędzie ;) Ten turnus był mi potrzebny, po to by się oderwać od szarej codzienności i zresetować głowę. A także nabrać sił fizycznych i duchowych, do walki o lepsze jutro. To mi się udało! A wszystko za sprawą serdeczności, otwartości i ciepła, pracujących tam osób. To sprawiło, iż nie tęskniłem za domem. Już teraz mówię wracam tam, w maju 2018 ;) Jechałem tam z nadzieją na nowe znajomości. Nie myliłem się. Mało tego poznałem tam wielkiego fana skoków narciarskich i siatkówki – Karola.
Chłopie tak trzymaj, pozdrowienia dla Ciebie i mamy ;)  Do zobaczenia na następnym turnusie ;)  Przed wyjazdem zarzekałem się, iż nie będę brał udziału. W zajęciach terapii zajęciowej, bo nie są one dla mnie. Jestem zmienny jak kobieta :D Jest to nie tylko świetna  forma relaksu, ale też forma rehabilitacji moich rąk. Swoimi dziełami się pochwalę poniżej. Motyl nad moją głową, to moje dzieło.
Takowe zajęcia pozwoliły też zintegrować grupę. Brawa dla Pań terapeutek, które wkładały swoje serca. Wszystko po to, by każdy z nas był zadowolony. Zmęczony po „zabawie” z rehabilitantem, którego pozdrawiam z tego miejsca.
Wracałem do sił spacerując po przepięknym ogrodzie Hortiterapii <3

A także relaksując się w grocie solnej, wszystko z troską o moje zdrowie.
Nie stroniłem także od odwiedzania miejsca, które śmiem twierdzić jest najważniejszym, w całym ośrodku. To tam odzyskiwałem siły duchowe ;)
Turnus pozwolił mi być może na otwarcie nowych „drzwi” w moim życiu. Jednak to na razie pozostanie moją tajemnicą ;)

*fotografie pochodzą z prywatnej kolekcji

poniedziałek, 14 listopada 2016

To nie sen :(

źródło: Fanpage Asseco Resovia Rzeszów
Na ogół piszę tylko o tych meczach, które oglądam w telewizji. Dziś zrobię wyjątek :P Chciałem o tym nie pisać, ale prawdziwy kibic nie dzieli się tylko radością. Po zwycięstwach swojej drużyny. Ostatnio my kibice Asseco Resovi Rzeszów, tych powodów do radości nie mamy… W ramach 8 kolejki PlusLigi nasi siatkarzy doznali nie sensacyjnej, lecz WSTYDLIWEJ porażki, z GKS-em Katowice (2-3), we własnej hali! Słuchałem relacji w Radiu Centrum i powiem Wam, miałem dokładnie takie samo zdanie, jak sprawozdawca sportowy. Pan Smola jest kapitalny ;) Powiem krótko, bo co tu mówić.  Mając w drużynie medalistów, różnych imprez nie wolno nam lekceważyć kolejnych rywali. Bo niestety za same tytuły MŚ, czy medalistów IO punktów do ligowej tabeli nie dopisują. Musimy je sami wyszarpać na parkiecie! Jeśli któryś z siatkarzy tak myśli, to przepraszam bardzo, ale według mnie nie ma. Dla takiego kogoś miejsca, w drużynie. W pełni popieram kibiców, którzy wygwizdali siatkarzy, po III secie, w sobotnim spotkaniu. Mało tego dopingowali naszych przeciwników, w tie-breaku. Powiem Wam zrobiłbym to samo ;) Niestety jednemu z naszych środkowych, takowe zachowanie rzeszowskich kibiców się nie spodobało. Za co nagrodził ich brawami. Wybaczcie Panowie kibic płaci za bilety, kibic chce oglądać dobry mecz ;) Te kilka super meczy graliśmy siłą rozpędu, z sezonu reprezentacyjnego. Ktoś powie rok temu była podobna sytuacja, a zagraliśmy w finale w PlusLigi. Na, który nie zasługiwaliśmy  Nic dwa razy się nie zdarza ;) W zeszłym sezonie nasz zespół, był przetrzebiony kontuzjami, teraz nie. PANOWIE NIE RÓBCIE SOBIE JAJ Z SIATKÓWKI, BO RZESZÓW KOCHA SIATKÓWKĘ. A KILKA TYTUŁÓW MISTRZOWSKICH ZOBOWIĄZUJE! Widać, że w naszym zespole coś się wypaliło. Może czas na zmiany? Trener poszedł po rozum do głowy i oddał się, do dyspozycji władz klubu. Dobrze wiemy, iż nowy trener nie pozwolił by sobie na odgrywanie drugoplanowej roli ;) Dlatego też trener Kowal zostaje, a „guru” zapewnia, iż wynagrodzimy kibiców wspaniałymi wynikami. No to czekamy :P         

poniedziałek, 7 listopada 2016

Zycie jest jak mecz siatkówki... ;)

Po tytule postu pomyśleliście, iż może dostałem piłką w głowę. Bo porównuje życie, do zmagań na parkiecie. Nic bardziej mylnego, to sama prawda. Nigdy bym na takie porównanie nie wpadł, gdyby nie osoba, z którą rozumiem się niemalże bez słów ;)
Tak jak siatkarze nie są pewni przed meczem, czy założenia taktyczne nakreślone przez trenera. Na przedmeczowej odprawie, wypalą podczas gry, czy przeciwnik nie będzie sprytniejszy. Bo przecież siatkówka, to gra błędów. Tak i w życiu nie możemy być  pewni „jutra”, ani też wystrzegać się błędów. Bo to „jutro” może być zarówno pozytywne jak i negatywne, dla nas w skutkach. Do czego zmierzam? Pamiętacie jak dzieliłem się z Wami radością z faktu, iż zostałem studentem? Nie mogłem się doczekać rozpoczęcia, potem z radością i zapałem. Przerabiałem wykłady i wykonywałem pierwsze projekty. Wszystko zmienił jeden mail, od Rzecznika ds. Niepełnosprawnego Studenta, na Akademii Humanistyczno-Ekonomicznej w Łodzi. By móc studiować i zdobywać zaliczenia. Musiałbym pojawiać się na zjazdach. Co w moim przypadku, jest to sporym utrudnieniem. Ze względu na kilometry dzielące mnie, od Łodzi. Wyjaśniono mi, że na kierunku grafika, ważny jest kontakt z wykładowcą „face to face”. Nie było by nic w tym dziwnego, gdyby nie fakt. Rejestrując się on-line, na stronie Polskiego Uniwersytetu Wirtualnego, jest wyraźnie napisane studiuj wygodnie przez Internet. A wśród kierunków, jest wymarzony przeze mnie kierunek. Zaś na stronie w/w przeze mnie rzecznika. Jest wyraźnie napisane zapewniamy alternatywne formy nauki i zaliczeń! To właśnie te alternatywy skłoniły mnie, do złożenia dokumentów, na tą uczelnie. Jak widać okazało się to, tylko chwytem marketingowym ;) Bo niepełnosprawny, to ktoś na kim można się dorobić przecież! Oczywiście zapewniano mnie, iż w czasie zjazdów, uczelnia zapewni mi opiekuna podczas wykładów itd. Gdy napisałem wiadomość, do Pani pro-dziekan. Z informacją, iż czuję się rozczarowany i zdruzgotany. Odpowiedź mnie zszokowała, z jej słów wyczytałem, iż  kierunek grafika jest jedynie dla sprawnych studentów. O TO POLSKA, GDZIE NIEPEŁNOSPRAWNY JEST TRAKTOWANY JAKO GORSZY I NA STUDIA JEST ZA GŁUPI. Przepraszam za wyrażenie jeśli kogoś urażę. DLA WIELU JESTEŚMY DEBILAMI. To przykre, ale taka prawda ;( Tak o to moje studiowanie dobiegło końca, na szczęście zwrócono mi poniesione przeze mnie koszty. Więc jeśli ktoś planuje, wygodne studiowanie na AHE. Tym fragmentem, daję Wam przestrogę, byście nie czuli się rozgoryczeni. Jak ja byłem. Choć „prowadziłem, w tym secie.” To musiałem uznać wyższość uczelni :P Przez chwilę „leżałem na parkiecie” zapłakany. Z przeświadczeniem, iż to co było i nadal jest. Moim marzeniem legło w gruzach. Jednak moi najwierniejsi kibice pokazali, iż są ze mną. Bez względu, na rezultaty jakie odnoszę. Przywódcą mojego fanklubu jest osoba. Której słowa zawsze powodują, iż mam siłę wstać i walczyć dalej ; „ Marcin chcę usłyszeć, iż na Łodzi świat się nie kończy. Dopóki mamy marzenia, idziemy inną drogą”. Tak to prawda na Akademii świat się nie kończy  ;) Ja się nie poddam i walczę nadal! Kocham Was moi Przyjaciele <3 Z Wami walka to sama przyjemność ;) Przegrałem seta, ale nie mecz, o tytuł licencjata z grafiki komputerowej. Za rok kolejne podejście, tym razem na innej uczelni. Mam nadzieję, że z Waszym dopingiem. Więc jeśli masz marzenie, a boisz się, iż przegrasz mecz. To jesteś w błędzie! „Dopóki walczysz jesteś zwycięzcą!” Jak śpiewa  Monika Kuszyńska, obudź się i żyj! Bo medale czekają i zdziwione miny tych, którzy nie dowierzają w Ciebie ;)  Trzeba mieć odwagę, a szczęście jest na wyciągnięcie ręki!

sobota, 5 listopada 2016

Resovia zasypana węglem.

źródło: Fanpage Jastrzębski Węgiel
Kto liczył na łatwy mecz i trzy „oczka” dla Asseco Resovi Rzeszów, w meczu z Jastrzębskim Węglem.  Ten się wyraźnie przeliczył. Nie zrozumcie mnie przypadkiem źle, iż cieszę się z porażki naszej SOVI ;) Liczyłem na dobry mecz i taki też był. Jednak wynik nie taki, jakbyśmy sobie tego życzyli (1-3). Ostrzyłem sobie zęby na indywidualne pojedynki. Między graczami obu teamów, na poszczególnych pozycjach. Takowe były, lecz zdecydowanie na korzyść siatkarzy, z obozu „Pomarańczowych”. Czy ten wynik można uznać za niespodziankę? Dla mnie nie ma mowy, o jakiejkolwiek niespodziance. Pokazali już, że potrafią grać. Tydzień temu, w meczu z ZAKS-ą. Jastrzębie ma mocną paczkę z Kubańczykiem – Hildago Oliwa Salwadorem, na przyjęciu i atakującym – Maćkiem Muzajem. Przyszły trener reprezentacji, będzie przebierał w atakujących. To właśnie duet; Oliwa, Muzaj, poprowadził swój zespół, we wczorajszym spotkaniu, do zwycięstwa w meczu z drużyną z Podkarpacia. Ten pierwszy został MVP. Mając takich pewniaków, w przyjęciu i w ataku. Lukas Kampa, może rozgrywać jak chce. Kandydat do pierwszej czwórki murowany. Tyle o Jastrzębiu. Co nie wypaliło, w drużynie z Rzeszowa? Podstawy zarzut to nasza gra falowała, potrafiliśmy zdobywać punkty seriami. By zaraz je oddać, poprzez serię własnych błędów. Czy to w polu serwisowym, czy to w ataku. Na przyjęciu krwawił Marko Ivović, na nic zdawały się próby zmian; Ivović – Winters. Kanadyjczyk również, nie gwarantował stabilności w przyjęciu. Swojego dnia na rozegraniu, nie miał również Fabian Drzyzga. Który w drugim secie został zmieniony, przez Lukasa Tichacka. „Tichy” poprawił na tyle naszą grę, iż udało się wygrać trzeciego seta. Wszyscy ściskaliśmy kciuki przed telewizorami, by udało się doprowadzić, do tie-breaka. Jednak Jastrzębie „dorzucało” węgla i nie pozwoliło doprowadzić, do piątej partii. Zatem druga porażka, vice MP stała się faktem. Mówi się trudno, kibicuje się dalej ;) Nasi chłopcy robili co mogli. DUMNI PO ZWYCIĘSTWIE, WIERNI PO PORAŻCE!!!

środa, 2 listopada 2016

Liga nie zwalnia tempa.

Weekend za Nami, więc czas na kilka zdań ode mnie. O tym co wydarzyło się, w meczach Lotosu Trefla Gdańsk i Asseco Resovi Rzeszów.
Podopieczni Andrei Anastasiego w sobotnie popołudnie, walczyli o punkty w Bełchatowie. Z tamtejszą Skrą, zespół znad morza przystąpił, do tego spotkania. Wygranego przez Skrę (3-0), bez chorego Wojtka Grzyba.  Pozdrowienia dla tego przesympatycznego środkowego ;) Co można powiedzieć o tym spotkaniu? Gdańszczanie zaprzepaścili szansę wyrównania, być może odwrócenia, losów całego spotkania. Bowiem w drugim secie, dzięki dobrej grze swoich przyjmujących; Bartosza Pietruczuka i Mateusza Miki. Za sprawą ich dobrych ataków, a także zagrywek. Które poruszyły bełchatowskie przyjęcie. Zespół Gdańska miał w swoich rękach piłkę setową. Jednak niewykorzystane sytuacje się mszczą. Skrę do zwycięstwa, w tym emocjonującym drugim secie. Poprowadziły bombowe serwisy Nicolasa Uriarte. Trzeci set to już pełna kontrola Skry, MVP spotkania został – Michał Winiarski.
źródło: Fanpage Asseco Resovia Rzeszów
„Niedziela będzie dla nas”! Zapewne z taką myślą, ale i pewną nutką niepewności. Po porażce z Cuprum. Kibice Resovi, którzy wypełnili „TwieRRdzę” do ostatniego miejsca. Szli na mecz z Cerradem Czarnymi Radom, wygrany przez „Pasy” (3-0). Mamy lidera! Jak powiedziała moja Przyjaciółka Ania: „Nie jestem przesądna, ale z Igłą na stanowisku komentatorskim. Wygrywamy mecz”. Coś w tym jest, bo to już drugi mecz, wygrany przez vice MP. Gdy nasz wspaniały libero, komentuje mecz. Oby ten „talizman” w postaci „Igły”, przynosił nam szczęście, w tym sezonie jak najdłużej ;) Niektórzy kibice mogą powiedzieć, mecz do „jednej bramki”. Bo radomianie nie mieli, w tym meczu, za wiele do powiedzenia. Czasem gra jest mniej ważna. Proszę się nie obawiać, iż zabraknie kilka słów o meczu ;) Siatkarzy na niedzielny pojedynek, wyprowadzała grupa. Dzieci i młodzieży niepełnosprawnej intelektualnie Olimpiad Specjalnych – Podkarpackie. Powiem Wam choć często takie osoby nie wiedzą kim jest: Drzyzga, czy Nowakowski. To jednak sam fakt uczestniczenia, w takim wydarzeniu, był dla nich wielkim przeżyciem. OK. wracam do meczu :D Cóż można by powiedzieć? Choć było dużo zepsutych zagrywek, zarówno po jednej, jak i drugiej stronie, To jednak ten element był zdecydowanie, na korzyść chłopaków z Podpromia: Lemański (2) Ivović (3) i Rossard (6). Kolejną składową, która przyczyniła się do victorii, była atak naszej drużyny. W którym brylowali; Gordon- Perrin (56%), Ivović (55%), i Rossard (43%) (statystyki dotyczą ataku perfekcyjnego). MVP tego spotkania, został nie kto inny jak – Marco Ivocić. Naszą dobrą grę dopełniała też nie zła gra w bloku; Barłomiej Lemański (3) i Piotr Nowakowski (3). Po jednym z bloków „cichego Pita” Krzysztof Ignaczak powiedział: „Przyczajony tygrys, ukryty smok. Jak w tym filmie z Brucem Lee”. Te hasełka są bezcenne, dodają kolorytu :P Pod koniec spotkania ponownie w barwach Asseco Resovi „zadebiutował” Mateusz Masłowski. Po jego przypadkowej obronie, urodził się kontratak dla naszego zespołu. Oby ten młody, utalentowany libero, miał więcej szans, w dłuższym wymiarze czasowym. Do zaprezentowania swoich nieprzeciętnych umiejętności, na pozycji libero.
źródło: Fanpage Asseco Resovia Rzeszów
A już w piątek ciężki wyjazdowy mecz z Jastrzębskim Węglem. „Pomarańczowi” w meczu z ZAKS-ą pokazali, iż mogą namieszać, w tym sezonie.


sobota, 29 października 2016

"Hasta la vista".

To film opowiadający o paczce, trzech wózkowiczów. Jak każdy wózkowicz o czymś marzy, tak i oni nie są obdarci z marzeń. Ich marzeniem jest…. doznać przyjemności erotycznych z kobietą. Proszę się nie obawiać erotycznych scen, mnie samemu takie myśli, pojawiły się w głowie  ;) Jednak nie czuję się rozczarowany, a wręcz przeciwnie. W tym też celu obmyślają plan podróży, której celem w rozmowie z rodzicami jest Paryż, lecz to piękne miasto. Jest tylko przykrywką , bo prawdziwym celem jest dom publiczny, obsługujący wózkowiczów. Nadopiekuńczy rodzice w końcu ulegają i pozwalają swoim synom. Na zwiedzanie „Paryża” ;) Sytuacja się komplikuje, gdy jeden z nich się dowiaduje. Iż jego choroba nowotworowa postępuje i w każdej chwili może umrzeć. Kumple w trosce o jego życie, chcą zrezygnować z wyprawy. Jednak on stawia zdecydowany sprzeciw. By pozwolili mu ostatnie chwile jego życia, przeżyć tak jak tego pragnie. Jednak rodzice mówią stanowcze NIE, w obecnej sytuacji. Jednak ich zakaz na nic się zdaje, bo są na tyle zwariowani i zmotywowani, iż po kryjomu wydostają się z domów i następnego dnia o poranku. Wyruszają w voyage samochodem, który powiedzmy limuzyną nie jest ;)  Ich kierowcą a zarazem opiekunką, jest kobieta, którą nazywają mutantem. Ze względu na wygląd i posturę. Początkowo ich współpraca nie układa się najlepiej. Jednak z czasem ich stosunki ulegają znacznemu ociepleniu. Kobieta mutant okazuje się pielęgniarką, co znacznie ułatwia im współpracę. Dzięki niej poznają smak biwakowania i spania pod namiotami. W jednym z hoteli czeka na nich, nie fajna atrakcja. Spotkanie z rodzicami, którzy nalegają, by zrezygnowali i wrócili z nimi do domów. Jednak oni nie dają za wygraną i ruszają dalej, by dotrzeć do celu. Przy grillu i lampce wina opowiadają, kim by byli, gdyby nie wózek. W końcu docierają do celu, jednak dopiero za drugim razem, dopinają swego. Gdyż pierwsze podejście kończy niepowodzeniem, z powodu pogorszenia się stanu zdrowia, chorującego na nowotwór przyjaciela. Idealnie pasującymi do tej sytuacji są słowa: „Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego”. Wreszcie ich marzenie zostaje spełnione, lecz słabowidzący rezygnuje w ostatniej chwili. Gdyż zakochuje się w mutancie. I to z nią przeżywa miłosne doznania. Życie jest brutalne, ale i piękne chorujący na nowotwór umiera, zaś słabowidzący odchodzi ze swoją wybranką. Co się dzieje z pyskatym? Tego ze scenariusza się nie dowiemy.
Jaki morał z tego filmu? Nigdy nie przestawajmy marzyć, bo nie wiemy. Co na nas czeka za rogiem ;) Powiem Wam moim marzeniem, jest również wyjazd, bez opiekuna z domu. Jak tak patrzyłem na te ich przygotowania i samą wyprawę. Myślałem; „fajnie by było”. Może i ja wpadnę na jakiś szalony pomysł, z którymś, z moich Przyjaciół. Kto to wie? ;)      

Powiązane posty:

"Ja tańczę w środku".

czwartek, 27 października 2016

Już nie, niepokonani...

Walka o ligowe punkty rozpoczęła się na dobre, za nami już pięć kolejek. W miniony piątek „Pasy” zainaugurowały sezon we własnej hali (3-1). Nasi zawodnicy wyszli na rozgrzewkę, przy piosence pana Tadeusza Nalepy – „Oni za raz przyjdą tu”, w wykonaniu zespołu Jesus  Chrysler Suicide. Utwór ten będzie w tym sezonie, zagrzewał naszych siatkarzy do walki. Miałem okazję pierwszy raz oglądać mecz , z barwnym komentarzem. „Igły”, który stwierdził, że ma mało miejsca, więcej go miał na parkiecie :D Dowiedziałem się też, co to jest Reksio, w żargonie siatkarskim. Jak widać siatkarski kibic, uczy się całe życie ;)  Z trybun można było dojrzeć ciekawy transparent „Alek i Igła SANTO SUBITO”.
źródło: Fanpage Asseco Resovia Rzeszów
Przychylam się do tego apelu kibiców, bo Ci dwaj Panowie, są ikonami rzeszowskiej siatkówki ;). Tyle tego dobrego, teraz będzie moje przynudzanie o siatkówce ;) Naszym przeciwnikiem była drużyna Lotosu Trefla Gdańsk. Przyznam szczerze, liczyłem na więcej emocji, w tym spotkaniu.  Pierwsze dwa sety zakończyły się zdecydowanym, zwycięstwem naszej drużyny. Zespół z Gdańska miał problem, z pierwszą akcją. Nawet jeśli miał dobre dogranie, do siatki to i tak kończyło się atakiem w aut. Ogromne problemy, w przyjęciu zagrywki, jak i ataku. Mieli Mika, Pietruczuk i Jakubiszak. Wszystko to dzięki świetnie spisującym się, w polu zagrywki rzeszowianom. W trzeciej partii to rolę się odwróciły. Ściślej mówiąc syndrom, dziesięciominutowej przerwy. Która wybiła naszych siatkarzy z rytmu. Dima i Wojtek pamiętają, jak na Podpromiu się zagrywa ;) W dużej mierze, to dzięki ich serwisom, zespół z Gdańska wypracował sobie przewagę. Okazała się dla naszych idoli nie do odrobienia. Czwarta partia, to już powrót do dobrej gry, zespołu z Rzeszowa. Grę w ataku uspokoił nasz kapitan – Jochen Schoops, który zmienił zmęczonego już Tibo Rossarda. Dzieła zniszczenia dokonali Marcin Możdzonek, który zmienił Bartłomieja Lemańskiego, oraz rozgrywający świetny mecz. Kanadyjski  przyjmujący vice Mistrza Polski – John Gordon Perrin, który został wybrany MVP tego spotkania.
źródło: Fanpage Asseco Resovia Rzeszów


W dniu wczorajszym miało miejsce pierwsze lanie, dla naszej drużyny. W ramach piątej kolejki spotkań Asseco Resovia udała się do Lubina, na mecz z miejscowym Cuprum (0-3) Co tu dużo mówić „Miedziowi”, zagrali fenomenalne spotkanie, w każdym siatkarskim elemencie. Prym wiedli w tym spotkaniu; Keith Pupart, Robert Taht i Łukasz Kaczmarek. Ten ostatni został wybrany zawodnikiem meczu.
źródło: www.ks.cuprum.pl
Siatkarze z Lubina mają patent, na drużynę z Rzeszowa, bowiem w tamtym sezonie. Mecz w Lubinie zakończył się, identycznym wynikiem. Powiem więcej dla mnie Cuprum, to „czarny koń” tego sezonu. Cóż można powiedzieć, o grze Resovi, we wczorajszym spotkaniu? Zawiodły wszystkie siatkarskie elementy. Podpisuję się pod słowami środkowego, naszej drużyny – Bartłomieja Lemaństkiego. Który w wywiadzie dla Polsatu Sport powiedział, iż zlekceważyliśmy rywala. Jednak myślę, że zimny prysznic, na głowy pasiastych się przyda. Byliśmy po czterech kolejkach, jedynym niepokonanym zespołem, w PlusLidze. Ten mecz pokazał, iż nie można lekceważyć żadnego rywala. Porażki to rzecz normalna w sporcie. Trzeba ciężko walczyć i trenować, bo nikt nam punktów, na przysłowiowej tacy nie poda. Musimy je wyszarpać na parkiecie. A już w niedzielę okazja do zrehabilitowania się. Bowiem na Podpromiu nasza drużyna podejmować, będzie zespół z Radomia.   

poniedziałek, 24 października 2016

"Ja tańczę w środku".

Jako, że lubię sam siebie zaskakiwać, moi bliscy i przyjaciele wiedzą o czym mówię ;) Postanowiłem maleńką nutkę szaleństwa, z mojego życia, przenieść na moje „ dziecko”. Tak nazywam swojego bloga ;) Czy ten eksperyment się powiedzie? Nie wiem sami ocenicie ;) Podobno punkt widzenia zależy, od punktu siedzenia. Trudno mi się z tym nie zgodzić. Czasem odskocznią od pomarańczowego pola jest książka, czy też film. O takich jak ja, a czasem i ciężej chorych. Wszystko po to by jeszcze bardziej zrozumieć, jak ja to mówię „inność”. Człowiek uczy się całe życie i odrabia kolejne lekcje rzucane przez los.  Choć tak naprawdę wszyscy jesteśmy tacy sami, bez względu na rodzaj niepełnosprawności.
„Ja tańczę w środku” – to historia opowiadająca, o przyjaźni dwóch  niepełnosprawnych przebywających w ośrodku dla niepełnosprawnych. Początki zawsze są trudne, tak jest i w tym filmie. Pełny życia  Roy chorujący na dystrofię, wyglądający oryginalnie ze względu na fryzurę, a także na ordynarny sposób wysławiania się. Już na „dzień dobry” pokazuje, iż współpraca z nim, będzie nie lada wyzwaniem. Dla pensjonariuszy ośrodka, jak i wychowawców. Poznaje tam zamkniętego, w sobie chorującego na mózgowe porażenie dziecięce – Michaela. Z którego na początku drwi i wyśmiewa, poprzez próbę pokazania, swojej wyższości nad innymi. A także nietolerancję. Ciekawość zwycięża i szybko ten wydawać by się stanowczy i opryskliwy Roy. Przełamuje lody wszystko po to, by pokazać Michaelowi, jak wygląda prawdziwe życie. Ten spokojny i potulny dotychczas Michael, poznaje smak alkoholu, zabaw  w jednej z dyskotek. Następnie namawia go do walki z urzędnikami o własne mieszkanie. Zostaje tym samym jego „prawnikiem”, gdyż mowa Michaela pozostawia wiele do życzenia. Jako jedyny go rozumie. Walka o większą samodzielność i swobodę, kończy się sukcesem. Obaj mówią murom ośrodka „do widzenia”. Zaczynają życie na własny rachunek, z ładnej urody blondynką – ich opiekunką. Michael zakochuje się w niej, co staje się problemem, dla opiekunki. Gdyż szczytem jej marzeń, nie jest życie u boku „dziecka”. Które wymaga pomocy, w podstawowych czynnościach życiowych. Zaś ona nie cierpi na brak adoratorów, ze względu na swoją nietuzinkową urodę. Jednak miarka się przebiera, gdy przepraszam za wyrażenie. Pyskaty Roy swoimi tekstami; „rób co Ci każe, za to Ci płacimy”. Młoda opiekunka mówi dość i obaj Panowie, zostają bez opiekuna. W ich głowach pojawia się myśl, o powrocie do przytułku. Koniec końców tak się też dzieje, lecz wraca sam Michael, po ostatnim pożegnaniu swojego Przyjaciela Roy’a. Który w wyniku powikłań po zapaleniu płuc umiera… ;( Ktoś powie tak może być tylko w filmie. O tuż nie! Na każdego z Nas, może gdzieś czeka taki „Roy”. Który pomaga zrozumieć wiele rzeczy. Takie osoby są czasem przystankiem do prawdziwej przyjaźni ;) Bo przyjaźni potrzebuje każdy z NAS.                      

piątek, 21 października 2016

"Stary" a może nowy trener?

Za nami pierwsze siatkarskie Gran Derbi, jak ja to nazywam starcia PGE Skry z Asseco Resovią Rzszów (1-3). Było co oglądać ;) Sovia rozłożyła „Pszczółki” na łopatki, w przyjęciu, a także w bloku i ataku. Jednak nie popadam w hura optymizm, wiele kolejek do rozegrania. Jednak ja nie o lidze tym razem. MERCI STEFAN, ZA TE WSPANIAŁE, KTÓRE DOSTARCZYŁA NAM KADRA. POD TWOJĄ WODZĄ! Życzymy dalszych sukcesów, w dalszej karierze trenerskiej. Za oknami coraz chłodniej, a w świecie siatkówki tropikalne upały ;)
źródło: www.sport.interia.pl
Nie milkną spekulacje, kto przejmie schedę, w reprezentacji Polski. Po Antidze.
Można by zapytać. Czy wchodzi się dwa razy, do tej samej rzeki? To przyłowie, jest nawiązaniem, do kandydatur trenerów. Którzy w przeszłości pracowali, z naszymi chłopakami i byli twórcami wielkich sukcesów. Z naszą reprezentacją. „Mały rycerz”- jak polscy kibice nazywają Raula Lozano. Zapoczątkował wielkie sukcesy naszej, męskiej reprezentacyjnej siatkówki. Słynący z twardej ręki trener, doprowadził prowadzoną przez siebie drużynę. Do historycznego srebrnego medalu, w Japonii, w 2006 r. Raul Lozano, tak stęsknił się za Polską, iż przez dwa sezony. Z powodzeniem prowadził, drużynę Ceradu Czarnych Radom. Po dość egzotycznej dla mnie przygodzie, z reprezentacją Iranu i występach, z tą drużyną w RIO. Mówi się, iż byłby skłonny na nowo zostać, coachem reprezentacji Mistrzów Świata Z kolei Daniel Castellani, to zdobywca historycznego i jak na razie jedynego, dla naszej reprezentacji. Tytułu ME w tureckiej Ankarze, w 2009 roku. Ostatnim z kandydatów, którzy prowadzili naszą reprezentację. Jest nazwisko trenera Lotosu Trefla Gdańsk. To pod wodzą AA, zdobyliśmy dwa i jak na razie jedyne krążki LŚ (2011 – brąz), (2012 – złoto). Nazwiskach byłych selekcjonerów naszych siatkarzy, to nie jedyni kandydaci. Mocnymi kandydatami są także Radostin Stoiczev i Ferdinando De Gorgi. A także dobrze znany polskim kibicom, asystent Adrei Anastasiego. Obecny trener Indykpolu AZS-u Olsztyn – Andrea Gardini. A także mnie osobiście mniej znany Emanuele Zanini. Te dwa nazwiska wydaje się, iż mają najmniejsze szanse, na to by poprowadzić naszą reprezentację. I wiele innych osobowości, z siatkarskiego świata. Pamiętajmy natomiast Stoiczev i de Gorgi. Odnosili dotychczas sukcesy, jako trenerzy klubowi; Stoiczev twórca wielkiej siatkarskiej potęgi – włoskiego Treninto.  Ferdinando de Gorgi, po sukcesach z włoskimi klubami. Postanowił spróbować swoich sił, w naszej Pluslidze. Zresztą z powodzeniem, bo przecież w imponującym stylu, w poprzednim sezonie. Zdobył tytuł Mistrza Polski, z ZAKS-ą Kędzierzyn – Koźle. Czy zatem dać szansę spróbować, czegoś nowego Bułgarowi i Włochowi? Czy może dać kolejną szansę, któremuś z trójki; Lozano, Castellani i Anastasi? Którzy widzą już jak, wygląda praca selekcjonera reprezentacji Polski. Nie jest to łatwy orzech do zgryzienia, dla prezydium PZPS. Bowiem przed nami ME w 2017 roku, które będą rozgrywane w naszym kraju. Gdzie zarówno my kibice, jak i włodarze oczekujemy medalu. Rok 2018, to próba obrony tytułu MŚ. Jednak najważniejszy wg mnie cel to kwalifikacje, do IO w 2020 roku, a także odczarowanie klątwy przejścia ćwierćfinału, tej wielkiej imprezy. Przypomnę żadnemu z trójki: Lozano, Anastasi i Antiga, ta sztuka się nie udała. Czy przy nowym, może starym trenerze, ta sztuka się powiedzie? Dowiemy się tego będąc z naszymi Orłami, na dobre i złe ;)                


środa, 19 października 2016

Co z tą Plusligą? ;)

źródło: www.siatka.org
Doczekaliśmy się! Pierwsze punkty w plusligowej tabeli zostały dopisane. Pierwsze klasyki za nami.  Muszę przyznać, że już tęskniłem za ligą i emocjami z nią związanymi :D  A Wy? Pewnie wielu, z Was zadaje sobie pytanie: Co przyniesie ten sezon? Zatem zapraszam na bazgroły Cinka, w tym temacie ;)
Kto zdobędzie tytuł Mistrza? Hmm, czy ktoś zdetronizuje ZAKS-ę, która do tego sezonu przystąpiła jedynie z maleńką zmianą. Zwiększając siłę rażenia w bloku, bowiem do drużyny obecnego MP dołączył Mateusz Bieniek. Który jak wiemy również, świetnie radzi sobie w ataku, jak i w elemencie zagrywki. Czy nadal reszta ligi, będzie się odbijać od ZAKS-y, jak od ściany? I nikt im nie przeszkodzi, w  obronie mistrzowskiego tronu. Czy klub z Opolszczyzny podoła wyzwaniu pt. „Obrona tronu”? Tytuł łatwiej się zdobywa niż broni. Nie będzie to łatwy orzech do zgryzienia, bowiem kędzierzyński walec powalczy w LM, czy z powodzeniem? Pamiętamy jak sezon temu Lotos Trefl Gdańsk, nie podołał grze na dwóch frontach. Skończyło się najgorszym dla sportowca miejscem, czyli czwartym na koniec sezonu. Jednak nie porównujmy tych dwóch ekip. Zespól z Gdańska miał, krótką ławkę rezerwowych. Ich gra głównie opierała się na Mateuszu Mice. Gdy popularny „Mikuś” odpadł przez kontuzję, co automatycznie odbiło się, na plusligowych wynikach  drużyny znad morza. ZAKSA ma kłopot bogactwa na każdej pozycji, chyba nie przesadzę jak powiem. Mogą wystawić dwie równorzędne  szóstki. Tyle o ZAKS-ie, bo pomyślicie, iż zmieniam barwy klubowe ;)
 źródło: FanPage Asseco Resovia Rzeszów
„Nie dla nas jest porażki smak, na Mistrza przyszedł czas!” Tak śpiewa każdy kibic w pasiastej koszulce z Podpromia. Nie chcę być wścibski ,ani  nie miły. Rok temu nasz dream team zawiódł, chyba to nie jest tylko moje zdanie, ale wielu sympatyków męskiej rzeszowskiej siatkówki. Czy dziewięciu nowych zawodników, pozwoli Resovi odzyskać „tron Mistrza” i odczarować klątwę PP? Pamiętajmy również, iż chcemy „namieszać” w europejskich pucharach. Czy się to uda, zobaczymy… Fabian Drzyzga powraca do dobrej gry, trzy mecze = 2 statuetki MVP. Czyżby brak gry w kadrze, dobrze wpłynął na rozgrywającego z nr 11, w pasiastej koszulce? Oby, bo wiemy jak ważnym elementem siatkarskiego rzemiosła, jest rozegranie.  Jestem pod wielkim wrażeniem gry Tibault Rossarda, który z konieczności jest alternatywą, dla Jochena Schoopsa. Bowiem jak doskonale wiemy, nadal nie zdolny do gry jest Gavin Schmitt. Trener Kowal będzie miał nie lada ból głowy, czy Rossarda zostawić na ataku, czy też pozwolić mu na grę na jego nominalnej pozycji. Gdzie na pewno też mamy kłopot urodzaju. Wszyscy wiemy co potrafi Marco Ivović, który jest wspomagany, przez Johna Gordona Perrina, Thomasa Jaeschke, który po studiach powróci na Podpromie. Mamy również doświadczonego Fredrica Wintersa, który swoim spokojem uspokoił nasze przyjęcie. W meczach z ONICO AZS Politechniką Warszawską i Espadonem Szczecin, dając chwile wytchnienia Marco Ivoviciovi. Co skończyło się kompletem punktów, dla naszej drużyny, w tych dwóch meczach.  Gdzie tutaj jest miejsca dla Dominika Depowskiego? Oby nie podzielił losu Olka śliwki… Co jednak bardzo prawdopodobne, przy „zolnościach” naszego trenera. Do braku ogrywania młodych… Środek siatki to chyba mur nie, do przejścia dla rywali. Wzrost Możdzonka, Lemańskiego i Nowakowskiego robi wrażenie, co dołoży do tego falujący Dryja? Czy Damian Wojtaszek z Mateuszem Masłowskim sprawią, iż Podpromie zapomni o „Igle”? Choć obaj są świetnymi na swojej pozycji. To Igła był jedyny w swoim rodzaju. „Maślak” to aktualny MŚJ, którego talent jest porównywalny, do talentu wspomnianego Igły. Miejmy nadzieję, że rozwinie swój talent i umiejętności. Grą na parkiecie, a nie grzejąc ławę.
Chrapkę na Mistrza ma również PGE Skra Bełchatów, która dość znacząco odmłodziła skrzydła. Chyba nie przesadzę jak powiem mieszanka rutyny i młodości. Profesor Michał Winiarski dla, którego nie ma nie wygodnych piłek do skończenia ze skrzydeł. Wspomagany przez Nikolay’a Penczeva i młodych wilczków, którzy już za lat parę będą stanowić o sile naszej kadry, na pozycji przyjmującego. Mowa tutaj o Bartoszu Bednorzu i Arturze Szalpuku. Środek to królestwo Karola Kłosa i Srecko Lisinaca. dodajmy do tego  Gladyra z Marcyniuka. Rozegranie to to twierdza Uriarte. Jednak atak wygląda imponująco, przynajmniej na papierze. Bartek Kurek postanowił wrócić na „stare śmieci” i zostać zmiennikiem „Szampona”.
Co na to wszystko drużyna znad morza? Ktoś powie paczka się rozleciała. Bo niby kto zastąpi Troy’a, Schwarza i Falaschiego,  co nie znaczy, że nie mają kim grać. Resoviacki środek „Grzybek”, Paszycki znają się na swojej robocie, wspomagani przez Bartosza Gawryszewskiego i młodego Patryka Niemca. Dimie dobrze zrobiła zmiana klimatu, podobnie jak trzy sezony temu Wojtkowi Grzybowi ;)  Na rozegraniu popularny ”Miśkin”. Który jak dla mnie jest, jednym z najlepszych rozgrywaczy w lidze. Jego zmiennik Przemysław Stępień ma się od kogo uczyć. Przyjęcie to przecież Mikuś i Hebda. Dodajmy do tego młodych, głodnych gry Bartosza Pietruczuka, Szymona Jakubiszaka i Macieja Ptaszyńsiego  Którzy na pewno pod okiem tak świetnego szkoleniowca, jakim jest AA zrobią ogromne postępy. Trener Anastasi nie boi się ogrywać młodych zawodników. Atak to Damian Schulz, który przez dwa sezony, był zmiennikiem Troy’a. Szymon Romać też wie, jak się atakuje. Pamiętam jego grę dwa sezonu temu w Lubinie. Gdzie był odkryciem ligi na sezonu, na pozycji atakującego. Oby ta bryza morska sprawiła, iż przypomni o sobie. Mecz z ZAKS-ą pokazał, iż wszystko jest na dobrej drodze. Pozycja libero to wciąż „młody” „Gato”. Zatem na co stać drużynę Lotosu Trefla Gdańsk? Mam nadzieję, że na walkę o medale, choć łatwo nie będzie.
Która z pozostałych drużyn może „namieszać” Warszawa, Olsztyn, Radom, Jastrzębie, czy Lubin? A może któryś z beniaminków. Emocji na pewno nie zabraknie, bowiem sezon długi i wyczerpujący i trochę inny od dotychczasowych. Aczkolwiek mecze grane, bez przerw technicznych. Pierwszy raz w historii naszej ligi, gra aż szesnaście drużyn. Z możliwością spadku i awansu. Czy ta ilość spotkań do rozegrania, nie wpłynie na zdrowie zawodników? Śmiem twierdzić, że tak, bo przecież siatkarze są tylko ludźmi. A nie robotami. System play-off, budzi wg mnie również, wiele zastrzeżeń. Bowiem o tytule Mistrza Polski, w przypadku remisu (do dwóch zwycięstw), może zadecydować „złoty set” W finale zagrają lider i vice lider tabeli, po zakończeniu rundy rewanżowej. O brąz zmierzą się drużyny, z miejsca; trzeciego i czwartego. Zatem każdy punkt się liczy. Emocje gwarantowane, lubimy to! Prawda? ;)         

                   

środa, 28 września 2016

DZIĘKUJEMY!!! ;)

Igrzyska, igrzyskami wszyscy wiemy jak się skończyło… Nie milkną dyskusje, że Stefan Antiga powinien powiedzieć pas. Czy tak powinno być?  Pozwólcie, że swoje zdanie zachowam głęboko w siatkarskim serduchu ;)
Jednak ja nie tym. Wszystko ma swój początek i swój koniec. Tak jest i w sporcie. Ponad dwa tygodnie w mekce polskiej siatkówki, jakim jest katowicki „Spodek”. Odbył się pożegnalny Event Pawła Zagumnego, który postanowił zakończyć reprezentacyjną karierę. Jego licznik reprezentacyjnych występów zatrzymał się na liczbie 427, w koszulce z orzełkiem na piersi. Popularnego „Gumę” pożegnała prawdziwa konstelacja gwiazd światowej siatkówki z Gibą i Nalbertem, czy Grbiciem na czele. Nie zabrakło też kolegów z reprezentacji Polski z „Dzikiem” i „Szamponem” na czele. Popularny „Dziku” dosłownie poczęstował swojego kolegę tortem :D Będzie brakowało nam w naszej kadrze takiego magika na rozegraniu, jakim jest Paweł Zagumny. Jego niekonwencjonalne zagrania wprowadzały rywali w osłupienie, a nas w stan euforii. Bo jak powiedział jego kolega klubowy Samica „Guma to rozgrywający z innej planety”. Trudno się z tym nie zgodzić. „Guma” to nie tylko wspaniały gracz, o nie bywałych umiejętnościach, ale także siła spokoju. Jego obecność na parkiecie powodowała, iż w szeregach naszej drużyny pojawiał się spokój. Będziemy tęsknić taki rozgrywający pojawia się raz na pół wieku, oczywiście nie ujmując nic Łomaczowi i Drzyzdze. Jednak „Guma” to „Guma” ;) W jego bogatym siatkarskim CV, brakuje wpisu o medalu IO, jak i MP. Bo jak sam powiedział: „…Cóż najwyraźniej nie jestem do tego stworzony”. To pod jego batutą na rozegraniu nasza reprezentacja zdobyła, historyczny dla polskiej siatkówki srebrny krążek. Na MŚ w kraju kwitnącej wiśni, w 2006 roku. Kierował także naszą grą na ME w Turcji, w 2009 roku. Skąd nasi chłopcy przywieźli złote medale, Nieco młodsi kibice pamiętają tylko rok 2014 i MŚ w naszym kraju. Choć tam pierwsze skrzypce grał już Fabian Drzyzga, to jednak był wspomagany, przez dużo bardziej doświadczonego Pawła Zagumnego. Choć rozdział pt. „Występy w kadrze” postanowił zamknąć, to jednak będziemy mogli oglądać na ligowych parkietach, bowiem kolejny sezon będzie on kierował grą ONCO AZS Politechniki Warszawskiej. Panie Pawle życzymy wielu niespodzianek na ligowym podwórku ;)


„Trzeba wiedzieć kiedy ze sceny zejść niepokonanym…”. Słowa piosenki zespołu Perfekt, nawiązują do kolejnego, nie chce użyć słowa rozstania z siatkówką. Bo jak wiemy w przypadku tego zawodnika jest ono nie na miejscu. Krzysztof „Igła” Ignaczak postanowił zawiesić siatkarskie buty na kołku. W maju za dziewięcioletnią współpracę, podziękowała Mu Asseco Resovia Rzeszów. Przeżywał z naszą drużyną transformację, by wspiąć się na ligowe szczyty. Zdobywał w „pasiastej” koszulce trzykrotnie Mistrzostwo Polski (2012, 2013 i 2015) ,oraz Super Puchar Polski w roku 2013. W swoim bogatym klubowym CV znajdziemy również wpis. O grze w finale Pucharu CEV i srebrnym krążku LM w roku 2014, z drużyną z Podpromia. Był częścią reprezentacji które zdobywały wcześniej wspomniane przeze mnie sukcesy. Częścią to mało powiedziane walczył jak lew, o każdą piłkę. Wszystko to dla siatkoholików z nad Wisły. Jego obrony uciszały rywali z ligowych parkietów i z boisk międzynarodowych. Zaś w Rzeszowie i kibiców przed TV powodowały eksplozję radości. 
Podpromie to Twój dom! Nigdy nie zapomnimy Twoich obron, gdy ryzykowałeś kontuzjami, broniąc piłki zza bandami reklamowymi. To dzięki Niemu poznaliśmy siatkówkę „od kuchni”. Śledząc bijące rekordy „Igłą szyte”. Jak sam mówi: „Sportowcem nie przestanę być nigdy, jestem nim z krwi i kości, umrę jako sportowiec. Ale nie będzie już to mój zawód”. Jak wiemy „Igła” to człowiek orkiestra, bawi się siatkówką z nietuzinkowym poczuciem humoru. Jego felietony doprowadzają mnie, do łez i bólu brzucha ze śmiechu.
Tak więc już nie mogę się doczekać jak duet „Kadziu” & „Igła” zrobią w pozytywnym słowa znaczeniu kabaret. Komentując mecze siatkówki w Polsacie. Będzie się działo! Krzysiu DZIĘKUJEMY za wszelkie emocje, których nie zapomnimy ;) Życzymy aby nie zaschło Ci w gardle, podczas komentowania spotkań :P    

poniedziałek, 12 września 2016

I ja tam byłem!

Wszystkie drużyny PlusLigi szlifują formę w turniejach towarzyskich. To znak, że emocje związane ze zmaganiami, o tron Mistrza Polski coraz bliżej. W ubiegłym tygodniu w dniach 7-09.br, miał miejsce IX Międzynarodowy Turniej Siatkarski. O puchar Prezydenta miasta Krosna, w którym udział wzięli: Reprezentacja naszych południowych sąsiadów pod wodzą byłego trenera PGE Skry Bełchatów – Miguela Angela Falasci, Asseco Resovia Rzeszów i PGE Skra Bełchatów. Areną zmagań była kameralna hala krośnieńskiego MOSiR-u.
Archiwum prywatne
Wisienką na torcie był piątkowy mecz vice Mistrza Polski i brązowego medalisty, z poprzedniego sezonu PlusLigi. Wszyscy wiemy, jak nas kibiców elektryzują starcia naszej SOVI z popularnymi „pszczółkami”. Nie zabrakło tam i mnie ;) Choć to spotkanie miało tylko i wyłącznie charakter towarzyski i panowała przyjazna atmosfera  to kibicom, którzy wypełnili halę do ostatniego miejsca. Towarzyszyły takie emocje, jakby to był mecz o ligowe punkty. Dla wielu była to okazja do pstryknięcia sweet foci z gwiazdami światowej, bądź europejskiej siatkówki. Mam nadzieję, że kibice RESOVI wybaczą mi fotki z Nikim Penczevem, który jak wiemy przez trzy lata bronił pasiastych barw, obiecującym przyjmującym reprezentacji Polski – Bartoszem Bendorzem i Srecko Lisinaczem. Mało tego doznałem zaszczytu przywitania się z Arturem Szalpukiem. Uspokajam nie zmieniam barw klubowych :D Jedynym z ekipy vice MP, którego udało mi się złapać do zdjęcia. Był kapitan a zarazem atakujący naszej drużyny. Powiem szczerze jechałem na ten mecz wygrany przez Pasiaków (3-1). Bardziej jako bloger, niż jako kibic. By zobaczyć  jak zaprezentują się, obie drużyny u progu nowego sezonu. W zmienionych składach. Więcej zmian zaszło oczywiście, w składzie naszej Asseco Resovi. Wszystko widziałem jak na dłoni, bowiem swoim „porsche” zaparkowałem obok kwadratu dla rezerwowych. Modliłem się tylko, by to nie był mój ostatni mecz w życiu, po atakach Marko Ivovicia ;P
Archiwum prywatne
Jak się spodziewałem, był to mecz walki z własnymi słabościami, za równo po stronie Asseco Resovi jak i PGE Skry. Nie brakowało spektakularnych zbić wspomnianego przeze mnie Ivovicia jak i Gordona- Perrina, czy sztuczek siatkarskich w ataku naszego kapitana. Na środku siatki królował popularny „Możdzon”, który „od niechcenia” kilkukrotnie zablokował atakujących rywali. Z nim i powracającym do dobrej formy "Pitem", który parokrotnie swoim floatem utrudnił przyjęcie rywala. A nawet „poczęstował” dwoma asami serwisowymi. Na środku nie zginiemy! Dobrą formę w obronie pokazał „Mały”, który za jedną z obron otrzymał owację na stojąco, od zgromadzonej publiki. Po tejże obronie urodził się skuteczny kontratak, dla naszego zespołu. Co do Skry moją uwagę przykuł przede wszystkim Drażen Ljuborić, który kilku krotnie podniósł mi ciśnienie swoimi atakami. W końcu Skra znalazła solidną alternatywę, dla Mariusza Wlazłego. A także były przyjmujący naszej drużyny – Nikolay Penczev. Który swoimi serwisami sprawdzał przyjmujących rzeszowskiej drużyny. Może to źle zabrzmi, ale Skra zrobiła dobry ruch. Ściągając bułgarskiego zawodnika, który pod warsztatem trenera Blaina, wraca do najlepszej formy z czasów gry na Podpromiu. Prym na środku siatki w drużynie rywala wiódł, wspomniany przeze mnie Lisinac, który nie tylko blokiem i atakiem, ale i serwisem. Zdobywał punkty dla swojej drużyny. Choć cały turniej wygrała Skra, to dla obu drużyn, była to okazja do sprawdzenia ustawień taktycznych i zgrania zespołów. Zaś dla kibiców liczyła się wspaniała zabawa, którzy dopingowali obie ekipy. Nie mielibyśmy zapewne nic przeciwko, by w finale zbliżającego się sezonu. Padł taki wynik, a na szyjach naszych  siatkarzy zawisły złote medale. Do tego droga daleka, ale i wiele emocji przed nami  ;) Wybaczcie na koniec pozwolę sobie na odrobinę prywaty, moje małe słonko, połknęło ode mnie bakcyla na siatkówkę :D Wychowałem prawdziwego kibica SOVI, który jechał na mecz z barwami klubowymi na policzku i zeszytem na autografy gwiazd. Po jej okrzyku „My chcemy asa”, "Pit" zakończył to spotkanie asem serwisowym. Z takim dopingiem mistrza mamy w kieszeni :D Brawo O, jeszcze bardziej Cię kocham <3 Teraz kolej na wspólny wypad na Podpromie!
Archiwum prywatne
Archiwum prywatne


Archiwum prywatne

Archiwum prywatne

środa, 31 sierpnia 2016

Hej w góry, w góry!

Jak wiadomo kocham podróżować i odkrywać nowe zakątki naszego pięknego kraju. Uwielbiam też wracać do miejsc, które mają dla mnie znaczenie sentymentalne. W miniony weekend wybrałem się ze znajomymi ze Stowarzyszenia, w kolejny voyage po Polsce. „Tak życiową” tradycją stało się już rozpoczęcie wyprawy, od nawiedzenia świętego miejsca. Wszystko po to by zawierzyć uczestników Temu bez, którego nic nie znaczymy i poprosić o dobrą pogodę na nasze zwiedzanie. Serce zabiło mocniej i wróciły wspomnienia, gdyż udaliśmy się do Wadowic miejsca, z którego pochodzi św. Jan Paweł II – nasz Patron. To właśnie od Wadowic zaczęło się na dobre moje wędrowanie z „Tak Życiu” o ile mnie pamięć nie mieli ;) Przed oczami stanął mi obraz, gdy niespełna dwunastoletni Marcinek trzymany na rękach przez swojego opiekuna. Ma zdjęcie przy chrzcielnicy przy, której można powiedzieć „Wszystko się zaczęło”. Teraz nieco starszy i bardziej zwariowany Cinek pozwolił sobie pstryknąć fotkę, w tym samym miejscu.
Archiwum prywatne 
Po to by móc za kilka lat „odkopać” kolejną „skrzynkę wspomnień” pt. „Wadowice ;) Po strawie duchowej, część grupy w tym ja udała się na słynne papieskie kremówki. Uwierzcie mi na słowo miodzio, jeśli komuś narobiłem smaku, to przepraszam ;D Następnie udaliśmy się na rejs statkiem, po Jeziorze Żywieckim. Choć żar lał się z nieba, to piękne widoki zrekompensowały wszystko.
Archiwum prywatne
Zmęczeni głodni udaliśmy się do miejsca zakwaterowania -  Dom Pielgrzyma, przy Sanktuarium MB Królowej Polski „na górce” w Szczyrku. Dodam tylko, że ta górka nie jest mała, miałem wrażenie iż jedziemy do nieba bram, a ja jeszcze chcę trochę pożyć ;D Choć my jako sprawni inaczej mamy chyba bilet załatwiony „z góry”. Kolejny dzień nie mógł się, dla mnie zapalonego kibica skoków zacząć lepiej. Udaliśmy się na skocznię im. Adama Małysza w Wiśle – Malince. Jedni chłodzili się lodami, ja wręcz odwrotnie płonąłem z emocji, iż jest mi dane nie ze szklanego ekranu, lecz w „realu”. Zobaczyć kolejną po Wielkiej Krokwi arenę zmagań skoczków z całego świata, podczas zawodów PŚ. By tego było mało oglądałem ją z tarasu widokowego, to jak tam dotarłem pozostanie moją słodką tajemnicą ;)
Archiwum prywatne
W ostatni dzień górskiego wędrowania, bardziej odważni udali się kolejką krzesełkową na Skrzyczne w Szczyrku. Ja osobiście należę do tych mniej odważnych ;D Jednak może i ja kiedyś się przełamie kto wie… Ja zaś spacerowałem deptakiem po Szczyrku i robiłem się na mulata ;)
Archiwum prywatne
W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się w Sanktuarium im. Św. Jana Pawła w Krakowie, następnie udaliśmy się do Sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Łagiewnikach. Po to by podziękować za piękną pogodę na nasze wędrowanie.
Archiwum prywatne
Na koniec dodam mamy „chody u góry”, bo już od kilku wyjazdów towarzyszy Nam przepiękna pogoda. Nasz Patron czuwa… ;)    

czwartek, 28 lipca 2016

Był Kraków teraz RIO.

źródło: Fanpage  Polska siatkówka
RIO coraz bliżej. Dlatego też zapewne polscy kibice zadają sobie pytanie. Jak nasi siatkarze wypadną, na brazylijskich parkietach. Trudno się dziwić, bowiem mówiąc żargonem wypadliśmy blado. W  zmaganiach w „Tauron Arenie”.  Jednak ufam, że nasi chłopcy zrobią wszystko, by dać łzy szczęścia. Wielu tym, którzy nie mogą żyć bez siatki, w tym mnie :D W minioną sobotę nasi kochani chłopcy złożyli uroczyste ślubowanie w Warszawie. Obecnie przebywają już w kraju Samby. Wszystko po to by, się zaaklimatyzować i w meczach dać maxa.
źródło: Fanpage Marco Ivović
Wracając do wydarzeń podczas F6. Oczywiście gratulacje dla Serbów, którzy pokazali kawał dobrej siatkówki. W finale pokonując murowanego faworyta, do wygrania całej imprezy –Brazylię. Szkoda, że Serbia nie jedzie do RIO, bo na to zasługuje. Mogłaby coś namieszać ;) Moim zdaniem Rosja powinna zostać zdyskwalifikowana. To smutne, że w sporcie duch fair-play, przegrał z polityką i układami. Jednak polityka to nie moja bajka i nie chcę mieszać w nią swojego bloga. Bowiem zbyt wiele serca wkładam w niego, wszystko po to by Wam moi fani przybliżyć swoje sportowe odczucia i emocje z tym związane. Chcę by tak zostało i tak zostanie ;) Wracając do Krakowa, a konkretnie naszej kadry. Co mnie martwi? Oczywiście popełniane seryjnie błędy własne, rozregulowane przyjęcie. Było nad czym pracować mam nadzieję, że nasi chłopcy wyciągnęli wnioski i już w RIO, będziemy przecierać oczy ze zdumienia, a nie smutku. Patrząc na grę naszych siatkarzy. Chyba nie muszę przypominać nikomu, kto jest zapalonym  kibicem siatkówki. Jak ważnym elementem, jest odrzucenie przeciwnika od siatki, poprzez własną zagrywkę. Która ułatwia pierwsza akcję, czy też można ustawić skuteczny blok. W F6 nie oszukujmy się naszej drużynie tego brakowało. Kolejnym element, który mnie bolał to właśnie przyjęcie. Jak wiemy udane przyjęcie, to dużo większa szansa na skuteczną pierwszą akcję, czy też okazja do skutecznego kontrataku. Po udanej obronie, czy też pasywnym bloku. Jak było wiemy doskonale. Te moje spostrzeżenia, nie mają na celu krytyki naszej reprezentacji. Bo jestem dumny po zwycięstwie, wierny po porażce! ;) Jedynie chcę Wam zwrócić uwagę, na to co mnie mocno zaniepokoiło. W grze naszych chłopaków.  O co możemy być spokojny w RIO? Gra naszych blokujących i skuteczność w tym elemencie. Czy zawiedliśmy w Krakowie? Na pewno apetyty nas kibiców i samych siatkarzy.  Były dużo większe. Jednak pamiętamy, co było  naszym celem. W 2012 roku po zwycięstwie w Sofii, do Londynu jechaliśmy jako faworyci, do wygrania  IO. Wszyscy zapewne pamiętamy jak się skończyło. Czy tym razem będzie inaczej? Pokaże RIO i osądzimy ich po wykonanej pracy ;) Jednak ufam słowom naszego kapitana: „Jadę do Rio nie po to, by zdobyć autograf Bolta. Jadę po to, by przywieźć medal”. Trzymamy za słowo i ściskamy kciuki!

czwartek, 14 lipca 2016

Dołącz do BEŚĆIAKA!

źródło: Fanpage The Best Trip
Drodzy czytelnicy mojego bloga. Z racji tego, że sam wymagam pomocy.  Nigdy nie jestem obojętny na pomaganie innym. Bo pomaganie jest mega sprawą, a dobro zawsze wraca. Dlatego też chciałbym Was zachęcić do wsparcia akcji. Zapewne wielu z Was słyszało o Adrianie Beściaku z Rzeszowa. Jeśli nie to, najwyższa pora, by nadrobić zaległości. Bowiem to co robi ten gość jest mega, nie użala się nad sobą. Wręcz przeciwnie „naszą limuzynę” (ja tak nazywam wózek), wykorzystuje w dobrym celu; pokonuje setki kilometrów na wózku, tylko po to by pomóc innym. Adrian takich ludzi potrzebuje dzisiejszy świat!  Jego swoisty rajd na wózku, bo tak można nazwać ten wyczyn. Nosi nazwę „The Best Trip”. Tegoroczna edycja TBT, jest już trzecią odsłoną, tego mega przedsięwzięcia. Adrian z każdym rokiem stawia, sobie poprzeczkę co raz wyżej.  „The  Best Trip 2016” liczy bagatela 2313 km dookoła Polski. Dlaczego o tym mówię? Nie robię tego dla blogowych statystyk, lecz z dobrego serca. Jestem z Adrianem i kibicuję mu z całego serca. My wózkowicze musimy się trzymać razem ;) Każdy z Nas może pomóc, Adrian swoją jazdą i poświęceniem daje „power” do działania”. Bohaterką tegorocznej edycji tournée jest – Karolinka Wolanin. Dziewczynka od urodzenia choruje, na przepuklinę oponowo – rdzeniową wskutek czego porusza się na wózku. Kochani nie bądźmy obojętni wesprzyjmy, tą uśmiechniętą buzię, w walce o lepsze ”jutro”. Cegiełka może być dowolnej kwoty. Ja już to zrobiłem, teraz kolej na Was ;) Bez batona, czy chipsów będziecie zdrowsi, a Wasze serca będą przepełnione radością, iż zrobiliście coś dobrego. Bo jak mówił św. Jan Paweł II: „Człowiek jest wielki nie przez to co posiada, lecz przez to czym dzieli się z innymi”. Przekujcie liczbę wyświetleń tego posta, w jak największą ilość pieniążków dla Karoli. Adrian jesteś kolejnym motywatorem dla mnie żółwik stary :P
źródło: Fanpage The Best Trip

TAK MOŻECIE POMÓC:


Edyta Wolanin, Kadłubiska 14a, 37-610 Narol.
Bank Pekao SA w Lubaczowie
52 1240 2584 1111 0010 2458 7195
Z dopiskiem "W drodze po pomoc - The Best Trip 2016"