Liga przyśpiesza, liga nie zwalnia tempa! W dniu wczorajszym byliśmy świadkami meczu na szczycie. Awansem Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle podejmowała Mistrza Polski z Jastrzębia-Zdroju.
Z utęsknieniem wyczekiwałem wieczoru i tych emocji na najwyższym poziomie. I tych smaczków — pojedynki graczy w obu zespołach na poszczególnych pozycjach, które dodawały dodatkowego kolorytu temu spotkaniu. Największym smaczkiem był pojedynek Benjamina Toniuttiego z Marcinem Januszem, który przecież jeszcze sezon temu był po drugiej stronie siatki i poprowadził wraz z Nikolą Grbiciem kędzierzyński zespół do triumfu w siatkarskiej Lidze Mistrzów. Srebrny medalista Śmiem twierdzić, że ZAKSA ustawiła sobie to spotkanie swoim serwisem, przez co "Totti" miał utrudnione zadanie "w sypaniu" piłek, bo na skrzydłach gospodarze "gasili światło", co skutkowało zjazdem "do bazy" Trevora Clevenot. Jednyną pewną strefą do ataku był środek siatki. Za to "Elvis" mógł grać, co chciał i z kim chciał, bo świetnie dysponowani byli Kaczmarek, Semeniuk i Huber. To kolejne spotkanie, gdzie Huber nie tylko świetnie grał na siatce, ale i posyłał pociski, zza linii dziewiątego metra, w pełni zasłużona statuetka MVP. Z taką formą drzwi do kadry na stałe, stają otworem. Swoje "kwity" po raz kolejny potwierdził Marcin Janusz, pokazując kto, jest najlepszym polskim rozgrywającym. Widać było ten feeling i flow z kolegami, z zespołu. Co w tym sporcie jest niezwykle ważne. Oczywiście ZAKSA miała też przestój w tym spotkaniu, co Mistrz Polski próbował wykorzystać, ale klubowy Mistrz Europy nie pozwolił na to i postawił przysłowiową kropkę nad "i". Przyznam się, szczerze, iż liczyłem na większy opór ze strony Mistrza Polski.
*fotografia strona internetowa PlusLigi
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz