poniedziałek, 27 stycznia 2020

Czy kiedykolwiek odzyskamy dawny blask?

źródło: Fanpage Asseco Resovia Rzeszów

Pewnie pomyślicie, że mam sklerozę i daję foto do wpisu z przed wielu lat…. Nie bez kozery wybrałem właśnie tą fotografię, młodsi kibice pewnie nie pamiętają, TEJ RESOVII I PĘKAJĄCEJ W SZWACH HALI. Gdzie, jak powiedział podczas wczorajszej transmisji Łukasz Kadziewicz – Nie było słychać własnych myśli, tylko doping kibiców. Tak właśnie było… A wczoraj w tym „najlepszym” meczu od lat, zamiast tego słyszałem odbicie piłki i gwizdy kibiców, stęsknionych za „Pasami”, którzy walczą o każdy punkt do ostatniej kropli potu… I wcale się Wam drodzy kibice nie dziwie, bo choć prawdziwy kibic, jest ze swą drużyną na dobre i złe. To gdzieś są granice wytrzymałości, jeszcze kilka sezonów temu, bez wahania wskazałbym faworyta wczorajszego spotkania. Przed wczorajszym, muszę z przykrością stwierdzić miałem z tym problem i niestety się nie pomyliłem… Miałem wrażenie, że nasi siatkarze to ekipa, która spotkała się pierwszy raz, by pograć w siatkówkę, ale czy mogłem odnieść wrażenie? Skoro liderem w ataku… był środkowy. Więc chyba coś nie halo, miała być ekipa walcząca o przywrócenie blasku rzeszowskiej męskiej siatkówki, a jest przepraszam za wyrażenie ekipa emerytów (najstarsza kadra wśród zespołów naszej ligi). Indywidualnościami nic się nie wygra, a zespołowością. Przykładem idealnym jest gdański Trefl, który przed sezonem był skazywany na walkę o utrzymanie, a mam nadzieję zagra w play-offach, bo naprawdę na to zasługuje! Nie ma indywidualności, ani wielkiego budżetu, ale ma team i trenera „z jajami”. Oglądając mecze ekipy Winiara, aż chce się oglądać siatkówkę, czego niestety z małymi wyjątkami nie mogę powiedzieć o Asseco Resovi Rzeszów. Tym, który miał być trener Piotr Gruszka, powiem tak liczyłem na to, bo Katowice pod jego wodzą grały fajną dla oka siatkówkę, a Marcin Komenda był jednym z liderów „Gieksy”, ale chyba coś nie pykło. Z całym szacunkiem do Prezesa „Igły” chyba nie chciałbym, by moim bossem był dobry kumpel 😊. Wiem, że sport to jest też biznes i to wcale nie mały, ale czasem nie tędy droga do odzyskania blasku, jak widać. Niestety nikt nam nie odda punktów, bo po drugiej stronie jest znacząca marka w polskiej siatkówce. Może się i narażę, jak dla mnie to nie marka, a ligowy „chłopiec dobicia”, jak na razie. Chyba marzenia o walce, o medale musimy znów odłożyć do kolejnego sezonu. Tylko ile będzie jeszcze tych kolejnych sezonów? Choć siatkówka to sport nieprzewidywalny i niby dopóki piłka w grze to wszystko, jest możliwe!   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz