Za naszymi Orłami z Gangu Łysego sparingi z Japonią oraz Stanami Zjednoczonymi. To znak, że gorączka olimpijska rośnie z dnia na dzień 😉.
Mnie po tych spotkaniach w gdańskiej Ergo Arenie bardziej od leku na spadek temperatury bardziej potrzebny jest lek na uspokojenie 😎. Bo na niespełna pięć dni przed pierwszym meczem na Igrzyskach Olimpijskich z reprezentacją Egiptu. w mojej głowie jest więcej niepewności niż spokoju. Wiem zaraz mnie zhejtujecie, że jak zwykle wszystko mi nie pasuje, i, że nie jestem prawdziwym kibicem Gangu Łysego. Trudno, już wiele razy pisałem, że nie musicie się zgadzać z treścią moich wpisów 😋. Ale czy może być inaczej? Kiedy w obu tych spotkaniach mając kilka oczek przewagi, pozwoliliśmy rywalowi narzucić swój styl gry i zdobywać punkty seriami. Mając przy tym ogromny problem z przyjęciem (czasem wcale nie mocnych zagrywek). Zaś my przez większość czasu tych spotkań, gdzieś ją zagubiliśmy na gdańskim molo 😎. Przyjęcie to nie jedyny mankament, który udało mi się wychwycić w tych spotkaniach, mieliśmy też ogromny problem ze skutecznością kontrataku czy atakiem z lewego skrzydła. A rozegranie Marcina Janusza we wczorajszym spotkaniu było na tyle czytelnie, nie mieli problemu z ustawieniem szczelnego bloku, czy ustawieniem obrony po naszym ataku. Brak stałej pierwszej szóstki w Paryżu może nam pomóc czy zaszkodzić? Dobre pytanie, bo w Paryżu nie jesteśmy jedynym faworytem do medalu, a w gronie faworytów. Po tym japońsko-amerykańskim graniu, plusy mogę postawić przy trzech nazwiskach: Kurek, Fornal i Semeniuk. A przy nazwiskach: Śliwka, Leon stawiam ogromny znak zapytania, oby tylko odpalili w odpowiednim momencie👀. To właśnie ten ostatni z tej wymienionej trójki, odwrócił losy wczorajszego spotkania swoją grą na lewym skrzydle. Inna sprawa, że to "Jankesi" pozwoli nam "żyć" w III secie, "karmiąc" nasz licznik punktowy błędami własnymi. Cieszy fakt, że nasz Gang Łysego przekuł tego seta na walkę w kolejnych partiach. Choć łatwo nie było, ale przecież znakiem rozpoznawczym Gangu Łysego, jest na zawale, albo wcale 😜. Jeśli ten znak rozpoznawczy będzie kontynuowany na francuskiej ziemi to, nie wiem, czy doczekacie się kolejnych postów, bo oglądając te siatkarskie horrory, mogę zejść na biało-czerwony zawał 👊.
*foto: fb/Polska Siatkówka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz