Strony

piątek, 29 marca 2024

Punkty zostają na Podpromiu!

Już tylko dwie kolejki do końca fazy zasadniczej. W 28 kolejce Asseco Resovia Rzeszów pokonała KGHM Cuprum Lubin (3:0).

W zasadzie tytuł mógłby posłużyć za podsumowanie tego spotkania 😉.
Bo patrząc na to spotkanie miałem wrażenie jakby zdobywca Pucharu CEV czekał, aż ten mecz się sam wygra, bez większego wysiłku, co mało nie skończyło się przedłużeniem meczu. W każdym z setów wypracowali sobie kilka punktów przewagi. By znów pokazać twarz rzeszowskiego kameleona — błędy własne. Czyli to z czego jest znana drużyna Asseco Resovii Rzeszów w tym sezonie. Choć między drużynami jest spora różnica lokat w ligowej tabeli to momentami na parkiecie jej, nie było widać. Drużyna trenera Pawła Ruska nie przestraszyła się nazwisk stojących po drugiej stronie siatki, wręcz przeciwnie próbowali wykorzystać drugą "twarz" rzeszowskiego kameleona. Począwszy od obrony pierwszej akcji "Pasów" poprzez grę w ataku.
Asseco Resovia Rzeszów przystąpiła do tego spotkania bez atutu, z którego jest znana we własnej hali, czyli zagrywki, wręcz przeciwnie była dostarczycielem punktów w tym elemencie. Bronią "Pasów" w tym spotkaniu była gra Fabiana Drzyzgi z naszymi środkowymi, których gra była postrachem dla lubinian. "Kochan" potwierdził wysoką dyspozycję po kontuzji, a Bartłomiej Mordyl, że jest asem na środku siatki w zespole Giampaolo Medei.
Kto, by pomyślał, że główną bronią po stronie drużyny z Rzeszowa we wczorajszym spotkaniu, będzie grający czarne, czerwone w tym sezonie Torey DeFalco (MVP) - 16 pkt/ 2 asy/ 2 bloki 65% atak. Czy to jednorazowy wyskok amerykańskiego przyjmującego, oby nie, bo "Passy" potrzebują jego dobrego vibe 😎.  Sporym wsparciem dla lewego skrzydła, były ataki Stephena Boyer (14 pkt).
Teraz powiecie, że jak zwykle szukam dziury w całym, cóż taki mój urok i mojego bloga 😜 . Postawa zdobywcy Pucharu CEV, nie napawa mnie optymizmem przed dwoma ostatnimi kolejkami fazy zasadniczej, jak i fazą play-off. Gdzie Asseco Resovia Rzeszów zmierzy się z rewelacjami tego sezonu ligowego, przypomnę, tylko że te mecze zadecydują o tym, z którego miejsca "Wilki" przystąpią do decydującej walki o plusligowe laury. A także o tym, z którą z tych drużyn zagramy o wejście do strefy medalowej PlusLigi. A obie drużyny w siatkówkę grać potrafią i nie wybaczają błędów, o czym już w tym sezonie przekonała się drużyna z Podpromia. Nie umniejszając nic wczorajszemu rywalowi, ale patrząc na składy to Asseco Resovia Rzeszów powinna zmieść z parkietu KGHM Cuprum Lubin, a nie się z nią męczyć. A więc jeśli "Reska" w ostatnich dwóch spotkaniach fazy zasadniczej oraz ćwierćfinale zaprezentuje twarz kameleona. To gra w play-offach, może się szybko zakończyć, czego im oczywiście nie życzę 😉.

foto: Kamciography 

 

czwartek, 21 marca 2024

Rzeszowskie Podpromie świadkiem historii polskiej siatkówki, Asseco Resovia Rzeszów zdobyła Puchar CEV!

We wtorkowy wieczór wypełniona po brzegi hala Podpromie, była świadkiem historycznych chwil dla polskiej klubowej siatkówki. Asseco Resovia Rzeszów w rewanżowym meczu pucharowym o Puchar CEV, pokonała SVG Lüneburg (3:0).

Na wstępie powiem, jak to można było przeczytać, choćby na blogowym fanpage'u, że to jest puchar dla ogórków. Każdy ma prawo do własnego zdania. Może i jest to drugi puchar w degradacji klubowej europejskiej siatkówki, ale puchar jest pucharem. Którego nam w klubowej męskiej siatkówce brakowało i Asseco Resovia Rzeszów, dopisała tę piękną historyczną kartę i chwała im za to 😍. Warto nadmienić, że ten wtorkowy wieczór był pierwszym wieczorem od dziewięciu lat, gdzie zobaczyliśmy drużynę z Rzeszowa na najwyższym stopniu podium.
Potwierdziło się, że każdy mecz to inna historia, bo zespół z Niemiec przyjechał do Rzeszowa walczyć. Stawiając drużynie z Rzeszowa trudne warunki i marzenia o łatwych dwóch setach prysły, jak bańka mydlana. Co mogło u kibiców zgromadzonych w "full housie" powodować skoki ciśnienia 😜, bo niemiecki zespół, nie miał nic do stracenia. Wszedł w to spotkanie dobrze zagrywką, grali w fenomenalnie w obronie i asekuracji oraz całkiem dobrze radzili sobie na lewym skrzydle, co dało im nawet trzy punktowe prowadzenie w I secie. A zespół z Rzeszowa nie mógł ich złamać swoją zagrywką, bo bardzo dobrze goście z Niemiec ją przyjmowali.
A zawodnicy z Rzeszowa mieli problem, by bezpośrednio dobić się do pomarańczowego, ale od czego się ma na prawym skrzydle Stepfena Boyera (MVP), który po dwóch setach miał 71% skuteczności w ataku. Dodajmy do tego czasami budzącego się na lewym skrzydle TJ-a DeFalco. Mam nadzieję, że w play-offach i końcu rundy zasadniczej, będzie porządnym wsparciem dla Stephena Boyera i Yacine Louati. Tyle o amerykańskim przyjmującym, wróćmy do wtorkowych wydarzeń na rzeszowskim Podpromiu. Jak dla mnie arcyważnymi elementami tych pierwszych II dwóch setów, były punkty zdobywane przez Kubę Kochanowskiego i Karola Kłosa, czy to w ataku, czy to w bloku. Bo "Kochan" do spółki z Boyer, dał radość kibicom na Podpromiu, "gasząc światło" rywalom na miarę zwycięstwa w I secie.
W ten sam sposób, co "Kochan" z Boyer załatwił sprawę zdobycia Pucharu CEV przez Asseco Resovię Rzeszowie, w II secie Karol Kłos. Sprawiając tym samym, że mury rzeszowskiego Podpromia, były świadkiem wybuchu radości oraz łez szczęścia. Ja, choć przed TV, tak samo zareagowałem, niejednokrotnie tego wieczoru, bo moje siatkarskie serducho, jest biało-czerwone 💗. Choć sprawa Pucharu była już rozstrzygnięta i drobne rozluźnienie się wkradło w szeregi "Pasów". A zwodnicy z Lüneburga mieli ochotę, by rozegrać przy tej fantastycznej publiczności jeszcze, co najmniej jednego seta — prowadzenie prawie przez całą III partię. To jednak zawodnicy "z bazy" pokazali swą siatkarską jakość, asy serwisowe Adriana Staszewskiego, czy bloki Bartłomieja Mordyla, przechyliły szalę zwycięstwa w trzech setach na naszą korzyść.
Ten sezon, a na pewno wtorkowy wieczór do końca swoich dni, zapamięta wychowanek V LO Rzeszów — Miłosz Wróbel, który wobec kontuzji naszych środkowych, jest częścią naszej "wilczej watahy". Już niejednokrotnie pokazał swoje walory np. zagrywkę typu float. We wtorkowy wieczór to ona pomogła nam wygrać końcówkę III partii. Gdzie po jej posłaniu Bartłomiej Mordyl "gasił światło" rywalom. Czyżby rósł nam następca "Kochana" czy Hubera w reprezentacji Polski? 😉. 

Nasz Kapitan jeden z celów w tym pożegnalnym sezonie w "Pasiaku" osiągnął, bo chciał odejść z pucharem i zostać dobrze zapamiętanym przez rzeszowskich kibiców. Pamiętajmy, że liga wchodzi w ostatnią prostą, a potem szalone play-offy, gdzie czasem o awansie jednej bądź drugiej drużyny do dalszej fazy, może decydować odporność psychiczna, czy dyspozycja dnia. Klub z Podkarpacia przystąpi do tej fazy opromieniony tym historycznym dla polskiej siatkówki sukcesem i nową dawką energii. Powinien przede wszystkim przystąpić z chłodną głową oraz ze świadomością, że wszystko trzeba wywalczyć sobie na siatkarskim parkiecie, a nie z głową chmurach. Na pewno rzeszowski zespół stać na to, by stanąć na plusligowym podium. Bo ma na to "kwity" w postaci składu, a także fantastycznych kibiców, którzy kochają siatkówkę. A jak będzie parkiet, pokaże 😎.

PS. Dziękuję Ci Aniu, że zrobiłaś ze mnie Resoviaka 😍

*foto: Kamciography  

niedziela, 17 marca 2024

Jednostronne granie i punkty dla Asseco Resovii Rzeszów.

Faza zasadnicza PlusLigi zbliża się końcowi, w ramach 26 kolejki. Asseco Resovia Rzeszów podejmowała u siebie zespół Enea Czarni Radom (3:0).

Spodziewałem się większych emocji w tym spotkaniu, mając na uwadze lepszą grę drużyny z Radomia w ostatnich kolejkach. A co zobaczyłem? Podopieczni Waldo Kantora wyszli na to spotkanie przestraszeni, tych nazwisk, które stały po drugiej stronie siatki.
Gracze Asseco Resovii Rzeszów rozpoczęli to spotkanie od mocnego uderzenia w polu serwisowym — dwa asy serwisowe Stephena Boyera poniekąd ustawiły losy premierowej partii spotkania. Bo rzeszowscy siatkarze postanowili iść za ciosem — ataki z prawego skrzydła Boyer, czy as serwisowy Tj-a DeFalco. Swoje dołożył także ze środka siatki Kuba Kochanowski oraz Klemen Cebulj z lewego skrzydła. To sprawiało, że gracze w czarnych strojach nie mogli się odnaleźć w hali na rzeszowskim Podpromiu, bo popełniali proste błędy. W II secie za wiele się nie zmieniło, bo choć rzeszowianie popełniali błędy to goście nie potrafili tego wykorzystać, a więc "Wilki" kontynuowały swój trening, takim mianem określiłbym to piątkowe spotkanie, po stronie drużyny z Rzeszowa. Warto zaznaczyć, że w końcówce II seta swój pierwszy punkt w PlusLidze zdobył środkowy Miłosz Wróbel. Początek III partii mógł zwiastować większe emocje w tej partii, bo ostatnia drużyna w ligowej tabeli, wykazywała większą ochotę do gry. Ale blok Bartłomieja Mordyla na Formeli zapoczątkował odjazd "Wilków" po trzy punkty w tym spotkaniu.
Nie neguję postawy Asseco Resovii Rzeszów w tym spotkaniu, bo wszyscy wiemy, przed jaką wielką szansą stoi rzeszowski klub, ale pozwólcie, iż przedstawię swoje obserwacje. Liczby naszych skrzydłowych, są duże lepsze niż to, co mogliśmy zobaczyć. Kolejne już spotkanie, gdzie amerykański skrzydłowy w Rzeszowie, obecny jest tylko ciałem. Trochę to smutne mając w pamięci to, co prezentował w barwach naszej drużyny, w zeszłym sezonie. Nie od dziś wiadomo, że pieniądze zmieniają człowieka. "Pasy" po raz kolejny zadaje kłam siatkarskim teoriom, w zeszłym sezonie, wygrywała spotkania ze słabym przyjęciem. Wydawać się może, iż środkiem siatki, nie da się wygrywać spotkań, SOVIA pokazuje, że można.
To kolejne spotkanie, gdzie w dużej mierze tej formacji zawdzięczamy zwycięstwo. "Kochan" z Bartłomiejem Mordylem (MVP) rządzili na środku siatki, brawa dla naszego wychowanka nie tylko za jego liczby w ataku i w bloku, ale też za jego taktyczną zagrywkę, która dawała tyle korzyści naszej drużynie i za brak błędu w tym elemencie. To, co rzeszowski środek postrachem dla rywali? 😉. Cieszy fakt, iż mamy taką jakość w tej formacji. Drużyna z Podpromia dzielnie broni czwartej lokaty w ligowej tabeli i oby tak do końca fazy zasadniczej, łatwo jednak nie będzie. 
Niech we wtorek rzeszowskie Podpromie, będzie światkiem historii 😍. 

foto: www.plusliga.pl

czwartek, 14 marca 2024

Dwa sety od tego, by zjeść małego kebaba przed... finałem siatkarskiej Champions League!

Buldożer marki Jastrzębski Węgiel  jest na ostatniej prostej, by dotrzeć do celu — finał siatkarskiej Champions League. Wczorajszego wieczoru pokonał przed własną publicznością Ziraat Bank Ankara (3:0) w pierwszym meczu półfinałowym siatkarskiej Ligi Mistrzów.

Sądząc po tym, co zademonstrował Mistrz Polski wczorajszego wieczora to rewanż, powinien być formalnością. Aczkolwiek  pamiętajmy to, jest siatkówka i wszystko zdarzyć się może 😉.
W pierwszych dwóch partiach Turcy nie mieli nic siatkarsko do powiedzenia, bo zostali znokautowani  przez zagrywkę oraz grę ofensywną Mistrzów Polski,  co powodowało u nich frustrację, a tym samym lawinę błędów własnych. Dodatkowy fakt, który ich deprymował to doping kibiców. Początek ostatniej partii to nic innego, jak syndrom trzeciego seta przy prowadzeniu 2:0, bo dość nieoczekiwanie po nokautach w dwóch pierwszych partiach. Zawodnicy trenera Kavaza nabrali ochoty, by spróbować przedłużyć to spotkanie, czego efektem było ich prowadzenie mniej więcej do połowy seta. Nie zrobiło to jednak wrażenia na Jastrzębianach, którzy rzucili się do odrabiania strat, ale Turcy łatwo skóry nie chcieli sprzedać. I od tej pory byliśmy świadkami ciosów, jak na bokserskim ringu, a przecież areną zmagań siatkarzy jest parkiet 😊. Konsekwencją czego była gra na przewagi i trzy setballe dla Ziraat Bank Ankara, ale od czego się ma takiego gracza na rozegraniu, jakim jest Benjamin Toniutti to chyba o wynik można być spokojnym. Choć on piłek w ataku nie kończy, lecz posiada umiejętność posyłania odpowiednich piłek do wykonawców.
A do takich niewątpliwie należy Tomasz Fornal, dla którego wczorajsze spotkanie było 200 w barwach drużyny z Jastrzębia-Zdroju. Który potrafi nie tylko świetnie przyjmować, zadawać ciosy z pola serwisowego, ale też umiejętnie zabawić się z blokiem rywala, by zdobyć punkt dla swojego zespołu (w taki właśnie sposób zakończył to spotkanie). 
Co było siłą drużyny Marcelo Mendeza w tym spotkaniu? Po raz kolejny trzeba powiedzieć zespołowość, a także ta umiejętność, by dać rywalowi poczuć, że wygra seta. By w końcu zadać decydujący cios. Czyli to, co miało miejsce w końcówce III seta we wczorajszym spotkaniu. To się zwie taktyka oraz DNA zwycięzcy, czyli to, co cechowało, kiedyś "Koziołków" z Kędzierzyna-Koźla. Nie sposób nie wspomnieć tutaj o skrzydłach, bo nie tylko przy "Fornim", była ta siatkarska jakość.
Ale to, co w kolejnym spotkaniu z rzędu wyprawiał na prawym skrzydle MVP wczorajszego spotkania — Jean Patry, który dodawał także sporo zza linii dziewiątego metra. To siatkarska maestria, chyba nikt już w Jastrzębiu-Zdroju, nie powinien tęsknić za Stephenem Boyer. Aż żal, że nie będziemy  oglądać jego popisów w przyszłym  sezonie na parkietach naszej ligi. Jak dla mnie to nieporozumienie 😎. No dobra wróćmy do teraźniejszości😉, ale Ci siatkarze Mistrza Polski, mają jakość siatkarską, prąd w nogach, którymi niszczą kolejnych rywali. Na koniec powiem tyle, ja ich widzę w finale, jako tych, którzy wzniosą puchar!

foto: Kamciography 

środa, 13 marca 2024

"Wilki" z Asseco Resovii Rzeszów napadły na Lüneburg i, są dwa sety od historii!

Ta napaść miała miejsce wczorajszego wieczoru podczas pierwszego meczu finałowego o Puchar CEV, gdzie SVG Lüneburg gościło Asseco Resovie Rzeszów (0:3).

Mimo iż "Pasy" musiały sobie radzić w tym spotkaniu bez Stephena Boyer to nie stanowiło to dla nich żadnego problemu, bo dobrze "zalogowali" się w tym spotkaniu. W każdym siatkarskim elemencie, bo zobaczyliśmy grę w systemie blok-obrona, która powodowała zabawę rzeszowskich siatkarzy w kontrataku. To "zalogowanie" nie było wcale takie trudne, bo nasza zabawa powodowała lawinę błędów własnych po stronie rywali, a także nie robili nam krzywdy swoim serwisem. Za to zmienność naszego serwisu spowodowała, iż przyjęcie rywala, było podziurawione, jak szwajcarski ser 😊. Kilkukrotnie o jakości swojego serwisu przypomniał TJ-DeFalco, który nie należał do tych rekordowych amerykańskiego przyjmującego. Jak widać, nie musi być mocno, wystarczy odpowiednia parabola lotu piłki 😎.
Ta jakość serwisu niemieckiej drużyny przełożyła się na to, że Fabian Drzyzga (MVP), mógł pytać kolegów, w którą strefę posłać im piłkę do ataków. Choć sporo punktów padało po atakach Louati, czy  DeFalco, bo chowany w ataku był ewidentnie w ataku Kuba Bucki. To strefą, która dała nam efektowne i efektywne zwycięstwo, był środek siatki. Duet Kochanowski — Kłos, postanowił urządzić sobie festiwal różnorakich ataków, a także poćwiczyć "gaszenie światła" Pojedyncze bloki "Kochana" robiły wrażenie 💪. Liczby duetu naszych środkowych mogą robić wrażenie - 20 pkt,+13, 80% w ataku (12/15), 73% eff. w ataku, 8 punktowych bloków. Choć zawodnicy SVG Lüneburg nabrali ochoty do gry w III secie, efektem tej ochoty do gry było kilkupunktowe prowadzenie. Co mogło spowodować u kibiców "Pasów" lekki wzrost ciśnienia, na szczęścia Asseco Resovia Rzeszów na nowo "zalogowała się" do dobrej gry w tym spotkaniu. I nie pozostawiła złudzeń niemieckim kibicom (choć oni robili, co mogli na trybunach), że nasza PlusLiga to siatkarski top!
Zwycięstwo rzeszowskich siatkarzy otworzyło im niemal na oścież siatkarskie wrota, by stać się pierwszym polskim zespołem męskim, który wzniósłby do góry Puchar CEV. A tym samym dopisać kolejną kartę do historii polskiej klubowej siatkówki. Będzie się działo już w najbliższy wtorek, oby tylko mury rzeszowskiego Podpromia to wytrzymały 😀.

foto: fb klubu

poniedziałek, 11 marca 2024

Horror z rzeszowskimi "Wilkami" w roli głównej, czyli zwycięski powrót Asseco Resovii Rzeszów!

Po twardej walce i zdobytych trzech punktach na trudnym terenie, jakim jest Bełchatów. Asseco Resovia Rzeszów udała się do Katowic, by powalczyć o ligowe punkty z tamtejszym GKS-em Katowice (2:3).

Po takim zwycięstwie w Bełchatowie zapewne kibice "Pasów" liczyli na szybkie i pewne trzy punkty w tym spotkaniu, lecz najwyraźniej zapomnieli o tym, jak chimeryczną drużyną jest drużyna z Rzeszowa 😉. Mówiąc pół żartem, pół serio — drużyna z Rzeszowa chciała poćwiczyć taktykę przed wtorkowym pierwszym meczu finałowym o Puchar CEV 😋. A tak całkiem serio, jak zwykle w tym sezonie bywa, rzeszowscy siatkarze zlekceważyli niżej notowanego rywala w tabeli. I spotkała ich niemiła niespodzianka, bo napotkali opór w postaci dobrej gry, w każdym siatkarskim elemencie (również w defensywie — cuda wyczyniał Bartosz Mariański). Głównym egzekutorem był Lukas Vasina, który najwyraźniej chciał przedstawić swoje "kwity" nowemu pracodawcy od nowego sezonu 😎, który był nie do zatrzymania na lewym skrzydle. Nie był jednak w tym osamotniony, bo Kuba Jarosz jest, jak wino im starszy, tym lepszy. Ich dobrej gry w ofensywie nie byłoby, gdyby nie dobre rozegranie Davide Saitty.  Zespół z Podkarpacia miał nie tylko problem z dobrze grającą drużyną, z Katowic, ale też nie miał argumentów, by na nią odpowiedzieć. Bo nie mogli sobie poradzić z przyjęciem zagrywki, lecz ich też ona opuściła. A wszyscy wiem, jak ważnym elementem jest zagrywka. Obrotu sprawy nie poprawiały błędy własne w ataku oraz brak wyraźnego zainteresowania tym spotkaniem przez TJ-a DeFalco i Stephena Boyera. Brawa za odwagę dla trenera, który nie bał się posłać tych dwóch gentlemanów "do bazy". A w ich miejsce pojawili się  Yacine Louati z Jakubem Buckim, którzy okazali się jokerami w "14" Medeigo i poprowadzili graczy w czerwonych strojach do zwycięstwa w tie-breaku. Nie było to wcale zadanie, bo katowiczanie robili wszystko, by pełna pula, została w Katowicach. Jednak byli bezradni wobec ożywienia, jakie wniósł polsko-francuski duet. Od III seta w naszym zespole uspokoiło się przyjęcie — za sprawą pojawienia się na parkiecie francuskiego przyjmującego. Efektem tego była nie tylko poprawa jakości gry w ataku na skrzydłach, ale też większa ilość gry środkiem. Przesunięte krótkie Fabiana Drzyzgi z naszymi środkowymi, będą śnić się siatkarzom z Górnego Śląska nocami 😉. Duet Kochanowski-Kłos pokazał swoje "kwity" na "gaszenie światła", obaj łącznie 8 punktowych bloków.
Czapki z głów dla MVP tego spotkania (14 pkt/ 3 bloki/ 1 as), nie tylko za postawę w tym spotkaniu, ale także za dyspozycję, w której się znajduje po dwumiesięcznym rozbracie z siatkówką. To dobry omen przed kolejnymi meczami w barwach rzeszowskiej drużyny, ale przed zbliżającym się dużymi krokami sezonie reprezentacyjnym. "Kochan" jest 💪! Pozostaje teraz tylko, jaką huśtawkę emocjonalną dla swoich fanów,  SOVIA zaprezentuje w jutrzejszym pierwszym meczu finałowym o Puchar CEV oraz, czy sfrustrowany DeFalco wyjdzie w pierwszej szóstce. 

*foto: pochodzą z różnych stron

piątek, 8 marca 2024

"Święta wojna" w Bełchatowie dla Asseco Resovii Rzeszów!

Takim mianem przed laty nazywano spotkania między PGE GiEK Skrą Bełchatów a Asseco Resovią Rzeszów. W ramach 24 kolejki "Pasy" gościły w hali Energia, w Bełchatowie i pokonały miejscowe "Pszczoły" (0:3).

Obie drużyny nie brały udziału w turnieju finałowym o Tauron Puchar Polski, więc miały trochę więcej czasu, by potrenować. Większe obawy o postawę w tym spotkaniu swoich idoli, mogli mieć kibice Asseco Resovii Rzeszów. Bo żadną tajemnicą nie jest, iż postawa naszej drużyny w tym sezonie, w każdym meczu to niezła zagadka 😉. Na rzeszowskich kibiców w wyjściowym składzie czekała niespodzianka, której z utęsknieniem wypatrywali.
Po kontuzji, jaką było złamanie palca do gry, powrócił Jakub Kochanowski. Nie będę ukrywał, że mnie osobiście brakowało efektownej i efektywnej gry "Kochana" na rzeszowskim środku. "Kochan" pokazał, że nie zapomniał swoich "kwitów", bo zagrał na 80% w ataku, dokładając do tego asa serwisowego oraz punktowy blok. Nie wiele mniejszą niespodzianką od powrotu środkowego reprezentacji Polski, była ochota do gry Kapitana rzeszowskiego zespołu, a to przecież rzadkość w tym sezonie. Jego rozgrywanie, a tym samym zmienianie stref powodowało, iż bełchatowscy nie byli pewni, z której strony nadejdzie cios. W sukurs Kochanowskiemu poszedł Kłos, który zagrał na 75 % w ataku oraz dwukrotnie "zgasił światło" rywalowi.
Sporo punktów zdobywaliśmy też ze skrzydeł, lecz więcej spokoju i jakości było na prawym. Gdzie szalał Stephen Boyer — MVP  (15 pkt as serwisowy 54% atak). TJ Defalco z Yacine Louati potrafili swoje widowiskowe akcje, przeplatać błędami własnymi. Co pomogło powodować u "pasiastych" kibiców, popadanie ze skrajności w skrajność. Byliśmy świadkami twardej walki, która momentami przypominała tą "świętą wojnę", o której wspomniałem na wstępie. Lecz dobra gra Łomacza ze środkowymi oraz widowiskowa obrona Konarskiego, która dała "Pszczołom" punkt to za mało. Bo w końcówkach, każdego z setów Asseco Resovia Rzeszów zadawała ciosy najbardziej nieprzewidywalnymi elementami siatkarskiego rzemiosła - blok, zagrywka. Które zadecydowały o tym, że trzy punkty wróciły do Rzeszowa.
Nie radziłbym rzeszowskim kibicom popadać w huraoptymizm, a obiektywnie patrzeć i czekać na kolejne poczynania "Wilków". Bo może trzeba będzie odpuścić jakieś mecze 😜.

Foto: strona internetowa klubu


 
 

środa, 6 marca 2024

Historia pisała się na naszych oczach, Aluron CMC Warta Zawiercie zdobywa pierwszy w historii Tauron Puchar Polski!

Świadkiem tej historycznej dla zawierciańskiej, polskiej siatkówki klubowej chwili, była wypełniona prawie po brzegi krakowska Tauron Arena. A przeciwnikiem Aluronu CMC Warty Zawiercie był Jastrzębski Węgiel (1:3).

Pod nieobecność ZAKS-y  w Krakowie wydawało się, że faworyt  do zdobycia Tauron Pucharu Polski, jest tylko jeden — Jastrzębski Węgiel. Ale tylko się wydawało, bo siatkówka jest przecież grą równie nieobliczalną, jak i piękną i nie możemy być niczego pewni 😊. I klątwa Mistrza Polski w finale siatkarskiego Pucharu Polski trwa — piąty przegrany finał z rzędu. A i nowy kolor włosów "Forniego" musi poczekać 😀.
"Jurajscy Rycerze" Michała Winiarskiego zagrali bardziej skuteczną i cierpliwą siatkówkę, co myślę, że było jednym z kluczy do wzniesienia przez nich tego prestiżowego trofeum. Przed meczem można było zakładać, że to Tomasz Fornal z Norbertem Huberem oraz Jeanem Patry, będą wyróżniającymi się postaciami w tym spotkaniu po stronie drużyny Marcelo Mendeza. Ostatecznie to tylko kat naszej reprezentacji na IO w Tokio, próbował powstrzymać swoimi atakami z prawego skrzydła, Zawiercie po historyczny dla nich siatkarski Puchar Polski.
Jastrzębskiemu Węglowi wystarczyło tego "koksu", z którego jest znany w tym sezonie, tylko na II seta. Myślę, że swego rodzaju powodem ich przegranej, było to, że ich Kapitan przystąpił do tego spotkania z kontuzją łydki i był oszczędny przy poruszaniu się po parkiecie (co było zresztą widać). Jednak myślę, że kluczem do tego, że nie mogli ugryźć Aluronu CMC Warty Zawiercie, było złamanie "Forniego" w przyjęciu, brak Norberta Hubera w ataku (jeden skończony atak w całym meczu) oraz brak zagrożenia dla rywala z pola serwisowego. Co skutkowało tym, że Miguel Tavares mógł się bawić w rozgrywanie wszystkimi strefami. Choć ich armata na prawym skrzydle — Karol Butryn, nie była tak skuteczna w ataku to, potrafiła uderzyć z pola serwisowego i zaburzyć pierwszą akcję przeciwnikowi.  Jak widać nie na samym atakującym, opiera się zespół, bo świetne zawody rozegrał Bartosz Kwolek (najlepszy mecz w jego wykonaniu, jaki dotąd widziałem). Ciekawe, kto po tym meczu bardziej się spodobał naszemu selekcjonerowi "Forni" czy "Kwolo" 😎? Bo na grę przyjmującego "Jurajskich Rycerzy" na lewym skrzydle, a także na ataki z piłek sytuacyjnych, patrzyło się z przyjemnością. Jednak siatkówkę z głowy Mistrzowi Polski wybił zawierciański środek, który okazał się chyba największym ze składowych klucza, który dał Zawierciu historyczne chwile.
Miłosz Zniszczoł (MVP) pokazał, że solidny ligowiec, też potrafi rozgrywać "mecz życia", w każdym wieku 😉. A takim niewątpliwie był niedzielny finał w wykonaniu "Miłego", który nie tylko bawił się w ataku, ale też potrafił "zgasić światło" rywalowi, obie te rzeczy robił w sposób efektowny i efektywny. Popularny "Bieniu" po raz kolejny potwierdził, że wrócił do wysokiej formy sprzed kontuzji. Podobnie, jak MVP tego spotkania bawił się na swojej pozycji, dokładając do tego ciosy z pola serwisowego. Wysyłając tym samym sygnał Karolowi Kłosowi, Kubie Kochanowskiemu oraz Norbertowi Huberowi - nie oddam Wam tak łatwo miejsca w składzie, oj nie! Ciekawe, czy Nikola Grbić brał już środki od bólu głowy 😊.
Reasumując, byliśmy świadkami dobrego siatkarskiego spektaklu, gdzie nie zabrakło tego, co jest solą siatkówki. Zadecydowały nie tylko umiejętności siatkarskie, ale też myślę trochę dyspozycja dnia. Co niektórych może to trochę dziwić, bo przecież więcej czasu na regenerację miał zespół Jastrzębskiego Węgla. Oglądając spotkanie półfinał Aluronu CMC Warty Zawiercie z Projektem Warszawa pomyślałem, iż w finale możemy być świadkami niespodzianki, jeśli zawodnicy trenera Michała Winiarskiego utrzymają swój poziom grania. Widać w "Jurajskich Rycerzach" serducho do walki na parkiecie, ale i rosnącą formę. Czy taka będzie para finałowa PlusLigi? Jeśli żółto-zieloni utrzymają swą wysoką dyspozycję to, kto wie 😋. Na koniec warto dodać, iż trener Michał Winiarski, jest pierwszym polskim trenerem od 2014 roku, który sięgnął po siatkarski Puchar Polski. Dla takich historii warto 💗 siatkówkę!

PS. Po tym meczu jeszcze bardziej się zastanawiam, jakim to cudem Asseco Resovia Rzeszów gra w finale Pucharu CEV 👊.

foto: Kamciography



 


sobota, 2 marca 2024

"Forni" i "Noba Huba" nie lubią zmian 😉 - nadal będziemy oglądać ich w Pluslidze w przyszłym sezonie!

Parafrazując polskie przysłowie - wszędzie dobrze, ale na polskich parkietach najlepiej 😉. Taką zasadę wyznają dwa polskie "Orły", ale i "Jastrzębie".

Mowa oczywiście o Tomaszu Fornalu i Norbercie Huberze, którzy zdecydowali się pozostać na sezon ligowy 2024/2025 w barwach drużyny Jastrzębskiego Węgla. Zapewne kibicom "Pomarańczowych" spadł węgiel z serca 😎, bo nie jedna drużyna na świecie chciałaby mieć tych siatkarskich wirtuozów w swoich szeregach. Jest to nie tylko korzyść dla środowiska obecnego Mistrza Polski, ale i całej ligi. Bo oklaskiwać zagrania tego duetu, który jest nie tylko filarem drużyny prowadzonej przez Marcelo Mendeza, ale i Gangu Łysego to czysta siatkarska przyjemność. Nie wiem jednak, co na to ligowi rywale drużyny z Jastrzębia-Zdroju, bo choć siatkarskie popisy Tomka Fornala i Norberta Hubera, są siatkarską maestrią to ich, przyprawiają o białą gorączkę 😃.
Nie powiem nic odkrywczego, jak to, że nie widzę sensu zmiany miejsca do grania w siatkówkę, jak wszystko jest na najwyższym poziomie, nie mm na myśli, tylko rzeczy stricte siatkarskich, ale i otoczkę poza sportową wokół klubu. Na pewno duży wpływ na decyzję o pozostaniu jokera i asa Gangu Łysego w ekipie obecnego Mistrza Polski miało, iż nadal w przyszłym sezonie na czele pomarańczowej wyciskarki punktów z Jastrzębia-Zdroju, będzie stał Marcelo Mendez. Nie wiele mniejszym czynnikiem od persony na stołku trenerskim, miał na pewno fakt, jaka kapela będzie grać w przyszłym sezonie w "Pomarańczowych". Bo obok Hubera i Fornala oraz Kuby Popiwczaka zobaczymy Łukasza Kaczmarka, czy młody francuski talent na pozycji przyjmującego — Timothee Carle. Jednak chyba najważniejszym czynnikiem był "koks" zapisany w kontraktach oby siatkarzy, bo w kopalni go nie brakuje 😋. Pozostaje tylko chylić czoła przed włodarzami klubu, że potrafili zbudować siatkarskiego potwora, którego ogląda się z przyjemnością, bo bawi się siatkówki w efektowny i efektywny sposób. Warto dodać, że jest to siatkarski potwór z charakterem, od którego bije teamapirit oraz chęć pozostawienia serducha na siatkarskim parkiecie. w każdym spotkaniu. Niestety nie wszyscy włodarze potrafią stworzyć, takiego siatkarskiego potwora, bo pieniądze nie grają, lecz siatkarze, a przydomek, jaki nosi ten zespół. Mógłby wskazywać, że będą w stanie rozszarpać, każdego rywala, aczkolwiek wszyscy wiemy, jak się sprawy mają 😉. Nie tylko nie potrafią stworzyć, ale też szlifować siatkarskich diamentów, bo w tym klubie nie ma na to miejsca, ale to temat na osobny wpis (który jest w planach). Przypomnę, tylko że pochodzący z Humnisk k/Brzozowa, jeden z najlepszych "elektryków" świata — popularny "Noba Huba", jest wychowankiem AKS-u  Rzeszów, przy V LO w Rzeszowie podobnie, jak choćby Aleksander Śliwka. 
Na koniec powiem, jak widać po tych decyzjach Fornala i Hubera nie trzeba iść za granicę, by grać w mocnej lidze i zarabiać kupę "sosu", bo to wszystko jest na rodzimych parkietach 😊.

*grafika praca własna    


piątek, 1 marca 2024

Kosmici z Jastrzębskiego Węgla meldują się półfinale Ligi Mistrzów!

Do tego, by się tam znaleźć, potrzebowali odrobić straty z pierwszego meczu z   Gas Sales Pia­cenza (2:3). W rewanżu jednak Mistrz Polski nie pozostawił złudzeń drużynie Andrei Anastasiego, kto jest drużyną lepszą (3:0) 

Choć porażki z drużyną ze Lwowa w lidze oraz w pierwszym meczu między tymi drużynami, mógł zasiać niepewność wśród kibiców. Czy aby na pewno zobaczymy przedstawiciela naszej ligi w półfinale siatkarskiej Champions League. Będę szczery — we mnie tej niepewności nie było, byłem pewien awansu Jastrzębskiego Węgla do czwórki siatkarskiej Ligi Mistrzów. 
Mimo problemów z łydką Benjamina Toniuttiego poprowadził swojego pomarańczowego buldożera do niekwestionowanego zwycięstwa w tym spotkaniu. Gdzie zobaczyliśmy kawał dobrej siatkówki zarówno z jednej, jak i z drugiej strony. Obie drużyny nie szczędziły sobie ciosów siatkarskich z pola serwisowego, lecz większe spustoszenie siała zagrywka drużyny Marcelo Mendeza. Nie zmieniało to jednak faktu, iż Włosi pokazali, że potrafią walczyć, ale nic w tym dziwnego, skoro w ich szeregach grają tacy gracze, jak: Luca­relli, Simón, czy Yuri Romanò. Czego dowodem była świetna gra Włochów w obronie i asekuracji — skutkowało to skokami ciśnienia u kibiców, którzy trzymali kciuki za ekipę Mistrza Polski. Zdecydowanie więcej do powiedzenia w temacie ofensywy mieli kosmici z Górnego Śląska. Którzy dobrze bawili się siatkówką, czyli nie robili nic, jak tylko to z czego, są dobrze znani w tym sezonie. Zadając zespołowi z Piacenzy w decydujących momentach, czy to blokiem, czy z pola serwisowego. "Forni" i "Noba Huba" pokazali, że ich słabszy występ we Włoszech, był jedynie wypadkiem przy pracy. Bo z przyjemnością oglądało się ataki Tomasza Fornala z lewego skrzydła, jak i ciosy z pola serwisowego. Podobnie, jak i przesunięte krótkie Norberta Hubera. Dopełnieniem tego duetu był Jean Patry, który rozegrał, jak dotąd mecz życia w barwach Jastrzębskiego Węgla, bawiąc się w ataku z prawego skrzydła.
Kluczem do awansu, do półfinału Jastrzębskiego Węgla, jak i siłą w tym spotkaniu. Była przede wszystkim zespołowość, ale i cierpliwość w grze obronnej oraz konsekwencja w ataku, a także zmienne jego formy, czy zmienność zagrywki. Choć do tego, by znów polski zespół zagrał w wielkim finale siatkarskiej Champions League, daleka droga. Bo w półfinale czeka Zirat Bankasi Ankara to, ja już oczami wyobraźni, widzę tam Bena Toniuttiego i spółkę.
Tymczasem przed nami święto polskiej klubowej siatkówki, będzie grubo 👊!

foto: Kamciography