Po treningach w fazie grupowej na Mistrzostwach Europy, nasza duma narodowa, bo za taką możemy nazwać reprezentację naszych siatkarzy. Rozegrała mecz z Belgami (3:1), którego stawką był awans do 1/4 finału Mistrzostw Starego Kontynentu.
Przed pierwszym gwizdkiem byliśmy niemal pewni, że parę przyjmujących z Aleksandrem Śliwką będzie tworzył Kamil Semeniuk, wszyscy jednak wiemy, że nas coach lubi zaskakiwać. I u boku Kapitana ZAKS-y pojawił się MVP Plus Ligi ubiegłego sezonu — Tomasz Fornal.
Choć przyjęcie Belgów było rozmontowane na czynniki pierwsze, za sprawą zmienności naszego serwisu to i tak mieliśmy trudności ze skończeniem akcji w pierwszym uderzeniu. Na całe szczęście graliśmy cierpliwie w systemie blok-obrona, a także przy ponawianiu akcji. Prym w doprowadzaniu do szału rodaków Vitala Heynena wiódł Pan Siatkarz Aleksander Śliwka, który swoim cwaniactwem w ataku pokazywał, jak klasowym jest przyjmującym, ale i jak ważnym ogniwem Gangu Łysego 👏. Równie cwaniacko, jak Olek, na lewym skrzydle, na prawym zachowywał się Łukasz Kaczmarek, który jak na prawdziwego "Zwierza" przystało, polował punkty dla naszej drużyny. Do Olka Śliwki i Łukasza Kaczmarka dołączył duet "elektryków" - Nobert Hubert, Jakub Kochanowski. Którzy nie tylko wybili siatkówkę z głowy Samowi Deroo i jego kolegom "gasząc im światło", ale też byli kopalnią punktów w ataku. I tak przez dwa sety, a więc wydawało się, że konsumpcja belgijskiej czekolady (czyt. siatkówki), będzie trwała nie dłużej, jak III sety, ale tylko wydawało. Bo Nikola Grbić w III secie uznał, że trzeba dać pograć "Orłom" "z bazy" - Bartosz Kurek, Karol Kłos, te zmiany nic nie wniosły, a wręcz przeciwnie, bo "Łysy" zaliczył, kilka czap, a "Kłosik" nie zdążył się dobrze zadomowić na parkiecie. Wydaje mi się, że nasza drużyna po II setach uwierzyła, że ten mecz sam się dogra, niestety takich cudów nie ma w tej dyscyplinie, nawet w hali Podpromie. Przestaliśmy wywierać presję na rywalu zmiennością naszej zagrywki oraz kończyć piłki po naszej stronie. Ten stan rzeczy sprawił, że wśród belgijskich zapanowała nadzieja na to, że zdołają doprowadzić do tie-breaka, a jak wiemy tie-break to loteria. W partii numer IV nasi rywale kontynuowali swoją dobrą grę, a nasza zła passa z poprzedniej partii była kontynuowana. Nic w ataku nie wnosił Kamil Semeniuk i gdzieś w głowach biało-czerwonych kibiców pewnie świtała myśl, że będziemy świadkiem stanów zawałowych w naszym kraju. Nie na darmo się mówi, że blok jest nieprzewidywalnym elementem siatkarskiego rzemiosła obok zagrywki, bo to właśnie tym znakiem rozpoznawczym na tym turnieju naszego temu. I to dzięki niemu, a także powrotowi do zmienności zagrywki, wygraliśmy końcówkę IV seta.
Mając w pamięci nasze problemy w III secie i przeświadczenie, że samo się wygra, możemy mieć obawy przed jutrzejszym ćwierćfinałowym meczem z rodakami naszego selekcjonera, bo oni potrafią grać do końca. Pozostaje mieć nadzieję, że nasz trener wyciągnie wnioski ze swoich wczorajszych posunięć w III secie, bo czasem możemy przestać marzyć o sukcesie na ME.
*foto: fb/ Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz