Po lekcji siatkówki, jaką udzielili nam w półfinale srebrni medaliści tegorocznej VNL. Przyszło nam stanąć do walki o brązowy medal z gospodarzami tegorocznego turnieju finałowego VNL.
Jednym słowem byliśmy świadkami pojedynku Mistrzów Świata z Mistrzami Europy, z którymi mieliśmy rachunki do wyrównania, za porażkę w fazie interkontynentalnej. Mając świeżo w pamięci sobotnie lanie od amerykańskich kowboi, nie wiem, jak Wam, ale mi było trudno o optymizm przed małym finałem. Jednak biało-czerwone serducho mówiło — brąz będzie nasz! Przyznam się bez bicia, że gdy zobaczyłem pierwszą szóstkę, pomyślałem głośno — Grbić, dzwonił do Heynena i nie zmienił wyjściowej szóstki po przegranym meczu to, nie wróży nic dobrego... Na szczęście nie miałem racji, bo zobaczyliśmy szóstkę odmienioną, jak za dotykiem czarodziejskiej różdżki. Drużynę, która dobrze zagrywała, a prym w tym elemencie wiódł Mateusz Bieniek, który nie tylko dobrze zagrywał i rozstrzygnął tym elementem losy II seta. Oprócz dobrej zagrywki był pewnym punktem na siatce. Te elementy zaważyły, że znalazł w dream teamie turnieju. To dobry prognostyk przed siatkarskim mundialem, nieprawdaż? Nie sposób, nie wspomnieć tutaj o jokerze pola serwisowego Karolu Butrynie, który nie posiada chyba układu nerwowego. Kolejnym kluczem do brązu była nasza cierpliwość w grze, w ataku. Nawet gdy zostaliśmy wy blokowani w pierwszym uderzeniu to, potrafiliśmy cierpliwie grać w obronie, nie zawsze z pozytywnym skutkiem, lecz wyglądało to dużo lepiej, niż w spotkaniu z reprezentacją Stanów Zjednoczonych. Brawa dla trenera, że nie bał się postawić na "Tytusa" zdejmując Olka Śliwkę w II secie. Pojawienie się Tomasza Fornala uspokoiło nasze przyjęcie, świetnie radził sobie w obronie. Nie najgorzej też w ataku. Czy da radę wysadzić Śliwkę "do bazy" z szóstki na Mistrzostwa Świata? Czy będzie jokerem Grbicia wśród przyjmujących? Choć nasz kapitan znów falował swoją grą w ataku to, nasz "sypacz" rozkładał ciężar gry na pozostałych zawodników. Ten mógłby wyglądać zgoła inaczej gdyby nie nasze rozgotowanie włoskiego makaronu w osobach: Romano i Michieletto, a tak to na koniec mogłem krzyknąć - JEESSTT!!! Wtedy zapomniałem o bolącym gardle, liczyła się miłość do siatkówki i naszych Mistrzów Świata 👊.
*fotografia - fanpage Asseco Resovia Rzeszów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz