poniedziałek, 18 listopada 2024

Bełchatowskie "Pszczoły" przegonione przez rzeszowskie "Wilki" na Podpromiiu!

Po absolutnym sobotnim hicie 12 kolejki, gdzie Zawiercie podejmowało u siebie drużynę z Kędzierzyna-Koźla. W dniu wczorajszym na rzeszowskim Podpromiu byliśmy świadkami siatkarskiego klasyka pomiędzy Asseco Resovią Rzeszów, a PGE GiEK Skrą Bełchatów (3:0).

Ten mecz, który był klasykiem tylko z nazwy, poprzedziła uroczystość wręczenia pamiątkowej koszulki naszemu Klubowi Kibica z okazji 20-lecia jego istnienia. Warto odnotować, że było to pierwsze zwycięstwo Asseco Resovii Rzeszów bez straty seta przed publicznością w tym sezonie. Czy to dobry znak? Odradzam popadanie w huraoptymizm 😀.
Jak już wcześniej wspomniałem ten mecz, był klasykiem tylko z nazwy. Bo pod względem sportowych emocji, nie przypominało ono tych świętych wojen, które pamiętam jako początkujący kibic SOVI 😉. Pewnie wszyscy kibice liczyli na trochę większy opór ze strony bełchatowskich "Pszczół", które miałem wrażenie na Podpromie "niezalogowane". Nie potrafili wykorzystać problemów z rozegraniem gospodarzy oraz chwilowego "zawieszenia systemu" drużyny z Rzeszowa, co skutkowało remisem w pierwszym secie.  Choć Grzegorz Łomacz robił, co mógł to i tak na niewiele się to zdało, bo poza środkiem, nie miał kim grać. Ciekawe, co na ten poziom spotkania powiedział, oglądający to spotkanie zza band reklamowych Nikola Grbić. Który przyjechał na Podpromie oglądać swoich potencjalnych graczy. Jeśli przyjechał oglądać Bartosza Bednorza to się, rozczarował, bo lider Asseco Resovii Rzeszów. Był wyraźnie "pod grą" podobnie, jak Stephen Boyer, Ci dwaj zawodnicy byli najsłabszymi ogniwami "Wilków" we wczorajszym spotkaniu. Chyba od takich nazwisk możemy oczekiwać dużo lepszej gry 😎.
Na szczęście Klemen Cebulj (MVP) wziął ciężar gry w ataku na swoje barki, będąc przy tym pewnym punktem w przyjęciu. I poprowadził swój zespół do zgarnięcia arcyważnych trzech punktów, rozgrywając jeden z lepszych meczów w tym sezonie, w barwach rzeszowskiej drużyny 💪. Gra słoweńskiego przyjmującego to tylko jedna ze składowych wczorajszego zwycięstwa. We wczorajszym spotkaniu było widać dobry vibe, a to też jest potrzebne, by wygrywać. Rozegranie Łukasza Kozuba chwilami pozostawiało wiele do życzenia, ale za to wiódł on prym w obronie (8 obron). Gdzie po jego obronach rodziły się skuteczne i widowiskowe kontry. Fajnie było oglądać, tak dobrze grającą w tym elemencie "Reskę". Trzecim i, jakże ważnym elementem był blok (10). Po raz kolejny nieprzeciętne "kwity" w tym elemencie pokazał Dawid Woch, prezentując się również bardzo dobrze w ataku. Czy po tym występie rozmawiał z nim Nikola Grbić? Miejmy jednak świadomość, jaka jest konkurencja na środku siatki. Trzeba jednak szukać nowych "Orłów" przed Los Angeles 2028, bo siatkarze są tylko ludźmi, a nie maszynami.

foto: www. plusliga.pl 

 

piątek, 15 listopada 2024

Pieniądz rządzi siatkówką! Srebrni medaliści olimpijscy zmienią barwy klubowe!? 😱.


Nie mniej emocjonujące od tego, co dzieje się na plusligowych parkietach jest to, co dzieje się na linii prezesi menadżerowie zawodników — jednym słowem gra o duże "siano" 😎.

Na wstępie powiem, że nie pochwalam tego, że już po kilku kolejkach ligowych, niemal znamy składy topowych ligowych drużyn na kolejny sezon ligowy. Bo odbija się to bardzo mocno na grze zawodników w obecnych barwach — przykład TJ-a DeFalco z zeszłego sezonu. Gdzie po kilku kolejkach był już tylko obecny ciałem na Podpromiu, a myślami już w kraju kwitnącej wiśni. Pamiętajmy o tym, że siatkówka to też biznes, gdzie w grę w chodzi duży "sos", a więc nie bez znaczenia jest ilość 0 w kontakcie zawodnika 😎.
Od kilku kolejek wróbelki ćwierkają, że trwający sezon PlusLigi, jest ostatnim sezonem w PlusLidze Tomasza Fornala.  Od sezonu 2025/26 lider Jastrzębskiego Węgla miałby zamienić Mistrza Polski na turecki Ziraat Bankasi Ankara. Nie od dziś wiadomo, że włodarze topowych męskich klubów siatkarskich z Turcji. Marzą o tym, by dorównać na arenie międzynarodowej żeńskim zespołom. I wygrać siatkarską Champions League, w tym ma im pomóc bawiący się siatkówką oraz motywator klasy światowej — Tomasz Fornal. Warto wspomnieć, że joker w talii Nikoli Grbicia grałby u boku innego siatkarza z dużymi "kwitami" na pozycji przyjmującego — Trévor Clévenot, z którym przecież występował przez dwa sezony w drużynie Marcelo Mendeza. Razem z Tomaszem Fornalem w tureckim klubie mieliby pojawić się — Antoine Brizard oraz Nimir Abdel-Aziz. Transfer "Forniego" to nie tylko gwarancja jakości na lewym skrzydle, ale też okazja do zarobienia niezłego hajsu dla Turków od strony marketingowej. Bo wszyscy, jak barwną postacią w pozytywnym tego słowa znaczeniu, jest przyjmujący naszej reprezentacji i drużyny z Jastrzębia-Zdroju. Tak czy inaczej, byłaby to duża strata nie tylko dla ekipy z Górnego Śląska, ale i całej naszej ligi. Pod względem sportowym, chyba nikt nie ma wątpliwości, że zostawiamy ligę turecką daleko z tyłu. Pamiętajmy jednak, że siatkówka to też pieniądze, o ile z kontraktami, które oferują włoskie kluby, konkurujemy z powodzeniem. To już do "sosu" oferowanego przez Turków, nie mamy podjazdu 😉.
Transfer Tomasza Fornala  do tureckiego Ziraat Bankasi Ankara to nie jedyna bomba transferowa z udziałem vice Mistrza Olimpijskiego z Paryża. Kilka dni temu w jednym z podkarpackich sportowych portali internetowych, pojawiła się informacja jakoby grą Asseco Resovii Rzeszów w przyszłym sezonie ligowych, kierować miał Marcin Janusz. Marcin Janusz, który rzekomo miałby odrzucić ofertę Jastrzębskiego Węgla na rzecz drużyny z Rzeszowa, jak można było przeczytać na stronie internetowej Przeglądu Sportowego. To kolejne potwierdzenie, że pieniądze nie śmierdzą 😎. Widać, że włodarze rzeszowskiego klubu szybko zrozumieli, że ściągnięcie do Rzeszowa Gregora Ropreta, było lekko, mówiąc niewypałem transferowym. Nie dość, że nie poprawiła jakości rozegrania w drużynie z Rzeszowa. To jeszcze nasiliło zespół niespokojnych rąk i nóg, u niektórych obserwujących poczynania Słoweńca zza band reklamowych 😜. Liczą na to, że panaceum na brak rozegrania w drużynie z Podpromia, będzie ściągnięcie dwukrotnego triumfatora siatkarskiej Ligi Mistrzów z drużyną, z Kędzierzyna-Koźla, Mistrza Europy i vice Mistrza Świata w jednym. Tylko, chyba to trener, a nie włodarze powinni decydować o składzie. A może i trener jest już znany, lecz nieogłoszony😱?  Choć jestem "Pasiakiem" to z całym szacunkiem dla barw klubowych, transferowi popularnego "Elvisa" do Rzeszowa, mówię zdecydowane NIE. Jeśliby patrzeć ten ruch drużyny znad Wisłoka tylko czysto sportowo to byłoby to genialne posunięcie, jednak patrząc na to, jak zawodnicy ubierający "Pasiaka". Nie przypominają siebie z poprzednich barw, bo trafiają do "klubu fatum" 😉. Warto pamiętać, że rozgrywający klubu z Kędzierzyna-Koźla to wirtuoz rozegrania w Gangu Łysego i właśnie w trosce o to dobro narodowe na pozycji rozgrywającego, sprzeciwiam się tej bombie transferowej 😊. Czasem na transferze Marcina Janusza do Rzeszowa, mogą skorzystać Janek Firlej lub Marcin Komenda, którzy zapewne z chęcią przejęliby koszulkę z numerem "1" na rozegraniu reprezentacji Polski. Swoją drogą ciekawe, co na temat ewentualnego transferu na Podpromie, swojego frontmana, myśli, sam Nikola Grbić 😎. Widać, że w myśleniu baronów "Wilków", nic się nie zmienia, dalej musi być to gwiazda, a nie młody perspektywiczny zawodnik, który będzie gryzł wykładzinę na rzeszowskim Podpromiu i to nie zależnie od pozycji. Nie nazwisko jest gwarantem sukcesu, a kolektyw. Jednak tego w dalszym ciągu, w Rzeszowie, nie pojmują, bo kto bogatemu zabroni. A tymczasem wracamy do kibicowania i wyczekujemy kolejnych plotek transferowych z PlusLigi 👊!

*grafika praca własna





poniedziałek, 11 listopada 2024

Jak na Bałtyku, czyli Asseco Resovia Rzeszów faluje i wygrywa tie-breaka w Ergo Arenie.

W ramach 11 kolejki PlusLigi Asseco Resovia Rzeszów zmierzyła się w gdańskiej Ergo Arenie z tamtejszym Treflem Gdańsk (2:3).

Wiedząc to, jak potrafi walczyć drużyna trenera Sordyla, a także o tym, że rzeszowskie "Wilki" nadal szukają swej siatkarskiej tożsamości. Wiedzieliśmy, że będzie to ciekawe spotkanie.
Dowodem na to, że drużyna z Rzeszowa wciąż jej szuka, było rozpoczęcie meczu z Łukaszem Kozubem na rozegraniu, a u boku Lukáša Vašiny na przyjęciu pojawił się Klemen Čebulj. Już pierwsze akcje pokazały, że mimo tych rotacji w wyjściowym składzie nadal mamy problem ze swoją pierwszą akcją, co skutkowało czteropunktowym gospodarzy. Nie muszę chyba przytaczać słów, które w tamtym momencie wychodziły z ust kibiców Asseco Resovii Rzeszów 😅. Jak na zawołanie i dość nieoczekiwanie do gry powrócili gracze w czerwonych strojach. Za sprawą tak nieprzewidywalnych elementów, jak zagrywka i blok. To dzięki tym elementom gracze  Tuomasa Sammelvuo odwrócili losy premierowej partii spotkania. Druga partia to istny sztorm zalał gdańskie lwy, bo fenomenalnie w obronie zagrały rzeszowskie "Wilki", kontynuując przy tym koncert "gaszenia światła" zespołowi z Gdańska. Po takim sztormie wszyscy kibice o "pasiastych sercach" nie myśleli o niczym innym, jak zwycięstwie za trzy punkty. No trochę się przeliczyliśmy, bo jak zwykle samo się wygra. Brawa jednak dla gdańskich lwów, którzy zdołali się podnieść "z desek" Ergo Areny pokazując "lwi pazur", doprowadzając tym samym do tie-breaka. Wszystko to dzięki bardzo dobrej grze Piotra Orczyka i Aliakseia Nasevicha, którzy byli pierwszoplanowymi postaciami swojej drużyny.  Do tej pory nie wiem, jak Asseco Resovii Rzeszów udało się wygrać tego tie-breaka, obawiam się, czy sami siatkarze to wiedzą, bo ich jakość gry delikatnie mówiąc w nim, nie powalała 😎.
Po raz kolejny polemizowałbym z wyborem komisarza MVP spotkania. Rozum, że wczorajszy mecz był 100 meczem Stephena Boyer rozegranym na polskich ligowych parkietach.  Faktem jest, że francuski atakujący zdobył 30 punktów w tym 2 bloki/ 2 asy/ atak skut - 62%, eff - 45%. Jednak wyżej oceniłbym grę Klemena Čebulja, którego może statystyki w ataku nie powalały na kolana, ale za to był pewnym punktem "Reski" w przyjęciu, ale i "kąsał" rywali z pola serwisowego. W dalszym ciągu znakiem rozpoznawczym drużyny z Podpromia jest brak cech, które u żywych wilków są one widoczne od pierwszych chwil, czyli drapieżność oraz instynkt zabójcy, co nie pozwala ofierze uciec. Tutaj jest odpuszczanie, bo kilku fajnych akcjach czy dobrym secie. Pytanie, jak na to zareagują kolejni rywale nie tylko w lidze, ale też w Pucharze CEV. Gdzie już w czwartek Asseco Resovia Rzeszów drogę po obronę tego prestiżowego trofeum, czy udaną czas pokaże 👊.

*foto: pochodzą z różnych stron


 

niedziela, 10 listopada 2024

Siatkarskie "el clasico" dla ZAKS-y!

Absolutnym hitem trwającej 11 kolejki było starcie w Kędzierzynie-Koźlu, gdzie spotkały się dwie siatkarskie marki — Grupa Azoty ZAKSA i Kędzierzyn-Koźle i Jastrzębski Węgiel (3:1)

Starcia tych drużyn to nie tylko granie na duże siatkarskie bramki, ale też pojedynki między graczami obu drużyn na poszczególnych pozycjach. To spotkanie na pewno było szczególne dla Łukasza Kaczmarka, który po sześciu latach gry w ZAKS-ie, z którą wygrywał nie tylko w PlusLidze, ale i w Europie. Przeniósł się do drużyny prowadzonej przez Marcelo Mendeza. Czy dla Rafała Szymury, który powędrował w odwrotną stronę. 
Wszyscy byliśmy ciekawi, jak nowa ZAKSA odnajdzie się w starciu z Mistrzami Polski, pamiętając o roszadach, jakie zaszły przed tym sezonem w drużynie z Opolszczyzny.  I choć od pierwszych piłek spotkania było widać, że gracze w czarnych strojach przyjechali do Hali Azoty po zwycięstwo, ale drużyna prowadzona przez Andreę Gianiego. Pokazała, że łatwo skóry nie sprzeda za sprawą zagrywek Karola Urbanowicza. Jednak patrząc na dalszy przebieg te spotkania to kędzierzyński kolektyw, miał więcej do powiedzenia. Dzięki odrzuceniu rywala od siatki swoją zagrywką, a także dobrze grających skrzydłach. Mateusz Rećko po raz kolejny potwierdził, że jest bardzo dobrym zastępcą Kapitana drużyny z Kędzierzyna-Koźla i nie ujmuje w niczym jakości prezentowanej przez Bartosza Kurka. Czy zobaczymy drugiego atakującego ZAKS-y w kadrze Nikoli Grbicia? Nie wiem, jak Wy, ale ja bym tego chciał 😉. Cieszy oczywiście fakt, że wreszcie po niefortunnej kontuzji z pierwszej ligowej kolejki, na podwójnych zmianach mogliśmy zobaczyć "Łysego" w akcji — zdobył 4 punkty 😍. Patrząc obiektywnie na to spotkanie, miało się wrażenie, że Mistrzowie Polski, chcieli wygrać to spotkanie tylko i wyłącznie przy pomocy Norberta Hubera i Tomasza Fornala. Ten pierwszy momentami przypominał o swoich supermocach w ataku, a ten drugi.
Choć dwoił się i troił w ataku z lewego skrzydła to, nie na wiele się to zdało. Bo, jak to mówią do tanga, trzeba dwojga😎. W tym przypadku popularny "Forni" był solistą, bo pod grą w tym spotkaniu byli zarówno Timothée Carle, jak i Luciano Vicentin. Za to, z jak najlepszej strony swojemu byłemu pracodawcy, zaprezentował się Rafał Szymura, który bawił się z blokiem swoich, byłych kolegów — wybijając z premedytacją. Nie wiem, czy Marcelo Mendez, po tym spotkaniu, nie żałuje, że nie ma go już w swojej "14".
To spotkanie mogło się podobać, bo nie brakowało twardej męskiej gry z obu stron, czy zwrotów akcji💪. Do których przyczyniały się punkty zdobywane seriami, dzięki wzajemnemu "gaszeniu światła". Tak czy inaczej, miło było popatrzeć na wypełnioną po brzegi halę w Kędzierzynie-Koźlu, jak za starych dobrych czasów. Widać było, że ten doping poniósł "nowe Koziołki" do zwycięstwa w  "el clasico". Warto odnotować, że to było pierwsze zwycięstwo ZAKS-y z wyżej notowanym w tabeli rywalem, miejmy nadzieję, że nie ostatnie! Życzę im z całego siatkarskiego serducha, by wrócili tam, gdzie jest ich miejsce, czyli na ligowe podium. Bo widać flow i teamspirit, niestety nie wszystkie plusligowe ekipy znają te pojęcia😋. A dla Jastrzębian myślę, że to był słabszy dzień i powinno im to dać jeszcze większego kopa do pracy. A pamiętajmy o tym, że solą sezonu są play-offy i to wtedy trzeba pokazać to, co wczoraj pokazał klub z Kędzierzyna-Koźla.

*foto: Kamciography


 

poniedziałek, 4 listopada 2024

Magia trenera Kowala działa, czyli dalszy ciąg tragikomedii Asseco Resovii Rzeszów!


Po przepchniętym kolanem meczem z PSG Stalą Nysa Asseco Resovia Rzeszów w ramach 10 kolejki PlusLigi podejmowała u siebie, prowadzony przez trenera Andrzeja Kowala Cuprum Stilon Gorzów (2:3).

Patrząc na to, co wyprawia na ligowych parkietach beniaminek z Gorzowa w pozytywnym tego słowa znaczeniu oraz o tym, że trener Kowal ma patent na ogrywanie swojej byłej drużyny. To można było się spodziewać ciekawego niezłego siatkarskiego spektaklu. A ja gdzieś po cichu przed meczem myślałem, że  rodzajem tego spektaklu może tragikomedia gdzie w roli głównej wystąpi Asseco Resovia Rzeszów, nie pomyliłem się 😋.
Ten mecz pokazał dwie rzeczy — pierwsza rzecz to, że można zbudować "coś" z niczego (czyt. drużynę). To dotyczy równie zespołu trenera Andrzeja Kowala, jak i zespołu spod Jasnej Góry. Te dwie rewelacje sezonu pokazują, że można zbudować kolektyw, który będzie walczył ambitnie od pierwszej do ostatniej piłki, o każdy punkt. O czym dobitnie wczoraj przekonał się zlepek indywidualności z Podpromia (który to już raz?).  Drugą rzeczą, którą pokazało wczorajsze spotkanie to, to, że u nas na łopatkach jest całe abecadło siatkarskiego rzemiosła i nie tylko. Ktoś powie przecież, wywalczyli 2 sety na przewagi.
Szczerze? Jak do tego doszło, nie wiem, bo posłanie piłki na prawe skrzydło do Stephena Boyera, porównałbym z zagraniem w rosyjską ruletkę 😉. A jego vis-a-vis Brazylijczyk Chizoba był pewnym punktem swojej drużyny w ataku, w ogóle w tej drużynie, nie było słabego punktu 💪. Wszyscy myśleliśmy, że "zbawieniem" dla "Pasów", będzie pojawienie się na Podpromiu nowego rozgrywającego. Który miał wnieść trochę ożywienia i nieprzewidywalności na tę pozycję, która jest nazywana mózgiem zespołu. Od początku sezonu możemy powiedzieć — zamienił stryjek siekierkę na kijek. Wczorajsze spotkanie tylko to potwierdziło, obaj rozgrywający byli tak przewidujący, że Gorzowianie nie mieli problemów z odczytaniem ich zamiarów. Co skutkowało 20 blokami i doskonałą grą w obronie i asekuracji, a tego na próżno można było szukać w szeregach drużyny z Rzeszowa.
Podstawą do osiągania wyników jest teamspirit, a także charakter i ambicje. Tych trzech rzeczy w praktyce nie ma siatkarskie galácticos znad Wisłoka. Brak tego pierwszego jest o tyle dziwnym zjawiskiem, wręcz niewiarygodnym. Bo Karol Kłos u progu tego sezonu zapewniał o tym, że jest on w zespole i byłem on widoczny na fotografiach zamieszczanych przez siatkarzy z  Rzeszowa na swoich social mediach. Pozostaje, więc zadać pytanie — Czy był on efektem znanego programu do obróbki zdjęć? Skoro gwiazdy mają gdzieś barwy klubowe, bo nie widać  zaangażowania i "pasiastego" serca do walki. To może warto dać szansę młodym zawodnikom z AKS-u Rzeszów, którzy będą "gryźć" parkiet na rzeszowskim Podpromiu 😎. Czy jest ktoś w stanie posprzątać tą rzeszowską „stajnię Augiasza” ? Bo od wielu lat nie zmienia się nic poza składem...

*foto: Kamciography