Nie tylko w okresie reprezentacyjnym, ale też klubowym są takie momenty, że bez względu na to, z jakim klubem się utożsamiamy to, wszyscy jesteśmy jedną wielką volley family.
Środowego wieczoru obrońca trofeum miał wygrać spotkanie z Cucine Lube Civitanova lub liczyć na pomoc innych drużyn, które walczyły o awans z drugiego miejsca, z pozostałych grup. Jak to mówią, umiesz liczyć, licz na siebie. Jednak tym razem to się nie sprawdziło, bo ZAKSA bez względu na wynik spotkania z LUBE, miała zapewniony start w 1/4 finału podobnie, jak Jastrzębski Węgiel. Przyznam szczerze, iż po przegranym rewanżowym spotkaniu w Nowosybirsku. Serce kłóciło się z rozumem, bo wszyscy wiemy, jak wymagającym przeciwnikiem jest LUBE. Jednak po raz kolejny drużyna z Kędzierzyna-Koźla pokazała, że bez "Bena", "Kochana" i "Zatora". Potrafi grać widowiskowo i wygrywać z jedną, z najlepszych drużyn świata, bo mają TEAM i TEAM SPIRIT. Tego niestety brakuje niektórym drużynom w naszej lidze 😏. Mimo słabszej dyspozycji "Zwierza", któremu Włosi "gasili światło" lub podbijali Jego ataki, czy też lądowały na oucie. To świetną zmianę dał Bartłomiej Kluth, który przecież nie miał zbyt wielu okazji, by "powąchać" parkiet w tym sezonie. Swojego dnia nie miał kapitan "Koziołków", ale od czego jest Kamil zawodowiec, który zadawał "ciosy" w ataku z precyzją chirurgicznego skalpela, ale też utrudniał życie rywalom swoim serwisem. To, że Kamil Semeniuk był nie do zatrzymania w ataku to, zasługa Marcina Janusza, który nie bał się grać wszystkimi strefami w tym środkiem. Gdzie show robił Norbert Huber do spółki z Dawidem Smithem. Brawa dla Smitha, który swoim serwisem "wyrwał" III seta, idąc w pole serwisowe przy 24-21 dla rywali. Powiem, że bloki w tie-breaku na Simonie oglądałem z zaciśniętymi pięściami i okrzykiem na ustach. A po ostatniej piłce krzyczałem jakby, obronili już klubowe Mistrzostwo Europy, a do tego jeszcze droga daleka, ale nie niemożliwe, bo przy dobrych wiatrach będziemy mieć polsko-polski półfinał, a tym samym pewność, że drugi sezon z rzędu w finale o zwycięstwo w siatkarskiej Lidze Mistrzów będzie walczył przedstawiciel ligi Mistrzów Świata. "Elvis" po raz kolejny potwierdził, że potrafi "sypać" piłki i może pozostawić "w bazie" innych reprezentacyjnych "sypaczy". Przed sezonem mówiło się, że bez "Tottiego". "Kochana" i "Zatora" nie będzie już ZAKS-y. Jak się okazuje, nie ma siatkarzy niezastąpionych. Na koniec odrobinę prywaty, jak to dobrze, iż te środowe siatkarskie emocje nie odbiły się na mojej spastyce. Gdyby się tak stało to, nic, by się nie stało, bo dwaj kibice siatkówki zawsze się dogadają 😋👊.
*fotografie, strona internetowa klubu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz