sobota, 29 grudnia 2018

"Ze wszystkich sił".

źródło: Filmweb
Czy zdrowy, czy niepełno sprytny (czyt. niepełnosprawny), chce wyjść poza  przysłowiowe cztery ściany, przeżywać nowe przygody. Nie inaczej jest w przypadku Juliena chorującego na MPDz, którego jedynym zajęciem jest podziwianie malowniczych  górskich widoków oraz oglądanie przechodniów, za pomocą lunety.  Pewnego dnia ucieka z domu, zostawiając swoim bliskim kilka zapisanych słów zapisanych w edytorze tekstu, ta ucieczka jest swoistą próbą zwrócenia uwagi na siebie swojego ojca, który nie może zaakceptować „inności” swojego syna. Tylko czy naprawdę jest „inny”? Jednak ucieczka nic nie zmienia w ich relacjach, młodzieniec, wiedząc, że jego ojciec przed laty, był wyczynowym sportowcem. Próbuje zbliżyć się do niego poprzez namówienie go do wspólnego startu, w corocznych zawodach IROMAN, we francuskiej Nicei. Początkowo ojciec szuka wymówki m.in. ,zwalając na kondycję, koniec końców Julienowi udaję się przekonać dawnego sportowca do wysłania formularza zgłoszeniowego. Problemem staję się przekonanie matki, która twierdzi, iż taki event, jest zbyt niebezpieczny dla wózkowicza, którego z matczynej troski najchętniej zamknęła, by nie wypuszczała z domu. Jednak widząc upór syna w dążeniu do celu się, zgadza. Nieoczekiwanie start obu Panów staje pod znakiem zapytania, gdyż regulamin zawodów nie dopuszcza startu osób niepełnosprawnych. Jednak Juliien się nie poddaje i organizatorzy zgadzają się na start obu śmiałków. Po wielu godzinach wyczerpujących treningów sprawny inaczej osiąga swój cel, ale nie bez przeciwności losu.
Fabuła filmu pokazuje nie tylko, jak ważna jest upartość w dążeniu do celu, ale i jak ważna jest rola ojca, w życiu niepełnosprawnego chłopaka. Patrząc na ten film ze łzami w oczach, widziałem obecnego siebie, który mimo kłód rzucanych pod „koła” i obaw bliskich dążę do wyznaczonych sobie celów, bo wiem, do czego moja odwaga i nieustępliwość mnie doprowadziła, było warto! I mam nadzieję, że jeszcze mnie do „czegoś” doprowadzi 😉. Choć Cię nie ma tu ze mną na ziemi, to wiem, że wciąż się mną opiekujesz…. Nie bójcie się marzyć i sięgać po marzenia!

sobota, 22 grudnia 2018

Wesołych Świąt!


Miłość, Nadzieja i Radość już jest blisko!

Niech te słowa, nie będą dla Was tylko słowami, ale wskazówką na całe Wasze życie. Pamiętajmy, Kto w tych dniach jest, a właściwie powinien być Najważniejszy. Choć nie było dla Niego miejsca w gospodzie, to sprawny, by znalazł On miejsce w naszych sercach, rodzinach. Pamiętajmy, że blask bijący od betlejemskiego żłóbka, pomoże nam pokonywać wszelkie trudności naszego życia. Niech ten biały chleb rozkruszy wszelkie spory i na Waszych twarzach niech zagości uśmiech. Niech ten czas będzie czasem do refleksji nad swoim życiem, ale też czasem spędzonym w gronie rodziny i przyjaciół. Niech te cztery kółka, które mamy pod sobą, nie przeszkodzą nam w dążeniu do celów i realizacji naszych marzeń w tym nowym oby jeszcze lepszym 2019 roku. Bo mamy tyle w życiu na ile się odważymy. Jednak wiem, że rzeczywistość bywa czasem inna, ale nie traćmy wiary i nadziei w to, że będzie dobrze. Żółwik 😉

piątek, 21 grudnia 2018

"Wilki" rozszarpały "Czarne koszule"! :)


źródło: Fanpage Asseco Resovia Rzeszów
Chyba lepszego prezentu kibice Asseco Resovi nie mogli sobie wymarzyć – trzy punkty przywiezione z Radomia! Aczkolwiek z drugiej jednak strony. Pewnie mało, kto wierzył, że SOVIA zdoła przywieźć jakiekolwiek punkty, z terenu jednej rewelacji tego sezonu (ja wierzyłem). Mecz może nie stał na mega wysokim poziomie, ale mógł się podobać. Myślę, że duży wpływ na to, że podopieczni trenera Roberta Prygla mieli problem z trafieniem w zielone. Miała na to wpływ dobra zagrywka przyjezdnych, co prawda nie padały bezpośrednio punkty, ale siały popłoch w przyjęciu „Czarnych Koszul”, co skutecznie utrudniało zdobywanie punktów. Ten mecz mógł się skończyć w trzech setach, ale radomianie pokazali, że meczu bez walki nie oddadzą. Niemniej jednak „Wilki” miały piłki meczowe, ale zabrakło tej przysłowiowej kropki nad i. Jednak „Pasy” nie miały ochoty dzielić się punktami i w czwartej partii pewnie przypieczętowały swoje trzy punkty, w tym spotkaniu! Jednym z kluczy do zwycięstwa myślę było to, jak nasz młody rozgrywający powiedział dla Polsatu Sport, że nie daliśmy się radomianom rozkręcić. Aczkolwiek nie zapominajmy o tym elemencie siatkarskiego rzemiosła, o którym napisałem, na początku dzisiejszego tekstu. Świetna współpraca systemu blok-obrona, co owocowało niewiarygodną skutecznością w kontrataku Asseco Resovi, we wczorajszym spotkaniu. Dobra skuteczność w bloku (54%, 14 bloków). Co budziło popłoch w ekipie gospodarzy, przecież mamy kim „gasić światło”. Jednak największy klucz, to atak naszej drużyny, we wczorajszym spotkaniu (58%) Prym w tym elemencie wiódł bezapelacyjnie MVP wczorajszego spotkania – Damian Schulz (67%, 28 pkt). Nie bal się ataków na podwójnym i potrójnym bloku. Im trudniejsza sytuacja, tym bardziej prawdopodobne, że ekipa Cretu zdobędzie punkt. Prawdziwy lider drużyny i kiler drużyny z Radomia. Kroku dzielnie dotrzymywali mu: Mika (42%, 13 pkt, 59% dokładnego przyjęcia), Dawid Smth (58%, 13 pkt). Momentami wrócił stary, dobry „Mikuś” oby tak dalej 😉. Po raz kolejny pochwalę Łukasza Kozuba potrafi kreować grę swojej drużyny, nie bał się wystawiać trudnych piłek do „Bociana”. Dobry ruch „Igła” 😉. Oczywiście zdarzały się przestoje naszej drużyny, ale na szczęście nie miały one aż tak bolesnych konsekwencji, jak to bywało jeszcze całkiem nie dawno. Może nie mamy dobrego bilansu na półmetku, bo tylko cztery zwycięstwa (9 miejsce, 14 pkt), ale pamiętajmy, jak nieprzewidywalna jest PlusLiga i wszystko jest możliwe, a naprawdę z taką grą myślę, że można z większym optymizmem patrzeć, w ligową przyszłość. Czołem! :D

poniedziałek, 17 grudnia 2018

Trzy punkty Asseco Resovi w meczu z Cuprum!

źródło: Fanpage Asseco Resovia Rzeszów

I, to jest chyba najważniejsze. Zwycięzców się nie sądzi, najważniejsze są trzy punkty i tego się trzymajmy. Kluczem do zwycięstwa w meczu z „Miedziowymi”, była zagrywka – Buszka, Rossarda, Schulza oraz Smitha. Ten ostatni MVP. Mistrz Świata z 2014 roku pokazał, że nie zapomniał, jak się przyjmuje i wybija po palcach. Czy „wysadzi” na dłużej do „bazy” Mikę? Który, jak dla mnie gra poniżej swoich umiejętności, jak na razie. Pochwalę za rozegranie naszego wychowanka – Łukasza Kozuba, ma on papiery na dobrego rozgrywacza. Polska siatkówka nie tylko środkowymi  stoi, ale i rozgrywającymi 😉. Opuściliśmy „czerwoną latarnię”, ale czy mamy szansę na play-offy, w siatkówce wszystko jest możliwe. Jednak chyba jestem za dużym optymistą ;P W czwartek taki styl gry nie wystarczy, by spróbować ograć jedną z rewelacji tego sezonu. Nam punkty są potrzebne, jak Mikołajowi renifery, aby rozwieźć prezenty :D   

poniedziałek, 10 grudnia 2018

Ciężkie głowy "Wilków".

źródło: Fanpage Asseco Resovia Rzeszów

„Nie dla nas jest porażki smak, na Mistrza przyszedł” – jakże, by się chciało tak zanucić. Jednak po porażce, z drużyną „Fefe” De Giorgiego (3-1). Podopiecznym Gheorghe Cretu bliżej jest do walki o utrzymanie, a niżeli do walki o play-offy. Chyba nikt przy zdrowych zmysłach mi nie powie, że problem leży, gdzie indziej niż w głowach naszych zawodników. Bo, jak można wytłumaczyć fakty; W pierwszym secie, gdy wydaje się, że wszystko już stracone, bo siatkarze w czarnych strojach przegrywają (16-11). By o podnieść ciśnienie kibicom „Pomarańczowych”, bo końcówka, to thiller z happy-endem dla siatkarzy, w białych strojach. Druga partia to deja vu seta pierwszego. Choć, to drużyna z Podpromia wydawać, by się mogło spokojnie doprowadzi do stanu po 1 w setach, co koniec końców tak się stało, to przysporzyli swoich kibiców o stany przed zawałowe, bo równie dobrze na tablicy wyników mogło być  2-0 dla gospodarzy. Gdyż „Jastrzębianie” pokazywali, że wiedzą na czym gra w siatkówkę polega. A Resovia miała ogromny problem ze skończeniem piłki setowej. Zapewne rozgrzani emocjami i rozochoceni rezultatem drugiego seta. Z optymizmem usiedliśmy do oglądania dalszej części spotkania. Pięć „oczek” w przodzie (10-5), to z reguły bezpieczna przewaga, by kontrolować przebieg partii. Jednak po tym spotkaniu zmieniłem zdanie 😊. Jak to powiedział vice MŚ z 2006 roku i mój autorytet w mówieniu i pisaniu o siatkówce – „Kadziu”. Drużynie z Rzeszowa, ktoś zgasił światło”. W pełni się z tym zgodzę, bo jak wytłumaczyć fakt, że z tej przewagi zrobiło się dwa oczka straty. I „Jastrzębianie” na nowo „poczuli wiatr w żaglach”, który doprowadził ich do trzech „oczek”, w tym spotkaniu. A drużynę „Pasów” do okopania się na dobre w czerwonej strefie ligowej tabeli. Naprawdę „pasiaste serducho” pęka z bólu, bo gra drużyny cieszy sporymi momentami, ale moment, to za mało, by odbijać się od ligowego dna. Gdzie teraz szukać winowajcę tak katastrofalnych wyników, jak nie w sferze mentalnej naszej drużyny. Nasuwa mi się pytanie – Czy ówczesne władze nie zgasiły tego światła, w momencie podpisywania ponownego kontraktu, z trenerem Kowalem, jak i przyborze zawodników na ten sezon ligowy? Mam nadzieję, że prezes „Igła” powyciąga te trupy z szafy, a kibice w końcu zaczną być na nowo dumni z Asseco Resovi Rzeszów.    

poniedziałek, 3 grudnia 2018

"Wilki" tuż za podium KMŚ.

źródło: Fanpage Asseco Resovia Rzeszów

Chyba nikt z kibiców w „Pasiaku” nie powinien rzuć zawodu, z powodu najgorszego dla sportowca miejsca Asseco Resovi Rzeszów, w zakończonych wczoraj Klubowych Mistrzostwach Świata. Drużyna z Rzeszowa w meczu o brąz uległa Fakieł Nowy Urengoj (1-3). Pewnie znajdą się tacy, którzy powiedzą, że podopieczni Cretu nic wielkiego, w całym turnieju nie pokazali. A właśnie, że pokazali 😊, ale każdy ma prawo do własnego zdania. Oczywiście, była szansa na  tie-breaka, a wszyscy doskonale wiemy, że te partie rządzą się swoimi prawami i mogło być różnie. Choć zawodnicy z Rzeszowa robili, co mogli to jednak bardziej dojrzalszą i przede wszystkim skuteczniejszą grę, w decydującym momentach spotkania. Pokazywała drużyna z Rosji. Można, by powiedzieć, że PlusLigowe demony wróciły… Jednak za przekrój całego turnieju, Asseco Resovi Rzeszów należy się resoviackie DZIĘKUJEMY!!! Sporymi momentami, była to gra z jakiej „Wilki” słynęli, za swoich nie chcę użyć słowa archaicznych czasów, bo wciąż wierzę i widzę światełku w tunelu, że te czasy powrócą. Głównym dowodzącym tą „pasiastą watahą” byli – Thibault Rossard i Kawika Shoji. Ataki i bomby serwisowe fenomenalnego Francuza, doprowadzały rywali do rozpaczy. Zaś Amerykanin pokazał, że potrafi być kreatorem gry. Swoje cegiełki do dobrego występu drużyny z Podkarpacia, dołożyli także – Możdżonek, Smith i Schulz, ale także Jarosz, który dał dobrą zmianę, we wczorajszym meczu. Fajnie, by było gdyby te dobre momenty udało się przenieść na rzeczywistość naszej ligi, gdzie wciąż „Pasy” okupują dolne części tabeli. Jednak pamiętajmy, że KMŚ nie obowiązują limity obcokrajowców na parkiecie i Cretu mógł zaszaleć z zestawieniem swojej „watahy”, w każdym meczu. Aczkolwiek z optymizmem patrzmy w stronę kolejnych meczów Asseco Resovi Rzeszów, w PlusLidze 😉  

poniedziałek, 12 listopada 2018

"Wilki" postraszyły "Koziołki"! ;)

źródło: Fanpage Asseco Resovia Rzeszów
Tytuł tego wpisu zmieniał się w zależności od sytuacji w danym secie ;) Po laniu, jakie Asseco Resovia Rzeszów otrzymała, w I secie od vice MP z Kędzierzyna - Koźla. Myślałem, że będzie to - "7-0", a kibice w "Pasiaku" pójdą opijać nie do końca na wesoło 100 rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości ;) Koniec końców jest 7-0..., ale po bardzo zaciętym spotkaniu. Właśnie na takie spotkania w wykonaniu graczy w białych koszulkach i czerwonych spodenkach, wszyscy sympatycy rzeszowskiej siatkówki czekali. Kto wie czy może nie mielibyśmy na swoim koncie czterech "oczek", a nie dwa, gdyby nie przegrany po walce na przewagi II set,w którym zresztą prowadziliśmy. Jak to mówią - lepszy rydz niż nic. Przyznam, że po tym secie mój optymizm zmienił się w pesymizm i nie wierzyłem, w punkty dla SOVI, w tym spotkaniu. Jednak podopieczni "Gianniego" Cretu się obudzili i wygrali tą emocjonującą partie, bo emocji nie brakowało. Mając w pewnym momencie osiem punktów przewagi i przyprawili swoich fanów o palpitację serca, bo ZAKSA łatwo skóry nie sprzedała i o mało, co nie wywiozła pełnej puli z Podpromia. Set numer czwarty, to już pełna kontrola "Reski", a wszytko to głownie za zagrywki zawodnika, z numerem "9" na koszulce, który we wczorajszym meczu miał "dzień konia", we wczorajszym meczu. Tie-break trzymał w napięciu, bo sytuacja zmieniała, jak w kalejdoskopie. Mieliśmy nawet "match balla" po zagrywce wspomnianego przeze mnie wcześniej zawodnika, ale to podopieczni Gardinniego wywieźli zasłużone punkty z Podpromia. Brawa dla Mistrzów Świata z ZAKS-y, którzy pokazali, że nic nie stracili z formy, z mistrzowskiej imprezy. Motywująco na pewno wpływał fakt, że na trybunach siedział selekcjoner - Vital Heynen. Łukasz Kaczmarek pokazał, że jest mocnym kandydatem do gry w reprezentacji, w przyszłym sezonie. Nie zazdroszczę "Koali" ;) "Bienia" motywowały pewnie też czekolady obiecane przez Vitala Heynena, za każdy blok we wczorajszym spotkaniu. Olek pokazał, że na Resovi świat się nie kończy ;) Czy można się do czegoś przyczepić po stronie Asseco Resovi Rzeszów? Na pewno wolny przebieg na bloku, w I secie. Tracone punkty seriami. Potrafiliśmy zdobyć kilka punktów przewagi, by zaraz "stanąć". Przytkany w ataku Mateusz Mika. A teraz o jasnych stronach Asseco Resovi Rzeszów.
źródło: Fanpage Asseco Resovia Rzeszów
Fenomenalna gra Thibaulta Rossarda, stabilne przyjęcie "Mikusia". Dobra gra naszych środkowych wliczając, w to zagrywkę Davida Smitha i rozkręcający się wyraźnie Damian Schulz. Widać, że "Pasy" wyraźnie zaczynają walczyć, a nie spuszczają uszów po przegranych partiach. A nie, jak to miało miejsce za trenera Kowala. Czy już w kolejnym meczu będziemy ze zwycięstwa podopiecznych trenera Cretu? Pożyjemy, zobaczymy ;) Brawa dla KK za oprawę we wczorajszym spotkaniu!
źródło: Fanpage Asseco Resovi Rzeszów

czwartek, 8 listopada 2018

Do zwycięstwa zabrakło tak nie wiele...

źródło: Fanpage Asseco Resovia Rzeszów

Spotkania PGE Skry Bełchatów i Asseco Resovi Rzeszów, były na ogół nazywane siatkarskimi „Gran Derbi”. W tym sezonie, to spotkanie miało nie co inny wymiar, bo obu drużynom, jak na razie nie wiedzie się najlepiej, w tym sezonie. Jednak w zdecydowanie gorszej sytuacji są gracze znad Wisłoka. Z trwogą pewnie wielu z Was patrzyło, w stronę wczorajszego meczu i modliło się o najniższy wymiar kary dla drużyny z Rzeszowa. Nie martwcie się, byłem z Wami :D  I choć podopieczni „Gianego” mają bilans 0-6. To, to było najlepsze spotkanie „Pasów” w tym sezonie. Drużyna z Podpromia dobrze rozpoczęła to spotkanie od prowadzenia (2-4), jednak na zagrywkę wszedł Milad Ebadipour i błyskawicznie to prowadzenie, było jedynie wspomnieniem. Niemniej jednak „Wilki” walczyły do końca o tego seta, który zakończył się wynikiem (30-28), mając nawet dwa set pointy na swoim koncie. Drugi set padł łupem siatkarzy w czarnych strojach. Choć przegrywali bodajże pięcioma punktami, to potrafili doprowadzić do nerwowej końcówki i koniec końców przechylić szalę na swoją korzyść. Kto wie, jaki widniałby wynik po gwizdu sędziego, gdyby nie brak w konsekwencji gry graczy Cretu, bo przecież to oni, byli bliżsi objęcia prowadzenia 2-1, w tym spotkaniu. Czwarta partia, to w pełni kontrolowana gra graczy, w żółtych strojach, choć Asseco Resovia próbowała doprowadzić do tie-breaka i powalczyć o pierwsze zwycięstwo, w tym sezonie. Jednak to trzy punkty zostały w Bełchatowie, a „Pasiaki” muszą jeszcze poczekać na swoje pierwsze zwycięstwo, w tym sezonie. Co, było pozytywem w tym spotkaniu? Na pewno poprawiliśmy zagrywkę, bo nie raz postraszyliśmy, a i posłaliśmy zagrywkę nie do przyjęcia rywalom. Stabilne przyjęcie, wykorzystywanie kontr, masa podbitych piłek po pasywnym bloku. Czego na próżno, było szukać,  gdy zespół prowadził trener Kowal. Wyróżniłbym za to spotkanie „szóstkowych” środkowych. Thibaulta Rossarda, poprawna gra „Mikusia” i ciekawie prowadzona gra przez Rafaela Redwitza. Jeśli „Wilki” będą bardziej skoncentrowane i popełnią jeszcze mniej błędów własnych. To w meczu z ZAKS-ą będzie ciekawie! ;)    

sobota, 3 listopada 2018

Na zwycięstwo Resovi musimy poczekać. :(


źródło: Fanpage Echo siatkówki
Choć Asseco próbowała złej passy nie przerwała :D Notując tym samym piątą porażkę z rzędu i okopując się na 14 miejscu w tabeli ;( Będzin wygrał zasłużenie ;) Nie krytykujmy chłopaków, ani nowego trenera, bo nie jest łatwo, a wręcz według mnie jest to niemożliwe, by wciągu tygodnia wyczyścić głowy z myśli szkoleniowych, byłego trenera i wdrożyć swoją. To, był mecz z ogromną liczbą błędów własnych po stronie „Wilków”, asekuracyjna zagrywka i odbijanie się od ściany rywali. Wyraźnie gracze Asseco są pod wodą. Oby, jak najszybciej wynurzyli głowy na ląd. Kalendarza łatwego nie mamy, ale siatkówka to sport nieprzewidywalny! ;) „Jej oddałem serce swe…!  

Kurek i Heynen z wielkimi wyróżnieniami w Europie!

źródło: Fanpage Polska siatkówka

Historyczny sukces naszych siatkarzy jakim niewątpliwie, była obrona złotego medalu na bułgarsko-włoskich Mistrzostwa Świata. Nie mogła się obejść bez echa w siatkarskim świecie.

Władze CEV postanowiły przyznać nagrodę najlepszemu siatkarzowi roku – Bartoszowi Kurkowi, zaś tytuł najlepszego trenera roku otrzymał – Vital Heynen.

Przypomnijmy, że Bartosz Kurek otrzymał także nagrodę MVP bułgarsko-włoskich Mistrzostw Świata.

Zawodnik Stoczni Szczecin jest pierwszym Polakiem uhonorowanym tytułem siatkarza roku przez CEV. W przeszłości wyróżnione zostały dwie Polki: Małgorzata Glinka-Mogentale (2003) i Dorota Świeniewicz (2005).



Tekst napisany dla portalu: Polski-sport.pl: Siatkówka

środa, 31 października 2018

[FELIETON] Czarne barwy “Pasów”! :(

źródło: Fanpage Asseco Resovia Rzeszów

Liga wystartowała na dobre, co kolejka to zaskakujące rezultaty, dzięki temu faworyci są tylko na papierze. Jednak nie wszyscy mają powody do śmiechu…

Przed startem Ligi Mistrzów Świata mówiło się, że Asseco Resovia Rzeszów ma mocny skład i będzie bić się o medale. Na chwilę obecną to jest walka o utrzymanie, a nie o plusligowe laury. Klub z Rzeszowa zajmuje ostatnie miejsce w ligowej hierarchii. A, jak wiemy kibice ze stolicy Podkarpacia są głodni sukcesów swoich pupilii. Po najbardziej nie udanym od lat sezonie szósta lokata, teraz przyszedł czas na dopełnienie tego stanu, czyli najgorszy od wielu lat start sezonu – cztery porażki z rzędu. Przed każdym meczem rzeszowscy fani siatkówki liczyli na cud i kolejne punkty do ligowej tabeli. To nie jest żaden „Harry Potter”, lecz smutne realia rzeszowskiej siatkówki ;) Pieniądze i branie topowych graczy, nie zawsze jest gwarancją punktów i sukcesów, wymówką niech nie będzie nowy skład i potrzebny czas na zgranie, tą śpiewkę słyszymy już od 3 sezonów! Każdy zespół PlusLigi przechodzi zmiany personalne. W zespole z Rzeszowa nie ma team spritit! Posłużę się tutaj przykładem Trefla Gdańsk mimo ogromnych kłopotów finansowych okazał się „czarnym koniem” minionego sezonu. Pokazał, że nie musi mieć gwiazd, ani milionowego budżetu, by bić się o medale, ale trenera z „jajami”. Niestety w klubie z Rzeszowa, filozofia jest odwrotna do filozofii klubu z Gdańska ;). „Depo” dla Resovi, był za młody, by grać podobnie, jak i Mistrz Świata – Aleksander Śliwka. Jak pokazuje liga Ci młodzi, gniewni radzą sobie lepiej niż ich następcy w Resovi. Słabą dyspozycję zespołu tłumaczono też występem graczy Asseco Resovi , w zakończonych miesiąc temu tak udanych dla nas Mistrzostwach Świata. Popatrzmy na grę Bartosza Kurka czy Olka Śliwkę, Mateusza Bieńka i „Zatiego”. Ci zawodnicy także grali na Mistrzostwach Świata. Można to opisać słowami z „Potopu” Henryka Sienkiewicza - Kończ waść, wstydu oszczędź. Przyznam szczerze, że czekałem razem z rzeszowskimi kibicami, kiedy trener Kowal pożegna się z posadą trenera rzeszowskiego klubu, bo jak mówi polskie przysłowie – Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. Trener Kowal nie miał żadnego pomysłu na rzeszowski zespół, żonglował zawodnikami niczym na cyrkowej arenie ;) Moja i rzeszowskich miłośników siatkówki prośba została wysłuchana. Podobno decyzja o zmianie trenera, była już podjęta przed meczem ze szczecińską Stocznią.

Nazwisko nowego trenera wydaje się zbyt szokujące, ale pamiętamy , jak Gheorghe Cretu prowadził drużynę z Lubina, była ona jedną z rewelacji dwa sezony temu. Nowy trener, nowa karta  Tylko czy „Gianni” ułoży coś z „klocków Kowala”, w przeciągu miesiąca? Bo za nie cały miesiąc startują KMŚ. Choć „paka” jest naprawdę mocna to, jak na razie czołowymi postaciami rzeszowskiej Asseco Resovi są tylko: „Możdzer”, David Smith, Rafael Redwitz i Jakub Jarosz. Miejmy nadzieję, że pod wodzą rumuńskiego szkoleniowca reszta zawodników się „obudzi” i wyruszą z powodzeniem na „wilcze łowy”. Dając tym samym wiele powodów do radości „pasiastym” kibicom”, bo rzeszowska siatkówka zasługuje na to, by wrócić na siatkarskie salony.

Czy Cretu wskrzesi na nowo ducha walki już w sobotnim spotkaniu z MKS-em Będzin? I tym samym Resovia zacznie marsz w górę tabeli? Rywal teoretycznie najsłabszy, ale rzeczywistość ligowa okazuje się zupełnie inna ;)



Tekst napisany dla portalu: Polski-sport.pl: Siatkówka 


poniedziałek, 29 października 2018

Czy "Gianni" zgasi czerwoną rzeszowską latarnie?!

źródło: Fanpage Asseco Resovia Rzeszów 

Kto liczył na cud ten się przeliczył, Asseco Resovia Rzeszów przegrała czwarty mecz z rzędu i z jednym „oczkiem” na swoim koncie, zajmuje 13 miejsce w tabeli. To nie jest powieść fantastyczna, lecz smutne realia rzeszowskiej siatkówki… Będę szczery  ten mecz mi się nie podobał z dużą ilością błędów własnych po obu stronach, jednak co tu dużo mówić Bartek Kurek w gazie = punkty dla drużyny ze Szczecina. I podopieczni Mieszko Gogola wygrali zasłużenie ;) W zasadzie o postawie „Pasów” nie powinienem pisać, bo i co tu pisać: zagrywka to największa „pięta Achillesowa”, szukający kapoka, by nie utonąć Mateusz Mika. Robiący wszystko co mogli – Rossard i Możdżonek. Spore ożywienie wniosło też pojawienie się Redwitza i Jarosza. Jednak to za mało, by pokonać łapiącą wiatr w żagle szczecińską Stocznie. Przyznam szczerze, że czekałem kiedy trener Kowal pożegna się z posadą trenera rzeszowskiego klubu, bo jak mówi polskie przysłowie – Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. Trenerze dziękujemy za wszystkie sukcesy odniesione z naszym klubem i życzymy powodzenia, w dalszej karierze trenerskiej. Nazwisko nowego trenera wydaje się zbyt szokujące, ale pamiętamy , jak Gheorghe Cretu prowadził drużynę z Lubina, była ona jedną z rewelacji dwa sezony temu. Nowy trener, nowa karta ;) Tylko czy „Gianni” ułoży coś z „klocków Kowala”, w przeciągu miesiąca? Bo za nie cały miesiąc startują KMŚ. Czy nowy trener wydobędzie nasz klub z kryzysu, byśmy mogli cieszyć się nawo grą naszej drużyny? Czy przygoda nowego trenera z rzeszowską siatkówką potrwa dłużej niż trenera Serniottiego? Na te pytania poznamy odpowiedź kibicującym naszym. Good luck „Gianni”! ;)    

środa, 24 października 2018

LN: Polskie Orły gospodarzem turnieju inaugurującego.


Jeszcze mamy w pamięci obronę tytułu Mistrza Świata, PlusLiga się rozkręca. Nie sposób jednak nie myśleć o przyszłorocznym sezonie reprezentacyjnym.

Orły Heynena będą gospodarzami inaugurującego turnieju, który zostanie w dniach 29 maja do 2 czerwca. Jednak miejsce rozegrania turnieju nie jest jeszcze znane.

Liga Narodów od tego sezonu zastąpiła Ligę Światową, a triumfatorami pierwszej edycji zostali Rosjanie.

Przyszłoroczna edycja odbędzie się według takiej samej formuły. 16 reprezentacji będzie rywalizować w pięciu turniejach, a pięć najlepszych z klasyfikacji generalnej plus gospodarz wystąpią w Final Six.

Terminarz Ligi Narodów mężczyzn:

 1. tydzień (31 maja-2 czerwca):
   
     Grupa 1: Chiny (gospodarz), Niemcy, Iran, Włochy
     Grupa 2: Argentyna (gospodarz), Bułgaria, Kanada, Portugalia
     Grupa 3: Polska (gospodarz), USA, Brazylia, Australia
     Grupa 4: Serbia (gospodarz), Francja, Rosja, Japonia
   
     2. tydzień (7-9 czerwca):
   
     Grupa 5: Chiny (gospodarz), Bułgaria, Polska, Francja
     Grupa 6: Rosja (gospodarz), USA, Włochy, Portugalia
     Grupa 7: Japonia (gospodarz), Argentyna, Brazylia, Iran
     Grupa 8: Kanada (gospodarz), Niemcy, Australia, Serbia
   
     3. tydzień (14-16 czerwca):
   
     Grupa 9: Portugalia (gospodarz), Brazylia, Chiny, Serbia
     Grupa 10: Bułgaria (gospodarz), Japonia, Włochy, Australia
     Grupa 11: Iran (gospodarz), Kanada, Polska, Rosja
     Grupa 12: Francja (gospodarz), Argentyna, USA, Niemcy
   
     4. tydzień (21-23 czerwca):
   
     Grupa 13: USA (gospodarz), Japonia, Chiny, Kanada
     Grupa 14: Włochy (gospodarz), Argentyna, Serbia, Polska
     Grupa 15: Iran (gospodarz), Francja, Portugalia, Australia
     Grupa 16: Brazylia (gospodarz), Bułgaria, Niemcy, Rosja
   
     5. tydzień (28-30 czerwca):
   
     Grupa 17: Australia (gospodarz), Argentyna, Chiny, Rosja
     Grupa 18: Brazylia (gospodarz), Włochy, Kanada, Francja
     Grupa 19: Bułgaria (gospodarz), Iran, Serbia, USA
     Grupa 20: Niemcy (gospodarz), Japonia, Polska, Portugalia
   
     Turniej finałowy (10-14 lipca)
   
     USA (gospodarz) plus pięć najlepszych drużyn z rundy zasadniczej


Tekst napisany dla portalu: Polski-sport.pl: Siatkówka 

wtorek, 23 października 2018

Sięgamy dna...

źródło: Fanpage Echo siatkówki

Kończ waść, wstydu oszczędź! Staram się nie używać frazeologizmów literackich w tekstach sportowych. Jednak cytat z „Potopu” Henryka Sienkiewicza idealnie pasuje do tego cyrku, który przedstawia swoim kibicom drużyna Asseco Resovi Rzeszów. O grze naszych siatkarzy we wczorajszym meczu z  Katowicami, nie mogę nic pozytywnego napisać i nie napiszę. Mieliśmy problem we wszystkich siatkarskich elementach. GKS Katowice wygrał zasłużenie. Brawa dla Dominika Depowskiego, Karola Butryna (MVP) i Marcina Komendy. To ta trójka poprowadziła „Giekse” do zwycięstwa, za trzy punkty we wczorajszym spotkaniu. „Depo” dla Resovi, był za młody, by grać podobnie, jak i Mistrz Świata – Aleksander Śliwka. Przecież nasz zespół potrzebuje od razu gotowy produkt do gry, który i tak z czasem ulegnie zniszczeniu pod ręką trenera Kowala  a nie perspektywicznych chłopaków, którzy mają serce do walki. Tak mniej więcej brzmiała wypowiedź trenera Kowala po ostatnim meczu z JW, w poprzednim sezonie iż my potrzebujemy gwiazd, bo nie mamy czasu ogrywać młodych. Jeśli chcemy zdobywać trofea. Absolutnie nie twierdzę, że Mateusz Mika i pozostali przyjmujący tego serca do walki nie mają. Wszyscy wiemy ile od przyjęcia zależy, a jak widzieliśmy nasza drużyna we wczorajszym meczu. Miała ogromny problem, trochę ożywienia zarówno w przyjęciu, jak w ataku przyniosła zmiana Thibault Rossard za Rafała Buszka. Mimo kilku piłek setowych i nadziei na  czwartego seta wszyscy wiemy, jak się skończyło… Nie zwalajmy wszystkiego tylko i wyłącznie na zmęczenie naszych „Wilków” grą w Mistrzostwach Świata. Popatrzmy na grę Bartosza Kurka czy Olka Śliwki, Mateusza Bieńka i „Zatiego”. Ci zawodnicy także grali na Mistrzostwach Świata. Drugą wymówką niech nie będzie też nowy skład i potrzebny czas na zgranie, tą śpiewkę słyszymy już od 3 sezonów! Każdy zespół PlusLigi przechodzi zmiany personalne. W naszym zespole nie ma team spritit! Posłużę się tutaj przykładem „mojej” drugiej drużyny. Trefl Gdańsk mimo ogromnych kłopotów finansowych okazał się „czarnym koniem” sezonu. Pokazał, że nie musi mieć gwiazd, ani milionowego budżetu, by bić się o medale, ale trenera z „jajami”. Niestety w naszym klubie filozofia jest odwrotna do filozofii klubu z Gdańska ;) Kiedy wreszcie włodarze klubu zrozumieją, że nie tędy droga do sukcesów, a do bicia się o utrzymanie? Niestety chyba nie prędko. W pełni popieram gwizdy kibiców na wczorajszym meczu i popieram TRENER KOWAL MUSI ODEJŚĆ!!! Jak ja się cieszę, że trener Kowal nie objął kadry narodowej, bo pewnie po pierwszej fazie pakowalibyśmy walizki, a na Okęciu słyszelibyśmy wymówki ;)  
Tylko czy inny trener będzie tak tańczył, jak władze zagrają? ;) Możecie mnie z hejtować, trudno ja ukazuję bolesną prawdę rzeszowskiej siatki ;)

czwartek, 18 października 2018

ONICO zgasiło rzeszowskie gwiazdy!

źródło: Fanpage Volleyworld - świat męskiej siatkówki

Patrząc na wyniki pierwszej kolejki PlusLigi i mając w pamięci sobotni mecz z drużyną z Zawiercia, byłem niemal pewien, że przegramy spotkanie z ONICO. Wiem podpadłem tym zdaniem wielu kibicom Asseco Resovi Rzeszów, trudno przeżyję ;) Bo o optymizm, było i jest mi trudno przed kolejnymi spotkaniami. Gdy wychodziła na parkiet nasza „6” pomyślałem – „Trener Kowal to polski Vital Heynen, bo znów zamieszał składem” ;D Jednak skutek, był całkowicie odwrotny, jak widzieliśmy. Z całym szacunkiem, ale coachowi rzeszowskiego zespołu sporo brakuje do charyzmatycznego Belga. Podopieczni Stephane’a Antigi nie wygrali tego mecz indywidualnościami, lecz teamem. Choć nie bez znaczenia, były zagrywki „Kwolo”, bo to od nich zaczęło się wszystko, co złe w pierwszej partii. Swoje w ataku dołożył Araujo (MVP). Nie bez znaczenia, był blok warszawskiej drużyny, który „gasił światło” rzeszowskiej konstelacji gwiazd. Brawo ONICO, tak powinno grać się w siatkówkę! Drugi set to po raz kolejny, set przegrany na własne życzenie. Mając pięć „oczek” z przodu i wydawało się, że w meczu będzie remis, ale „Wilki” pozwoliły rywalowi nie tylko na dogonienie ich, ale wygranie drugiego seta. Trzecia partia wlała odrobinę nadziei w nasze serca, bo to Warszawa popełniała więcej błędów własnych, a w naszej drużynie pojawił się ten nieprzewidywalny siatkarski element – blok. I pojawiła się szansa na doprowadzenie do tie-breaka. Jednak na nic zdała się seria atomowych zagrywek – Davida Smitha, bo i tak przegraliśmy. I po dwóch kolejkach drużyna z Podkarpacia zajmuje dziesiątą lokatę w tabeli PlusLigi, z zaledwie dwoma „oczkami” na koncie. Czy tak ma wyglądać rzeszowski zespół w tym sezonie? Może być jeszcze gorzej, bo przed nami mecze z Katowicami, które urwały punkty ”Gdańskim lwom” i szczecińską Stocznią. Więc nie zdziwię się, jak po tych dwóch kolejnych spotkaniach, siatkarze z Rzeszowa będą „czerwoną latarnią”, w ligowej tabeli. To ilość błędów własnych, niska skuteczność w ataku oraz nie najlepsze przyjęcie. Przesądziły o braku punktów, we wczorajszym spotkaniu. Choć Damian Schulz robił co mógł, by pomóc doprowadzić do piątej partii spotkania. Rafał Buszek, jak na razie nie przekonał mnie swoją grą do siebie. Natomiast z ciekawością będę obserwował grę Nicolasa Serszenia potrafi utrudnić przyjęcie rywalowi swoją zagrywką. Może brakuje mu regularności w ataku, ale moim zdaniem wszystko przed nim. Jego pojawienie się na parkiecie wniosło trochę spokoju, w elemencie przyjęcia. W moim odczuciu ma papiery na solidnego przyjmującego. Tylko czy trener K nie zepsuje tego młodego zawodnika? Ma do tego typu rzeczy niewątpliwy dar ;) Czy po poniedziałkowym spotkaniu będę miał dla Was bardziej optymistyczne wieści? Chciałbym, jednak nic na to na razie nie wskazuje…     

sobota, 13 października 2018

"Wilki" zginęły od szabli "Jurajskich Rycerzy".

źródło: Fanpage Asseco Resovia Rzeszów

Przed startem Ligi Mistrzów Świata mówiło się, że Asseco Resovia Rzeszów ma mocny skład i będzie bić się o medale. Niestety ten skład jest mocny tylko na papierze wg mnie. Drodzy czytelnicy pieniądze i branie topowych graczy, nie zawsze jest gwarancją punktów. Do dzisiejszego spotkania z Aluronem Virtu Wartą Zawiercie podchodziłem z przekonaniem, że to będzie ciekawy mecz i się nie zawiodłem. Byłem ciekaw tego czy ten mocny skład na papierze, przełoży to na parkiet. Poniekąd tak było, bo przecież mogliśmy po tym meczu nie mieć, ani jednego punktu. Ten mecz falował raz to „Wilki” miały cztery „oczka do przodu, by zaraz mieć stratę do „Jurajskich rycerzy”. Niemniej jednak to, był mecz, który mógł się podobać. I pokazał, że wcale nie trzeba bić inne kluby budżetem na głowę, by wygrywać mecze w PlusLidze, a być konsekwentnym na parkiecie. BRAWO ALURON ZASŁUŻONA WYGRANA! Na nic zdało się żonglowanie składem, jak to trener Kowal ma w zwyczaju. Co zgubiło Resovie w tym spotkaniu? Zbyt duża pewność siebie, że Aluron nam odda punkty na tacy, bo przyjechał klub z aspiracjami medalowymi. Niestety tak to nie działa i zaczynamy ten sezon od przegranej. Tie-break to dla mnie osobiście deja vu meczu naszych Mistrzów Świata z Argentyną. Była sól, czas na cukier. Mega mecz w wykonaniu Kuby Jarosza, który zastąpił schodzącego szybko „do bazy” Schulza. Kuba jest moc! Jarosz pokazuje, że wcale nie musi być tą dwójką, w ataku ;) Stary dobry Mateusz Mika. Pokazał, że jeśli będzie zdrowy to będzie nie tylko filarem „Pasów” na przyjęciu, ale będzie bił się o swoją pozycję w reprezentacji ;) Nie zazdroszczę „Koali” wyboru przyjmujących ;) Zagrywki, a także ataki brązowego medalisty MŚ – Dawida Smitha. Solidnym punktem był Rafael Redwitz kilkukrotnie po jego rozegraniu i punktach dla rzeszowskiej ekipy. Można było bić zasłużone brawa.  „Mikuś” i Redwitz, jak najbardziej udany powrót na stare śmieci. Liga dopiero startuje, ale już mówię będzie to arcyciekawy sezon i w każdej kolejce będą zaskakujące, ale i ciekawe rezultaty.    
    

środa, 3 października 2018

Antiga nie jest już trenerem Kanady!

źródło: Wikipedia


Zakończone przed kilkoma dniami Mistrzostwa Świata to czas na zmiany, na stołkach trenerskich. W niektórych federacjach.

Stefan Antiga nie jest już trenerem reprezentacji kraju „klonowego liścia”. Jako przyczynę rozwiązania  federacja kanadyjska podała względy osobiste trenera. Trener ONICO Warszawa zdobył brązowy medal Ligi Światowej w 2017. W tegorocznej Lidze Narodów nie było już tak kolorowo – siódma lokata, a w Mistrzostwach Świata – dziesiąte miejsce.

Przypomnijmy, że w roku 2014 Francuz naszą reprezentację doprowadził do złotego medalu Mistrzostw Świata.




Tekst napisany dla portalu: Polski-sport.pl: Siatkówka

wtorek, 2 października 2018

Świat z uznaniem o sukcesie naszych Złotych Chłopaków!

źródło: Fanpage: Kacper Kirklewski photography 

Obroniony tytuł Mistrzów Świata przez naszych „Orłów”. Sprawił, że zagraniczne media z uznaniem, a wręcz zazdrością komentują sukces naszej złotej drużyny.

W kraju, z którym nasz obecny selekcjoner na poprzednim mundialu zdobył brązowy medal. Pisze się wprost  o zazdrości. Nasi sąsiedzi zazdroszczą nam drużyny narodowej siatkarzy, tj my im drużyny narodowej piłki nożnej. W podobnym tonie pisze Spiegel online„Polacy wywalczyli trzecie w historii, a drugie z rzędu mistrzostwo świata, niemieccy siatkarze nie pojechali na mundial w ogóle - pierwszy raz od 15 lat”. W podobnym stylu pisze Bild oraz Kicker „z łezką w oku wracając do poprzedniego turnieju w Polsce, na którym to nasi zachodni sąsiedzi wywalczyli brązowe medale. Niemieccy dziennikarze dumnie podkreślają, że ich trenerem był wówczas Vital Heynen, a jeszcze bardziej chwalą się tym, że Belg nadal pracuje w ich kraju, w ekipie VfB Friedrichshafen. W Niemczech zdają sobie jednak sprawę, że jeśli chodzi o siatkówkę, to ich reprezentacja nie może równać się na ten moment z Polakami.

Rodacy trenera Miguela Falasca oraz Stephane’a Antigi piszą z uznaniem o naszej obronie i wcale nie chodzi tu o styl, w jakim nasi siatkarze obronili tytuł najlepszej drużyny głodu, a o popularność siatkówki w naszym kraju, nazywają ją królową sportów nad Wisłą. Hiszpanie -  "Polacy długo czekali na taki sukces. Ostatnie lata wyglądały bardzo kiepsko. W zeszłym roku na mistrzostwach Europy jako gospodarze doświadczyli upokorzenia, odpadając w barażu o ćwierćfinał. W takim kraju kilka lat posuchy to wieczność".  

Portal france24.com„Polska zdemolowała Brazylię, jednocześnie zaznaczając, że Francuzi potrafili pokonać mistrzów świata na tegorocznym turnieju. "Polacy wcale nie byli faworytami tego mundialu. Brazylia, Rosja, USA, Francja oraz Serbia były wyżej notowane". Tamtejsi dziennikarze dodatkowo zaznaczają, że Biało-Czerwoni będą za chwilę jeszcze mocniejsi, kiedy dołączy do nich Wilfredo Leon”.

L'Equipe – "Zmęczeni Polacy po pięciu setach w półfinale z Amerykanami zdominowali Brazylijczyków". Największe medium sportowe we Francji zachwyca się Bartoszem Kurkiem, a także twierdzi iż "Canarinhos poza końcówką pierwszej i trzeciej partii w ogóle nie istnieli".


Tekst napisany dla portalu: Polski-sport.pl: Siatkówka



Trener Mistrzów Świata oddał swój medal!

źródło: Fanpage Polska siatkówka

Emocje jeszcze nie do końca opadły, po obronie mistrzowskiego tytułu przez naszych siatkarzy. Trener Vital Heynen spełnił obietnicę i oddał złoty swój medal prezesowi PZPS.

Charyzmatyczny Belg zdradził, że na początku swojej pracy z biało-czerwonymi złożył Panu Jackowi Kasprzykowi obietnicę: „Gdy w lutym spotkaliśmy się w gabinecie u prezesa Kasprzyka obiecałem mu złoty medal. Tak było prezesie? - powiedział Heynen. Kasprzyk kiwnął głową, po czym Belg podszedł do niego i zawiesił mu na szyi swój złoty medal. - Stało się to szybciej, niż sądziliśmy - stwierdził Heynen.

Sytuacja ta miała miejsce na konferencji prasowej połączonej z przywitaniem. Po powrocie naszych złotych chłopaków do kraju.



Tekst napisany dla portalu: Polski-sport.pl: Siatkówka

poniedziałek, 1 października 2018

[FELIETON] Z ziemi włoskiej do Polski, czyli historyczne Mistrzostwo Świata!


źródło: Fanpage Czas siatkówki
Pewnie wielu z Was do tej pory nie wierzy w to. co się stało. Macie prawo, ale tak to prawda, zapisaliśmy kolejną piękną kartę w historii nie tylko polskiej, ale i światowej siatkówki. Polska reprezentacja po raz pierwszy w historii obroniła tytuł najlepszej drużyny globu.

POLACY WŁADCAMI TURYNU

Przyznaję się bez bicia, że przed turniejem, byłem optymistą i widziałem naszych chłopaków na podium tej imprezy. Pewnie wielu z Was popukałoby mi wtedy do głowy ;) Jednak przyznam szczerze, że po porażkach z Argentyną i Francją, chwilowo zmieniłem zdanie, ale po awansie do Turynu. Moje myślenie o sukcesie polskich siatkarzy na tym turnieju, znów wróciło na właściwe tory. Wiadomo było, że kolejna potyczka z Serbami będzie zupełnie inną od tej w Warnie, bo wiedzieliśmy, że drużyna Nikoli Grbicia to ekipa walczaków. Choć rezultat tego spotkania, był taki sam, jak kilka dni temu w Warnie (3-0). To postawili nam dużo trudniejsze warunki, bo w pierwszych dwóch  setach gra toczyła się na przewagi. Jednak podopieczni Heynena zdobywali decydujące „oczka”, w tych setach. Trzeci set choć było gorąco na parkiecie, to naszym bohaterom udało się dokończyć dzieła zniszczenia na zawodnikach z Bałkanów. Do pełni szczęścia, czyli awansu do najlepszej czwórki na świecie, brakowało nam tylko seta. Przyznam szczerze, że nie sądziłem, iż Włosi tak szybko spasują, bo na ogół doping własnych kibiców pomaga gospodarzom, jednak tym razem atut własnych kibiców, był bez znaczenia, bo włoskie gwiazdy odbijały się od bloku polskich siatkarzy, jak od ściany. I bili z uznaniem brawo, po naszych atakach. Po tym secie mecz mógłby się już dla nas skończyć ;) „Koala” dał odpocząć swoim podstawowym walczakom, a dał zagrać reszcie swojej „amunicji”. Choć przegraliśmy w tie-breaku, to chyba nikt o tym nie pamięta ;) Spotkanie z USA, którzy do tamtej pory byli uważani, za głównych faworytów do złot, było według mojej i pewnie nie tylko mojej opinii. Najtrudniejszym w drodze po obronę mistrzowskiego tytułu. Co prawda pierwsza odsłona tego półfinałowego spotkania zakończyła się zwycięstwem naszych siatkarzy to jednak w kolejnych dwóch partiach „Jankesi” kopali nas zagrywką i to oni byli od jeden set od finału z Brazylią. Mającego groszy dzień na przyjęciu Szalpuka zastąpił Aleksander Śliwka, którego pojawienie się na parkiecie przyniosło spokój w tym elemencie siatkarskiego rzemiosła. I tym samym pomogło doprowadzić do stanów zawałowych, w tie-breaku. Bo Polacy na chwilę osiedli na laurach i pozwolili ekipie USA zbliżyć się na dwa oczka, a wszyscy wiemy, że gdy wpadają w trans to trudno ich potem powstrzymać. Jednak w swoje ręce młotek wziął Bartek Kurek i wybił im do spółki z „Kubim” myśli o grze w wielkim finale ;) Uwierzcie o mało nie wstałem po ostatnim punkcie w tie-breaku – krzycząc; ZŁOTO BĘDZIE NASZE! Jestem prorokiem ;) Nie oszukujmy się ten mecz mieliśmy pod kontrolą, choć Brazylia nas goniła to nie dogoniła :D Może nie było to porywające spotkanie w naszym wykonaniu, bo nie sialiśmy tak spustoszenia zagrywką, jak we wcześniejszych meczach, ale „kurek” Bartka, był odkręcony na całego, a i reszta kompanii dotrzymywała mu kroku. W konsekwencji tego to my znów przez najbliższe cztery lata, jesteśmy najlepszą drużyną świata! Na kilku imprezach już jako kibic zęby zjadłem, ale na każdej był grany hymn triumfatora imprezy, cóż organizatorom chyba śpieszyło się do domów i nie uroniliśmy łez podczas słuchania "Mazurka Dąbrowskiego".
źródło: Fanpage Kacper Kirklewski Photography

GRUNT TO DRUŻYNA!

Gdy w lutym tego roku trener Vital Heynen objął stery statku pod biało-czerwoną banderą byłem w gronie tych, którzy byli jego zwolennikami. Wiedziałem, że dzięki temu świrowi będziemy płakać ze szczęścia I wcale nie musieliśmy czekać do IO w 2020 roku, ale zaledwie siedem miesięcy. Jednak gdy wśród atakujących na ten mundial pojawiło się nazwisko atakującego szczecińskiej Stoczni. To uważałem, że trener strzelił sobie w stopę. Przyznaję się nie miałem racji, bo ten jego „młotek” doprowadził mnie i wszystkich siatkoholików do łez szczęścia, a samego zawodnika do nagrody MVP turnieju. W szóstce turnieju znalazło się aż czterech „Orzełków”, to dowód na to, że tytuł obroniliśmy DRUŻYNĄ z gladiatorem – Michałem Kubiakiem na czele, a nie indywidualnościami! JEDEN ZA WSZYSTKICH, WSZYSCY ZA JEDNEGO!         



Tekst napisany dla portalu: Polski-sport.pl: Siatkówka

piątek, 28 września 2018

Włoskie media z przerażeniem patrzą w stronę dzisiejszego meczu.

źródło: Fanpage M-volley.pl

Naszym siatkarzom po drugim zwycięstwie z rzędu nad reprezentacją Srbii, są o parędziesiąt punktów od półfinału siatkarskich Mistrzostw Świata. A Włosi by awansować muszą wygrać dzisiejsze starcie z Polakami.

Włoskie media mając na uwadze formę podopiecznych Vitala Heynena, rozpatrują to zwycięstwo w kategoriach siatkarskiego cudu.

La Gazetta dello Sport"To będzie prawdziwy koszmar. Po tym, jak Polska wygrała z Serbią 3:0, Włosi staną w piątek przed arcytrudnym zadaniem. Również muszą wygrać z Polską bez straty seta, a do tego różnicą co najmniej 15 małych punktów w trzech partiach. To będzie gra z liczydłem”. Zwrócili uwagę na to, że mimo problem we wczorajszym spotkaniu. Potrafiliśmy się z nimi uporać i w końcówkach przechylić szalę zwycięstwa na naszą korzyść.

Corriere dello Sport – „Ekstremalne zadanie przed podopiecznymi trenera Blenginiego. W piątek Włosi nie tylko muszą wygrać 3:0. Nie mogą pozwolić Polakom na zdobycie więcej niż 60 małych punktów. Taki wynik przeciwko drużynie, w której gra tak dysponowany jak z Serbami Bartosz Kurek, będzie bardzo trudny do osiągnięcia. Nigdy nie mów jednak nigdy. W sporcie wszystko jest możliwe". Według tej gazety nasza drużyna prawie perfekcyjny mecz, a naszym wczorajszym rywalom starczyło animuszu do walki tylko na dwa sety. Później gdy już byli pewni gry w półfinale poddali się.

Tuttosport – „Zadanie przed współgospodarzami mistrzostw jest trudne, a nawet wydaje się, że niemożliwe do wykonania. Polska z meczu z Serbami ze świetnym przyjęciem i kapitalnym Bartoszem Kurkiem może być poza zasięgiem Włochów, szczególnie grających tak jak w środę". Włoscy dziennikarze jednak pokładają swą nadzieję na pokonanie naszej reprezentacji, w wypełnionej do 
ostatniego miejsca włoskimi kibicami hali w Turynie.

La Stampa – „"Serbowie mimo porażki z Polską są już w półfinale. Teraz przed Włochami bardzo trudne zadanie. Muszą wygrać bez straty seta z Biało-Czerwonymi i do tego nie pozwolić im przekroczyć granicy 60 małych punktów" - krótko czwartkowe starcie Polski z Serbią i scenariusz na pojedynek naszej reprezentacji z Włochami”.

Początek starcia z Włochami o 21.15. 


Tekst napisany dla portalu: Polski-sport.pl: Siatkówka




środa, 26 września 2018

Kontrowersji ciąg dalszy. Dziennikarz ma dowody?!


Za dosłownie dwie godziny startuje Final Six siatkarskiego mundialu. Jednak zamiast koncentrować się tylko i wyłącznie na emocjach czysto siatkarskich. To nie milkną głosy, że losowanie tej fazy rozgrywek, było ustawione.

Takowe nieprawidłowości w losowaniu trzeciej fazy Mistrzostw, dostrzegł jeden z belgijskich dziennikarzy. Chodzi o  to, że nazwy zespołów i grup zamknięto w kulkach, po czym umieszczono je w… przezroczystych i otwartych naczyniach. Dzięki temu, że w każdej z mis znajdowały się po dwie kule, można było bez przeszkód skupić wzrok na tej konkretnej i wyciągnąć “odpowiednią”.

A dowodem na to jest fragment transmisji z losowania, na którym widać, jak czyni to przedstawiciel włoskiej federacji. Od momentu zamknięcia kuli z napisem “grupa J” bacznie przygląda się wyznaczonej mu misie. Nie zwraca nawet uwagi jednego z “czuwających” nad losowaniem przedstawicieli organizatorów, który sypał żartami. Gdy członek brazylijskiej federacji wyciąga z drugiego naczynia kulkę z napisem USA, Włoch “dolosowuje” do grupy I Rosję oraz Brazylię.

Wątpliwości budzi też sprawa tzw. sierotek. Przed opisywaną drugą częścią ceremonii z sali padło pytanie, czy losowania nie powinna tym razem dokonać inna para. Odpowiedź była oczywiście odmowna.

I na koniec dziennikarz zdaje pytanie: „Dlaczego pozwala się przedstawicielom uczestników na czynny udział w losowaniu?” Kontynuuje nie kryjąc oburzenia – “Przywiązuję dużą wagę do uczciwości i zasad fair play. Czy mogę liczyć na to, że FIVB zrobi wszystko, by wcielić je w życie?”.

Jak Polacy wypadną w tej fazie turnieju? Przekonamy się już jutro w meczu z Serbią.

Źródło: sport.onet.pl / opracowane własne


Tekst napisany dla portalu: Polski-sport.pl: Siatkówka

wtorek, 25 września 2018

[FELIETON] Ciężkie życie kibica, czyli jedziemy do Turynu! :D

źródło: Fanpage Polska siatkówka

Ciśnienie krwi unormowane, kardiolodzy szczęśliwi, bo nie mają już kolejek pod gabinetami. Drodzy medycy musimy Was zmartwić nic z tego, bo od piątku nasi siatkarze rozpoczynają walkę, w Final Six Mistrzostw Świata. Jednak za nim te emocje, to wróćmy do mrożącej krew w żyłach drugiej fazy Mistrzostw, w wykonaniu naszych siatkarzy.

DWA ŻYCIA STRACONE I… TURYN.

Podjarani wynikami naszej reprezentacji z pierwszej fazy. Myśleliśmy, że będzie równie – łatwo, gładko i przyjemnie, a wszyscy wiemy, jak było… Przed meczem z Conte i jego kolegami chyba mało, kto zakładał, że będziemy się cieszyć ze zdobytego punktu (2-3). My kibice lubimy dopisywać punkty, zanim nasi chłopcy wybiegną na parkiet i to jest błąd. Nikt przed naszą drużyną się nie położy, bo jesteśmy Mistrzami Świata. To tylko tytuł, tamtej drużyny już nie ma. Jest drużyna Vitala Heynena, który ma własny pomysł na ten team. Pierwszy set to taka gra, jaką znamy z pierwszej fazy turnieju. Nasze kłopoty zaczęły się od drugiego seta, kompletny brak przyjęcia, co oczywiście przekładało się na pozostałe siatkarskie elementy. Jedynym pozytywnym elementem, był ten element, który jest znakiem firmowym drużyny „Koali” – blok. Czwarta partia dała nadzieję na dopisanie tych dwóch punktów, które leżały na parkiecie. Tie-break, to komediodramat, a wszystko to za sprawą egzotycznego arbitra tego spotkanie. Dla którego sama dyscyplina jest egzotyczna, a co dopiero jej przepisy ;) Taka sytuacja doprowadziła do furii obu szkoleniowców, a jak wiemy trener nasz trener, nie da sobie w kaszę napluć :D Mieć trzy piłki meczowe w górze i przegrać do 14. Ktoś powie niemożliwe? Też, tak myślałem do tego spotkania. Nasi chłopcy myśleli, że ten 15 punkt sam się zdobędzie niestety tak się nie stało i zostaliśmy, z jednym wywalczonym punktem w tym spotkaniu. A Argentyna odniosła zasłużone zwycięstwo. Po tym spotkaniu zobaczyliśmy słynny „gest Kozakiewicza” w wykonaniu Julio Velasco, ja rozumiem, że emocje wzięły górę, ale czy takie zachowanie przystoi szkoleniowcowi takiej klasy? Porażkę naszych można, by tłumaczyć brakiem naszego kapitana. Oczywiście mogła być, to jedna ze składowych tej porażki. Jednak pamiętajmy, że nasza kadra, to nie tylko  „Kubi”, ale też trzynaście innych nazwisk. Jak zostało wspomniane wcześniej nic samo się nie wygra ;) Znając wynik meczu Argentyny z Serbią wiedzieliśmy, że aby liczyć się nadal w walce o Final Six musimy pokonać Francuzów. Jednak francuskie „Deja vu” się nie zatrzymało z maszynistą – Earvinem N’gapethiem, który rozwalił nasz zespół zagrywką, nie oszczędzając nawet „Zatora”. Nasza drużyna zatrzymała ten francuski pociąg jedynie w trzeciej partii. Przyznam szczerze, że po tym trzecim secie, w mojej głowie, jak i pewnie wielu kibiców tliła się nadzieja na tie-breaka. Jednak wszelkie atuty, były znów po stronie trójkolorowych, a my zastanawialiśmy się czy mecz z Serbami, nie będzie dla naszych chłopaków pożegnaniem z tą imprezą. Nie oszukujmy się chyba mało, kto z nas wierzył, że będzie inaczej ;) Choć, jak mówi stara siatkarska prawda – nadzieja siatkarskiego kibica umiera ostatnia i na tym ja osobiście opiewałem swą nadzieję. Wiedzieliśmy, że aby nie lecieć do Polski, a do Włoch musimy po prostu zgarnąć pełną pulę, w meczu z Serbami. Przyznam się szczerze niedowierzałem w to, co zobaczyłem, a widziałem team z ogniem, z pierwszej fazy. Serbowie nie istnieli, nie milkły głosy, że po prostu po starej znajomości dali nam wygrać. Nie wychodziło im kompletnie nic, zmietliśmy ich z parkietu, a stało się to po prostu za sprawą naszej zagrywki, która siedziała” dosłownie wszystkim biało-czerwonym oraz atakom Bartka Kurka. BRAWO ORŁY!!!  Ten mecz wygrała drużyna, byliśmy monolitem! Jednak szczególne brawa należą się naszemu kapitanowi, który mimo kłopotów zdrowotnych. Zaryzykował swoje zdrowie dla dobra DRUŻYNY i był pewnym punktem nie tylko na przyjęciu, ale i w ataku. SZACUN KAPITANIE! Takim o to sposobem Francuzi wrócili do domu, a my polecieliśmy walczyć o medale. Siatkówka jest piękna, ale i okrutna ;)

CZUĆ MEDAL?

Cel postawiony Heynenowi przez PZPS został osiągnięty. Jesteśmy w gronie sześciu najlepszych drużyn świata! Na razie o medalu nie myślmy, bo na pewno rewanż z Serbami będzie całkiem innym spotkaniem, bo każdy mecz, to inne rozdanie. A współgospodarzom mogą pomagać sędziowie i kibice. Nie mniej jednak z tak „odkręconym” Kurkiem, jak w meczu niedzielnym i walczącym do upadłego „Dzikiem”. Wszystko zdarzyć się może ;)

BIAŁO-CZERWONE TO BARWY NIEZWYCIĘŻONE!        
     

Tekst napisany dla portalu: Polski-sport.pl: Siatkówka 


niedziela, 23 września 2018

Lato czy już jesień? ;)


W celu odstresowania się przed meczem nasz, THE BEST TEAM udał się na spacer, by poszukać pierwszych kolorów jesieni, bo przecież dziś jest jej pierwszy dzień. Nie zabrakło humorów i aparatu ;) Z przymrużeniem oka powiem, że jedna z uczestniczek udzielała pierwszej pomocy :D Jednak siostrze  brakowało tylko skalpela :P Spokojnie wszyscy żyją ;) Jednak jeden z uczestników wcześniej wymiękł, bo miał mnie dość ;) Jednak słoneczko nas chyba nie lubi i musieliśmy wracać z dobrymi humorami i fotkami ;)








*fotografie archiwum prywatne