poniedziałek, 28 marca 2022

Pełna pula z Zawiercia wróciła na Podpromie!

Po porażce w dobrym stylu u siebie z klubowym Mistrzem Europy przyszedł czas na wyjazdowe z Aluronem CMC Wartą Zaiercie (1:3).

Czekałem na ten mecz z niecierpliwością, byłem ciekaw, czy "Reska" będzie w stanie zagrać drugi z rzędu tak dobry mecz. "Jurajscy Rycerze" przystąpili do tego spotkania bez swojego lidera Urosa Kovacevicia, co według kibiców z Zawiercia było główną przyczyną zwycięstwa Asseco Resovii Rzeszów, nie twierdzę, że było łatwiej. "Wilki" już od pierwszej piłki spotkania postawiły na zagrywkę, co ułatwiło im nie co rozgrywanie pierwszej akcji, kolejną rzeczą, którą wychwyciłem to, taka, że w tym spotkaniu nasz "sypacz" będzie grał środkiem w tym spotkaniu, A także sporą ochotę do gry wykazywały nasze ofensywne armaty w osobach: Muzaja, Deroo i Cebulja, którzy rządzili w ataku i mieliśmy, kilka oczek z przodu. To jednak uśpiło nasz mental i podopieczni Igora Kolakovicia odrobili straty. I od tej pory była walka punkt, za punkt, ale ostatecznie to, gospodarze przechylili szalę zwycięstw na swoją korzyść. To sprawiło, że pomyślałem no to, zaczyna się i resztę meczu oglądałem sącząc drina 😛. Kolejne partie padły łupem rzeszowian, choć emocji nie brakowało, bo w czwartej partii zadyszkę złapał belgijski przyjmujący, którego zastąpił Nicolas Szerszeń, który nie tylko uspokoił przyjęcie, ale i zdobywał punkty atakiem, Może nie był to, ładny mecz pod względem zepsutych zagrywek, ale jakie to ma znaczenie. Skoro oglądaliśmy tak wspaniałą ofensywną grę Macieja Muzaja (27 pkt w 1 as i 4 bloki ze 71% atakiem), czy też spektakularne bloki i skuteczną grę naszych skrzydeł. Asseco Resovia Rzeszów potrafiła grać dobrze w obronie i zamieniać to na punkty w kontrataku. Brawa dla "Wilków" nie tylko, za punkty w tym spotkaniu, ale i, za widowiskową grę w tym spotkaniu. Naprawdę przyjemnie się to oglądało i czekamy na "Miedziowych", którzy są sprawcami największej niespodzianki sezonu, jak dotąd.    

*fotografia strona internetowa klubu


 

niedziela, 27 marca 2022

SERCE MÓWI PASS, A MY MÓWIMY DZIĘKUJĘMY KAPITANIE!!

 

W życiu każdego reprezentanta swojego  kraju bez względu na dyscyplinę, którą uprawia. Przychodzi czas na zejście ze "sceny reprezentacyjnej".

Takie decyzją są, trudne do przyjęcia dla kibiców. W piątkowy wieczór całą siatkarską Polskę obiegła wiadomość, że Michał Kubiak Kapitan, Serce naszej reprezentacji postanowił odłożyć na wieszak legendarną koszulkę Kapitana z numerem 13, z Orzełkiem na piersi. Po przeczytaniu tego newsa moje szkła od okularów stały się mokre od łez, bo przecież kończy się jedenastoletnia era Michała Kubiaka w reprezentacji Polski. Era pełna wzlotów, ale też  upadków, bo takie jest życie sportowca, okraszone wieloma  medalami na arenie międzynawowej w biało-czerwonej koszulce. To Ty poprowadziłeś tą "bandę Dzika" jako Kapitan do obrony tytułu Mistrza Świata na turyńskiej ziemi. Narażając swoje życie, ale pokazałeś, ile dla Ciebie znaczy DRUŻYNA 💗. Drużyna, za którą szedłeś w ogień, czy jak "dzik w żołędzie", jak prawdziwy PRZYWÓDCA statku z biało-czerwoną banderą. Choć nie udało Ci się spiąć tej pięknej kariery reprezentacyjnej złotym medalem olimpijskim. To zawsze dawałeś w danym momencie MAXA, co osłodziłeś sobie brązowym medalem Mistrzostw Europy. 
Będzie nam brakowało Twoich kłótni z rywalami pod siatką, które bardzo często zamierzony efekt, czyli wyprowadzenie z równowagi przeciwnika po to byś mógł prowadzić swoją "bandę" do victorii. To Twój "ryk lwa" pobudzał publikę do dopingu, gdy nie szło, czy też, gdy szło i zadawałeś kolejne ciosy rywalom. Twoja gra była powodem do wzruszeń i dumy biało-czerwonych kibiców. DZIĘKUJEMY MICHAŁ, JESTEŚ I ZOSTANIESZ W NASZYCH SERCACH NA ZAWSZE ! 👏💗💗. Będzie NAM Ciebie brakować Kapitanie, ale trzeba wiedzieć, kiedy ze sceny zejść NIEPOKONANYM 😭💔    

*fotografie sport.onet.pl




czwartek, 24 marca 2022

"Wilki" kontra "Koziołki" czyli Z siatkówką na "ty" na Podpromiu.

Życie siatkarskiego kibica pisze nieprzewidywalne scenariusze 😉. Byłem pewny na milion procent, że zaległy mecz z 19 kolejki PlusLigi pomiędzy Asseco Resovią Rzeszów, a ZAKS-ą Kędzierzyn-Koźle (2-3). Będę Wam relacjonował, jak zwykle na podstawie transmisji obejrzanej w telewizji. 

Wszystko zmienił jeden telefon, a treść rozmowy miała być niespodzianką, ale tylko miała, bo nie wszystko da się ukryć. Niemniej jednak jeszcze raz dziękuję szefowi, jak i asystentowi, za tak miły gest, jakim były dwa bilety dla sprawnego inaczej siatkoholika i blogera w jednym oraz mojego opiekuna na to wtorkowe spotkanie, oraz to, co widzicie na zdjęciu głównym posta . Krzychu I Piotrek 👊. Moje kibicowanie poprzedził wypad na kawę i ciacho wraz z moimi towarzyszkami i opiekunkami w jednym, bo trzeba było mieć siłę robić siarę (dopingować) 😆. Co możecie usłyszeć na filmikach. Cóż o gustach w ciastkach się nie dyskutuje 😋. Dzięki, dziewczyny, za popołudnie i wieczór i, za tę siarę 😘. Chrypkę mam do dziś 😜. Swoją drogą pomogłem wychować niezłą kibickę "Wilków", nawet nie wiedziałem 👀. Wtorkowy wypad był dowodem, iż oazowe znajomości nie muszą kończyć się wraz z pożegnaniem  Tyle prywaty, teraz przyszedł czas na to, co jest tematem przewodnim bloga, czyli siatkówkę, bo po to tam pojechałem. Ten rodzaj emocji było mi już dane poczuć po raz drugi, bo pierwszy raz miałem okazję dopingować "Wilki" w 2013 roku. Dzięki wielkim sercom Kasi i Wojtka Grzybów, których serdecznie pozdrawiam. Będę szczery jechałem z mieszanymi uczuciami. Ale czy mogłem mieć inne po ostatnim meczu z Suwałkami? Jednak pojechałem tam z nadzieją na dobre spotkanie, bo przecież po drugiej siatki stanęli klubowi Mistrzowie Europy, a w obu ekipach grają gwiazdy światowej i europejskiej siatkówki, czy też przyszłe gwiazdy reprezentacji Polski. Emocje zaczęły sięgać zenitu już przy okazaniu biletu, bo przecież już, za chwilę miałem stać się częścią kibiców, którzy a cappella odśpiewali resoviacki hymn 💗.
Które rosły z minuty na minutę, bo wraz z pierwszym gwizdkiem sędziego rozpoczął się siatkarski spektakl z pełną dramaturgią, czyli tym, co koneserzy siatkówki lubią najbardziej. "Pasy" już od pierwszych minut postawiły na odrzucenie obecnego srebnego medalistę PlusLigi od siatki, by ułatwić sobie rozgrywanie pierwszej akcji. Jednak klubowy Mistrz Europy nie pozostawał im dłużny i odpłacał im tym samym i ten set zakończył się grą na przewagi, gdzie górą okazała się SOVIA. Mój doping w tej akcji możecie usłyszeć na filmiku 😎. II set gra falowała po jednej i po drugiej stronie siatki, czego efektem były punkty zdobywane seriami, jednak tym, który sprawił, że SOVIA była już tylko o set od pełnej puli w tym spotkaniu, był świetnie dysponowany w ataku, a także w polu serwisowym Klemen Cebulj.To, co było atutem podopiecznych Macelo Mendeza przez II sety, czyli zagrywka. W trzecim secie stało się atutem drużyny z Opolszczyzny, co skutkowało marazmem w przyjęciu, a także błędami własnymi. Można, by zapytać dlaczego, nie dano odetchnąć podstawowym przyjmującym, którzy nomen omen razem z Maciejem Muzajem, rozgrywali świetne zawody,  rozgrzewając publikę swoimi atakami z lewej, czy to prawej flanki. Można było się poczuć na Podpromiu, jak za dawnych gdzie trybuny dodawały skrzydeł swoim ulubieńcom 😍. Chyba nie muszę pisać, jakim językiem gadałem w tym secie 😂? IV set to, znów kilku punktowa przewaga przyjezdnych, jednak "Reska" pokazała "wilczy" charakter, ale to gracze w niebieskich strojach doprowadzili do tie-breaka. Tie-break to istna wymiana ciosów ze zmiennością sytuacji z minuty na minuty. Jednak tym, który przechylił szalę zwycięstw na stronę ZAKS-y, był urodzony na Podkarpaciu, a dokładnie w Brzozowie — środkowy Nobert Hubert. Na koniec chciałbym pochwalić rozgrywających obu ekip, którzy nie bali się grać wszystkimi strefami. Jednym słowem walka o koszulkę reprezentacyjnego "sypacza" z numerem jeden, nie jest jeszcze przesądzona. "Pasom" należą się wielkie brawa, za walkę w tym spotkaniu. Można, by tylko zapytać — Dlaczego mecze z heroiczną walką są, przeplatane tak słabymi meczami. I liczyć na podobne emocje w ostatnich dwóch spotkaniach.







   




























*fotografie & video archiwum prywatne, współautorka Dominika Zięba

sobota, 19 marca 2022

Patent Suwałk na Resovię potwierdzony!

 

Nie wiesz, jak wygrywać mecze mając słabszy skład i niski budżet? Mam dla Ciebie odpowiedź — zadzwoń do Suwałk po poradę i poczekaj na mecz z rzeszowską   konstelacją gwiazd 😉.

Asseco Resovia Rzeszów poraz kolejny w tym sezonie pokazała, że w "jej słowniku", nie ma takiego słowa, jak: stabilizacja gry, drużyna, za to jest — A może się uda wygrać mecz? Bo mamy wysoki budżet i same gwiazdy, które są, najlepiej opłacane w lidze. Tylko że to nie jest gwarancją sukcesu! Gwarancją sukcesu jest DRUŻYNA grająca z takim samym zaangażowaniem, nawet gdy nie idzie, a nie rozglądanie się po sobie z wyrazem twarzy — to nie moja wina.  Czy tak ma się zachowywać drużyna, która była budowana z myślą o medalach PlusLigi? Jak można prowadzić pięcioma punktami i zostać bez punktów? No jak?! Resovia potrafi 😂. Ale kto bogatemu zabroni? Przecież łatwo jest wydawać nie swoje pieniądze na zawodników, którzy mają gdzieś atmosferę w zespole, czy jakość swojej gry, która nic pozytywnego nie wnosi do zespołu, a wręcz przeciwnie. Z takim zaangażowaniem i jakością gry szybko zakończymy swój udział w play-offach, bo po tym, co widziałem wczoraj. Nie daje żadnych szans na jakiekolwiek punkty w pozostałych spotkaniach, a to oznacza, że fazę zasadniczą zakończymy na siódmej pozycji i w ćwierćfinale zagramy z Jastrzębskim Węglem. Wybaczcie, ale dla mnie mecze z pogromcą LUBE to, godzinka z prysznicem. Wcale się nie dziwię postawie trenera, którego wielkie nazwisko jest szargane przez ten rzeszowski cyrk, a jego mina na zdjęciu mówi wszystko — Wdepnąłem w niezłe g..., delikatnie powiedziawszy 😋. Wstyd i hańba! Powinni brać przykład ze swoich koleżanek, które mają serce do walki w każdym meczu i o mały włos nie wyeliminowały Klubowego Mistrza Świata z LM 💗 Na koniec, kilka ciepłych słów pod adresem siatkarzy trenera Kwapisiewicza, którzy WYGRALI ZASŁUŻENIE. Pokazując, że nie trzeba mieć gwiazd i najwyższego budżetu, by wygrywać mecze. Wystarczy mieć team spirit i chęć walki, o każdy punkt do samego końca. Brawa, za grę obronną i wykorzystywanie tej obrony w zabójcze kontry.  A "Wilkom" potrzebny jest chyba jakiś egzorcysta, ale i wietrzenie gabinetów baronów rzeszowskiej męskiej siatkówki.        

*fotografia strona internetowa klubu


czwartek, 17 marca 2022

LUBE TO ! A sorry LUBIMY TO ;).

 

Po zdecydowanym zwycięstwie Jastrzębskiego Węgla na włoskiej ziemi w pierwszym meczu 1/4 siatkarskiej Ligi Mistrzów. Wiedzieliśmy, że do "polskiego" półfinału jest bardzo blisko, a jednocześnie bardzo daleko...

Zwykło się  mówić, że każdy mecz to inna historia, tak też w istocie było. Jednak to było wiadomo jeszcze przed gwizdkiem sędziego w tym spotkaniu. Podopieczni Gianlorenzo Blenginiego rzucili się do ataku już od pierwszej piłki, grając koncertowo w każdym siatkarskim elemencie, odpierając ataki Mistrza Polski, którym brakowało chłodnej głowy w końcówkach tych dwóch premierowych partiach spotkania. Nie do zatrzymania w ataku był Ivan Zaytsev, dzielnie wspierał go w liderowaniu, blokowaniu, a także grze pasywnej Kubańczyk Simon. Taka sytuacja sprawiała, iż wielu polskich fanatyków zaczęło się zastanawiać, czy dzisiejszego poranka, zamiast iść do praczy, czy szkoły. Trzeba będzie iść do kardiologa, bo już wszyscy widzieliśmy ten loteryjny złoty set. A ja się bałem, czy przez te emocje moje ciało będzie współpracowało na porannym aerobiku, bo przecież tego się nie dało oglądać "na luzaku". Trzeci set to istna wymiana ciosów z piłką meczową na wagę "złotego seta" dla Cucine LUBE Civitanova, ale tym razem tej chłodnej głowy "Pomarańczowym" nie zabrakło i to oni końcówkę przeważyli na swoją korzyść. I Włochom zaczął się palić grunt pod nogami, bo byliśmy od jednego seta od strącenia ich do siatkarskiego piekła, a tym samym "polskiego" półfinału. Czwarty set to, już istna demonstracja siły Mistrzów Polski z wyciągniętymi ciężkimi działami w polu serwisowym w osobie "Tytusa" (5 asów), w jak najbardziej pozytywnym tego słowa znaczeniu. Pokazując przy tym, że potrafi być dowódcą drużyny  (22 pkt z 62% atakiem i 55% przyjęciem). Kadra czeka! Poważnym kandydatem do notesu selekcjonera Nikoli Grbicia jest Rafał Szymura, który zaliczył "wejście smoka", zastępując mającego słabszy dzień Trevora Clevnot. Tego sukcesu, by nie było bez Jana Hadravy i Łukasza Wiśniewskiego, ktorzy dzielnie wspierali "Tytusa" i "Szymurkę" w działaniach ofensywnych. Taki obrót sprawy sprawił, że Włosi bezradnie patrzyli się po sobie, bo po raz kolejny polski zespół obdarł ich z marzeń o triumfie w siatkarskiej Lidze Mistrzów. A my tym samym mamy pewność, że drugi rok z rzędu w wielkim finale, zagra przedstawiciel PlusLigi. Na pewno emocji nie zabraknie, bo Jastrzębski Węgiel ma coś do udowodnienia drużynie z Kędzierzyna-Koźla po finale Pucharu Polski. A o awansie jednych bądź drugich, decydować mogą siatkarskie detale.

*fotografia fb KS Jastrzębski Węgiel 
       

niedziela, 6 marca 2022

Odwet, za porażkę wzięty, LUK Lublin pokonany!

 

Po rywalizacji o siatkarski Puchar Polski mężczyzn, przyszło nam kibicom powrócić do emocjonowania się rywalizacją o plusligowe punkty. Oczy rzeszowskich kibiców były zwrócone na halę "Globus" w Lublinie, gdzie Asseco Resovia Rzeszów rozgrywała rewanżowe spotkaniem z tamtejszym LUK-iem (1-3).

Po niezłym meczu w półfinale Pucharu Polski, gdzie dopiero po tie-breaku ulegli Mistrzowi Polski, byłem ciekaw, jak zaprezentuje się drużyna Marcelo Mendeza w tym spotkaniu. Przypomnę tylko, że w pierwszym spotkaniu między tymi to, beniaminek udzielił srogiej lekcji siatkówki rzeszowskiej konstelacji gwiazd i nie miało dla mnie znaczenia to, że zespał trenera Daszkiewicza ostatnio złapała zadyszkę. "Reska" we wczorajszym spotkaniu potrafiła wywrzeć na rywalu presję swoim serwisem, co ułatwiło Fabianowi Drzyzdze, "sypanie" piłek i grę  wszystkimi strefami. Nasze bomby sprawiały, że potrafiliśmy "gasić światło" rywalom, czy wyprowadzać zabójcze kontry. Nawet w tym przegranym III secie, potrafiliśmy dogonić rywala, ale to rywale wygrali tego seta. W IV partii to, przyjezdni od nowa wgrali sterowniki do tego, co było pozytywne po ich stronie w pierwszych II setach, czyli odrzucająca zagrywka, gra w ataku, a także gra blokiem.
Absolutnym liderem naszej drużyny w piątkowym spotkaniu był Maciej Muzaj, który zagrał z 64% w ataku, dokładając do tego 2 asy i 4 bloku, co dało w sumie 24 punkty.  Oby, utrzymał taką dyspozycję w kolejnych spotkaniach, a nie będziemy drżeć o ligowe punkty. Jego partnerem w ataku w piątkowym meczu był Klemen Cebulj, który może nie grał na zbyt dużym poziomie skuteczności w ataku, bo tylko  44%, ale zdobył w sumie 20 punktów w tym 4 asy i cztery bloki. W kolejnych spotkaniach jesteśmy faworytami tylko na papierze, jak dla trzeba to, potwierdzić na parkiecie. Bo drużyny z Radomia i Suwałk grać potrafią.

*fotografie strona internetowa klubu