|
źródło: Fanpage Asseco Resovia Rzeszów |
W ramach 19 kolejki
PlusLigi, w rzeszowskim „piekiełku” miał miejsce trzeci akt „świętej wojny”,
między Asseco Resovią Rzeszów, a PGE Skrą Bełchatów. Niestety już po raz trzeci
w tym sezonie „Pasy” musiały zejść z parkietu pokonane, jednak nie bez walki.
Spotkanie zakończyło się podziałem punktów (2-3).
Resovia bardzo szybko
wypracowała sobie przewagę (5-2). Przyjęcie
i skuteczne ataki zawodników, w białych koszulkach i czerwonych spodenkach.
Pozwoliły na powiększenie tej przewagi (16:11).
Wydawało się wtedy, że SOVIA spokojnie wgra tego seta. Jednak Skra rzuciła
się do odrabiania strat i dopięła swego (23-23).
A zawdzięczają to zagrywką Niko Penczeva, którzy przecież zna tę halę, jak
własną kieszeń. Podopieczni Andrzeja Kowala nie zdołali już zdobyć dwóch oczek
i przegrali tego seta (23-25).
Początek
drugie seta to deja vu pierwszej partii znów kilka punktów naszej przewagi (8-4). Skuteczna gra w ataku Olka
Śliwki i dwa asy serwisowe Tibaulta Rossarda, pozwoliły na powiększenie
przewagi (14-6). Tak skuteczna gra
pozwoliła nam wygrać tego seta (25-15)
i wyrównać stan meczu.
Po
dziesięciominutowej przerwie drużyny szły łeb w łeb i długo utrzymywał się
remis (6-6, 8-8). W dalszej części
seta nasi ulubieńcy odskoczyli na trzy punkty (16-13). Jednak po autowym ataku francuskiego przyjmującego, na
tablicy wyników pojawił się remis (19-19).
Taki wynik zwiastował stan przedzawałowy
u kibiców zgromadzonych na hali, jak i przed telewizorami. Jednak ten
set padł łupem naszych idoli, którzy wygrali na przewagi (26-24).
Początek
czwartego nie zapowiadał końcowego wyniku spotkania. Rzeszowianie prowadzili (8-6), utrzymując skuteczną grę
prowadząc (16-12). Nagle Skra
odzyskała ochotę do gry, doprowadzając do remisu po 19. Znów gdybym mógł oglądałbym tą końcówkę na stojąco, bo emocji
nie brakowało. Jednak tym razem więcej zimnej krwi zachowały „Pszczoły” i
wygrały tego seta (24-26). Zatem wiedzieliśmy, że prawdziwe
emocje dopiero przed nami i środek na uspokojenie, będzie potrzebny ;)
Tie-break
to popisowa gra gości, którzy szybko wypracowali sobie przewagę (1-6). Nie pozwolili Resovi wrócić do
gry, w tym secie prowadząc (5-10). Taka
przewaga pozwoliła Skrze na dopisanie dwóch punktów do ligowej tabeli.
|
źródło: Fanpage Asseco Resovia Rzeszów |
Gratulacje dla kibiców, którzy do ostatniego miejsca
wypełnili Halę na Podpromiu i tak, jak za najlepszych czasów dopingowali
naszych idoli SZACUN! Mecz stał naprawdę na bardzo wysokim poziomie, nie
brakowało zwrotów akcji. Jednak my nie wytrzymaliśmy ciśnienia, w końcówkach
setów. Pozwalając Skrze rozwinąć skrzydła,
a niestety Wlazły, Lisinac i spółka potrafią to wykorzystać. Trio: Śliwka,
Rossard i Jarosz robili co mogli. Być może te punkty, byłyby nasze. Gdyby nie
zmiana atakujących, w piątej partii. Której nigdy nie zrozumiem. Cóż nie ma co
gdybać, co by było gdyby. Liczy się to, że chłopcy walczyli i to jest dobry
omen na kolejne mecze. Poza tie-breakiem, gdzie już nie mieli „pary”. SOVIA!