W dwóch ostatnich Mistrzostwach taki był właśnie finał po rozstrzygnięciach ćwierćfinałowych, wiedzieliśmy, że tylko jedna z tych drużyn zagra po raz trzeci z rzędu w finale Mistrzostw Świata (3-2).
I serce mówiło, że to będą Mistrzowie Świata i horroru 😎. Nie chcę tutaj zanudzać Was tym, co nie wychodziło w tym spotkaniu, bo to wszyscy widzieliśmy. I były momenty, że gdybym miał się czego trzymać to, bym oglądał ten mecz na stojąco lub chodząco 😀. Pokażę to, co zwie się team spirit. Nie było tylko łatwych momentów w tym spotkaniu, ale nie spuściliśmy głów, nie panikowaliśmy. A potrafiliśmy wrócić do gry w tym spotkaniu z dewizą — jeden, za wszystkich wszyscy, za jednego. Te cechy, które wymieniłem, cechują prawdziwych mistrzów przez duże "M". Nie było też jednego lidera w ataku przez całe spotkanie, raz to był Semeniuk, raz profesor Aleksander Śliwka, który odrodził się na tym turnieju. A raz Kapitan "Kuraś", który kiedy trzeba było, ładował magazynki i strzelał w ataku, nie zawsze celnie, ale... O tym nie mówimy, może nie było dużo gry środkiem, ale nasi "elektrycy" potrafili "wyłączać korki" Brazylii, czy koncentrować uwagę rywali na sobie, co momentami ułatwiało nam podbijanie ataków rywali oraz grę skrzydłami. Może nie mieliśmy dużo punktowych zagrywek, ale potrafiliśmy wywrzeć nią presję na rywalu. Niech dziś będzie pięknie, niech znów napisze się historia na naszych oczach i zostańmy po raz trzeci z rzędu Mistrzami Świata! Niech będą zawały serce, ale na końcu niech poleją się nie tylko szampany, ale i łzy szczęścia, gdy będziemy odbierać medale. BO ZAWSZE TAM, GDZIE TY! 💗
*fotografia: fb/Polska Siatkówka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz