Należę do grupy ludzi, którzy lubią wracać w miejsca, z którymi ma się tylko i wyłącznie dobre wspomnienia. I takie właśnie mam z podkarpackim oddziałem Fundacji Aktywnej Rehabilitacji, bo przecież to tam stawiałem swoje pierwsze kroki w "meczu" o samodzielność i tam zaczynały się spełniać moje marzenia z tym związane.
Tak więc z przyjemnością i uśmiechem (co widać na zdjęciu), zameldowałem się na tygodniowym WAZ w Budach Głogowskich (26.08-02.09 br.). Wróciłem na obóz FAR po to, by się sprawdzić, bo przecież od mojego ostatniego udziału w obozie (2018), mój stan fizyczny się za sprawą powtórzenia zabiegu fibrotomii metodą Ulzibata, ale i wielu godzinom żmudnej rehabilitacji. Był to mój pierwszy obóz na wózku w pełni aktywnym, a więc miałem okazję do tego, by poćwiczyć technikę jazdy na tym rodzaju "porsche". Łatwo nie nie było, bo pewnie nie wiecie, ale "kochanka" nie lubi zmian, jak i nowego otoczenia, ach te kobiety 😂. Niemniej jednak nie uważam tego obozu za czas stracony, bo była to okazja do szlifowania umiejętności, które dzięki wcześniejszym obozom nabyłem. Tutaj w tym miejscu chciałbym podziękować kadrze za dopingowanie mnie w moich działaniach i za cierpliwość, co do mojej "kochanki", jak i mojego porażonego mózgu w tym drugim słowa znaczeniu — tego drugie słowa znaczenia nauczyliście mnie też i Wy 😊. Oj działo się przy wieczornej samoobsłudze, oj działo, tutaj buziaki dla jednej z asystentek za kreatywność 😘. Jako że był to Warsztat Aktywizacji Zawodowej to, nie mogło zabraknąć zajęć z doradcą zawodowym. Choć jadąc na obóz, byłem już dogadany z obecnym pracodawcą to słowa doradcy zawodowego, dały mi do myślenia. I będę dążył do tego, by wrócić do branży filmowej poprzez zrobienie kursu montażu filmowego, a później poszukania na nowo zatrudnienia w tej branży, czy mi się uda, czas pokaże 😉. Jak dotąd nie ciągnęło mnie do dyscyplin paraolimpijskich, ten obóz zmienił — zainteresowała mnie boccia oraz gra w kręgle fińskie. Są one fajną opcją do walki z "kochanką" (kręgle już zakupiłem 😎). Siatkoholik zainteresował się sportem dla sprawnych inaczej, do czego to doszło 😂. Jechałem tam przede wszystkim się sprawdzić, ale też poznać nowe osoby, ale nie sądziłem, że spotkam tam fanki polskiej siatkówki i "Reski". Dziewczyny trzymam za słowo i widzimy się kiedyś a Podpromiu 😉. Swego rodzaju dla mnie tradycją obozową jest już to, że spotykam, kogoś z moim "pakietem szczęścia", z którym łapie flow. Musieli nas we dwóch znosić, a nie było to wcale takie łatwe 😀. Eryk 👊. Nie samymi treningami człowiek żyje, nie brakowało gier bingo (chyba muszę udać się na cito do laryngologa), bo nie słyszałem jednej z liczb 😆. Co sprawiło, że jedna z asystentek miała bekę ze mnie, bo dzięki temu wygrała ze mną. Jak to młode pokolenie nabija się ze starszyzny 😎. Nie brakowało też treningów umiejętności społecznych i wspólnych spacerów czy biesiadowania przy grillu. Kadrze dziękuję za wspólne picie kawy i rozmowy niekoniecznie o niepełnosprawności. Miło było po latach zobaczyć tych, przy których stawiałem swoje pierwsze kroki w "meczu" o samodzielność, a także pokazać nowym, że MPD da się lubić 😉. I co? Jeśli będzie tylko możliwość, a będą chcieć mnie znosić to z przyjemnością, wezmę udział!
*foto archiwum prywatne
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz