poniedziałek, 1 października 2018

[FELIETON] Z ziemi włoskiej do Polski, czyli historyczne Mistrzostwo Świata!


źródło: Fanpage Czas siatkówki
Pewnie wielu z Was do tej pory nie wierzy w to. co się stało. Macie prawo, ale tak to prawda, zapisaliśmy kolejną piękną kartę w historii nie tylko polskiej, ale i światowej siatkówki. Polska reprezentacja po raz pierwszy w historii obroniła tytuł najlepszej drużyny globu.

POLACY WŁADCAMI TURYNU

Przyznaję się bez bicia, że przed turniejem, byłem optymistą i widziałem naszych chłopaków na podium tej imprezy. Pewnie wielu z Was popukałoby mi wtedy do głowy ;) Jednak przyznam szczerze, że po porażkach z Argentyną i Francją, chwilowo zmieniłem zdanie, ale po awansie do Turynu. Moje myślenie o sukcesie polskich siatkarzy na tym turnieju, znów wróciło na właściwe tory. Wiadomo było, że kolejna potyczka z Serbami będzie zupełnie inną od tej w Warnie, bo wiedzieliśmy, że drużyna Nikoli Grbicia to ekipa walczaków. Choć rezultat tego spotkania, był taki sam, jak kilka dni temu w Warnie (3-0). To postawili nam dużo trudniejsze warunki, bo w pierwszych dwóch  setach gra toczyła się na przewagi. Jednak podopieczni Heynena zdobywali decydujące „oczka”, w tych setach. Trzeci set choć było gorąco na parkiecie, to naszym bohaterom udało się dokończyć dzieła zniszczenia na zawodnikach z Bałkanów. Do pełni szczęścia, czyli awansu do najlepszej czwórki na świecie, brakowało nam tylko seta. Przyznam szczerze, że nie sądziłem, iż Włosi tak szybko spasują, bo na ogół doping własnych kibiców pomaga gospodarzom, jednak tym razem atut własnych kibiców, był bez znaczenia, bo włoskie gwiazdy odbijały się od bloku polskich siatkarzy, jak od ściany. I bili z uznaniem brawo, po naszych atakach. Po tym secie mecz mógłby się już dla nas skończyć ;) „Koala” dał odpocząć swoim podstawowym walczakom, a dał zagrać reszcie swojej „amunicji”. Choć przegraliśmy w tie-breaku, to chyba nikt o tym nie pamięta ;) Spotkanie z USA, którzy do tamtej pory byli uważani, za głównych faworytów do złot, było według mojej i pewnie nie tylko mojej opinii. Najtrudniejszym w drodze po obronę mistrzowskiego tytułu. Co prawda pierwsza odsłona tego półfinałowego spotkania zakończyła się zwycięstwem naszych siatkarzy to jednak w kolejnych dwóch partiach „Jankesi” kopali nas zagrywką i to oni byli od jeden set od finału z Brazylią. Mającego groszy dzień na przyjęciu Szalpuka zastąpił Aleksander Śliwka, którego pojawienie się na parkiecie przyniosło spokój w tym elemencie siatkarskiego rzemiosła. I tym samym pomogło doprowadzić do stanów zawałowych, w tie-breaku. Bo Polacy na chwilę osiedli na laurach i pozwolili ekipie USA zbliżyć się na dwa oczka, a wszyscy wiemy, że gdy wpadają w trans to trudno ich potem powstrzymać. Jednak w swoje ręce młotek wziął Bartek Kurek i wybił im do spółki z „Kubim” myśli o grze w wielkim finale ;) Uwierzcie o mało nie wstałem po ostatnim punkcie w tie-breaku – krzycząc; ZŁOTO BĘDZIE NASZE! Jestem prorokiem ;) Nie oszukujmy się ten mecz mieliśmy pod kontrolą, choć Brazylia nas goniła to nie dogoniła :D Może nie było to porywające spotkanie w naszym wykonaniu, bo nie sialiśmy tak spustoszenia zagrywką, jak we wcześniejszych meczach, ale „kurek” Bartka, był odkręcony na całego, a i reszta kompanii dotrzymywała mu kroku. W konsekwencji tego to my znów przez najbliższe cztery lata, jesteśmy najlepszą drużyną świata! Na kilku imprezach już jako kibic zęby zjadłem, ale na każdej był grany hymn triumfatora imprezy, cóż organizatorom chyba śpieszyło się do domów i nie uroniliśmy łez podczas słuchania "Mazurka Dąbrowskiego".
źródło: Fanpage Kacper Kirklewski Photography

GRUNT TO DRUŻYNA!

Gdy w lutym tego roku trener Vital Heynen objął stery statku pod biało-czerwoną banderą byłem w gronie tych, którzy byli jego zwolennikami. Wiedziałem, że dzięki temu świrowi będziemy płakać ze szczęścia I wcale nie musieliśmy czekać do IO w 2020 roku, ale zaledwie siedem miesięcy. Jednak gdy wśród atakujących na ten mundial pojawiło się nazwisko atakującego szczecińskiej Stoczni. To uważałem, że trener strzelił sobie w stopę. Przyznaję się nie miałem racji, bo ten jego „młotek” doprowadził mnie i wszystkich siatkoholików do łez szczęścia, a samego zawodnika do nagrody MVP turnieju. W szóstce turnieju znalazło się aż czterech „Orzełków”, to dowód na to, że tytuł obroniliśmy DRUŻYNĄ z gladiatorem – Michałem Kubiakiem na czele, a nie indywidualnościami! JEDEN ZA WSZYSTKICH, WSZYSCY ZA JEDNEGO!         



Tekst napisany dla portalu: Polski-sport.pl: Siatkówka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz