Mam na myśli WAR w dniach 26.11 – 06.12. br. Moi bliscy
martwili się, jak sobie poradzę, bo
przecież ta eskapada. To pierwsza eskapada w moim życiu całkowicie, bez ich
opieki. Przeżyłem :D Nie taki diabeł
straszny, jak go malują ;) Jednak wszystko zależy od tego z, jakim nastawieniem
się pojedzie. Ja pojechałem z nastawieniem, by sprawdzić, ile potrafię. Nie,
było nie chcę czegoś spróbować, a przeciwnie. Jeśli ktoś Was na coś namawia to
nie brońcie się, jak ja to robiłem przez dłuższy czas. Teraz wiem, jakie to,
było nie mądre, ale czy do końca?? Powiem świadomie jestem indywidualistą i nie
lubię, jak ktoś na siłę próbuje mnie na coś namówić. Wszystko ma swój czas. Może
zabrzmi to, jak chwalenie, ale to zrobię ;) Większa część założeń z przed
zabiegu okazała się do realizacji. Potrafię zjeść zupę łyżką, umyć zęby czy
wykąpać się z pomocą. Dodatkowo dopracowuję sposób ubierania t-shirta. Drugą
Otylią nie zostanę, ale pływam z makaronem, z lekką asekuracją ;) Wiem, że dla
wielu jestem może bohaterem, to nie jest prawdą! Ja po prostu mam siłę i
odwagę, by żyć! Jak mi ktoś powiedział „Cinek
dorósł, by być samodzielny”. To prawda! Lepiej późno niż wcale. A wszystkie
te umiejętności to zasługa mojej upartości, ale i kadry zarówno wózkowej, jak i chodzącej. Ta
pierwsza część przekazywała wiedzę, a druga wierzyła w nas od pierwszej chwili.
Tutaj żółwiki dla chłopaków, a gorące buziaki dla przesympatycznych asystentek:
Gosi, Kasi i Sylwii. Przy myciu zębów jedną z asystentek bolał brzuch, bo Cinek
brechtał się niczym Mariolka z kabaretu Paranienormalni :D Cóż co ja poradzę,
że mi zawsze bliżej do łez od śmiechu, niż płaczu ;) Liczę kiedyś na replay!
Sceny z teledysku „Hymn” zespołu Luxtorpeda – widziałem na żywo. Bowiem
mieliśmy przyjemność uczestniczyć, w meczu rugby na wózkach. W jednej z
rzeszowskich hal sportowych. Dało mi to osobiście jeszcze większego kopa do działania.
Co mi dał ten warsztat? Oprócz nowych umiejętności. Jeszcze większą wiarę w siebie,
ale jeszcze bardziej głupsze myślenie :P Bo, jak słyszymy we wspomnianej przeze
mnie piosence: Kiedy duch i serce jest
silniejsze niż ciało to, ból wśród nieszczęść uczynił cię skałą. Tylu już
przegrało, bo zabiła ich słabość ty wśród nich wyciągasz dłoń po wygraną. W
każdym moim zwycięstwie, jest pot i krew poświęceń. Chcę ubrudzić ręce, by
wybudować szczęście. Na pewno to nie, był mój ostatni samodzielny wyjazd,
bo połknąłem przysłowiowego bakcyla :D Przecież człowiek uczy się całe życie, a
ja tak wiele mam jeszcze do nauczenia. A najchętniej, bym już wrócił, bo za
Wami tęsknię. Nie, którym nie mówię do następnego FAR-u, a może wcześniej ;)
*fotografie pochodzą z prywatnego archiwum
Powiązane wpisy: