Archiwum prywatne |
Zastanawiacie się skąd taki intrygujący, a nie inny tytuł o tym za chwilę. Mamy XXI w. i widok
osoby na wózku nie powinien dziwić, bo mamy takie same prawa, jak chodzący. Jednak
nie zawsze tak jest. Nie, którym się wydaje, że jesteśmy nieszczęśliwymi, bo
mamy limuzynę i ten pakiet szczęścia. Pomyślicie porąbało Go – chorobę nazywa
pakietem szczęścia. Może i tak 😎. Ten pakiet trzeba wiedzieć, jak umiejętnie
wykorzystać, a wtedy to jest prawdziwe szczęście. Spotykamy się z dziwnymi
spojrzeniami na ulicy, gdy widzą wózek, bo przecież nie powinniśmy wychodzić,
właśnie powinniśmy, bo jak mówił główny prowadzący obóz, na którym byłem my nie
tylko reprezentujemy wózkersów, ale i edukujemy społeczeństwo. Pewnie
spotkaliście się z taką sytuacją, że dziecko
pyta rodziców: „Mamo dlaczego ten
Pan jest na wózku”, albo nasz pojazd wzbudził zainteresowanie u takiego
malca, bo ma fajne duże koła. Wielu rodziców udaje, że nie słyszy tego pytania
niestety, bo po co zakłócać beztroski świat dziecka mówieniem o kimś, kto jest
INWALIDĄ. Mnie osobiście to słowo drażni i staram się go nie używać. Wiem, że
nie wszyscy są tak otwarci, jak ja i bez problemu zamówię piwo czy drinka. Co
mi się ostatnio często zdarza, za sprawą wyjść z moimi kochanymi Przyjaciółmi.
Pozdro kochani! Gdy podchodzi do mnie malec i z zaciekawieniem ogląda mój
pojazd reaguję uśmiechem i próbuję zagadać. Nie raz rodzice próbują odciągnąć
malca, bo myślą, że dziecko popełnia faux-pax. Ja nie mam z tym problemu, bo
dzieci lubię 😉. Rozmowa z dzieckiem o niepełnosprawnych jest potrzebna, daje
wiele dziecko nie doznaje szoku, gdy widzi wózkersa na ulicy. Najwyraźniej w
tej sytuacji o, której Wam napiszę jej zabrakło. Będąc z ekipą obozową na basenie
czekałem ubrany pod szatnią na jedną z asystentek. Z szatni obok wychodzi mama
z dzieckiem, dziecko wypowiada zdanie, które użyłem, jako tytuł. Mama odpowiedziała patrząc na mnie: „Od tego
się nie zarazi” – była speszona. Mnie zrobiło się smutno słysząc ten dialog.
Pomyślałem brawa dla tej mamy, za wdrażanie NAS w świat swojego dziecka.
Jednak chyba lepsza taka odpowiedź, niż jej brak. Wiem, że taka rozmowa jest
trudna, bo jak wytłumaczyć kilkulatkowi, że ktoś nie może chodzić. Wiem, jakie
to jest trudne, ale i potrzebne. Jestem wujkiem dwóch nastolatek. Zdanie - „Wujek
ma chore nóżki i nie może chodzić ”. Budziło to w nich rozpacz wtedy, bo nie mogło być
inaczej. Jednak wszystko szybko zaakceptowały. Śmiem twierdzić, że dzięki temu
pakietowi szczęścia i czasu, który ze sobą spędzaliśmy i spędzamy nadal. Mamy
ze sobą tak świetny kontakt, bo nigdy nie, byliśmy od siebie izolowani, a wręcz przeciwnie. Dzięki temu dla nich widok osoby na wózku, jest czymś naturalnym.
One wiedzą, że jestem nie tylko ich wujkiem, ale i przyjacielem. Gdy, byłem
jeszcze mniej sprawny, to jedna z nich powiedziała: „Choć jesteś taki mało sprawny, to jesteś najwspanialszym wujkiem na
świecie”. I jak tu nie być dumnym i nie chcieć iść za nimi na koniec
świata? 💗Mam nadzieję, że po lekturze tego tekstu jeszcze bardziej się
otworzycie, a i może jakiś rodzic zrozumie, ile znaczy rozmowa ze swoim
dzieckiem o takich, jak MY. Nie odbierzcie też tego za chwalenie się, jakim
jestem super wujkiem, bo nie jestem 😃. Dziewczyny nie raz się przekonały 😊. Inspiracją do poruszenia tego tematu u mnie, jest artykuł na blogu: MiłośćBezTabu.pl