Przed meczem było wiadomo, że będzie to zacięte spotkanie, bo zespół, z Gdańska potrafi walczyć do ostatniego punktu. I chyba nikt się nie spodziewał, że będzie to trzysetowe spotkanie. Choć wynik pierwszego seta, mówił coś zupełnie innego. Gospodarze weszli w to spotkanie, z takim impetem, jak w spotkanie, z PGE Skrą Bełchatów. Odrzucając Trefla Gdańsk od siatki, co bardzo nam ułatwiło grę, w pierwszej akcji, a Trefl miał ogromny problem, by złapać naszych siatkarzy na siatce, czy trafić w pomarańczowe. II set Trefl wskoczył na swój poziom, a wszystko to, za sprawą zagrywki i gry w ataku Mariusza Wlazłego, który dał sygnał do walki swoim kolegom. I to się opłaciło, bo Asseco Resovi Rzeszów spadła jakość zagrywki, jak i skuteczność gry w ataku, a wszystko to, za sprawą poczynań defensywnych graczy w czarnych strojach. Te składowe doprowadziły do gry na przewagi i końcówki, którą oglądałem, z zaciśniętymi pięściami. To była istna wymiana ciosów, jak z bokserskiego ringu, gdzie nokautujący cios zadał "Elvis" swoim serwisem. Doprowadzając do wyrównania w tym spotkaniu, a to zwiastowało, jeszcze większe emocje, bo "Lwy Winiara", poczuły szansę na punkty w tym spotkaniu😉. Podrażniona tym stanem rzeczy "Reska", rozpoczęła III seta od kilkupunktowego prowadzenia jednak goście potrafili wrócić do gry, za sprawą " bomb" popularnego "Lipy". Jednak sygnał do walki o tego seta, dał Karol Butryn swoją zagrywką, doprowadzając do stanu po 23, co zwiastowało równie wielkie emocje, w końcówce tego seta. Jednak to goście mieli szansę na objęcie prowadzenia, w tym spotkaniu. Niemożliwego w obronie, przy stanie 23:24, w obronie dokonał Michał Potera. To po jego obronie skuteczną kontrę, wyprowadził Klemen Cebulj i znów byliśmy, świadkami emocjonującej końcówki. Tym razem decydujący cios zadali gracze Alberto Gullianiego. W IV partii z naszych zawodników, uszło powietrze niczym z balona. Byli oni jedynie, dostarczycielami punktów dla świetnie grającego zespołu z Gdańska. Tie-break jest całkiem osobnym aktem siatkarskiego spektaklu, nie inaczej było i tym razem. "Wilki" zaczęły decydującą partię spotkania od prowadzenia (5-1), by za chwilę drżeć, o jakiekolwiek punkty, w tym spotkaniu, bo na zagrywce pojawił się "Szampon". I z czteropunktowej przewagi, zrobił się zaledwie punkt. To po raz kolejny, zwiastowało stany przed zawałowe, zarówno u kibiców "Wilków", jak i "Lwów". Po zmianie stron Asseco Resovia, znów przejęła inicjatywę, ale nie na długo, bo "lwi pazur", pokazali gracze kapitana MŚ z 2014. Dzielnie broniąc dwa matchbole dla gospodarzy, lecz o tym, że po raz kolejny bezcenne "dwa oczka", zdobyli gracze w "Pasiaku". Zadecydowała zagrywka "Busza", który po raz kolejny pokazał, że jest solidnym przyjmującym (57%) podobnie, jak Klemen Cebulj (69%) do tego duetu świetnie dołączył libero Michał Potero (60%). Co dało przyjęcie na poziomie (61%) dla całego teamu. Znacząco też na nasze zwycięstwo, wpłynęła gra pasywnym blokiem (20) po, których rodziły się skuteczne kontry dla naszego teamu. 13 razy "gasiliśmy światło rywalom". Po raz kolejny świetny mecz rozgrywał Fabian Drzyzga, który nie tylko kilkukrotnie, zaskakiwał swoimi kiwkami rywali czy straszył swoją zagrywką (3 asy), ale też rewelacyjnie obsługiwał swoich middle blockerów: "15" (15 pkt w 2 bloki, att. 64%), "48" (11 pkt w tym 4 bloki, att. 54%). Na uwagę w drużynie gości, zasługuje wspomniany wcześniej Marcin Janusz, który świetnie kierował grą swojej drużyny. Widać, jak bardzo rozwinął się, grając najpierw pod ręką AA, a teraz Michała Winiarskiego. Wróbelki ćwierkają, że jest jego ostatni sezon, w drużynie znad morza😎. Czyżby "Elvis" miał być "2" u Heynena?? Ze swojej strony, jestem na tak😊. Te dwa thillery z happy-endem sprawiły, że gra Asseco Resovi Rzeszów w play-offach, jest coraz bardziej realna. Tylko może kibice "Pasów" powinni bez kolejek, dostawać się do kardiologa?😃
*fotografia strona internetowa klubu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz