Zdjęcie sprzed I zabiegu |
Są takie daty w życiu, każdego z nas, których się nigdy nie zapomni. Dla mnie niewątpliwie jednymi z takich dat, są daty, w których miały miejsce zabiegi fibrotomii metodą Ulzibata. Oba te dni pamiętam, kadr po kadrze. Dokładnie trzy lata temu "rzuciłem się w nieznane", mimo słów, które usłyszałem na konsultacji. Miałem wystarczająco dużo odwagi na tamten moment, by chcieć spróbować przestać być "dużym dzieckiem", które trzeba myć, karmić i ubierać. Choć osobiście nie pamiętam słów, które powiedziałem dr Repetunovovi po wybudzeniu się to, wypełniłem je w 100%😉. Już pierwsze małe efekty utwierdzały mnie w przekonaniu, że mimo początkowego powątpiewania moich najbliższych. W sens mojego wyboru, wobec słów, które usłyszałem 13.03.2017, postąpiłem słusznie. Prawdziwe efekty zaczęły się pojawiać, wraz z początkiem rehabilitacji - powoli przestawano walczyć z wiatrakami. Dotychczas tak wyglądała walka z moją spastyką. Wraz z wybudzeniem dojrzałem do decyzji o podjęciu współpracy, z moim oddziałem FAR, ta współpraca trwa do dziś. Niespełna dwa i pół miesiąca po zabiegu po raz kolejny, "rzuciłem się na głęboką wodę", jadąc na pierwszy w życiu wyjazd bez, kogoś bliskiego - obóz WAR. Tam naprawdę zrozumiałem, że Ktoś, kto jest mi bardzo bliski wiedział, co mówi😉. Dziękuję i przepraszam! Żałuję, że nie mam foto po pierwszym obiedzie na farze zjedzonym samodzielnie😂. Co prawda wtedy jeszcze lewą ręką. Może i dobrze, bo nie był to zbyt korzystny widok😋. Jednak radość, że marzenia zaczynają się spełniać, niwelowała wszystko😊. Pokazano mi, że mimo swoich ograniczeń, mogę przestać być "dużym dzieckiem". Dziękuję😊. To FAR pokazał mi, że relacje zawarte podczas tych kilkunastu dni, wcale nie muszą kończyć wraz z końcem obozów. Ziomuś dzięki, że mnie znosisz👊 Wiedziałem, że bez fibro, mogę schować na dnie szuflady, swoje marzenie o kursie z grafiki komputerowej, bo spastyka górowała we wszystkim. Gdy otrzymałem certyfikat, polały się łzy szczęścia. Myślicie wszystko szło, jak po sznurku. Wcale nie... Niespełna dwa lata temu, swoją ziemską opiekę nade mną, zakończył mój Tata💔... Miałem ochotę powiedzieć STOP i zawrócić. Cieszę się, że tego nie zrobiłem. To przykre zdarzenie było początkiem tego, co jest teraz. Dziękuję Tato, za te wspólne godziny na materacu, które doprowadziły mnie do II zabiegu💗 i wiem, że Masz swój wkład tam z góry w to, co się dzieje teraz😇. Efekty powtórzenia zaskoczyły nie tylko mnie i moich bliskich, ale i mojego fizjoterapeutę. Choć czasem może się wydawać, że odstawiamy kabaret, a nie wykonujemy ciężką pracę😎.
Po dwóch zabiegach |
Kto wie, co się jeszcze wydarzy... Bo podobno jest we mnie potencjał - słowa tego, który musi mnie znosić😊. Więc pozostaje NAM ciężko pracować😃 Nie chcę byście myśleli, iż jestem bohaterem, bo się nim czuję, bo wiem, ile pracy jeszcze przede mną. Oczywiście nie umniejszam tego, co osiągnąłem. Jestem zwykłym Cinkiem z, którym czasem trudno wytrzymać😉.Powiem- było warto!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz