piątek, 31 maja 2024

Biało-czerwony miszmasz.

Karuzela pod nazwą Gang Łysego jedzie dalej, część Orłów wysiadła w Suwałkach, by rozegrać mecz z Ukrainą (3:2). A druga część jedzie do Japonii walczyć w rozgrywkach VNL. 

Na polskim biegunie zimna pod wodzą Adama Swaczyny, nasze "Orły" zagrały w dość zaskakującym zestawieniu. Zestawieniu, w którym najprawdopodobniej nigdy więcej nie zagrają, takie są uroki kłopotu bogactwa. Mimo takiego, a nie innego zestawienia emocji nie brakowało, bo nasi wschodni sąsiedzi, nie przyjechali do Suwałk. Tylko po to, by być statystami w tym spotkaniu. A po to, by pokazać się z dobrej strony i to się im udało, bo zagrali bez respektu dla Gangu Łysego. Czego efektem była choćby ich zagrywka, czy  tie-break, który wyłonił zwycięzcę tego pojedynku. Na dobrą sprawę to tie-break był najlepszym fragmentem tego spotkania w wykonaniu biało-czerwonego Gangu Łysego. Bo pełniący rolę Kapitana w tym spotkania Artur Szalpuk urządził sobie "strzelankę" z pola serwisowego, a także ze skrzydła, któremu w sukurs, w atakach z prawej flanki poszedł Karol Butryn. Obaj Panowie w dalszym ciągu mają nadzieję na otrzymanie biletu do Paryża od Nikoli Grbicia. Swoją drogą ciekawe czy jeszcze, kogoś z tej, który widzieliśmy w Suwałkach, zobaczymy jeszcze w biało-czerwonym trykocie, w tym sezonie reprezentacyjnym 😎. Tyle o meczu dla sponsorów, czas na kilka słów o składzie na japońskie rozgrywki VNL.

Rozegranie:

Nie będę ukrywał, że cieszę się, iż w końcu, w akcji zobaczymy duet rozgrywających, który chciałbym zobaczyć (i pewnie nie tylko ja) na Igrzyskach Olimpijskich. Wbrew pozorom zadanie klina naszemu selekcjonerowi, nie powinno być trudnym zadaniem. Bo obaj rozgrywający grają dużo szybciej, a tym samym mniej przewidująco dla rywala niż faworyt Nikoli Grbicia do bycia drugim "sypaczem" na najważniejszej imprezie tego sezonu.

Atak:

Jeszcze pod koniec tamtego sezonu nie widzieliśmy innego duetu atakujących walczącego o olimpijskie laury. Jak właśnie ten, który wystąpi japońskim turnieju VNL. Jednak w sporcie, jak i w życiu, nie można być niczego pewnym. Za pewne bardziej jesteśmy ciekawi formy ulubieńca naszego selekcjonera, mowa oczywiście o Łukaszu Kaczmarku. Którego nasz selekcjoner będzie chciał odbudować za wszelką cenę. A przecież czysto sportowo na ten moment, na pozycję drugiego atakującego w Paryżu zasługuje Bartłomiej Bołądź. O ile o formę Bartosza Kurka w kontekście igrzysk możemy być spokojni. To przy nazwisku Kaczmarek możemy postawić duży znak zapytania. Mam nadzieję, że po turnieju w Fukuoce, będziemy bliżej odkrycia prawdy. Na kogo Nikola Grbić postawi w Paryżu. 

Przyjęcie:  

W porównaniu do turnieju na tureckiej ziemii w tej formacji zaszła jedna zmiana, do Spały powraca Artur Szalpuk. A w jego miejsce pojawia się "Forni". Taką czwórkę na olimpijski turniej bralibyśmy w ciemno, a jeszcze z tej rogu obfitości na pozycji przyjmującego, nie zaprezentował się Wilfredo Leon. A chyba nikt nie wyobraża sobie zmagań o olimpijskie "blachy", bez zagrywek Wilfredo Leona. Zatem z zaciekawieniem będziemy, patrzeć na rywalizację Śliwki z Bednorzem, bo myślę, że to między tym duetem, kto dostanie czwarty bilet na pozycji przyjmującego do Paryża. Po turnieju w Antalyi bliżej Paryża, pod względem sportowym, jest Bartosz Bednorz. Jednak wszyscy wiemy, jak naszej drużynie, jest potrzebny dobry duch Olka Śliwki.

Środek:

W Turcji Mateusz Poręba był największym wygranym na pozycji środkowego, ciekawe czy uda mu się podtrzymać to miano. Nie będzie miał wcale łatwego zadania, bo do akcji wkracza Monster blok - Norbert Huber z Karolem Kłosem, a oprócz tej trójki jest jeszcze "Kochan", który powraca do swojej topowej formy. Ciekawe czy "Noba Huba" ustanowi rekord bloków w sezonie reprezentacyjnym 😎,

Libero:

Do gry wkracza libero Mistrza Polski - Jakub Popiwczak, gra jest naprawdę warta świeczki. Bo bilet do Paryża na pozycji libero, jest tylko jeden, a kandydatów dwóch.

*foto: fb/Polska Siatkówka 
  

    
  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz