piątek, 24 listopada 2017

Thiller bez happy-endu :(

źródło: Fanpage Asseco Resovia Rzeszów
Żaden przeciwnik nam punktów za ładne oczy nie odda, jeśli ich sami nie wywalczymy. W zasadzie tym jednym zdaniem można, by podsumować zaległy pojedynek między Asseco Resovią Rzeszów, a Aluronem Virtu Wartą Zawiercie (2-3). Jeśli dalej nasi będą serwować kibicom takie emocje, to efekty mojego zabiegu i pracy pójdą na marne, gdyż wczorajszy mecz oglądałem, z zaciśniętymi pięściami :D Tyle żartów, przejdźmy do tego co zobaczyłem i wywnioskowałem. Młodzież na dobre przekonała naszego coacha to już kolejne spotkanie, gdzie w pierwszym składzie wychodzą: Michał Kędzierski, Dominik Depowski i Mateusz Masłowski. Na ataku zagrał Jochen Shoops, w miejsce chorego Kuby Jarosza. Pierwsza partia to popisowa gra gości, a wszystko to za sprawą ich atakującego - Grzegorza Boćka (MVP), który zaliczył prawdziwe „wejście smoka”. Gospodarze zaś  mieli problem ze skończeniem ataku, w pierwszej akcji. Druga partia to odbicie lustrzane pierwszego seta. Tym razem to beniaminek, nie miał nic do powiedzenia. Ton naszej grze nadawało trio: Kędzierski, Shoops i Rossard. Ten ostatni, był nie powstrzymania. I można powiedzieć mecz zaczynał się od nowa, przy stanie 1-1. Zadałem sobie pytanie: „Co przyniesie dziesięciominutowa przerwa? Bowiem różne cuda, już się działy, po tej przerwie ;) Przyniosła ogrom emocji, gdyby nie fenomenalny – Tibault Rossard, który skończył, jak dla mnie niemożliwą piłkę, przy stanie bodajże 21-22. Pewnie w tym zaległym meczu SOVIA, byłaby bez punktów. Uradowany, że moja drużyna prowadzi 2-1, w całym spotkaniu. Pomyślałem – „zgarniemy pełną pulę”. Chciałoby się :D W zasadzie nic tie-breaka nie zapowiadało, bo przecież mieliśmy sześć punktów przewagi. Wtedy nasi zawodnicy zaczęli grać „chodzonego”, myśląc pewnie, że punkty same się zdobędą. Uwierzcie mi, byłem tak samo wściekły, jak trener Serniotti. Od razu wróciłem pamięcią do momentów z zeszłego sezonu, gdzie mając spory zapas punktowy. Pozwalaliśmy rywalom, na złapanie ich rytmu gry. Co prowadziło do stanów przed zawałowych „pasiastych” kibiców, przegranych setów, a nawet spotkań. Na nic zdała się zmiana rozgrywającego. I, byliśmy świadkami tie-breaka. Jak wiemy tie-break to loteria, jedna akcja może uskrzydlić, lub odebrać ochotę do gry. I jest po sprawie, ja jednak wierzyłem w moich idoli i w siłę kibiców, z Podpromia, którzy nie raz w krytycznych momentach. Podrywali swoim dopingiem nasz zespół do walki  i mecz kończył się happy-endem. Tym razem go nie było ;( Nasi zawodnicy przestali chyba wierzyć, że te dwa oczka mogą, być nasze. To był set błędów naszej drużyny i niespodzianka stała się faktem. Bo chyba w tych kategoriach, możemy rozpatrywać wynik tego spotkania. Choć beniaminek z Zawiercia wygrał zasłużenie, był lepszy od zespołu z Rzeszowa, w przekroju całego spotkania. Co zaważyło na tym wyniku? Może brak koncentracji w czwartej partii, a może kompletny brak gry środkiem w tym spotkaniu, Bartłomiej Lemański, był kompletnie „ pod grą”. Taka moja mała uwaga w stronę kibiców. Drodzy kibice zespół dopinguje się także, gdy zespołowi nie idzie, by ten doping poniósł ich do walki. A w meczu z Aluronem, gdy zespołowi nie szło hala cichła doping włączał się na nowo, gdy SOVIA łapała kilka punktów z rzędu. Czy tak powinno być? Z tym pytaniem zostawiam Was i czekam, na punkty Asseco Resovi, w kolejnych spotkaniach.           

środa, 22 listopada 2017

Idziemy, w górę!

źródło: Fanpage Asseco Resovia Rzeszów
Szykuję mi się mega siatkarski wieczór, chyba wiecie o czym mówię? Jeśli nie to przypomnę kibicowanie Treflowi Gdańsk w meczu z PGE Skrą Bełchatów, a potem SOVI w starciu z beniaminkiem, z Zawiercia. Jednak zanim ta mega dawka siatkarskich emocji, wrócę do sobotniego meczu, z drużyną z Radomia (3-1). Wychodzi na to, że nie mamy stałej szóstki, sądzę iż to dobrze, bo każdy musi wylewać poty na treningach, by potwierdzić swoją przydatność w drużynie. Ktoś powie po co trener Serniotti powrócił do gry na rozegraniu z Michałem Kędzierskim, skoro tak fenomenalną zmianę dał Lukas Tichacek. Przyczyniając się do zwycięstwa nad Lubinem. Zmiana na rozegrana to nie jedyna zmiana, w sobotnim spotkaniu. Parę przyjmujących tworzyli: Tibault Rossard i Dominik Depowski. Pierwsze dwa sety można, by rzec rewelacyjna gra, pod każdym względem naszego zespołu. Przyjezdni, byli bez radni, na grę naszych środkowych czy też bombardiera „Tibo”, który szalał nie tylko w przyjęciu, ale i w ataku i polu serwisowym. Kończąc tego drugiego seta dwoma asami serwisowymi. Good job „Tibo” ;) Zastanawiałem się, jak naszą ekipę podziała ta dziesięciominutowa przerwa. Czy skończymy ten mecz na 0, z tyłu czy też Cerrad łatwo skóry nie sprzeda. Niestety stało się to drugie, postawili na zagrywkę, a konkretnie – Kamil Kwasowki, który strzelał niczym z kałasznikowa. Wysyłając „do bazy” Rossarda, Kędzierskiego i Jarosza. Myślę, że z tą ostatnią zmianą, trener postąpił zbyt impulsywnie. Nie zawsze brak skuteczności w ataku to wina atakującego. Nie mieliśmy przyjęcia i rozegrania więc nie, było i punktów ataku. Trener w jednym z wywiadów przyznał iż chciał dać pograć naszemu kapitanowi, gdyż miał wrażenie iż zawodnik z numerem dziesięć. Był przez niego zaniedbywany, z kolei Jakub Jarosz przyznał, że lepiej na boisku rozumie się z Lukasem Tichackiem, niż Michałem Kędzierskiem. To było widać, gdyż duet Tichacek, Jarosz poprowadził nasz zespół do zwycięstwa, w czwartej partii. W konsekwencji zgarnęliśmy pełną pulę. Brawa dla naszych kibiców, którzy dali namiastkę tego co potrafią ;) Ten wkład kibiców, w sobotnie zwycięstwo. Zauważył nasz szkoleniowiec, który powiedział:  Zwycięstwo z Czarnymi radom dedykuję właśnie naszym kibicom, którzy mocno nam pomagają i wspierają drużynę również w trudnych momentach”.
źródło: Fanpage Asseco Resovia Rzeszów
To trzecie zwycięstwo z rzędu cieszy, bo pniemy się, w górę tabeli? Czy po dzisiejszym spotkaniu, z Alurorem Virtu Wartą Zawiercie, dopiszemy kolejne „oczka”? Może to, być trudniejszy mecz od tego sobotniego. Choć drużyna beniaminka Plusligi, okupuje dolną część tabeli. To mecze, z tą drużyną do łatwych nie należą.
    

sobota, 11 listopada 2017

"Wilki" wyszarpały punkty.

źródło: Fanpage Asseco Resovia Rzeszów
Zwycięskiego składu się nie zmienia, tą słynną zasadę wyznał trener Asseco Resovi Rzeszów. Desygnując do gry w meczu z Cuprum Lubin (2-3) dokładnie taką samą szóstkę, jaka wygrała mecz z Indykpolem AZS-em Olsztyn. Ucieszyłem się z tego faktu bo, jak pisałem wczoraj chciałbym, aby nasz młody rozgrywacz otrzymywał więcej szans na granie. „Miedziowi” przystąpili do tego spotkania bez swojego jednego kluczowego ogniwa – Roberta Tahta (kontuzja). Jednak w pierwszych  dwóch setach, był to mecz Łukasz Kaczmarek kontra Asseco Resovia Rzeszów. Przyznam szczerze pomyślałem: „Tradycji stanie zadość, a ja jestem prorokiem” :D Bo to rywale byli stroną dominującą, a nam nie wychodziło kompletnie nic. Trener Serniotti, był zmuszony zdjąć z boiska Tibaulta Rossarda, którego rywali chcieli zaorać, kierując głównie na niego zagrywki. W jego miejsce pojawił się Dominik Depowski. Drugą kluczową zmianą, a w zasadzie pierwszą było pojawienie się Lukasa Tichacka, za Michała Kędzierskiego. Rozegranie zawodnika z numerem jeden na koszulce, we wczorajszym spotkaniu, było zbyt czytelne. Siatkarze z Lubina nie mieli najmniejszego problemu z odczytaniem, gdzie zostanie zagrana piłka, po stronie rzeszowskiej drużyny. Syndrom dziesięciominutowej przerwy między drugim, a trzecim setem. Znów dał o sobie znać, tym razem na korzyść siatkarzy w czarnych strojach. To po tej przerwie pojawiły się obrony i wybloki „Maślaka”, który zastąpił Pawła Ruska. A w grze na siatce dobrze spisywał się Dawid Dryja, który zastąpił grającego wczoraj słabszy mecz Bartłomieja Lemańskiego. A ciężar gry w ataku wziął na siebie Kuba Jarosz (MVP) i to jemu w dużej mierze zawdzięczamy, jakże cenne dwa punkty. Brawo Kuba!
źródło: www.plusliga.pl/gallery
Jednak mogłoby by nie, być wcale punktów. W końcówce trzeciego seta przypomniał o sobie – Łukasz Kaczmarek, który zdobył asa, bodajże przy stanie 22-23 dla naszego zespołu. Jednak zagrywka na wagę remisu po 23, powędrowała daleko w aut.  Co mogę powiedzieć o tym meczu? Siatkarze z Lubina nie wytrzymali tego meczu kondycyjne, zaś „Wilki” z Podpromia pokazały, że siła drzemie w całym zespole i każdy może dołożyć malutką cegiełkę do zwycięstwa. BRAWO CHŁOPAKI! To cieszy bo to drugie zwycięstwo z rzędu, a nam nikt punktów na „złotej tacy” nie poda. A wciąż ich bardzo potrzebujemy. A jak pokazuje liga pewniaków do zwycięstwa nie ma. Swoją drogą gratulacje dla Trefla Gdańsk, za wywiezienie dwóch punktów z Olsztyna. I potrzymanie dobrej passy wyjazdowych zwycięstw.

piątek, 10 listopada 2017

"Pasiaste" bolączki.

źródło: Fanpage Asseco Resovia Rzeszów
Słuchając wywiadu z Olkiem Śliwką w rzeszowskim Radiu Centrum. Nasunęły mi się dwa tematy, które poruszę pisząc ten tekst. Zatem zapraszam do czytana, jeśli chcecie ;)  Sprawa numer jeden to przyjęcie, a dokładniej jego wahania. W meczach, które przegrywamy, jest ono makabryczne. Zaś w meczach w, których nasi przeciwnicy, nie mają nic do gadania. Jest ono na mega wysokim procencie. Skąd takowe wahania? Może wynika z faktu czy jesteśmy odrzucani od siatki, przez zagrywkę rywala i automatycznie przekłada się to na nasze przyjęcie,  czy też to my wywieramy presję swoją zagrywką na rywalu. W meczach wygranych  przez naszych pupili. Tak czy inaczej takowe sytuacje nie powinny mieć miejsca. Bo, gdy w jednym spotkaniu jesteśmy bez punktów, a w drugim zgarniamy pełną pulę  (Trefl Gdańsk, Indykpol AZS Olsztyn). Na takiej huśtawce do play-offów nie wejdziemy ;( Oby w dzisiejszym meczu z Lubinem, tradycji nie stała się zadość ;) Bo punktów w dalszym ciągu potrzebujemy, jak wielbłądy wody na pustyni :P Sezon chorobowy i bóle głowy w pełni. Ta druga przypadłość dopadła miejmy nadzieję trenera Roberta Serniotiego, po wygranej z „Indykami”. Gdzie fenomenalne spotkanie rozegrał Michał Kędzierski, zastępując chorego Lukasa Tichacka. Kędzierski pokazał, że wie jak gra się na rozegraniu. Dając sygnał Włochowi – „Nie wróciłem na Podpromie, by stać w kwadracie”. Może czas mu bardziej zaufać i dawać mu więcej szans? bo widać, że ten chłopak jest głodny grania, jak i my kibice. Równej i stabilnej gry naszej drużyny. Warto inwestować w młodzież, bo są oni przyszłością reprezentacji. A pozycja rozgrywającego wygląda mizernie. Ja osobiście widzę Michała za kilka lat, jako pierwszego rozgrywającego naszej reprezentacji. Zatem może kluczem do stabilniejszej gry Asseco Resovi, jest więcej meczów w pierwszej szóstce młodego rozgrywającego? Chciałbym, ale dowiemy się tylko kibicując „Pasom”. A tymczasem kibicujmy naszym w meczu z Cuprum!  

niedziela, 5 listopada 2017

Haust tlenu dla SOVI.

źródło: Fanpage Asseco Resovia Rzeszów
Liga zaskakuje i to na plus, każdy może wygrać z każdym, nie ma pewniaków do wygranej. No poza ZAKS-ą, która kosi wszystkich po kolei. Co kolejka to zaskakujące rezultaty np. przed tygodniem Trefl Gdańsk zmiótł z parkietu Asseco Resovie Rzeszów, a w miniony piątek nie zdołał pokonać zespołu ze Szczecina. Czy Indykpol AZS Olsztyn rozbił w trzech setach JW, a wczoraj nie wywiózł nawet punktu z Podpromia. I właśnie o tym meczu chciałem Wam podsunąć, kilka swoich bazgrołów do poczytania ;) W zeszłym tygodniu pisałem, że lepiej oddać Olsztynowi mecz walkowerem, przyznaje nie wierzyłem w nasz team. Tylko po meczu z drużyną AA. Nie miałem podstaw, by być optymistą przed meczem z Olsztynem. Mój optymizm zmalał jeszcze bardziej usłyszawszy, że SOVIA przystąpi do tego spotkania, osłabiona kontuzjami Olka Śliwki i Lukasa Tichacka. Pomyślałem – „Plina i spółka nas rozjadą”. Myliłem i bardzo się z tego cieszę (3-0) Ostrzyłem sobie zęby na pojedynki zawodników obu drużyn, na poszczególnych pozycjach. Spotkanie poprzedziła miła uroczystość Mateusz Masłowski z rąk prezesa PZPS, otrzymał odznaczenie za zdobyte Mistrzostwo Świata Juniorów. Gratulacje „Maślak”! Nasz zespół, jak powiedział Olek Śliwka w jednym z wywiadów –„Potrzebujemy tych punktów, jak tlenu”. Obawiałem się czy trema nie zje naszego młodego rozgrywającego – Michała Kędzierskiego, który można by powiedzieć debiutował, przed rzeszowską publiką. Jak widać debiut mu nie straszny, zagrał fenomenalne zawody prowadząc swój zespół do victorii. Tak fenomenalna gra przyniosła mu statuetkę MVP. Brawo Michał, jak zaczynać to z wysokiego „c”!
źródło: Fanpage Asseco Resovia Rzeszów
Czarno widziałem grę –Elvisa Krastinsa na przyjęciu, gdyż do tej pory fiński przyjmujący, był uważany przeze mnie. Za niewypał transferowy rzeszowskiej drużyny. Zostałem zaskoczony pozytywnie, może nie błyszczał w ataku, po za jednym widowiskowym atakiem z drugiej linii. Gdzie podopieczni Santiliego, nie mieli co zbierać. Jednak świetnie uzupełniał na przyjęciu Rossarda, który widać powraca do wysokiej dyspozycji. Rządził i w ataku, a i kilkukrotne posysał bomby nie do przyjęcia, na stronę rywala. Miejsca w ataku Francuzowi nie ustępował Kuba Jarosz, który swoją grą bardzo przyczynił się do tego zwycięstwa. Środkowi to prawdziwa ściana nie do przejścia dla zawodników z Warmii i Mazur. Czy był to słaby mecz w wykonaniu akademików z Olsztyna? Nie, to Asseco Resovia Rzeszów zagrała fenomenalne spotkanie, w każdym siatkarskim elemencie. Życzyłbym sobie by takie spotkania, nie były przeplatane słabymi. Jak i tego by młody rozgrywający na dłużej zagościł, w pierwszym składzie „Pasów”. Czy te moje życzenia zostaną spełnione? Zobaczymy w Luninie, bo z tą ekipą, nigdy nam się łatwo nie grało.