Autorka, a zarazem główna bohaterka książki jest moją koleżanką "po fachu", czyli zmaga się z tym samym "pakietem szczęścia". Sięgając po tę pozycję, zastanawiałem się nad dwoma rzeczami; czy znajdę na stronach książki jakiś punkt wspólny z autorką oprócz Mózgowego Porażenia Dziecięcego, a może się czymś zainspiruję 😊.
Jak to w większości przypadków osób z Mózgowym Porażeniem Dziecięcym bywa, historia Rudej zaczyna się tak samo. Czyli od wczesnego przyjścia na świat, "wakacji" w inkubatorze oraz słów, które sprawiają, że świat rodziców się zawala. A mianowicie — państwa dziecko będzie roślinką. Ja tych słów nie słyszałem, ale moi Rodzice, jak i rodzice autorki już tak... Jak widać w obu przypadkach Ten na górze, miał lepszy plan od założeń medyków! Chyba, każdy sprawny inaczej musi się zmagać z czymś takim, jak brak akceptacji ze strony rówieśników. Ja, choć jej w żadnej z klas, do której uczęszczałem, nie doświadczyłem to doskonale Rudą, rozumiem, gdyż doświadczyłem tego ze strony jego z nauczycieli przedmiotów informatycznych w szkole policealnej. Czytając rozdział o katolickim wypadzie wymiatającej dziewczyny z moich oczu, poleciały łzy (niejedyne podczas czytania), bo miałem deja vu ze swoich dotychczasowych wakacyjnych oaz Cyrenejczyka. A dwójka moich wspaniałych rąk i nóg pokazuje, że ani kilometry, ani brak mojej piątej klepki, nie ma dla Was znaczenia, B & K, dziękuję! Już Wam mogę powiedzieć z tą dwójką oraz moim osobistym fotografem rodzinnym, będziemy w sierpniu podbijać stolicę Małopolski, będzie się działo 😃. Upartość nie zawsze jest dobrą cechą osób z tym "pakietem szczęścia", coś o tym wiem. Ruda podobnie, jak i ja doświadczyła jej pozytywnych oraz negatywnych skutków Mimo kłodów rzucanych przez życie "pod koła" i lęku przed nowym pokazała, że potrafi odfajkować marzenia, które miała na liście, ale i dokonać coś extra. O jakich marzeniach mowa to sięgnijcie po książkę i przeczytajcie sami 😎. Jednak, by tak się stało, musiała najpierw zostać podstawiona przed faktem dokonanym i zmierzyć się ze swoimi słabościami. Przez ludzi, którzy bardziej w Nią wierzyli nic ona sama w siebie. Ja w tym miejscu też chcę podziękować Komuś, za wiarę we mnie, zanim sam zacząłem w siebie wierzyć.
Tej pozycji się nie czyta ją się "połyka", za sprawą lekkiego pióra autorki, ale też dzięki temu, że każdy rozdział budzi ciekawość, co wydarzy się dalej, bo MPD to nie bajka, a ciągła walka. Im dalej czytałem, miałem wrażenie, że "coś" mnie ominęło w moim życiu, ale zdałem sobie sprawę, że tylko od nas zależy, jak zapiszemy tą białą pustą kartkę, którą każdy dostaje na starcie. Jak i to, że od sześciu już lat robię wszystko, by i moje marzenia zostały odfajkowane i to chyba z niezłym skutkiem 😜. A przecież, ja nie mówię stop, a być może ta książka sprawi, że pójdę jeszcze bardziej, za ciosem! Działania Joasi mogę podsumować swoim motto: Nie braknie Ci mojej łaski, moc bowiem w słabości się doskonali...
PS. Dziękuję autorce, za dedykacje 😍
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz