sobota, 2 maja 2020

Na "wilczym apetycie" się skończyło :)

źródło: fanpage Asseco  Resovia Rzeszów
Kiedy w fotelu prezesa zasiadał - Krzysztof "Igła" Ignaczak byłem wśród tych, którzy myśleli, że skoro "zjadł zęby na siatkówce" to przywróci dawny blask rzeszowskiemu klubowi. A pomóc mu mieli w tym jego dobrzy znajomi z plusligowych parkietów. Bombardować rywali swoimi atakami i asami miał - Zbigniew Bartman do spółki z Damianem Schulzem. W przypadku tego pierwszego powiem krótko - nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki😊. Jeśli, ktoś myślał, że załatwi on w pojedynkę play-offy, a może i coś więcej, jak to miejsce kilka sezonów temu. Gdy będąc pod ścianą odwrócił losy piątego meczu z PGE Skrą Bełchatów, a potem w pojedynkę obronił tytuł MP dla drużyny z Podpromia. To się chyba przeliczył, popularny "Zibi" był cieniem samego siebie moim zdaniem. Stabilne przyjęcie mieli trzymać: Marechal, Hoag. Rosseux i Buszek. Kanadyjczyk ciągnął grę Resoviaków przez pierwsze kolejki, lecz potem dostosował się do pozostałych przyjmujących. Środek siatki, jak dla mnie czarna rozpacz, "twarz Asseco Resovi" w tym elemencie próbował ratować Bartłomiej Lemański i wychodziło mu to całkiem nieźle, ale sam środkowy meczów nie wygra choćby nie wiem co, niestety kontuzję przeszkodziły dokończyć sezon. Nasz reprezentacyjny rozgrywający był cieniem zawodnika, którego znaliśmy z meczów "Gieksy" czy kadry narodowej z, którą zdobył brąz LN i ME, ale z drugiej strony brak dobrego rozegrania był skutkiem braku dobrego przyjęcia. A, jak wiemy bez dobrego przyjęcia nie ma dobrego rozegrania, a i nasi zawodnicy odpowiedzialni za zdobywanie punktów, szybkością w pójściu do ataku nie grzeszyli. Tak więc nie winny samego rozgrywającego. Gdy usłyszałem, że dowódcą naszej drużyny będzie - Piotr Gruszka miałem mieszane uczucia, bo uważałem, ze z kumplem można się jedynie dobrej wódki napić, a nie razem pracować😋. Inni uważali, że jest to właściwy trener do odbudowania marki rzeszowskiego klubu. Wszyscy wiemy, jak się skończyło. Sztab szkoleniowy przez kilka kolejek uważał, że wszystko jest pod kontrolą, albo iż słaba gra i kompromitujące porażki. To efekt braku zgrania przez długi sezon reprezentacyjny. Wszyscy mieli taki sam kalendarz ligowy, a nie szukali wymówek na poziomie pierwszej klasy szkoły podstawowej. Zarówno prezes, jak i trener nie potrafili się przyznać do gaf transferowych i braku team spirit. Rotacje w klubie zaczęły się o wiele za późno i wszyscy wiemy, jak się skończyło. Pozostaje czekać do następnego sezonu i zadawać sobie pytanie - Kiedy w końcu będzie lepiej?