Nie wiem, jak Wy, ale ja na tą zimową telenowelę ze skokami
narciarskimi, czekałem z utęsknieniem i zaciekawieniem, jak w roli nowego
szkoleniowca poradzi sobie dotychczasowy asystent austriackiego szkoleniowca –
Michal Doleżal. Tytuł posta jest sarkazmem, bo wszyscy wiemy, że konkursy w Wiśle
Malince reżyserował wiatr. Nasza drużyna w konkursie drużynowym, atakowała w
składzie: Piotr Żyła, Jakub Wolny, Kamil Stoch i Dawid Kubacki. Po każdym skoku
naszego „Orła” wydawałem okrzyk radości jakby to był skok na miarę złota IO😃. Co
skutkowało drugim miejscem po I serii i byłem święcie przekonany, że „Orły”,
zaatakują najwyższy stopień podium konkursu drużynowego. Niestety to rywale „wyciągali”
bardziej szczęśliwy los od naszych chłopaków. I ostatecznie zajęliśmy miejsce
najniższe miejsce, na przysłowiowym pudle. Niemniej jednak BRAWO CHŁOPAKI👏! Po
trzecim miejscu w drużynówce, z pełnym optymizmem czekałem na konkurs indywidualny,
bo przecież w konkursie drużynowym indywidualne. Pilot z Nowego Targu był
najlepszy 😊. Z 10
naszych, która przeszła kwalifikacje do „30”, weszło zaledwie czterech, bo znów
karty na skoczni rozdawał wiatr. Łupem tego loteryjnego konkursu padł „Wiewiór”
w I serii, jego skok zakończył się upadkiem. W tym momencie odległość była
sprawą drugorzędną (chwilowa utrata przytomności). Przyznam szczerze zamarłem
pewnie, jak wszyscy kibice skoków w naszym kraju. Nie było już dla mnie ważne,
że nasza trójka po I serii, jest bez szans na „pudło”. Ważne było zdrowie
Piotrka 😊. Niemniej jednak na tym polega piękno
skoków, że nikt nie może być pewny swojego miejsca i są przetasowania. Nasi
bohaterowie z Seefeld nie złożyli broni i zaatakowali pierwszą „10”. Nasza „rakieta
z Zębu” wylądowała na najniższym stopniu podium, a Dawid Kubacki ukończył
zawody na siódmej pozycji💪.
Gratulacje dla Daniela Andre-Tande i Karla Geigera,
bo to ich wyższość musiał uznać Kamil Stoch. Sezon się dopiero rozpoczął i emocji na pewno
nie zabraknie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz