Świat byłby taki ubogi gdybyśmy się nie
spotkali
Bo nasza miłość ubogaca świat
ty kochasz mnie a ciebie ja.
Słowa tej oazowej piosenki idealnie oddają to, co
przeżywałem przez dziesięć dni, wraz z oazową rodziną. Nie wiem, czy będę w
stanie oddać słowami swoje emocje, bo trzeba to przeżyć na własnej skórze.
Jednak spróbuję ;) Wielu ludzi słysząc słowo oaza reaguje śmiechem, bądź słowem
tylko kościół i nic więcej. Mylicie się ;) Oczywiście tematem przewodnim jest
modlitwa i wielbienie Tego, który w tym wszystkim jest najważniejszy, ale nie
brak też łez ze śmiechu podczas pogodnych wieczorków. Czy też podczas spacerów,
gdzie mogłem podziwiać piękne górskie widoki. Dla wielu te półtora tygodnia w
roku, to jedyna okazja do wyjścia z przysłowiowych czterech ścian. Dla mnie
zaś, była to realizacja kolejnego postawionego sobie celu. Pojechałem tam nie
tylko po to by się dobrze bawić, zawrzeć nowe znajomości, które mam nadzieję
przetrwają na lata, ale i dziękować Stwórcy za otrzymane łaski po zabiegu,
który w dużym stopniu przyczynił się do mojej obecnej samodzielności. Dla wielu
osób tak proste czynności, jak samodzielne jedzenie czy umycie zębów są sprawą
oczywistą. Niestety dla osób z czterokończynowym MPDz już nie. Jeszcze rok temu
dla mnie, było to sferą marzeń, a teraz jest i dla mnie rzeczywistością. Więc
miałem za co dziękować, ale i prosić o dalsze błogosławieństwo podczas
codziennych Eucharystii czy nabożeństw popołudniowych. Ten okres, był także czasem
do refleksji nad swoim dotychczasowym życiem i postępowaniem. Nie raz podczas
rewizji życia czy też w czasie słuchania homilii, w czasie Eucharystii oraz
podczas Adoracji Najświętszego Sakramentu, moje oczy stawały się mokre od łez.
Już na pierwszej wspólnej Mszy św. podczas przekazywania sobie znaku pokoju. Poczułem się członkiem tej naszej oazowej wspólnoty. Wydawać by się mogło, że chrzest się ma jeden na całe życie. Nic
bardziej mylnego ;) Debiutując na oazie jest się tzw. „kotem” i przechodzi się
chrzest ;) Nie będę zdradzał szczegółów by kogoś nie zrazić, powiem tyle nie ma
się czego bać, liczy się ubaw po pachy ;) Już nigdy nie powiem nigdy!
Zarzekałem się, że nigdy nie będę czytał czytania, podczas Mszy św. I co? Zadebiutowałem
:D Podobno całkiem nieźle ;) Choć pogoda nas nie rozpieszczała, to jednak dobry
Bóg wysłuchał naszych modlitw i podczas naszego wędrowania do Krynicy – Zdrój świeciło
słońce. Punktem kulminacyjnym tej wędrówki, był przejazd kolejką gondolową na
Jaworzynę Krynicką. Dla mnie, był to powrót do wspomnień gdyż, będąc małym
Marcinkiem miałem już takową przyjemność. Na koniec nie mogło zabraknąć Agapy i
dyskoteki. DJ Tomi dobra muza! Choć zastanawiałem się czy na pewno jestem na
oazie, bo z głośników leciało disco polo (żart). Nie muszę mówić, kto był królem parkietu :D Na koniec nie o było się bez
długich pożegnań i łez. Chciałbym z całego serca podziękować księżom
moderatorom, diakonom, klerykom i siostrom zakonnym, za trud i poświęcenie włożone, w pogłębianie i umacnianie, w nas naszej wiary. Poprzez głoszenie Słowa Bożego w homiliach i nie tylko. Słowa uznania
dla dk Michała za wygłoszenie swojego pierwszego kazania w życiu. Duchu dobra
robota ;) Podobno, kto śpiewa dwa razy się modli przeboje oazowe nucę do dziś.
Dziękuję w imieniu nas wszystkich sprawnych inaczej, za opiekę wolontariuszy,
którzy z sercem wypełnionym miłością podchodzili do codziennych obowiązków.
Wiem, że czasem, było trudno, ale dobry Bóg wynagrodzi Wam ten trud i
poświęcenie. A ja za Wami tęsknię i naszymi spacerami oraz wygłupami, już teraz
mówię do zobaczenia za rok i pamiętam o Was wszystkich, w codziennej modlitwie.
I ze słowami w sercach proroka Amosa: Szukajcie dobra, a
nie zła, abyście żyli. Nie mogę się doczekać replay’a <3
*fotografie archiwum prywatne
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz