poniedziałek, 23 września 2024

Siatkarskie deja vu... Czyli Mistrz Polski udziela lekcji siatkówki (kolejnej) Asseco Resovii Rzeszów!

W hicie 2 kolejki PlusLigi Mistrz Polski z Jastrzębia-Zdroju inaugurował sezon przed własną publicznością, podejmował drużynę Tuomasa Sammelvuo (3:0).

Przed tym meczem wszyscy kibice Asseco Resovii Rzeszów zadawali sobie pytanie: Czy to spotkanie wreszcie przełamie pięcioletnią niemoc drużyny z Rzeszowa w spotkaniach z Jastrzębskim Węglem? Odpowiedź już znamy.
Momenty tego spotkania dawały, co prawda na to nadzieję, ale można rzec — nowy sezon, stare problemy. Bo, jak inaczej nazwać to, że prowadzimy (21:24) i mówiąc kolokwialnie, nie potrafimy "dobić" rywala. Mimo że  naprawdę przez większość część seta gra Asseco Resovii wyglądała, całkiem nieźle — potrafiliśmy odrzucić graczy Marcelo Mendeza od siatki swoją zagrywką, czy czytać zamiary Bena Toniuttiego w posyłaniu piłek do ataku, co skutkowało "gaszeniem światła". Te elementy mogły dawać nadzieję na to, że zła passa w meczach z drużyną Mistrza Polski zostanie przełamana. No nie została, bo samo się nie wygra 😃. Tym bardziej że po drugiej stronie jest tak klasowy zespół mający w składzie złotych i srebrnych medalistów olimpijskich, którzy potrafią w odpowiednim momencie pokazać swój kunszt siatkarski. Choć w tym przypadku to nie żaden z medalistów, ustawiał na parkiecie czwartą drużynę ubiegłego sezonu ligowego. A postacie z kwadratu dla rezerwowych, mowa oczywiście o Juano Finolim i Arkadiuszu Żakiecie, ten drugi nie tylko odwrócił losy premierowej partii spotkania, ale poprowadził Mistrza Polski do trzech punktów w tym spotkaniu. To tylko pokazuje charyzmę i teamspirit zespołu z Górnego Śląska, już na początku sezonu ligowego.   Zapewne taka postawa duetu "z bazy" spowodowała ból głowy u argentyńskiego szkoleniowca Mistrza Polski ból głowy z powodu kłopotu bogactwa, tylko pozazdrościć.
Ból głowy niestety także mógł się pojawić u fińskiego szkoleniowca drużyny z Rzeszowa, z całkiem innego powodu. Zespół z Rzeszowa nie potrafił wykorzystać szansy, którą sam sobie wypracował fragmentami dobrej gry w pierwszych dwóch partiach spotkania. Ten mecz pokazał, jak łatwo jest złamać psychikę drużyny z Rzeszowa (czyli w zasadzie to, co wiemy od kilku już sezonów 😉), ale także to, że brak naszemu zespołowi charyzmy, a także lidera na boisku (jak na razie), który wsparłby Kapitana w byciu liderem mentalnym drużyny, a i byłby liderem w zdobywaniu punktów. Bez twardej psychiki, charyzmy dobre wyniki będą tylko w sferze marzeń. Takim wsparciem dla Karola Kłosa bez wątpienia próbuje być Stephen Boyer, który tak skwitował wczorajszą porażkę w wywiadzie dla PlusLigi:  Mam już dosyć mówienia, że takie sytuacje jak przegranie seta przy prowadzeniu np. 24:21 w końcówce mogą się zdarzyćGrając z tak dobrymi drużynami jak Jastrzębie trzeba za wszelką cenę wykorzystywać swoje okazje i zrobić wszystko, żeby wygrać najpierw seta, jak jest na to duża szansa. Tu już nie chodzi o technikę, czy taktykę, tylko trzeba wygrać swoją akcję i wywalczyć punkt. Brawa i szacunek dla naszego atakującego za odwagę w wypowiedzi, oby tylko nie poniósł dziwnych konsekwencji 😎. Czy tak powinno być, że zawodnicy rezerwowi wchodzą na parkiet i robią z pierwszym składem "Reski", co chcą? No chyba nie. Nie wystarczy pokazywać na Instagramie, jaki to fajny vibe i flow, bije od drużyny, trzeba to pokazać na parkiecie 😊. Może warto dać szansę Łukaszowi Kozubowi, bo jak na razie dzieje się tak, jak mówiłem — dostał pierwszą lekcję siatkówki i to od nieznanego szerszej publiczności rozgrywającego. Czasem z ławki dla rezerwowych więcej widać niż, jak przebywa się na parkiecie. W sobotę kolejny arcytrudny mecz z drużyną, z Zawiercia w hali Podpromiu. Chłopy do roboty, a my kibicujemy!

foto: fb/ Jastrzębski Węgiel, Asseco Resovia Rzeszów  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz