piątek, 7 kwietnia 2023

Nie mam pytań, wygraliśmy siatkarską Ligę Mistrzów!

Tak właśnie tak, bo to będzie polski finał siatkarskiej Ligi Mistrzów! Na tym polega piękno tej dyscypliny, że pisze własne nieprzewidywalne scenariusze. Spełniając przy tym marzenia swoich kibiców 😊

Od kiedy przesiąkłem tą dyscypliną od szpiku kości, aż po czubek głowy to, zastanawiałem się, kiedyś, czy będzie mi dane doczekać chwili. Kiedy to dwa polskie kluby, zagrają w finale siatkarskiej Ligi Mistrzów, opłaciło się czekać te kilkanaście lat odkąd, jestem na "ty" z siatkówką klubową. Bo w tym sezonie o to prestiżowe trofeum 20 maja zagra Jastrzębski Węgiel z dwukrotnym zdobywcą tego cudeńka Grupą Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle. A mówią, że to włoska Serie A jest najlepszą ligą świata, no wczorajszy wieczór udowodnił, że chyba jednak nie 😋.
Teoretycznie łatwiejszą drogę do tego, by pierwszy raz w historii klubu zagrać w finale Ligi Mistrzów, miał Jastrzębski Węgiel. Bo nie grał baraży o to, by zagrać w ćwierćfinale. Co wcale nie oznacza, że nie musiał się natrudzić, bo dwa sety wygrane w rewanżu, które potrzebowali, by znaleźć się w finale, nie były przysłowiową bułką z masłem, jak się po zwycięstwie w Ankarze wydawało. Bo po wygraniu I partii przez "Pomarańczowych", nagle turecki zespół nabrał ochoty do gry i przejął inicjatywę w tym spotkaniu (1:2 w setach), gdzieś tam w szarych komórkach zaświtało mi pytanie: Zobaczymy złotego seta?  Tutaj wyszły dwie rzeczy; jak wielkim siatkarzem jest Tomasz Fornal, który pokazał, że potrafi być liderem swojej drużyny, bez względu na wynik oraz sytuację na parkiecie, oraz, jak ważna jest jakość "bazy". Gdyż ewidentnie w tym spotkaniu nie szło Kapitanowi drużyny Marcelo Mendeza to wszedł  Eemi Tervaportti, który odmienił obraz gry i w dużym stopniu przyczynił się do historycznej chwili dla drużyny z Górnego Śląska.
Będę szczery przed sezonem byłem przekonany, że klub z Opolszczyzny nie zagra trzeci rok z rzędu w finale tych rozgrywek. I pewni, by nie zagrał, gdyby nie transfer Pana Siatkarza Bartosza Bednorza, który w skali 1:1 zastąpił Kamila Semeniuka. Przed meczem byłem w 99% pewien tego, że będziemy świadkami historycznej chwili dla polskiej klubowej siatkówki. Ale czy mogło być inaczej, kiedy mimo mocnej zagrywki Włochów w I secie robiliśmy, co chcieliśmy w ataku z lewej flanki, a konkretnie "Bedni". Bez skuteczności prawego skrzydła, da się tak wygrywać sety. I choć z większym animuszem drużyna z Perugi rozpoczęła II seta (cztery punkty przewagi).
To "Koziołki" mają w swoich szeregach killera, profesora Davida Smitha, którego zmienność zagrywki pozwoliła ustawić sobie rywala, którzy patrzyli, gdzie spada piłka po Jego serwisie, czy po bloku kolegów, którzy byli pod siatką. To właśnie postawa Amerykanina w II secie, w polu serwisowym, a także Jego gra, kiedy był pod siatką, do spółki z szalejącym na lewym skrzydle Bednorzem. Sprawiła, że doczekałem się tej historycznej dla polskiej klubowej siatkówki chwili. I razem z komentatorami uniosłem dłonie w górę, krzycząc na całe gardło — TAAKK!  Może i Perugia ma Leona, Semeniuka i Gianelliego, który jest Mistrzem Świata i Europy, ale to ZAKSA ma Marcina Janusza, który, choć jest vice Mistrzem Świata to, potrafił przyćmić Simone Gianelliego swoim rozegraniem i DNA zwycięzcy, które bardziej się sprawdza w wygrywaniu wielkich bojów od konstelacji gwiazd. A także dobrą "bazę", co pokazało trio: Kluth, Staszewski, Żaliński, którzy dołożyli niemałą cegiełkę do wyniku 1:3.
Po tych rewanżach podtrzymuję zdanie, że w reprezentacji podstawowym duetem przyjmujących powinien być Fornal z Bednorzem. Bo moim zdaniem Pan Siatkarz Bartosz Bednorz wszedł z buta do reprezentacji. Ciekawe, co na to Nikola Grbić, który oglądał to spotkanie z trybun. I ciekawe, gdzie u Niego w hierarchii po tym dwumeczu jest "Semen" z Leonem? Wiecie co? Tak czysto po ludzku jest mi szkoda Kamila  Semeniuka, bo odchodził z ZAKS-y w glorii, a teraz cierpi katusze na włoskich parkietach. Cóż mówi się, że w sporcie nie ma sentymentów, ale widząc Jego wzrok skierowany w stronę kędzierzyńskich kibiców, zrobiło mi się go zwyczajnie po ludzku żal.
Na koniec powiem, że będę kibicował Polsce w finale siatkarskiej Champions League, a i kibicowskie serducho mi mówi, że to ni jedyny finał, gdzie spotkają się obie ekipy. Taki mały pstryczek, polska piłka nożna klubowa, jak i reprezentacyjna, ma się czego uczyć od siatkówki 👊.

*fotografie pochodzą z różnych źródeł, grafika główna praca własna







 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz