Strony

sobota, 30 stycznia 2021

Zabrakło paliwa, by wygrać...

To arcyważne spotkanie dla obu drużyn, w kontekście walki o Puchar Polski, lepiej rozpoczęli gracze w niebieskich strojach od prowadzenia 4-1. Wraz z upływem seta gra się wyrównała, żadna z ekip nie potrafiła odskoczyć na bezpieczną przewagę. Tylko czy w siatkówce takowa istnieje? I wynik oscylował w okolicy remisu, a wszystko, za sprawą dużej ilości błędów własnych po stronie Asseco Resovi Rzeszów (9 błędów własnych w I secie). Dopiero w końcówce seta "Reska", odskoczyła na dwa punkty i nie oddała prowadzenia do końca partii. Drugiego seta z werwą, zaczęli siatkarze ze stolicy, prowadzili nawet czterema punktami. Nie do zatrzymania w ataku był "Wronka", który skończył, aż 5 z 6 piłek. W sukurs poszedł mu profesor "Kwolo", który kończył nie możliwe do skończenia piłki, ale przecież, z tego jest znany. Gdy wydawało się, że będzie w setach po 1. Wtedy do gry powrócili zawodnicy, z Rzeszowa, za sprawą swojej zagrywki. Doprowadzając do emocjonującej końcówki, by wykorzystać trzeciego setbola, za zagrywki gwiazdora reprezentacji Słowenii. I tym samym mogli dopisać sobie, już jeden punkt do ligowej tabeli, i być bliżej gry o PP. Przyznam szczerze, że wiedziałem, iż nie będzie easy o pełną pulę, w tym spotkaniu. Mając w pamięci inne spotkania Vervy, jak choćby mecz z JW. Gdzie przegrywali również 0-2, by zwyciężyć 3-2. Nie myliłem się od początku III seta, gracze ze stolicy, mieli inicjatywę prowadząc nawet czterema punktami. "Wilkom" udało się dogonić rywali i było po 18, co dawało nadzieję na zwycięstwo, za trzy punkty. Jednak znów podopieczni AA, zrobili odjazd i było 2-1 w setach. IV partię Asseco Resovia Rzeszów rozpoczęła, w wielką ochotą na to, by jednak, dopisać sobie te trzy oczka, do ligowej tabeli i zagrać o PP. Prowadząc nawet 8-3, taką przewagę potrafi roztrwonić tylko nasz zespół. Nagle naszej drużynie "odcięli prąd". Mieliśmy ogromny problem, z potężnym serwisem, czy kończeniem pierwszej akcji. To skutkowało tym, że rywale, zdobyli sześć punktów, jednej serii. Wychodząc na prowadzenie i nie oddając go już do końca partii, doprowadzając tym samym do tie-breaka. Spory udział, w tym wszystkim, miały "kamienie" rzucane, z pola serwisowego przez Piotra Nowakowskiego. Który przecież dobrze pamięta, jak zagrywa się na Podpromiu. Miałem nadzieję, że "Reska" "podładuje" baterie i wygra tie-breaka, nic bardziej mylnego. To przyjezdni od początku do końca, kontrolowali przebieg partii. I to oni, są jedną nogą bliżej gry o PP. My, by o niego powalczyć, musimy jutro wygrać, w Kędzierzynie - Koźlu. By tak się stało, musimy odrzuć graczy Grbicia od siatki, swoją zagrywką i wyeliminować sporą ilość błędów własnych, po swojej stronie. I kończyć swoje akcje, w pierwszym uderzeniu.

*fotografia strona internetowa klubu            

niedziela, 24 stycznia 2021

Plan zrealizowany.

Podopieczni Alberto Giulianego, rozpoczęli to spotkanie, w sposób dobrze nam znany od kilku spotkań. Czyli od "kopania" w  polu serwisowym. Czyżby to miał być znak rozpoznawczy "Wilków" do końca sezonu? Nie mam nic przeciwko temu😉. Dodając do tego skuteczność w ataku, w ataku, w I secie (68%), a motorem napędowym był - Rafał Buszek (4 na 4 skończone), Był wiodącą postacią naszego teamu, w przekroju całego spotkania, za co otrzymał MVP (16 pkt w tym 1 as i 1 blok, 44 przyj i 78% atak). Mimo kilku punktowej przewagi, którą nasi siatkarze sobie wypracowali np. 14:8. To prowadzenie 1-0 w setach, nie było wcale sprawą, zagrywek Rafała Faryny, który zniwelował stratę swojej drużyny do Asseco Resovi Rzeszów. Do zaledwie dwóch punktów, na szczęście udało się "Wilkom" wygrać tego seta, za sprawą skutecznego "gaszenia światła". Drugą partię z animuszem rozpoczęli gracze "Diabła", którzy mogli nawet wygrać tego seta, za sprawą "kopania" w zagrywce. Asseco Resovia mozolnie odrabiała straty i nawet wyszła na prowadzenie 20-17 i wydawało się, że  na luzaku wygramy tego seta i obejmiemy prowadzenie 2-0, w całym meczu. Nic bardziej będzinianie, znów wrzucili pedał gazu, w polu serwisowym. I na tablicy wyników było po 21, mieliśmy piłkę setową po swojej stronie, ale nie do zatrzymania był atakujący przyjezdnych i to MKS Będzin, miał setbola 24-25. Jednak nie potrafili przechylić, szali zwycięstwa na swoją korzyść/ I to rzeszowianie prowadzili byli, o seta od wygrania, za trzy punkty. Przegrywanie 2-0 w setach, wcale nie podcięło skrzydeł gościom, choć to Asseco Resovia, miała dwa punkty przewagi 12-10. To osiedli na laurach i serię sześciu punktów, zaliczyli podopieczni Jakuba Bednaruka 17:12. Znów błysnął Rafał Faryna. Jednak "Wilki" się obudziły i ruszyły do ataku, by zdobyć pełną pulę, w tym spotkaniu. I było po 20, nie małą rolę, w tym, że udało się nam wygrać tego, że udało nam się wygrać również i tego seta. Miała skuteczna zagrywka "Busza". Choć nasz wczorajszy rywal, zajmuje ostatnie miejsce, w tabeli. To chwilami odnosiłem inne wrażenie, gratuluję zespołowi z Będzina. Postawy w tym spotkaniu. "Reska" ma nad czym pracować, jeśli chce utrzymać miejsce w tabeli. Nie będzie to łatwe, z dwójką zdrowych przyjmujących, bo wielokrotnie już powtarzałem to, jak ważnym elementem, jest przyjęcie zagrywki. Samym środkiem i Karolem Butrynem, meczów nie wygramy.

*fotografia strona internetowa klubu         

poniedziałek, 18 stycznia 2021

Rollercoaster z "Wilkami" i "Lwami" na pokładzie!

Przed meczem było wiadomo, że będzie to zacięte spotkanie, bo zespół, z Gdańska potrafi walczyć do ostatniego punktu. I chyba nikt się nie spodziewał, że będzie to trzysetowe spotkanie. Choć wynik pierwszego seta, mówił coś zupełnie innego. Gospodarze weszli w to spotkanie, z takim impetem, jak w spotkanie, z PGE Skrą Bełchatów. Odrzucając Trefla Gdańsk od siatki, co bardzo nam ułatwiło grę, w pierwszej akcji, a Trefl miał ogromny problem, by złapać naszych siatkarzy na siatce, czy trafić w pomarańczowe. II set Trefl wskoczył na swój poziom, a wszystko to, za sprawą zagrywki i gry w ataku Mariusza Wlazłego, który dał sygnał do walki swoim kolegom. I to się opłaciło, bo Asseco Resovi Rzeszów spadła jakość zagrywki, jak i skuteczność gry w ataku, a wszystko to, za sprawą poczynań defensywnych graczy w czarnych strojach. Te składowe doprowadziły do gry na przewagi i końcówki, którą oglądałem, z zaciśniętymi pięściami. To była istna wymiana ciosów, jak z bokserskiego ringu, gdzie nokautujący cios zadał "Elvis" swoim serwisem. Doprowadzając do wyrównania w tym spotkaniu, a to zwiastowało, jeszcze  większe emocje, bo "Lwy Winiara", poczuły szansę na punkty w tym spotkaniu😉. Podrażniona tym stanem rzeczy "Reska", rozpoczęła III seta od kilkupunktowego prowadzenia jednak goście potrafili wrócić do gry, za sprawą " bomb" popularnego "Lipy". Jednak sygnał do walki o tego seta, dał Karol Butryn swoją zagrywką, doprowadzając do stanu po 23, co zwiastowało równie wielkie emocje, w końcówce  tego seta. Jednak to goście mieli szansę na objęcie prowadzenia, w tym spotkaniu. Niemożliwego w obronie, przy stanie 23:24, w obronie dokonał Michał Potera. To po jego obronie skuteczną kontrę, wyprowadził Klemen Cebulj i znów byliśmy, świadkami emocjonującej końcówki. Tym razem decydujący cios zadali gracze Alberto Gullianiego. W IV partii z naszych zawodników, uszło powietrze niczym z balona. Byli oni jedynie, dostarczycielami punktów dla świetnie grającego zespołu z Gdańska. Tie-break jest całkiem osobnym aktem siatkarskiego spektaklu, nie inaczej było i tym razem. "Wilki" zaczęły decydującą partię spotkania od prowadzenia (5-1), by za chwilę drżeć, o jakiekolwiek punkty, w tym spotkaniu, bo na zagrywce pojawił się "Szampon". I z czteropunktowej przewagi, zrobił się zaledwie punkt. To po raz  kolejny, zwiastowało stany przed zawałowe, zarówno u kibiców "Wilków", jak i "Lwów". Po zmianie stron Asseco Resovia, znów przejęła inicjatywę, ale nie na długo, bo "lwi pazur", pokazali gracze kapitana MŚ z 2014. Dzielnie broniąc dwa matchbole dla gospodarzy, lecz o tym, że po raz kolejny bezcenne "dwa oczka", zdobyli gracze w "Pasiaku". Zadecydowała zagrywka "Busza", który po raz kolejny pokazał, że jest solidnym przyjmującym (57%) podobnie, jak Klemen Cebulj (69%) do tego duetu świetnie dołączył libero Michał Potero (60%). Co dało przyjęcie na poziomie (61%) dla całego teamu. Znacząco też na nasze zwycięstwo, wpłynęła gra pasywnym blokiem (20) po, których rodziły się skuteczne kontry dla naszego teamu. 13 razy "gasiliśmy światło rywalom". Po raz kolejny świetny mecz rozgrywał Fabian Drzyzga, który nie tylko kilkukrotnie, zaskakiwał swoimi kiwkami rywali czy straszył swoją zagrywką (3 asy), ale też rewelacyjnie obsługiwał swoich middle blockerów: "15" (15 pkt w 2 bloki, att. 64%), "48" (11 pkt w tym 4 bloki, att. 54%). Na uwagę w drużynie gości, zasługuje wspomniany wcześniej Marcin Janusz, który świetnie kierował grą swojej drużyny. Widać, jak bardzo rozwinął się, grając najpierw pod ręką AA, a teraz Michała Winiarskiego. Wróbelki ćwierkają, że jest jego ostatni sezon, w drużynie znad morza😎. Czyżby "Elvis" miał być "2" u Heynena?? Ze swojej strony, jestem na tak😊. Te dwa thillery z happy-endem sprawiły, że gra Asseco Resovi Rzeszów w play-offach, jest coraz bardziej realna. Tylko może kibice "Pasów" powinni bez kolejek, dostawać się do kardiologa?😃          
*fotografia strona internetowa klubu     

piątek, 15 stycznia 2021

Thiller w "bełchatowskim ulu" dla Asseco Resovi!

Trudno w to uwierzyć, ale taka jest brutalna siatkarska, iż drużyny, które jeszcze kilka lat temu. Biły się w  ścisłym finale o tytuł MP, a w tym sezonie balansują na krawędzi, by zagrać w play-offach. Przed meczem myślałem - fajnie, by było zobaczyć widowisko, ze zwrotami akcji😊. Nie zawiodłem się😎! Resovia rozpoczęła to spotkanie "od wysyłania pocisków", z pola serwisowego, co zdemolowało linię przyjęcia PGE Skrze Bełchatów, a nam grę w ataku. Taka kolej rzeczy, miała miejsce przez II sety, zagrywka była nie tylko znakiem rozpoznawczym, naszych dwóch armat - Butryna i Cebulja, ale całego zespołu.  Przed III setem pomyślałem - byłoby zbyt pięknie gdyby, skończyło się w III setach. Miałem rację, karta się odwróciła, atuty zespołu z Rzeszowa , przeszły na stronę Skry. Nasze dwie armaty o, których wcześniej wspomniałem, przestały trafiać ,w pomarańczowe lub "gaszono im światło". Sprawcami tego całego odrodzenia "Pszczół" byli - Bartosz Filipiak i Norbert Huber i gwiazdor USA - Taylor Sander. Obaj polscy zawodnicy po raz kolejny, dali sygnał Vitalowi -  pamiętaj o nas przy powołaniach😉. Początek IV seta to deja vu III, jednak w pewnym momencie, Skra znów zaczęła popełniać sporą ilość błędów własnych, co otworzyło pewną furtkę dla "Wilków". Wszystko, za sprawą zagrywki Bartosza Krulickiego, która sprawiała duży kłopot gospodarzom. Jednak sami sprokurowaliśmy tie-breaka, bo nie zachowaliśmy zimnej głowy. Może wyglądałoby to inaczej, gdyby była solidna alternatywa dla zmęczonego naszego attackera. Dobrze wiemy, że od stanu 2-2, zaczyna się mecz od nowa. Tie-break rządzi się swoimi prawami i scenariuszami, nie inaczej było i tym razem. Podopieczni Michała Mieszko Gogola, mieli dużą ochotę, by te "dwa oczka", który mogą decydować o przepustce do gry w play-offach. Zostały dopisane do ich konta, jednak "Wilki", w odpowiednim momencie,  się przebudziły i wydarły dwa punkty z "bełchatowskiego ula". Nowe siły wstąpiły w Karola Butryna i Klemena Cebulj (MVP), to ich ataki pozwoliły na happy-end. Nie mały udział w tym zwycięstwie miała gra naszego kapitana ze środkowymi, którzy imponowali nie tylko w grze na siatce, ale też zagrywce. Środowe spotkanie PGE Skry Bełchatów z Asseco Resovią Rzeszów było 500 spotkaniem, w PlusLidze dla naszego drugiego "sypacza" - Pawła Woickiego. Gratulujemy👋! Na ten moment bliżej gry w play-offach, są podopieczni Alberto Gullianego, bo choć ma tyle samo punktów, co drużyna z Bełchatowa, jednak po środowym thillerze z happy-endem. To my mamy korzystniejszy bilans, bezpośrednich spotkań. Jeszcze wiele punktów do wygrania, przed naszą drużyną, z niełatwymi rywalami. Jednak wierzę, że te play-offy będą, z naszym udziałem! SOVIA!!

*fotografia strona internetowa klubu        

sobota, 9 stycznia 2021

Złoty Orzeł i Złoty Bażant lubi polskie Orły! Polscy skoczkowie piszą historię polskich skoków narciarskich!

Tytuł nie jest przesadzony, bo przecież, w ostatnich pięciu latach czterokrotnie po Złotego Orła. Sięgał skoczek z Polski. A dokładnie 06.06.2001 - ten prestiżowy turniej wygrał Adam Małysz i wtedy wybuchła "Małyszomania". W gronie faworytów byli wymieniani: Markus Eisenbichler, Karl Geiger, Stefan Kraft i ten młody norweski dominator, z początku sezonu - Halvor Egner Granerud, a także Dawid Kubacki. Gdzieś tam mówiło się "po cichu", o Kamilu Stochu jednym, który przestrzegał, że "rakieta z Zębu" może odpalić był Stefan Horngacher. Koniec końców wiedział, co mówi😎. Niemcy chcieli wygrać, z Polską, nie w walce na metry, a w "pozytywnym teście" Klemensa Murańki na COVID-19. "Pozytywny test", miał pomóc, w przełamaniu złej passy, w końcowym zwycięstwie, w TCS. Przypomnę od czasu triumfu Svena Hannawalda, żaden, z Niemców nie "upolował" Złotego Orła jako końcowy triumfator TCS. Niestety w obu przypadkach przegrali, bo polski zespół pokazał, że potrafi walczyć o swoje nie tylko na skoczni, ale też poza nią👋. Myślę, że te "pozytywne testy", podziałały mobilizująco na nasz team. "Rakieta z Zębu" odpaliła już w Oberstdorfie, gdzie Mistrz Kamil, musiał uznać wyższość Karla Geigera, zaledwie o 2,8 pkt. Już nie mogłem się doczekać noworocznego konkursu w Ga-Pa, z nadzieją, że to będzie konkurs, z Polakami w rolach głównych. Tak też było!  Bowiem w końcowym rozrachunku mieliśmy dwóch Polaków na podium, a czterech w "10". Noworoczną petardę w II serii odpalił Dawid Kubacki, skacząc 144m, poprawiając tym samym rekord skoczni💣, spychając Halvora Egnera Graneruda na drugi stopień podium. Do pełnego polskiego podium, Kamilowi, Stochowi zabrakło zaledwie 0,4 pkt. Musiało boleć, ale i tak była radość w polskich domach, bo rozpoczynaliśmy Nowy Rok od wysłuchania Mazurka Dąbrowskiego😍. Presji nie wytrzymali reprezentanci gospodarzy - zwycięzca z Oberstdorfu 5, a Einsenbichler 7. I koszulka lidera TCS, powędrowała do norweskiego skoczka. Jednak wielu z nas wierzyło, że  w austriackiej części turnieju tą koszulkę założy Polak. Bo przecież zarówno skocznia w Insbrucku, jak i w Bischofshofen, są skoczniami, które lubią Kamil i Dawid. Z drugiej wiedzieliśmy, że skocznia w Insbrucku jest "francą" i może spłatać figle i spłatała😉. Halvor Egner Granerud i Karl Geiger, pogrzebali ostatecznie, swoje szanse na końcowy triumf, w tej prestiżowej imprezie. A my znów mieliśmy powody do radości, bo Mistrz Kamil pokazał, że nie zapomniał, jak się wygrywa i słuchaliśmy, już po raz drugi, w tym roku polskiego hymnu💓, a na najniższym stopniu podium, stanął triumfator z Ga-Pa. A "Wiewiór" podzielił los Kamila Stocha, ze skoczni w Ga-Pa. I to, co wielu, z nas przewidywało, stało się faktem. Po trzech odsłonach turnieju, koszulkę lidera TCS założył Polak! Niemal wszyscy byliśmy pewni, że Kamil obroni pozycję lidera TCS i po raz trzeci będzie dzierżył w swoich dłoniach Złotego Orła. Tak się też stało! Wygrywając konkurs w pięknym stylu, pieczętując tym samym zwycięstwo w Turnieju Czterech Skoczni😍.
Na najniższym stopniu turniejowego podium, zobaczyliśmy także Dawida Kubackiego. Gratulacje Dawid! Kochani to był nie tylko historyczny turniej dla Polski, z racji tego, że wygrał go po raz czwarty Polak, ostatnich pięciu latach, ale po raz pierwszy w historii mieliśmy 4 Polaków, w pierwszej "6" turnieju. Obok walki o Złotego Orła, w naszej kadrze toczyła się walka o... Złotego Bażanta, którą toczyli Piotr Żyła z Andrzejem Stękałą. To nowe trofeum padło łupem skoczka z Wisły😂. Wielkie brawa dla tego młodego i utalentowanego skoczka, z Dzianisza, który na dobre zadomowił się nie tylko w Pucharze Świata, ale stał się też asem, w talii Michala Doleżala. Zajmując notorycznie miejsca w "10", a nawet kręcąc się, w okolicach podium. Nie boję się powiedzieć już, w tym momencie, że to jest najlepszy sezon od wielu lat, a przecież sezon dopiero nabiera rumieńców. Uff będzie się działo...😎. W naszym teamie nie ma rywalizacji, w naszym teamie, jest wzajemne napędzanie się i radość, z sukcesu kolegi. To się nazywa team spirit😊. Przyjemnie się patrzy, jak reszta się cieszy, gdy Ziom, z kadry staje "na pudle" 😉.
Na koniec chciałbym powiedzieć, że dla mnie sportami numer jeden, w Polsce, są oczywiście siatkówka i skoki narciarskie. Pokażcie mi gdzie oprócz skoczni i siatkarskiego parkietu, zdobywamy tyle medali i mamy tyle okazji, by uronić łzę, słuchając Mazurka Dąbrowskiego. Ktoś powie, że taką dyscypliną jest też lekkoatletyka. Prawda, daje wiele medali, ale jest to inny rodzaj emocji.

*fotografie pochodzą ze stron na Facebooku, poświęconym skokom narciarskim    

                   

piątek, 8 stycznia 2021

Nieprzekonywujące (bynajmniej mnie) zwycięstwo.

Dlaczego tak mówię skorą, są trzy punkty i powinienem się cieszyć? Cieszę się to oczywiste, ale kolejny mecz zagraliśmy słabo w przyjęciu.  W przekroju całego spotkania, zaledwie (47%) jako team. "Twarz" w tym elemencie próbował ratować Klemen Cebulj (58% poz, ale tylko 16% perf). I nasuwa się pytanie czy -  Grając bez podstawowego elementu siatkówki, daleko zajedziemy? Bo niby punkty zdobywa się atakiem, ale bez przyjęcia się nie da się budować pierwszej akcji i atakować. Drugą bolączką, która nam doskwierała nie tylko w tym spotkaniu, ale w całym sezonie. Mowa tutaj oczywiście o falującej grze naszego teamu. Potrafiliśmy zagrać kilka fajnych akcji, by potem dać się rozegrać rywalowi. Owocem tego był m.in. przegrany  przegrany II set. Przyznam się szczerze, że po tym secie pomyślałem - zaczyna się😊.  Mimo tych mankamentów zdołaliśmy, wywieźć z Sosnowca trzy oczka. Co było kluczem do tego? Na pewno zagrywka w całym spotkaniu 17 asów serwisowych. Dokładając do tego fajne pierwsze tempo Fabiana czy to ze środkowymi, czy też MVP - "21" (26 pkt w tym 4 asy i 2 bloki att: 69% w tym 55% eff). Taka gra dała skuteczność w ataku całemu teamowi 60%, w całym spotkaniu. Zastanawia mnie fakt dlaczego tak efektywnie w ataku, potrafimy grać jedynie wyrywkowo, a nie systematycznie. Wtedy miejsce w tabeli było na pewno inne.

*fotografia strona internetowa klubu 
 

sobota, 2 stycznia 2021

Bloggerem być :)

Spokojnie ta grafika nie oznacza, że jestem jeszcze przy Sylwestrze, a jest ona nawiązaniem do jubileuszu, jaki przyszło mi dziś świętować. 02.01.2016r. ujrzał światło dzienne, mój autorski pomysł, by móc pokazać, że osoba zmagająca się z czterokończynowym MPDz. Pomimo nie małych ograniczeń i przeciwności, ma swoje pasje i marzenia do realizacji do, których potrafi dążyć. Poznawaliście mnie, jako bardziej zamkniętego Marcina, któremu łatwiej było pisać o emocjach związanych z siatkówką, niż wierzyć w to, że mając takie, a nie inne ograniczenia. Mogę być osobą, choć trochę samodzielną, wszystko zmieniło się 18 lutego tego samego roku. Dzięki temu blogowi, narodziła się relacja, która mimo dzielących nas kilometrów, z czasem przerodziła się w bardzo bliską przyjaźń. Przyjaźń, która pokazała mi, że mogę żyć! Dziękuję Ci, za wszystko, ale i przepraszam👊. Jednak na dzień dzisiejszy, jest ona już tylko wspomnieniem. To razem z Wami dzieliłem się radością, że udało się zebrać środki na, jak ja nazywam "mecz o samodzielność", czyli I zabieg fibrotomi metodą Ulzibata (03.08.2017r.), który tak bardzo popchnął mnie do tego, co jest tu i teraz. A wszystko to dzięki hojności i otwartości serc, mieszkańców mojej wsi💛, ale i moich Aniołów Kasi i Wojtka Grzyb😇, którzy przekazali koszulki z autografami moich idoli. W tym samego Mistrza Wojtka😉.Jak i tym, co działo się po nim, mam na myśli nie tylko same efekty rehabilitacji, ale i ekscytację FAR-em, który odegrał nie małą rolę, w drodze po moją samodzielność - fizyczną, ale i zawodową. Tutaj składam podziękowania całemu teamowi podkarpackiego oddziałowi FAR. Nie mógłbym nie wspomnieć o tym, że relacje tam zawarte, nie muszą trwać, wyłącznie kilka dni. Dzięki Ziomuś i pamiętaj trudno szukać takich, jak my😋. To z Wami dzieliłem się wrażeniami po wyjazdach na oazy dla takich, jak ja. Ekipo😍! Karty mojego bloga ujrzały też wpis o spełnieniu marzenia, o ukończeniu kursu, z zakresu grafiki cyfrowej, jak wpis, o tym, że bez wahania podjąłem decyzję, o  II zabiegu fibrotomii (01.08.2019). Efekty powtórzenia przeszły, moje najśmielsze oczekiwania  - zaczęło się od jedzenia prawą ręką i nieśmiałej próby pionizacji przy drabince, by w między czasie dojść do stania przy drabince bez asekuracji i stania trzymając się jedną reką, aby w końcu początkiem grudnia - zacząć chodzić popod ręce z fizjoterapeutą. Na razie musicie uwierzyć mi na słowo, ale może, kiedyś wrzucę filmik😉. Nie wiem, ile będzie czasu na blogowanie i pisanie o siatkówce, bo już niebawem. zaczynam kolejny rok walki, o pełną samodzielność i mówię to z pełną odpowiedzialnością. Rehabilitacja, rehabilitacją, ale już niebawem zostanę wprowadzany do firmy, by móc jeszcze w I kwartale tego roku, podpisać umowę o  pracę, którą dostałem dzień przed Wigilią Bożego Narodzenia. Będę robił to, co lubię - czyli pisał, poprawiał scenariusze filmowe, z zakresu marketingu, promocji itp. Na koniec chciałbym Wam podziękować, choć od tego powinienem zacząć, bo to jest tematem przewodnim tego miejsca, że tak chętnie czytacie te amatorskie analizy spotkań Asseco Resovi Rzeszów i najlepszej reprezentacji globu. Zaglądajcie tu, jak najczęściej i obyśmy w zdrowiu przeżyli ten rok. A my kibice siatkówki cieszyli się, ze złotego medalu naszych siatkarzy na IO w Tokio i ME😎.