|
źródło: Fanpage Polska siatkówka |
Ciśnienie krwi
unormowane, kardiolodzy szczęśliwi, bo nie mają już kolejek pod gabinetami.
Drodzy medycy musimy Was zmartwić nic z tego, bo od piątku nasi siatkarze
rozpoczynają walkę, w Final Six Mistrzostw Świata. Jednak za nim te emocje, to
wróćmy do mrożącej krew w żyłach drugiej fazy Mistrzostw, w wykonaniu naszych
siatkarzy.
DWA ŻYCIA STRACONE I…
TURYN.
Podjarani wynikami naszej reprezentacji z pierwszej fazy.
Myśleliśmy, że będzie równie – łatwo, gładko i przyjemnie, a wszyscy wiemy, jak
było… Przed meczem z Conte i jego kolegami chyba mało, kto zakładał, że
będziemy się cieszyć ze zdobytego punktu
(2-3). My kibice lubimy dopisywać punkty, zanim nasi chłopcy wybiegną na
parkiet i to jest błąd. Nikt przed naszą drużyną się nie położy, bo jesteśmy
Mistrzami Świata. To tylko tytuł, tamtej drużyny już nie ma. Jest drużyna
Vitala Heynena, który ma własny pomysł na ten team. Pierwszy set to taka gra,
jaką znamy z pierwszej fazy turnieju. Nasze kłopoty zaczęły się od drugiego
seta, kompletny brak przyjęcia, co oczywiście przekładało się na pozostałe
siatkarskie elementy. Jedynym pozytywnym elementem, był ten element, który jest
znakiem firmowym drużyny „Koali” – blok. Czwarta partia dała nadzieję na
dopisanie tych dwóch punktów, które leżały na parkiecie. Tie-break, to komediodramat,
a wszystko to za sprawą egzotycznego arbitra tego spotkanie. Dla którego sama
dyscyplina jest egzotyczna, a co dopiero jej przepisy ;) Taka sytuacja doprowadziła
do furii obu szkoleniowców, a jak wiemy trener nasz trener, nie da sobie w
kaszę napluć :D Mieć trzy piłki meczowe w górze i przegrać do 14. Ktoś powie
niemożliwe? Też, tak myślałem do tego spotkania. Nasi chłopcy myśleli, że ten
15 punkt sam się zdobędzie niestety tak się nie stało i zostaliśmy, z jednym wywalczonym
punktem w tym spotkaniu. A Argentyna odniosła zasłużone zwycięstwo. Po tym
spotkaniu zobaczyliśmy słynny „gest Kozakiewicza” w wykonaniu Julio Velasco, ja
rozumiem, że emocje wzięły górę, ale czy takie zachowanie przystoi szkoleniowcowi
takiej klasy? Porażkę naszych można, by tłumaczyć brakiem naszego kapitana.
Oczywiście mogła być, to jedna ze składowych tej porażki. Jednak pamiętajmy, że
nasza kadra, to nie tylko „Kubi”, ale
też trzynaście innych nazwisk. Jak zostało wspomniane wcześniej nic samo się
nie wygra ;) Znając wynik meczu Argentyny z Serbią wiedzieliśmy, że aby liczyć
się nadal w walce o Final Six musimy pokonać Francuzów. Jednak francuskie „Deja
vu” się nie zatrzymało z maszynistą – Earvinem N’gapethiem, który rozwalił nasz
zespół zagrywką, nie oszczędzając nawet „Zatora”. Nasza drużyna zatrzymała ten
francuski pociąg jedynie w trzeciej partii. Przyznam szczerze, że po tym
trzecim secie, w mojej głowie, jak i pewnie wielu kibiców tliła się nadzieja na
tie-breaka. Jednak wszelkie atuty, były znów po stronie trójkolorowych, a my
zastanawialiśmy się czy mecz z Serbami, nie będzie dla naszych chłopaków
pożegnaniem z tą imprezą. Nie oszukujmy się chyba mało, kto z nas wierzył, że
będzie inaczej ;) Choć, jak mówi stara siatkarska prawda – nadzieja siatkarskiego
kibica umiera ostatnia i na tym ja osobiście opiewałem swą nadzieję.
Wiedzieliśmy, że aby nie lecieć do Polski, a do Włoch musimy po prostu zgarnąć
pełną pulę, w meczu z Serbami. Przyznam się szczerze niedowierzałem w to, co
zobaczyłem, a widziałem team z ogniem, z pierwszej fazy. Serbowie nie istnieli,
nie milkły głosy, że po prostu po starej znajomości dali nam wygrać. Nie
wychodziło im kompletnie nic, zmietliśmy ich z parkietu, a stało się to po prostu
za sprawą naszej zagrywki, która siedziała” dosłownie wszystkim biało-czerwonym
oraz atakom Bartka Kurka. BRAWO ORŁY!!! Ten
mecz wygrała drużyna, byliśmy monolitem! Jednak szczególne brawa należą się
naszemu kapitanowi, który mimo kłopotów zdrowotnych. Zaryzykował swoje zdrowie
dla dobra DRUŻYNY i był pewnym punktem nie tylko na przyjęciu, ale i w ataku.
SZACUN KAPITANIE! Takim o to sposobem Francuzi wrócili do domu, a my
polecieliśmy walczyć o medale. Siatkówka jest piękna, ale i okrutna ;)
CZUĆ MEDAL?
Cel postawiony Heynenowi przez PZPS został osiągnięty.
Jesteśmy w gronie sześciu najlepszych drużyn świata! Na razie o medalu nie
myślmy, bo na pewno rewanż z Serbami będzie całkiem innym spotkaniem, bo każdy
mecz, to inne rozdanie. A współgospodarzom mogą pomagać sędziowie i kibice. Nie
mniej jednak z tak „odkręconym” Kurkiem, jak w meczu niedzielnym i walczącym do
upadłego „Dzikiem”. Wszystko zdarzyć się może ;)
BIAŁO-CZERWONE TO BARWY NIEZWYCIĘŻONE!
Tekst napisany dla portalu: Polski-sport.pl: Siatkówka