Nigdy nie lekceważ serca Mistrza! Ta maksyma dotyczy klubowego Mistrza Europy, nie tylko naszym ligowym podwórku, ale też europejskim.
Drużyna z Kędzierzyna-Koźla przystąpiła do meczu ćwierćfinałowego z włoskim Trentino Itas (3:2), opromieniona zwycięstwem w Tauron Pucharze Polski, a także dobrymi występami na ligowym podwórku. Było nie było to dobrzy znajomi z poprzednich dwóch finałów siatkarskiej Ligi Mistrzów, co mogło zwiastować dobry siatkarski spektakl dla kibiców o mocnych nerwach 😉.
Już pierwsze dwa skuteczne ataki Łukasza Kaczmarka pokazały, że aktualny Mistrz Polski i dwukrotny klubowy Mistrz Europy, ma ochotę pokonać włoską konstelację gwiazd jednak, za sprawą Kaziskiego i Michieletto na tablicy wyników pojawił się remis. Wtedy też ze swoją cwaniacką grą w ataku, w pozytywnym tego słowa znaczeniu, wkroczył Kapitan drużyny z Kędzierzyna-Koźla. "Koziołkom" dawało to punkty, a Włochom powód do zdenerwowania, gdyż nie znajdywali sposobu na to, by zatrzymać przyjmującego reprezentacji Polski. Dodajmy do tego błędy własne po stronie rywala, asa serwisowego amerykańskiego "elektryka" gospodarzy. I ZAKSA była o seta bliżej od wygrania spotkania. Drugi set, choć początkowo toczył się pod dyktando Mistrzów Polski, za sprawą zagrywek Bartosza Bednorza, lecz na nic się to zdało, bo ataki Lavi, Kaziyskiego oraz as serwisowy Riccardo Sbertoliego i błędy własne ZAKS-y sprawiły, że II set padł łupem Włochów. A to zwiastowało tylko jedno, jeszcze więcej emocji w kolejnych partiach 😎. III seta znów lepiej zaczęli gospodarze dzięki atakom "Bedniego" i "Zwierza", jednak obie ekipy zaczęły mieć niespodziewanie problem w polu serwisowym. Szybciej w tym elemencie odnaleźli się włoscy siatkarze i na tablicy wyników było po 11. Od tego momentu byliśmy świadkami punkt, za punkt. Ostatnie słowo w tej partii należało jednak do rywali polskiego klubu. Oznaczało to, że szala zwycięstwa w tym spotkaniu, przechyliła się na stronę włoskiego Trento. Początki IV seta w ogóle nie zapowiadał tego, że bliżej półfinału będzie ZAKSA, bo to włoska konstelacja gwiazd była o cztery punkty do przodu. Więc trudno było się spodziewać (przynajmniej mnie), że ten mecz skończy się happy-endem, ale przecież w tej dyscyplinie, nie takie cuda się zdarzały 😎. Sygnał do ataku podwójnemu klubowemu Mistrzowi Europy dał, nie kto inny, jak Bartosz Bednorz swoim serwisem. To spowodowało, że przechodzący kolejną młodość Bułgar i podpora reprezentacji Włoch Michieletto zaczęli popełniać błędy. Dodajmy do tego punktowe bloki Aleksandra Śliwki i Davida Smitha. Wydawało się, że już jest "pozamiatane", ale nic z tych rzeczy. As w talii Tuomasa Sammelvuo, czyli Bartosz Bednorz uderzył piłkę w out atakiem, asem serwisowym odpowiedział as reprezentacji Italii — Alessandro Michieletto i było wiadomo, że będą emocje w końcówce, bo równie dobrze mogła być to końcówka całego spektaklu. Jednak "Bedni" odpokutował swoje wcześniejsze grzechy, posyłając bomby z pola serwisowego, które okazały się nie do przyjęcia dla rywali, a potem utrudniły rozegraniem im akcji. I stało się jasne, że o tym, kto okaże się lepszy w tym spotkaniu, zadecyduje tie-break. Widać było, że przebieg IV partii odbił się na psychice gości, którzy popełniali błąd, za błędem jakby pierwszy raz grali w siatkówkę. Dopiero w końcówce zabrali się do odrabiania strat, ale było już, za późno. I stało się jasne, że to team z Opolszczyzny zrobił pierwszy krok w stronę półfinału tych elitarnych rozgrywek. Jednak to dopiero pierwsza odsłona tego pojedynku i na pewno na włoskiej ziemi, łatwo nie będzie
"Koziołki" pokazały taką samą twarz jak w meczu finałowym Pucharu Polski z Jastrzębskim Węglem, czyli DNA zwycięzcy oraz siłę kwartetu, mam nadzieję, że ten sam kwartet będzie stanowił o sile biało-czerwonych Orłów!
Już nie nie raz Wam to pisałem i napiszę po raz kolejne, za takie mecze kocham tę dyscyplinę. To nic, że wtedy jestem odrealniony i popadam ze skrajności w skrajność. Tyle o tym meczu, dziś ściskam kciuki, a ekipę Marcelo Mendeza, bo jestem nie tylko "Pasiakiem", ale ogólnie siatkoholikiem 👊!
*foto fb/Mistrza Polski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz