czwartek, 2 lutego 2017

Dwie strony medalu Resovi.

źródło: Fanpage Asseco Resovia Rzeszów
Pewnie wielu z Was opłakuje kolejną porażkę Resovi w LM, z gwiazdozbiorem z Maceraty (3-0). Przyznam szczerze, iż ciężko mi było uwierzyć w jakiekolwiek punkty. W rewanżowym spotkaniu z Włochami. Jednak „resoviacki rozum” mówił: „Może Reska wyrwie jakieś punkty…”. Owszem nie wyglądało to może, aż tak tragicznie. Jak tydzień temu na Podpromiu, lecz na próżno jak dla mnie szukać pozytywów. Kompletny brak gry blokiem, grę środkiem policzyć by można było na palcach jednej dłoni. Przykładem jak winno się wykorzystywać swoich środkowych. Był mecz ZAKS-y z Lotosem Treflem Gdańsk, gdzie aż miło było popatrzeć. Na grę „Miśkina” ze swoimi środkowymi. Zero szkód wyrządzonych zagrywką, za to duża ilość błędów w tym elemencie. Do końca zmagań w fazie grupowej, zostały dwie kolejki rewanżowe. Jak wiemy przed naszą drużyną wyjazd do Berlina i spotkanie przed własną publicznością, z drużyną z :Liberca. Margines błędu jest zatem niewielki, jeśli Resovia chce zagrać w fazie pucharowej. Tych prestiżowych rozgrywek. Jednak wróćmy do siatkarskiego „El Classico” – starcia, które powoduje więcej emocji. Niż nie jeden thiller, wygrane przez SOVIE (3-1). Przyznam się szczerze byłem sceptykiem przed tym spotkaniem, po tym co zobaczyłem, w meczu z Lube na Podpromiu. Jednak zarówno zawodnicy jak i my kibice mieliśmy świadomość, by liczyć się jeszcze w walce o finał. Musieliśmy zgarnąć w tym spotkaniu pełną pulę. Pierwsza partia przegrana do 20 nie zraziła wspaniałej publiczności, która swoim wspaniałym dopingiem. Poniosła naszą drużynę do zwycięstwa, w kolejnych trzech partiach. SZACUN ;) Mnie również udzieliła się atmosfera z trybun i przed TV krzyczałem: „SOVIA!” :D Gdyby nie wyśmienita gra blokiem „Tibo” i „Możdzona”, w końcówce drugiej partii pewnie byłoby po meczu. Przyznam szczerze, iż krzyczałem jak opętany ;) Końcówka trzeciego seta jedynie, dla kibiców o stalowych nerwach i mocnym sercu. A to piłka setowa dla nas, a to dla Skry. Ostatecznie wygraliśmy tego seta 30-28. Można było odetchnąć z ulgą i kibicować dalej. Moje serce po tym secie było na skraju wytrzymałości ;) Jednak horrory są wpisane w życie kibica „Pasiaków”. Czwarty set SOVIA dokonała demolki swoją zagrywką, Skra już się nie podniosła. Trudno wyróżnić kogokolwiek, jednak statuetka MVP trafiła w ręce Gawina Schmitta, który „uśpił” „Pszczoły” swoimi bombowymi serwisami”. Sprawiając sobie tym samym miły prezent na urodziny, które przypadały w dniu plusligowego szlagieru.
źródło: Fnnpage Asseco Resovia Rzeszów
Ja osobiście wyróżniłbym jeszcze francuskiego, przyjmującego naszej drużyny. Którego gra również siała popłoch, w szeregach drużyny z Bełchatowa. Czas na łyżkę dziekciu, gra Marko Ivovicia pozostawiała wiele do życzenia. Duet Nowakowski, Lemański byli kompletnie pod grą, dopiero Możdzonek ożywił naszą grę, na środku siatki. Cieszymy się ze zwycięstwa w „El Classico”, póki co według tabeli gramy w finale. Jednak tak naprawdę do gry, w finale daleka droga. To już drugie zwycięstwo, w tym sezonie nad PGE Skrą Bełchatów. Mamy patent na Skrę ;) A już w niedziele mecz z Cuprum Lubin, jednak z dopisywaniem punktów poczekajmy, do gwizdka kończącego spotkanie.
  



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz