poniedziałek, 30 października 2023

Siatkarski cameback na Podpromiu!

Stara siatkarska prawda się ziściła bowiem drużyna trenera Michała Winiarskiego, prowadziła już 0:2, przegrała 3:2. Mając trzy piłki meczowe w górze...

Zabrakło tej przysłowiowej kropki nad "i", a konkretnie skończonego ataku po stronie przyjezdnych. I być może trenerski stołek Giampaolo Medei powoli stawałby się gorącym stołkiem.
To drużyna Aluronu CMC Warty Zawiercie lepiej weszła w to spotkanie, prezentując się lepiej od "Wilków", w każdym siatkarskim elemencie. Co pozwalało im bezpiecznie kontrolować przebieg meczu, nie robiąc sobie nic z prób zmiany zdarzeń przez Asseco Resovię Rzeszów. Bo świetnie w przyjęciu i obronie spisywał były "Wilk" - Luke Perry, co sprawiało, że Miguel Tavares mógł sobie wybierać, do którego z kolegów posłać piłkę w ataku, co zresztą zamieniali na kolejne punkty. I wydawać, by się mogło do wywiezienia pełnej puli z hali Podpromie. Do tego, by tak się stało, zabrakło tylko i wyłącznie chłodnej głowy Zawiercian. "Wilki" w III secie najwyraźniej postanowiły zadbać nie tylko o humory swoich kibiców, ale i o zdrowie Pana Prezesa, bo oprócz słabej gry w pierwszych dwóch partiach. Widzieliśmy dobrze nam znany zespół niespokojnych nóg i rąk u Pana Prezesa 😀. A może 🐺 powinny zaczynać mecze od III seta 😎?
Bo od tego zaczął "budzić" się do gry nasz rozgrywający nie tylko na rozegraniu, ale też w grze obronnej. Mimo że nasze przyjęcie praktycznie nie istniało to, nasze skrzydła się obudziły i byliśmy świadkami emocjonujących wymian. Fabian Drzyzga oprócz skrzydeł postanowił "obudzić" nasz środek, a jak wiemy mamy, kim straszyć na środku siatki 😉. Taki stan rzeczy sprawił, że "pasiaści" kibice postanowili dodać jeszcze większych skrzydeł swoim idolom. Byliśmy świadkami gry na przewagi, ale i jak się później okazało przegranego meczu przez ekipę "Winiara". W kolejnych dwóch setach to zawodnicy z Podpromia postanowili od pierwszych chwil, wziąć sprawy w swoje ręce. Wywierając presję z pola serwisowego na "Jurajskich Rycerzach", ułatwiło nam to nie tylko pierwszą akcję, a nasza dobra gra sprawiła, iż w ekipie gości zaczęły pojawiać się błędy własne, co tylko powiększało naszą przewagę. I poprowadziło drużynę z Podpromia do jakże cennych dwóch punktów w tym spotkaniu. A naszym liderem w ataku, w V secie, był nie najlepiej spisujący się wcześniej Klemen Cebulj. Który tie-breaka rozegrał na pozycji atakującego. Taki obrót sprawił, że na twarzy włoskiego szkoleniowca rzeszowskiej drużyny pojawił się uśmiech połączony z niedowierzaniem. Widać, że nawet coach potrafi się zdziwić postawą swojego zespołu 😜. Szkoda tylko, że kibice wychodzili już po II secie. Nie wierząc, że coś się zmieni  😥. To się, nazywa niedzielne kibicowanie 😉.
To spotkanie pokazało, jak ważny jest mental drużyny, jeden niewykorzystany atak po prostej. Może podciąć skrzydła jednej drużynie, a drugiej je dodać. Pozostaje mieć nadzieję, że to odrodzenie SOVII, jak feniksa z popiołów, pomoże Asseco Resovii Rzeszów w starciach z Mistrzem i vice mistrzem Polski. Które będą niosły podwyższone ryzyko zawałów serca, ale i zespołu niespokojnych rąk i nóg 😊.

foto: fb/ Asseco Resovia Rzeszów. www.plusliga.pl
 
 

czwartek, 26 października 2023

Biało-niebiescy zagonieni do kąta przez "Wilki", trzy punkty jadą na Podpromie!

Asseco Resovia Rzeszów po porażce na własnym parkiecie w inaugurującej kolejce PlusLigi. W drugiej kolejce udała się do Suwałk, by spróbować zmazać plamę z niedzielnego spotkania.

I zmazała  (0:3), choć dla "pasiastych" kibiców forma naszych ulubieńców była jednym wielkim znakiem zapytania. Jak i to, kto będzie tworzył wyjściową parę przyjmujących z TJ-em DeFalco, po słabym występie Klemena Cebulja w niedzielnym spotkaniu, a pozytywnym Yacine Louati. To Mistrz Olimpijski z Francji zastąpił słoweńskiego przyjmującego w wyjściowym składzie drużyny z Rzeszowa i był jej pewnym punktem.
"Wilki" Giampaolo Medei naganiały gospodarzy do kąta swoim zmiennym serwisem, czy zagrywkami, które dawały przyjezdnym  bezpośrednio punkty z pola serwisowego (8). Co sprawiało, że gospodarze nie mieli praktycznie pierwszej akcji, a jeśli już przyjęli to, albo "gaszono im światło" (10) lub oddawali nam piłkę za darmo. Było to idealną okazją do zadania ciosu w kontrze, co zresztą czyniliśmy. Zagrywka gospodarzy nie robiła drużynie w czarnych strojach większego problemu, dzięki temu Fabian Drzyzga mógł pierwszym tempem, czy to z "synem", czy to z "ojcem". Kuba Kochanowski pokazuje, że jest nadal, jest gaz po Supermocach z  "Gangiem Łysego" (13 pkt/ w tym 2 asy/ 3 bloki/ 73% atak). Niekwestionowanym liderem w ataku był MVP wczorajszego spotkania, mowa oczywiście o amerykańskim kowboju w "Pasiaku" (22 pkt w 4 asy/ 3 bloki/ 53% poz. przyj. 63% atak). Oj będzie wiercił dziurę w brzuchu kolejnym rywalom, tą wiertarką, którą dostał jako nagrodę dla MVP 😜. Drużyna Dominika Kwapisiewicza próbowała wrócić do gry w III secie za sprawą gry swojego Kapitana, ale to ostatnie słowo należało do gości z Rzeszowa. Dobra gra blokiem SOVII we wczorajszym spotkaniu była nie tylko zasługą naszego dobrego serwisu, ale też czytania  zamiarów rozgrywającego drużyny z Suwałk.
Jedna jaskółka wiosny nie czyni, ale postawa Asseco Resovii Rzeszów we wczorajszym spotkaniu mogła się podobać. Wiem, że ilu kibiców tyle opinii, ale MY rzeszowscy kibice zobaczyliśmy, taką grę, jaką chcielibyśmy oglądać, w każdym spotkaniu. I co? Czekamy na starcie "Wilków" z "Jurajskimi Rycerzami" w niedzielę na Podpromiu, gdzie mam nadzieje na dobre granie i zwycięstwo "Pasów" przed własną publiką 👊  

*foto: fb/ Asseco Resovia Rzeszów



  

poniedziałek, 23 października 2023

1,5 seta... i Projekt Warszawa wygrywa zasłużenie na Podpromiu!

Po sezonie reprezentacyjnym czas wrócić na ligowe podwórko. Brązowy medalista poprzedniego sezonu nie uzna inauguracji sezonu za udaną (1:3).

Przed pierwszym gwizdkiem sędziego rzeszowscy kibice. Ci przed telewizorami, jak i Ci w wypełnionej niemal po brzegi hali Podpromie. Zastanawiali się zapewne, jaką grę swoich idoli zobaczą w pierwszym meczu ligowym, w nowym sezonie. I przez półtora seta przecieraliśmy oczy ze zdumienia, bo z marszu zobaczyliśmy SOVIĘ, która wywalczyła brązowy medal w poprzednim sezonie i, od której bił ten pozytywny vibe. Odrzucili drużynę Piotra Grabana od siatki swoją zagrywką, co pozwalało Fabianowi Drzyzdze włączyć wszystkie do gry. A doping kibiców z akcji na akcję stawał się coraz głośniejszy, bo 🐺 Giampaolo Medei pewnie zmierzały do wygrania seta (59% przyjęcia i 68% atak). Czy można było się spodziewać takiego obrotu sprawy po tak koncertowym pierwszym secie? Myśląc logicznie nie, ale teoretycznie już tak, bo Asseco Resovia Rzeszów nie raz podawała rękę rywalowi, bo mecz sam się wygra, a rywal odwracał losy meczu — wiem, że zostanę z hejtowany, ale taka jest prawda 😉. Początek II partii nie zwiastował jednak zamiany boiskowych ról, bo do połowy II seta "Pasy" kontynuowały swoją dobrą grę z premierowej partii, co skutkowało trzema punktami przewagi. Wtedy też rzeszowski team przestał być monolitem, za sprawą złamanego przyjęcia i od tej pory nie do zatrzymania był zespół z Warszawy, w każdym siatkarskim elemencie. A w "Pasach" zabrakło pomysłu na grę, a rozgrywanie  naszego Kapitana stało się przewidywalne, jak kolejny odcinek brazylijskiej telenoweli.😎. Co skutkowało fenomenalną  grą w systemie blok-obrona i zabójczymi kontrami, czy "gaszeniem światła" i spojrzeniami po stronie gospodarzy — to nie moja wina. Wiem, że za naszymi chłopakami zaledwie cztery wspólne treningi, ale to nie tłumaczy tego, że nagle się zatrzymaliśmy. Jak i nie rozumie (jak na razie) sensu przedłużenia kontraktu ze słoweńskim przyjmującym, mam nadzieję, że Yacine Louati wywalczy sobie miejsce w "6", bo jego postawa bardziej mogła się podobać.  To Projekt Warszawa był teamem od półtora seta i wygrał za służenie i myślę, że namieszają w tym sezonie, w lidze, Drużyna z Podpromia od półtora seta była zlepkiem gwiazd, a nie zespołem. Pozostaje mieć tylko nadzieję, że czas i ilość treningów będą działać na korzyść 🐺. A i zapomniałbym. Czy prawdziwy kibic wychodzi z hali, gdy drużynie nie idzie, czy zostaje z nią do końca spotkania? 😊

*foto/ www.plusliga.pl

wtorek, 17 października 2023

Farowałem się 😉!

Należę do grupy ludzi, którzy lubią wracać w miejsca, z którymi ma się tylko i wyłącznie dobre wspomnienia. I takie właśnie mam z podkarpackim oddziałem Fundacji Aktywnej Rehabilitacji, bo przecież to tam stawiałem swoje pierwsze kroki w "meczu" o samodzielność i tam zaczynały się spełniać moje marzenia z tym związane. 
Tak więc z przyjemnością i uśmiechem (co widać na zdjęciu), zameldowałem się na tygodniowym WAZ w Budach Głogowskich (26.08-02.09 br.). Wróciłem na obóz FAR po to, by się sprawdzić, bo przecież od mojego ostatniego udziału w obozie (2018), mój stan fizyczny się za sprawą powtórzenia zabiegu fibrotomii metodą Ulzibata, ale i wielu godzinom żmudnej rehabilitacji. Był to mój pierwszy obóz na wózku w pełni aktywnym, a więc miałem okazję do tego, by poćwiczyć technikę jazdy na tym rodzaju "porsche". Łatwo nie nie było, bo pewnie nie wiecie, ale "kochanka" nie lubi zmian, jak i nowego otoczenia, ach te kobiety 😂. Niemniej jednak nie uważam tego obozu za czas stracony, bo była to okazja do szlifowania umiejętności, które dzięki wcześniejszym obozom nabyłem. Tutaj w tym miejscu chciałbym podziękować kadrze za dopingowanie mnie w moich działaniach i za cierpliwość, co do mojej "kochanki", jak i mojego porażonego mózgu w tym drugim słowa znaczeniu — tego drugie słowa znaczenia nauczyliście mnie też i Wy 😊.
Oj działo się przy wieczornej samoobsłudze, oj działo, tutaj buziaki dla jednej z asystentek za kreatywność 😘. Jako że był to Warsztat Aktywizacji Zawodowej to, nie mogło zabraknąć zajęć z doradcą zawodowym. Choć jadąc na obóz, byłem już dogadany z obecnym pracodawcą to słowa doradcy zawodowego, dały mi do myślenia. I będę dążył do tego, by wrócić do branży filmowej poprzez zrobienie kursu montażu filmowego, a później poszukania na nowo zatrudnienia w tej branży, czy mi się uda, czas pokaże 😉.
Jak dotąd nie ciągnęło mnie do dyscyplin paraolimpijskich, ten obóz zmienił — zainteresowała mnie boccia oraz gra w kręgle fińskie. Są one fajną opcją do walki z "kochanką" (kręgle już zakupiłem 😎). Siatkoholik zainteresował się sportem dla sprawnych inaczej, do czego to doszło 😂. Jechałem tam przede wszystkim się sprawdzić, ale też poznać nowe osoby, ale nie sądziłem, że spotkam tam fanki polskiej siatkówki i "Reski". Dziewczyny trzymam za słowo i widzimy się kiedyś a Podpromiu 😉.  Swego rodzaju dla mnie tradycją obozową jest już to, że spotykam, kogoś z moim "pakietem szczęścia", z którym łapie flow. Musieli nas we dwóch znosić, a nie było to wcale takie łatwe 😀. Eryk 👊. Nie samymi treningami człowiek żyje, nie brakowało gier bingo (chyba muszę udać się na cito do laryngologa), bo nie słyszałem jednej z liczb 😆. Co sprawiło, że jedna z asystentek miała bekę ze mnie, bo dzięki temu wygrała ze mną. Jak to młode pokolenie nabija się ze starszyzny 😎. Nie brakowało też treningów umiejętności społecznych i wspólnych spacerów czy biesiadowania przy grillu. Kadrze dziękuję za wspólne picie kawy i rozmowy niekoniecznie o niepełnosprawności. Miło było po latach zobaczyć tych, przy których stawiałem swoje pierwsze kroki w "meczu" o samodzielność, a także pokazać nowym, że MPD da się lubić 😉. I co? Jeśli będzie tylko możliwość, a będą chcieć mnie znosić to z przyjemnością, wezmę udział!










*foto archiwum prywatne

czwartek, 12 października 2023

Co daje mi "pakiet szczęścia"? 🤔

Pierwsze Wasze skojarzenia po przeczytaniu tytułu tegoż wpisu to zapewne będzie on o: przykurczach, spastyce i innych dodatkach, które niesie, za sobą Mózgowe Porażenie Dziecięce. Drugą rzeczą, nad którą rozkminiacie to zapewne grafika. Bo patrzycie na nią i symbole, które kojarzyć mają się z "pakietem szczęścia", są u dołu grafiki. 
Październik jest poświęcony temu "pakietowi szczęścia", z którym na świecie zmaga się 17 milionów osób 💚. Dlatego też postanowiłem napisać post, co dało mi Dziecięce Porażenie Mózgowe w pozytywnym słowa znaczeniu (nie od razu). Odkąd sięgam pamięcią w moim życiu obecny, był pies i tak jest po dziś dzień. Nawet imię swojej pierwszej czworonożnej przyjaciółki pamiętam, która zapoczątkowała moją miłość do psów. Miłość, która trwa do dnia dzisiejszego, a odejście, każdego z psich przyjaciół przeżywam tak samo. Choć długo, długo byłem "dużym dzieckiem" to od jeden z siostrzenic usłyszałem — choć jesteś tak mocno niepełnosprawny to, jesteś najwspanialszym wujkiem na świecie. A dla drugiej byłem głupi, bo nie umiałem chodzić 😂.
To i tak się 💗 i staramy się ze sobą spędzać, jak najwięcej czasu. Siatkówka miała być tylko odskocznią od rutyny życia codziennego, ale tylko miała. Bo, jak widzicie po tym miejscu, tak nie jest, oj nie. Lubiłem czytać odkąd, nauczyłem się sam czytać, ale nie byłem tak otwarty, jak książka. Musiałem się przekonać o tym, że MPD da się lubić, a nie było to wcale łatwe, pomógł mi w tym ten blog. A także dwa zabiegi fibrotomii metodą Ulzibata dzięki, którym stałem się, jak feniks (czy modliszką), jak kto woli 😋. Dzięki tym dwóm rzeczom, które wspomniałem, nauczyłem się cieszyć życiem i podbijać świat, na tyle, w jakim stopniu pozwala mi moja niepełnosprawność. Owocem tego, są spełnione marzenia, mimo mojego MPD — nie boję się wyjeżdżać na oazy czy rekolekcje i zawierać znajomości. Jestem świadom, że wymagam pomocy innych, ale tj. każdy trener siatkarski, ma swoje asy na parkiecie, czy "w bazie". Tak i ja mam swoje — uśmiech i porażony mózg (dosłownie i w przenośni 😎), co ułatwia mi nawiązywać i budować relacje, których nie kończę wraz z powrotem do domu.
Czego dowodem, są: wypady do kina, czy na mecze — mogliście mnie spotkać w Tauron Arenie czy w hali Podpromie (liga rusza lada dzień 😁). Siatkarskie marzenia się spełniły, ale w ich miejsce pojawiły się nowe (na razie Wam ich nie ujawnię publicznie). Ostatnie lata pokazały mi, że mój indywidualizm nie jest, jak dla mnie złą cechą. Bo uwielbiam samemu odkrywać świat i przekraczać swoje granice, także te zawodowe. Od września pracuję w firmie geodezyjnej, gdzie prowadzę jej social media, a także mam nadzieję, że wykorzystam swe umiejętności, które nabyłem, pracując w agencji filmowej.  Jeszcze rok temu byłem całkowicie na nie z dyscypliną paraolimpijską, jaką jest boccia. Ostatni obóz FAR zmienił to, kto wie może stanę się nie tylko siatkoholikiem, ale i amatorskim sportowcem paraolimpijskim 😉. Na tym obozie odkryłem też fińskie kręgle, obie te rozrywki to też fajna rehabilitacja moich rąk, po to, by podenerwować "kochankę". Co te asystentki robią z człowiekiem na tych obozach, że kibic siatkówki myśli o wychyleniu nosa poza siatkarski parkiet 😛. Jako że jestem osobą, która realizuje postawione sobie cele to, myślę, że może i kiedyś o tym przeczytacie 😎. A, że jakiś miesiąc temu moja motywacja do walki o lepsze "jutro" wzrosła podwójnie to jeszcze wiele zamierzam "nabroić" 😊. Na koniec rozwinę Wam skrót mojej choroby i pozdrowię jego autora, jak i współtwórcę obecnego siebie 👊. Mogę, Potrafię, Działam!

PS. Zapomniałem, cieszmy się z małych rzeczy, bo w nich wzór na szczęście zapisany jest!

*grafika praca własna, fotografie archiwum prywatne

 
 

poniedziałek, 9 października 2023

Supermoce Gangu Łysego w sezonie A.D.2023! Dziękujemy!

Tytuł tego nieoficjalnego hymnu polskich siatkarzy może posłużyć w telegraficznym skrócie do tego, by podsumować to, czego dokonali w tym kończącym się (powoli) sezonie reprezentacyjnym.

Główny cel tego sezonu został osiągnięty dopiero w sobotę — mowa oczywiście o zdobyciu paszportu olimpijskiego do Paryża w przyszłym roku (twarzowo im w tych czapeczkach). To członkowie Gangu Łysego zaszaleli po całości, wgrywając  po drodze: VNL i Mistrzostwo Europy śrubując przy tym rekord w ilości zwycięstw z rzędu - 24.
Do tego, by to, osiągnąć potrzeba było wylać wiele litrów potu na treningach i ponieść wiele wyrzeczeń (rozłąki z rodzinami). Oprócz tych rzeczy, o których pisałem. Potrzebny jest właściwy człowiek na właściwym, który stworzy kolektyw z zawodników, gdzie każdy będzie mógł czuć się jego pełnoprawną częścią. Takim jest bez wątpienia Nikola Grbić, który miał kłopot bogactwa, na każdej pozycji. Nie dziwi mnie to jednak wcale, bo ma przecież  do czynienia z siatkarzami,  z ligi, z której reprezentacja rozbiła bank w tym sezonie i jest w gronie faworytów, na każdej imprezie 😍.
Tym rozbiciem banku przez Gang Łysego trener zamknął usta wszystkim malkontentom, którzy kwestionowali Jego wybory personalne. Twierdząc, że z Marcinem Januszem na rozegraniu będziemy przegrywać w finałach, wręcz domagano się powrotu do kadry Kapitana Asseco Resovii Rzeszów. I co "Elvisa" rozegranie nie daje nam najwyższego miejsca "na pudle"? Nie bał się ciągnąć "za uszy" Kamila Semeniuka i Aleksandra Śliwki. Oglądając "Semena" w meczach VNL można było się zastanawiać, co przyjmujący z Perugii robi w tym sezonie w biało-czerwonych barwach. Dopiero Mistrzostwa Europy czy turniej kwalifikacyjny w Chinach pokazał, że jeden z ulubieńców serbskiego selekcjonera "budził się", był naszą podporą zwłaszcza w przyjęciu i grze obronnej, wchodząc "z bazy". A i od czasu do czasu w ataku przypominał tego "Semena", którego pamiętamy z czasów gry w Kędzierzynie-Koźlu. Kapitan ZAKS-y, choć miał lepsze i gorsze  momenty w sezonie ligowym — jest tylko człowiekiem. To w biało-czerwonych barwach zobaczyliśmy tego Olka z tych lepszych momentów, swoim cwaniactwem w ataku i charakterem walczaka poprowadził w wespół z kolegami Gang Łysego do dwóch medali z najcenniejszego kruszcu, a w turnieju kwalifikacyjnym wystąpił z belką Kapitana pod 11 na biało-czerwonej koszulce. Bez kunsztu Wilfredo Leona, który pytał rywali w fazie pucharowej siatkarskiego Euro, po którym kierunku ma zaatakować i, z jaką siłą ma zaserwować. Być może trudniej byłoby o ten złoty medal, o jego walorach przekonali się także Argentyńczycy i Holendrzy w walce o bilet do Paryża. Po kontuzji Kapitana Gangu Łysego przed turniejem finałowym VNL można było mieć obawy czy Łukasz Kaczmarek udźwignie ciężar bycia pierwszą strzelbą w ataku Gangu Łysego, w dalszej części sezonu, nie mam pytań 😎. 
Naszą siłą w przekroju całego sezonu był kolektyw, czy jak kto woli team spirit. Nie było słabej formacji — nawet Karol Kłos z Bartoszem Bednorzem i Bartłomiejem Bołądziem w Chinach pokazali, że można na nich liczyć. Gdy słabszy dzień w ataku miał "Zwierz" to Marcin Janusz potrafił to ukryć, posyłając głównie do naszych przyjmujących. Znakiem rozpoznawczym i kopalnią punktów od Mistrzostw Europy był nasz środek. Posłanie piłki przez "Elvisa", do któregoś z duetu: Huber, Kochanowski oznaczało niemalże kolejny punkt dla naszej reprezentacji. Dodajmy do tego grę w polu serwisowym oraz w elemencie bloku. Przeciwnicy zapewne modlili się, kiedy któryś z nich przestanie być pod siatką 😋. Jeszcze rok temu kariera, popularnego "Nobahuba" była pod znakiem zapytania po urwaniu nogi, a teraz brylował w biało-czerwonej koszulce, pewnie nie miałby takiej okazji, gdyby nie kontuzja Mateusza Bieńka. Tak to już w sporcie jest, że nieszczęście drugiego jest okazją dla drugiego. "Kochan" i Jego zabawa pod siarką sprawiała, że przeciwnicy zadawali sobie pytanie: W którą stronę zagra przesuniętą krótką, a może wbije nam popularnego "gwoździa"? Czekam na takiego "Kochana"  w "pasiaku", a sezon ligowy rusza już, za dwa tygodnie 😉. Chyba się ze mną zgodzicie, że duet: Huber, Kochanowski to najlepszy duet środkowych Europy na ten moment? 
Nasze "Orły" dziękujemy Wam, za te emocje w przeciągu pięciu miesięcy i zawały biało-czerwonych serc, ale w sumie na zawale, albo wcale 😜. A naszemu selekcjonerowi będą potrzebne tiry środków od bólu głowy. Przy dokonywaniu wyborów przed Paryżem, choć i tak kilka nazwisk można, by podać już w ciemno. A MY JESZCZE RAZ DZIĘKUJEMY !!!

PS. To co dwa medale przywozimy z Paryża? 😃

Powiązane wpisy:

*grafika praca własna, zdjęcia pochodzą z różnych stron


 

niedziela, 1 października 2023

Zasada bij mistrza obowiązuje, czyli biją się z nami o bilet do Paryża.

Po złocie VNL i Mistrzostwie Europy, nasze Orły przystąpiły do walki o olimpijski bilet do przyszłorocznych Igrzysk Olimpijskich w Paryżu.

Te dwa dotychczasowe mecze potwierdziły dwie reguły w siatkówce: papier, a parkiet to dwie strony medalu oraz zasada bij Mistrza na chińskich parkietach w pełni, obowiązuje.
Jeśli, ktoś myślał po meczu z Belgami na siatkarskim Euro, na turnieju w Chinach będzie łatwiej to się grubo mylił. Rodacy Vitala Heynena, za sprawą swojej gry zmusili nas do zagrania V setów, z których o mało nie wyszli zwycięsko (w sumie na zawale, albo wcale 😋). Bo odrzucili nas od siatki swoim serwisem, czego nie można powiedzieć o naszym serwisie, który był dla nich dostarczycielem darmowych punktów. Nie próżnowali też w grze obronnej, co zamieniali na skuteczne kontry. Spory udział w tej męczarni z Samem Deroo i Jego kolegami miały nasze skrzydła. Bo Olek Śliwka z Tomkiem Fornalem, grali dużo poniżej swoich możliwości. Aż dziwi mnie, że "Forni" nie zjechał "do bazy", bo albo próbował zdobyć punkty plasująć, albo "gaszono mu światło". Z drugiej strony jest to dowód na to, że siatkarze, są tylko ludźmi, a nie robotami do wygrywania i to praktycznie z  lotniska 😕. 👏 dla włodarzy z FIVB, za kalendarz rozgrywek, zdrowie ludzkie jest na szarym końcu, liczy się ilość 0 na koncie. Czy na tym polega sport, czy na emocjach z nim związanych? Całe szczęście, że sprawy w swoje ręce wzięli nasi środkowi, którzy prezentowali Belgom przesunięte krótkie. Niekwestionowanym liderem był Kuba Kochanowski, który utrzymuje świetną dyspozycję od Mistrzostw Europy, już nie mogę się doczekać sezonu ligowego 😍. Sporym wsparciem dla duetu naszych środkowych był Łukasz Kaczmarek, który z powodzeniem zastępuje Bartosza Kurka.
Widać, że trener Nikola Grbić wyciągnął wnioski z wczorajszego nie najlepszego występu duetu przyjmujących. Bo dzisiejszy mecz z Bułgarami rozpoczęli Bednorz z Semeniukiem i można powiedzieć, że to oni do spółki ze "Zwierzem" wygrali to spotkanie. Choć większy udział w grze ofensywnej miał udział Bartosz Bednorz, u którego było widać głód występów z Orzełkiem, bo doprowadzał do rozpaczy rywali swoimi zmiennymi atakami. Kamilowi Semeniukowi należą się słowa uznania, za grę w przyjęciu i obronie. Podobnie, jak wczoraj tak i dziś na próżno można było szukać systemu blok-obrona. Bułgarzy pokazywali, że w siatkówkę grać potrafią, co o mało nie zakończyło się to ich wygraną w premierowej partii (piłka setowa). My też podawaliśmy im rękę swoimi przestojami, po zbudowaniu kilkupunktowej przewagi, na całe szczęście nie skończyło się to V setowym zawałem.

*foto: fb/ Polska Siatkówka