Tak właśnie tak! Asseco Resovia Rzeszów dwukrotnie na własnym parkiecie, nie sprostała Mistrzowi Polski. A stawką był awans do finału Plus Ligi.
I choć półfinał toczy się do trzech zwycięstw to, awans 🐺 do ścisłego finału rozpatrywałbym w kategorii cudu. Wiem, posypią się hejty, że nie jestem
"Pasiakiem". Zwykło się mówić, że dopóki piłka nad siatką wszystko jest możliwe. Przez moment w to uwierzyłem i przecierałem oczy ze zdumienia, bo przez dwa sety sobotniego spotkania (2;3). Zwycięzca rundy zasadniczej dyktował warunki, a Mistrz Polski spoglądał jedynie w kierunku "bazy" ze wzrokiem, z którego można było wyczytać, mówiąc cenzuralnie — Co się dzieje? Bo zostali przez rzeszowian odrzuceni od siatki zagrywką, co skutkowało ich wielkimi problemami w ataku. Po stronie Asseco Resovii Rzeszów można było zobaczyć widowiskowe akcje w ataku, czy obronie, po których można było bić brawa. I tym samym mieć nadzieję, że nie skończy się, jak zwykle. Na nadziei się niestety znów skończyło, bo po raz kolejny "Pasy" podały rękę rywalowi, bo przecież mecz się zamknie sam, a ZAKSA się nie podniesie. ZAKSA po kazała po raz nty w tym sezonie, że potrafi przeczekać napór rywala i się odrodzić. To pokazuje wielkość tej drużyny i jej mentalną siłę. A co zobaczyliśmy po stronie gospodarzy? Wyłączenie TJ DeFalco, a chyba właśnie w tym momencie, czyli w momencie gry o medale powinniśmy zobaczyć sportową jakość amerykańskiego gracza. Czytelną dla rywali grę Fabiana Drzyzgi oraz to, że potrafimy przegrać wygrany mecz w głowie, nie pierwszy i nie ostatni raz.
Wczoraj jechałem na Podpromie bez nastawienia, że wyrównamy stan rywalizacji, bo po sobotnim spotkaniu nie miałem podstaw do optymizmu, jechałem głównie po dobrą zabawę i fajnie spędzony czas. "Koziołki" od pierwszej piłki seta pierwszego seta odrzuciły rywala swoją zagrywką, co pozwoliło im grać skutecznie w ataku. Powstrzymując zapędy "Reski", którą było stać na wygranie III seta. To, za mało, by powalczyć na równi z "Koziołkami", gdzie ich przywódcą jest siatkarz z innej planety, mowa oczywiście o Bartoszu Bednorzu, który w obu spotkaniach udowadniał swoją wielkość, w każdym elemencie siatkarskim. Szkoda tylko, że Asseco Resovia nie potrafiła się dostosować na parkiecie do poziomu dopingu w hali Podpromie. Choć wrzucę kamyczek do ogródka kibiców, chyba nie wszyscy mogą nazwać się prawdziwymi kibicami, bo wychodzili z hali, zanim usłyszeliśmy ostatni gwizdek sędziego. Chyba prawdziwy kibic jest ze swoją drużyną na dobre i złe, a może się mylę? 😉.
To już trzeci mecz z moim udziałem i trzecia porażka SOVII, chyba przestanę pojawiać się w hali Podpromie to, może karta się odwróci 😂. Dziękuję moim opiekunkom, za mile spędzony czas i spacer w tropieniu dobrej pizzy 😍 (faktycznie była dobra, a nawet "Molto"😀). No to, co teraz czas w powiększonym gronie podbić Tauron Arenę i wspomóc biało-czerwonych swoim dopingiem 💪.
Na koniec chciałem pozdrowić swoją czytelniczkę, która mnie rozpoznała i przeprosić, że nie mogłem wydobyć słowa, chyba czas przyzwyczajać się do sławy 😎. No i co? Czekamy, co wydarzy się w hali Azoty i podsyłam kilka fotek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz