|
źródło: Fanpage Asseco Resovia Rzeszów |
Kto prowadzi 2-0 i nie wygrywa spotkania, ten przegrywa
2-3. Ta stara siatkarska prawda
znalazła potwierdzenie, we wczorajszym pierwszym meczu ćwierćfinałowym męczy
Indykpolem AZS-em Olsztyn, a Asseco Resovią Rzeszów. Takim właśnie rezultatem
zakończyło się to na korzyść drużyny z Podkarpacia. Trenerzy obu ekip do boju
posłali swoich najlepszych graczy, po dwóch setach na tablicy wyników widniał
wynik
2-0 dla gospodarzy. Powiem szczerze
pomyślałem jeszcze jeden i kierunek Rzeszów :D Aczkolwiek nie wyglądało to
wcale tak źle po stronie SOVI. Przegrywaliśmy różnicą kilku punktów, nie
brakowało gry środkiem a gra w drugim secie toczyła się na przewagi. Kto wie
czy po pierwszych dwóch partiach na tablicy wyników nie widniałby remis po 1 w
setach, gdyby nie błąd własny Olka Śliwki po ataku. Nie brakowało pasywnych
bloków, jednak „Wilki” nie potrafiły przekuć tego w skuteczne kontry. Natomiast
w drużynie gospodarzy wszystko szło, jak po przysłowiowym maśle. Ton ich grze
nadawał atakujący – Jan Hadrava posyłając bomby nie do przyjęcia co, było
dodatkowym problemem dla naszego zespołu. Jednak my też potrafiliśmy w
końcówkach „ukąsić” w polu serwisowym. W pierwszym secie zrobił to nasz kapitan
– Jochen Schoops, przyznam szczerze iż widząc zmianę zadaniową Schoops – Dryja,
pomyślałem trener Kowal podaje rękę olsztynianom. A tu się pomyliłem ;) Końcówka
drugiego seta to bomby francuskiego bombardiera „Thibo”, które w dużej mierze
przyczyniły się do gry na przewagi, w tym secie. Choć, jak wcześniej
wspomniałem nie brakowało pasywny bloków, to punkty przyznaje się za skuteczne bloki
i to, było myślę jednym z naszych mankamentów, w pierwszych dwóch partiach
wczorajszego spotkania. Zastanawiałem się, jak na graczy obu ekip podziała ta
dziesięciominutowa przerwa. Cóż role się odwróciły atuty, które do tej mieli
gospodarze przeszły na stronę Asseco Resovi Rzeszów. Obudził się wspomniany
wcześniej Thibault Rossard, który, jak słusznie zauważył Wojciech Drzyzga na
wyjazdach długo wchodzi w mecz. Zaś na Podpromiu „ryczy” od pierwszej piłki ;)
Nie byłoby chyba tego, gdyby nie jeszcze większe ożywienie na rozegraniu, które
wniósł Michał Kędzierski. Nie oujmując nic Lukasowi Tichackowi, który rozpoczynał
to spotkanie. To jednak ciut wyżej oceniłbym Michała, który eksploatował „Dryjsona”
do tego stopnia, że został wybrany MVP tego meczu. Tie-break to wielka niewiadoma
czasem o wyniku tego seta decyduje dyspozycja rywala. Tak, było w dniu
wczorajszym zajechaliśmy Olsztyn kondycyjnie, wygrywając tego seta
6-15! I to
my możemy się cieszyć, że udało się wygrać to arcytrudne spotkanie, robiąc
maleńki kroczek w stronę półfinału. Ten mecz na „Podpromiu” może być jeszcze
trudniejszy do wygrania. Ekipa Santilliego to ekipa, która walczy do końca.
Pokazując to zresztą niejednokrotnie. Wierzę, że doping naszych kibiców
uskrzydli naszych idoli i
będziemy się
cieszyć z awansu do półfinału, który dla obecnego składu, będzie dużym sukcesem.
Jak wiecie przesiąkłem tym sportem do szpiku kości :D
|
źródło: Wojciech Grzyb Official FanPage |
I nie mogłem nie oglądać
starcia Jastrzębskiego Węgla z Trefem
Gdańsk
1-3. Co to, był za mecz! Trefl pokazał, że wynik pierwszego seta
to wypadek przy pracy i podobnie, jak „Pasy” już w sobotę może świętować awans
do półfinałów. Z czego bym się bardzo cieszył, a dlaczego to już wiecie ;) A już dziś z awansu do finału OrlenLigi mogą się cieszyć dziewczyny Developresu SkyRess Rzeszów, bowiem dziś o 18 na Podpromiu zagrają rewanżowe spotkanie z ŁKS Commercecon Łódź.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz